Rozdział 32

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- oooh! Gdzie Mikey, Naoto i Luna? Mamy już bałwana ,a rąk i kamieni brak. - powiedziała Hinata patrząc na gotowego bałwana. Brakowało tylko rąk i kilku szczegółów.

- pewnie Mikey porwał Lunę i uciekł z nią - zaśmiała się Madison po czym spojrzała na godzinę.

- przypominam ,że wzięli mojego brata ze sobą - powiedziała Koralowooka spoglądając na przyjaciółkę. Emma oplotła dziewczynę dłonią i zaśmiała się cicho.

- spokojnie. Przyjdą za chwilę. W tym czasie możemy jeszcze coś porobić- zaproponowała blondynka. Hina przytaknęła po czym westchnęła ciężko.

- mi się wydaje ,że tuż obok parku jest pączkarnia. Może pójdziemy na szybko kupić coś dobrego? - spytał Takemichi czując delikatny głód. Cała grupa przytaknęła z zadowoleniem.

- kto ostatni na miejscu ten jest ciota i nie umie się bić - powiedział Chifiyu po czym szybkim krokiem ruszył w stronę pączkarni.

- po co  wyścigi jak każdy wie ,że ten tytuł zaklepał już Takemichi- powiedział Draken biegnąc za blondynem.

- hej. Co to ma być. Jestem beksą nie ciotą- kłócił się Takemichi udając oburzenie. Cała trójka pobiegła do pączkarni. Dziewczyny zaś powoli szły w swoim tempie. Nie zamierzały się ścigać. Po prostu szły powoli przed siebie.

- chłopcy czasem są...- zaczęła Hinata zaś Madison od razu dokończyła.

- idiotami? Dziećmi? Jak dzikie zwierzęta? Dziwni?- po tych słowach nastała chwila ciszy ,a później głośne śmiechy całej trójki.

- dobrze podsumowane - powiedziała Emma poprawiając swój szalik.

- jak myślicie. Będą mieli pączki o smaku truskawkowym?- spytała Madison z rozmarzonym wyrazem twarzy. Kochała smak truskawki.

- ja biorę jagodziankę- powiedziała Emma z uśmiechem na twarzy.

- ja nie wiem. Chyba wezmę taki ,który będzie ładnie wyglądał- powiedziała Hinata śmiejąc się cicho.

- musimy wziąć też coś Lunie i Mikeyowi. No i dla Naoto ,bo nas zabije -  zachichotała Madison wiedząc jak to dzieci są łase na słodycze.  Cała trójka dziewczyn się zaśmiała i po chwili weszły do pączkarni. Chłopcy już byli przy ladzie i naradzali się co wybrać

- myśle ,że tego wziąłby Mikey- powiedział Takemichi wskazując na jakiegoś pączka.

- co? Nie. Mikey wziąłby tego. Jest tęczowy. Taki Gejowski- powiedział Draken pokazując na jednego pączka ,który był kolorowy.

- osły z was. Mikey wziąłby tego z kaczuszkami- powiedziała Emma wskazując na pączka udekorowanego tak ,że wyglądał jak jezioro z kaczuszkami na górze.

- to mamy już pączka dla Mikeya. - powiedziała Hina po czym uśmiechnęła się spoglądając na ilość różnorakich pączków.

- zjadłabym wszystkie- powiedziała Madison uśmiechając się delikatnie.

- ja wziąłbym tego o smaku Pistacjowym- powiedział Chifuyu i jak na zawołanie zaburzało mu w brzuchu.

- dobrze. Co bierzemy? - spytała Emma po czym zastanowiła się co możnaby wziąć Lunie i Naoto.

- ja biorę dla mnie i Naoto- powiedziała Hina po czym podeszła do kasy. Dziewczyna wzięła pączka z nadzieniem kokosowym dla siebie i pączka z nadzieniem KitKat dla Naoto. Następnie podszedł Takemichi ,który zamówił sobie jagodziankę.

