Rozdział 36

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

🫱🏻‍🫲🏼
⚡️

- Mikey wcale nie musisz mnie odprowadzać.- powiedziała brunetka idąc powolnym krokiem obok blondyna. Chłopak zaśmiał się cicho i spojrzał w jej stronę z miłym uśmiechem na twarzy.

- wolę mieć pewność ,że wrócisz do domu w jednym kawałku. Jest już ciemno i wolę nie ryzykować ,że coś ci się stanie- powiedział z zadowoleniem chłopak. Luna westchnęła ciężko po czym rozejrzała się po okolicy. Śnieg przestał już sypać ,jednak dalej było zimno i ponuro. Ciemność panowała wokół ,a biel śniegu nadawała światu uroku. Luna uśmiechnęła się lekko myśląc o tym jak piękna jest zima nocą. Kochana ten kontrast kiedy ciemna noc spotykała się z jaskrawą bielą śniegu ,który w blasku księżyca mieni się niczym brokat.

- o czym myślisz ? - spytał nagle Mikey. Luna spojrzała w jego stronę i uśmiechnęła się niepewnie. Nie wiedziała co mu odpowiedzieć. Po prostu zachichotała nerwowo i podrapała się po szyi.

- o niczym niezwykłym. Po prostu ... myśle.. o różnych rzeczach - powiedziała nie wiedząc co innego odpowiedzieć. Czarnooki zaśmiał się cicho po czym złapał dłoń dziewczyny splatając z nią od razu palce. Luna lekko się spięła ,jednak nie zabrała swojej dłoni. Uznała ,że w sumie nic złego nie robi ,a jego dłonie w porównaniu do tych jej były ciepłe. W pewnym sensie po prostu było to przyjemne kiedy mogła ogrzać trochę swoje dłonie w ten sposób.

- dużo śniegu napadało. - powiedział Mikey chcąc zacząć jakiś temat. Nie wiedział o czym mógłby pogadać z Luną. Mimo to chciał przerwać ciszę ,która trwała między nimi. Brunetka przytaknęła tylko i rozejrzała się ponownie po okolicy. Blondyn westchnął lekko i przygryzł dolną wargę myśląc o tym ,jaki temat mógłby zacząć. Znowu nastała cisza. Nawet samochody teraz nie jeździły. Mogło to być spowodowane tym iż szli raczej mniej popularną ulicą ,ale też i tym ,że było za dużo śniegu ,by jakkolwiek się poruszać po ulicy. Po prostu nie było jeszcze nic odśnieżone przez co ciężko było gdziekolwiek jechać. Ciszę przerwał ,jednak ochrypły głos.

- oi! Czyż to nie niepokonany Mikey? - głos był dość głośny. Doskonale słyszalny na tak cichej ulicy. Luna spojrzała w uliczkę obok której przechodzili bez wyraźnych emocji. Nie czuła ani strachu ani zdziwienia. Jej wyraz twarzy został neutralny ,a w głowie miała tylko jedno pytanie.

Jakim debilem trzeba być aby się wydzierać wieczorem na środku ulicy? Przecież ludzie ,by pomyśleli ,że z psychiatryka uciekł skoro się wydziera.

Pomyślała brunetka. Mikey zaś słysząc to spiął się mocno. Sam fakt jak go nazwano już mogło ujawnić ,że coś jest na rzeczy. Nie chciał ,by Luna wiedziała iż jest w gangu ,a przydomek „niepokonany Mikey" zdradzał lekko ,że nie jest zwykłym chłopakiem. Co więcej wiedział ,że choćby chciał to przy Lunie nie uderzy nikogo. Wolał grać bezbronnego chłopaka zamiast ujawnić się. Polubił brunetkę dość mocno i nie chciał ,by go znienawidziła za to ,że się bije w gangu.

- nie rozumiem o co chodzi - powiedział Mikey po czym złapał mocno dłoń Luny i chciał ruszyć dalej. W tym momencie jeden z wysokich mężczyzn zaszedł im drogę uniemożliwiając dalszą podróż. Od tylu też zostali zablokowani tak ,by nie mogli uciec. Mikey napiął lekko swoje mięśnie ,jednak wiedział ,że nie będzie walczyć. Nie przy Lunie.  Jeśli ,jednak brunetka ,by odeszła i zostałby sam to bez zawahania ,by wszystkich pokonał.

- Luna. Idź lepiej do domu ,a ja to załatwię - powiedział poważnie blondyn. Luna jedynie spojrzała w jego stronę dalej będąc spokojną i odpowiedziała poważnie.

- sorry nie zamierzam uciekać. Jak cię zostawię to ci jeszcze coś zrobią- powiedziała poważnie zielonooka.  Mikey jedynie skrzywił się na jej słowa. Z jednej strony rozumiał ją. Martwiła się ,a poznał ją już na tyle ,by wiedzieć ,że to nie jest mała przestraszona dziewczynka. Mimo to jeśli nie odejdzie to on nie będzie mógł się bronić. Nigdy nie ujawni przy niej tego kim jest. Zupełnie nagle cała grupa mężczyzn ,która ich otoczyła zaśmiała się.