- ja biorę dla Mikeya. - powiedziała Emma ,jednak ,zanim zdołała dodać coś więcej usłyszała słowa Drakena.

- ja za was płacę.- powiedział Blondyn z warkoczem. Emma przytaknęła i nie zaprzeczyła. To było urocze iż chłopak chciał za nią płacić. Emma wzięła Jagodziankę dla siebie i pączek wyglądający jak jeziorko z kaczkami. Draken zaś wziął dla siebie zwykłego pączka z nadzieniem waniliowym.

-a ty ? Co bierzesz?- spytał Chifuyu spoglądając na Madison. Czerwonowłosa patrzyła na pączki i zastanawiała się nad czymś.

- ja truskawkę. Lubię truskawkowe pączki. - powiedziała spokojnie.  Chifuyu przytaknął po czym podszedł do lady.   Chłopak od razu zamówił truskawkowego pączka i pistacjowego.

- płacisz za mnie?- zdziwiła się Madison. Chłopak przytaknął i posłał jej delikatny uśmiech.

- przecież chyba mogę ci kupić pączka.  - powiedział zadowolony blondyn. Madison westchnęła i spojrzała znowu na pączki.

- jeszcze trzeba wziąć dla Luny. - powiedziała zlotooka dziewczyna. Chwilę trwała cisza ,zanim Chifiyu zaśmiał się nerwowo.

- weźmy jej taki sam jak Mikeyowi.- powiedział Draken. Hinata od razu zmarszczyli brwi i odpowiedziała.

- a idź mi. Luna powie ,że jest zbyt .... - koralowooka urwała na chwilę.  Nie  wiedziała jak dokończyć zdanie. Chifuyu zas słysząc jej słowa się zaśmiał i odpowiedział.

- za dużo na nim jest. - dokończył blondyn podśmiechując się cicho.

- Tak! Dokładnie. Luna nie lubi kiedy jest za dużo nawalone. Lubi kreatywne rzeczy ,ale nie lubi kiedy jest za dużo czegoś. Myśle ,że coś z mała dekoracją jest najlepsze. - powiedziała Hinata z uśmiechem na twarzy i szybko podeszła do szyby.

- albo jagodzianka, albo truskawkowy. Może też być z nadzieniem brzoskwiniowym albo karmelowy. - powiedziała koralowowłosa uśmiechając się i czekając na odpowiedz Madison.

- czekolada- powiedziała stanowczo czerwonowłosa. Chifuyu przytaknal jej od razu.

-  czekoladowy jest bez ozdób i taki zwyczajny. - powiedziała Emma podchodząc do lady i widać najzwyczajniejszego pączka.

- sorry ,ale czekolada wygrywa. Luna uwielbia  czekoladowe cokolwiek. - powiedział Chifiyu po czym zamówili czekoladowego pączka. Po tej czynności cała grupa wyszła i ruszyła w stronę parku. W końcu musza czekać na powrót Luny, Naoto i Mikeya. Minęło kilka chwil ,a kiedy grupa dotarła do parku zobaczyli jak Mikey, Naoto i Luna już kończą dekoracje bałwana. Miał oczy, uśmiech, szalik, guziki, ręce i nos. Do tego nie wiedzieć skąd wytrzasnął słomiany kapelusz ,który widniał na głowie bałwana.

- Luna! Mikey! Naoto! Mamy dla was pączki!- krzyknęła Emma uśmiechając się delikatnie i podbiegając do całej trójki.

- hm? Oh. To dlatego was nie było - powiedział Mikey uśmiechając się delikatnie. Emma wręczyła całej trójce ich pączki po czym spojrzała na resztę grupy.

- usiądźmy i zjedzony- usmiechneła się blondynka. Grupa przytaknęła po czym każdy usiadł na ławeczkach ,które były dostępne w parku.

- lubię pączki- powiedział Naoto zajadając już słodycz ,który dostał od siostrzyczki.

- AAAA! KACZUSZKI! - krzyknął Mikey i patrzył kilka długich sekund na pączka którego dostał. Żal byłoby mu go zjeść ,ale lubił łakocie i nie mógł się oprzeć.

- ja chyba zjem później- powiedziała Luna lekko się uśmiechając. Hinata i Madison spojrzały po sobie następnie zwróciły wzrok na Lunę.

- czy ty znowu robisz to ,bo masz dietę?- spytała koralowowłosa. Luna posłała jej chłodne spojrzenie.

- ah te diety. Czasem trzeba o nich zapomnieć i dobrze się bawić. Jedz- powiedziała Emma. Luna spojrzała na blondynkę chłodno po czym westchnęła.

- nie mam diety. Po prostu jadłam duży obiad. Do tego ktoś nalegał na to ,by wziąć deser ,a PÓŹNIEJ go nie dojadł i musiałam kończyć za tę osobę- powiedziała Luna spoglądając na Mikeya ,a blondyn jedynie zrobił niewinny wyraz twarzy.

- serio? Kto to taki? Bo ja nie wiem. - powiedział czarnooki chłopak. Chwilę trwała cisza ,zanim cała grupa się cicho zaśmiała.

- zjem w domu. Jak teraz bym wcisnęła tego pączka to mam gwarantowaną cukrzycę- zaśmiała się zielonooka dziewczyna. Mikey zaś jedynie ugryzł swojego pączka i uśmiechnął się.

- Boże żal mi tych kaczuszek- powiedział smutno wiedząc ,że za chwilę to arcydzieło będzie w jego żołądku.

- jakiego mi wzięliście?- spytała z ciekawości Luna i spojrzała do pączki z pączkiem. - CZEKOLADOWY. Osoba ,która to wzięła dla mnie jest bogiem. - powiedziała z uśmiechem brunetka. Madison i Chifuyu spojrzeli po sobie i zaśmiała się.

- kłaniać się przed boginią- powiedział Chifuyu pokazując na Madison. Grupa się zaśmiała ,a następnie wróciła do zajadania pączków.

- dobrze to teraz pytanie. Czemu nos bałwana to pietruszka ,a nie marchewka?- spytał Draken zauważając biały nos bałwana.

- słuchaj marchewy wyszły. Trzeba było coś innego wymyślić- powiedziała zadowolona Luna i schowała swojego pączka do plecaka.

- dlaczego to jest takie dobre ,a jednocześnie takie smutne ,że muszę jeść te kaczuszki - powiedział Mikey wręcz rozpaczając nad tym ,że musi zjeść tego pączka. Luna zaśmiała się słysząc to po czym spojrzała na innych. Była ciekawa co teraz będą robić. W końcu bałwan ulepiony.

- dobrze. To chce ktoś iść na kręgle?- spytał Takemichi kończąc swój posiłek.

- przykro mi ,ale my mamy na jutro kartkówkę. Biologia jednak wymaga trochę nauki- powiedziała Hinata po czym spuściła głowę. - nie chce jedynki.

- mm. Lubię biologię - stwierdziła Madison z uśmiechem na twarzy.

- czyli odpada kontynuacja naszego wieczoru?- spytał Chifuyu . Madison wzruszyła ramionami ,a Luna odpowiedziała.

- możemy chwilę jeszcze posiedzieć ,ale trzeba będzie iść w końcu do domu tym bardziej ,że zaczyna coraz bardziej sypać. - stwierdziła brunetka.

- racja. Trzeba będzie się zbierać za chwilę nie tylko ze względów szkolnych- powiedział Draken widząc jak śnieg przykrywa coraz bardziej cały świat.

- dobrze. Skoro wszyscy zjedli to można zacząć się zbierać - powiedział Mikey wstając po czym podszedł do bałwana. - żegnaj Stanisławie. - po tych słowach z ust blondyna cała grupa się zaśmiała. To było zupełnie niespodziewane no i tym samym było śmieszne. Mikey zaś spojrzał poważnie na grupę po czym ulepił Śnieżkę ze śniegu i wycelował w drakena. Blondyn z warkoczem zrobił unik przez co Śnieżka trafiła w Lunę siedząca na ławce.