- słyszycie to? Laseczka musi go bronić ,bo sam nie da rady- zaśmiał się jeden z mężczyzn. Luna skrzywiła się ,jednak dalej wydawała się spokojna. Zupełnie jakby straciła możliwość odczuwania uczuć. Mikey zaś wziął wdech zupełnie jakby miał problem z oddechem. W rzeczywistości po prostu nie wiedział co zrobić. Wiedział ,że jest w trudnej sytuacji. W końcu nie ważne ,jaki wybór podejmie i tak będzie źle.

- No dalej. Zobaczmy co nasz Mikey potrafi. Czy serio jest taki niepokonany jak to wszyscy mówią? - spytał jeden z mężczyzn podchodząc do nich. Luna od razu widząc iż owy mężczyzna zbliża się do Mikeya stanęła przed nim zasłaniając go. Z jednej strony było to głupie ,ale z drugiej liczyła na to ,że nie zostanie uderzona skoro jest kobietą. Może to głupie ,ale jednak liczyła na swoje szczęście ,które czasami dawało o sobie znać. Zwłaszcza kiedy robiła głupie rzeczy. 

- serio? Mała odsuń się ,bo to nie twoja sprawa. - powiedział mężczyzna i odepchnął brunetkę. Luna próbowała ustać na nogach ,ale siła mężczyzny była za duża po za tym jej buty nie były w stanie zatrzymać się na chodniku przez śliska powierzchnie ,więc łatwo było odsunąć ją na bok.

- jeśli coś mu zrobisz to ja ci coś zrobię - powiedziała Luna z powagą. Na twarzy pojawił jej się grymas złości ,jednak przez jej słodką urodę i ogółem niewinny wyraz twarzy nie wyglądała poważnie. Jeden z mężczyzn chwycił ją za nadgarstek i pociągnął do tyłu, by nie przeszkadzała. Dziewczyna parsknęła ,jednak się nie wyrywała. Wiedziała ze to bez sensu i tylko sprawi ,że mężczyzna zacieśni uścisk na jej nadgarstku. Mikey stał zaś po prostu gotowy na to iż oberwie kilka razy. Nie zamierzał się bronić. Jeden z mężczyzn podszedł do blondyna i jednym silnym uderzeniem wymierzył w brzuch chłopaka. Czarnooki skrzywił się i ugiął lekko pod tym ciosem. Można powiedzieć ,że ci mężczyźni nie pierdolą się w tańcu. Od razu przeszli do silnych uderzeń.

- co to ma być? Nie będziesz się bronić?- spytał szyderczym głosem mężczyzna. Mikey jedynie złapał się za brzuch i zacisnął zęby ,by odpowiedzieć.

- nie wiem o co chodzi. Mylicie mnie z kims - powiedział stanowczo. W tym momencie ponownie oberwał tym razem w twarz. Nie zamierzał się bronić ani nic. Po prostu przyjął te ciosy. Luna zaś patrzyła na to nie rozumiejąc czemu jej przyjaciel się nie broni. W końcu był z gangu. Czemu nie chciał się bronić?

- Mikey oddaj mu. Zrób coś! Broń się!  - powiedziała lekko szarpiąc nadgarstek ,jednak poczuła ,że nie ma szans z siłą mężczyzny stojącym za nią. Mikey dostał kolejny cios upadając na ziemie i trzymając się za obolałe miejsca.

- jakie to żałosne. Daje się pobić na oczach dziewczyny. Co za tchórz i łajza - powiedział jeden z mężczyzn uderzając po raz kolejny w chłopaka. Mikey po prostu przyjmował ciosy nie broniąc się ani nawet już nie odpowiadając.

- przestań! Nie pozwalam ci go bić!- krzyknęła Luna patrząc na to dalej i nie wiedząc co zrobić. W walce na sile byłaby beznadzieja. Wiedziała ,że nie umie się bić jak zawodowiec ,jednak z każdym ciosem wymierzonym w Mikeya czuła jak narasta w niej złość i chęć rzucenia się na mężczyzn ,by następnie pobić ich jak najmocniej może.

Cholera.
Mam ochotę ich wszystkich rozszarpać na strzępy.

Pomyślała brunetka zaciskając dłonie w pieści i biorąc kilka głębokich wdechów próbując uspokoić swoją złość. Zazwyczaj była pokojowa, nie lubiła niepotrzebnej złości i uważała zawsze ,że nie ma siły ,która zmusi ją do użycia przemocy ,jednak w tym momencie miała po prostu ochotę cos zrobić. Zupełnie tak jakby użycie przemocy mogło jej