- ou... no... to było miło cię poznać Mikey- powiedział Chifuyu po czym odwrócił się tyłem. - nie popieram przemocy i zemsty ,ale... to Luna. Złej Luny nic nie może powstrzymać - dodał blondyn.

- ta.. no ten... Luna-San wiemy ,że nie lubisz rzucania się śnieżkami ,ale wybacz mu- powiedział Takemichi wiedząc ,że Luna kiedyś dała mu dość dużą nauczkę za rzucanie w nią śniegiem. Brunetka zaś miała tylko chłodny wyraz twarzy. Nastała cisza. Mikey nie rozumiał za bardzo co w tym złego ,ale to ,jaki Luna posłała mu wyraz twarzy nie zwiastowało za dobrze. Dziewczyna wstała z ławki i podeszła w stronę blondyna. Zielonooka spojrzała mu w oczy kiedy zbliżyła się wystarczająco blisko.

- t-to tylko śnieg. N-nic przecież się nie stało - powiedział Mikey nie wiedząc jak bardzo dziewczyna się zdenerwowała. Luna jedynie patrzyła na niego chłodno. Zanim cokolwiek więcej zdążył zrobić dziewczyna szybkim ruchem podłożyła mu nogę tak ,że chłopak wylądował na ziemi ,a następnie pociągnęła za jedną z gałęzi przez co śnieg z niej spadł prosto na chłopaka.

- i kto wygrał te bitwę ?- spytała Luna z uśmiechem. To był nietypowy ruch z jej strony. Przeważnie śnieżki i zabawa w bitwy kończyła się u niej trzytygodniowym zwolnieniem ze szkoły z powodu choroby. Nie lubiła chorowania ,więc takie zabawy też jej nie śmieszyły. Tym razem ,jednak wydawało się ,że jest zadowolona. Podobała jej się ta zabawa.

- to było oszustwo- powiedział Mikey wykopując się ze śniegu.

- mi tam się podobało- powiedział Draken. W tym momencie Luna pomogła wstać Mikeyowi ,a następnie wzięła Śnieżkę.

- to co? Robimy drużyny i bawimy się w wojnę? - spytała zielonooka po czym spojrzała na Takemichiego i rzuciła w niego Śnieżką.

- CZEMU ZAWSE WE MNIE?- spytał blondyn zakrywając się dłońmi. Luna zaśmiała się i odpowiedziała.

- uwielbiam twoje płaczliwe krzyki rozpaczy kiedy dostajesz ode mnie śniegiem - powiedziała dziewczyna podśmiechując się cicho. Zupełnie nagle dostała śnieżką w twarz od Hinaty. Zemsta za męczenie jej chłopaka. Minęła chwila ,zanim wszyscy zaczęli się rzucać. Zabawa chwilę trwała ,a z każdą sekundą coraz to więcej śniegu przybywało.

- Chifuyu dawaj mordkę! Ty jako jedyny nie odmroziłeś sobie jeszcze nosa - zaśmiała się Luna rzucając w blondyna.

- ta jasne. Musicie zasłużyć ,by mnie trafić - powiedział chłopak po czym zrobił przewrót jednocześnie unikając śnieżek ,a następnie schował się za drzewem. Blondyn wiedział ,że zaraz zostanie zaatakowany. Musial zmienić kryjówkę.

- mam cię!- krzyknęła Madison podchodząc do chłopaka i chcąc już dać mu śniegiem po twarzy ,jednak ten szybko zrobił unik ,a następnie pobiegł przed siebie ,by uciec od napastników.

- Chifuyu ! UWAŻAJ TAM JEST-! - zanim Draken zdołał dokończyć blondyn poślizgnął się i przejechał na brzuchu kilka metrów. To wystarczyło ,by znalazł się na środku zbiornika wodnego.

- kuźwa- powiedział Mikey pod nosem i ruszył w stronę zbiornika. Wszyscy stanęli przy brzegu widząc jak daleko Chifuyu wyleciał.

- Co teraz?- spytała Hinata nie wiedząc co mogą zrobić.

- Chifiyu zejdź szybko z lodu- powiedziała Madison bojąc się o chłopaka. Blondyn zaczął wstawać. Luna czuła zaś tylko wielki strach. Przypomniała sobie swój sen. Perspektywę w której była na środku rzeki ,a później lód pękł i pochłonęła ją ciemność. Brunetka zamarła. Nie wiedziała co ma zrobić. Chciała coś zrobić. Mimo to w głowie miała tylko swój sen. Nie wiedziała co powinna począć. Wiedziała co się stanie i rozumiała już dlaczego w swoim śnie widziała samą siebie. Wcieliła się w Chifuyu . W swoim śnie była nim. Widziała to co robił chłopak. Mimo to nie wiedziała co ma z tym zrobić ,a żadne słowo nie przechodziło jej przez gardło. Była zwyczajnie zestresowana i przestraszona. Mikey zaś widząc jął Chifuyu powoli się podnosi zadrżał. Nie był pewny tego co teraz się dzieje i co się wydarzy ,ale miał dziane uczucie w żołądku.

- STÓJ!- krzyknął blondyn. W tym momencie cała grupa oprócz Luny spojrzała na Mikeya. Nikt nie wiedział czemu chłopak tak nagle się wydarł i czemu kazał Chifuyu stać w miejscu.

- powinien zejść z lodu jak najszybciej. Może pęknąć- powiedziała ze zmartwieniem Madison. Czerwonowłosa wyglądała na przejętą. To logiczne. Lubiła Chifuyu i nie chciała ,by umarł wpadając pod lód.

- nie... to znaczy. Luna powiedz im. Ty.. ty lepiej się znasz- powiedział Mikey spoglądając na brunetkę. Widział jednak ,że ta była sparaliżowana strachem. Nie umiała wydać ani jednego dźwięku. Manjiro chwilę patrzył na nią zastanawiając się nas kilkoma rzeczami ,jednak teraz najważniejsze było bezpieczeństwo Chifuyu .

- Okey... Chifuyu musisz powoli się czołgać. To pomoże ci zapobiec pęknięciu lodu. Rozłożysz ciężar dzięki czemu będziesz lżejszy i będzie mniejsze prawdopodobieństwo ,że lód pęknie.- powiedział Mikey po prostu powtarzając to co Luna powiedziała mu kilka dni temu. Wolał ,by ta wiedza okazała się prawdą. Nie chciał ,by coś się stało komukolwiek z Toman. W końcu to jego rodzina. Duża, czasem brutalna i niebezpieczna ,ale nadal rodzina. Chifuyu chwilę stał w bezruchu nie wiedząc co zrobić.

- muszę chyba ci zaufać... przywódco- powiedział zielonooki blondyn po czym wziął głęboki wdech i ponownie klęknął ,a następnie przeszedł do pozycji w której wygodnie będzie mu się czołgać po lodzie. Cała grupa patrzyła na to bojąc się ,że lód może pęknąć. Mikey drżał i spojrzał na Lunę. Dalej była Sparaliżowana strachem. Chifuyu powoli czołgał się w stronę brzegu. Nikt się nie odzywał. Dopiero jak chłopak był wystarczająco blisko Draken podał mu dłoń i szybko zabrał z lodu.

-JUŻ NIGDY WIĘCEJ NAM TEGO NIE RÓB ! -Krzyknął Takemichi przytulając przyjaciela. Madison i Hinata zrobiły to samo. Emma oparła głowę o ramie Drakena i odetchnęła z ulgą. Wszyscy cieszyli się ,że chłopak cały dotarł na brzeg. Mikey uśmiechnął się lekko ,jednak coś go dalej zastanawiało.
Skąd Luna mogła to wiedzieć?
To przypadek ,że zielonooka mówiła mu ostatnio o wypadaniu pod lód i jak wyjść z takiej sytuacji?

To było zbyt podejrzane.
Na tyle ,by chłopak zaczął nad tym intensywnie myślał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro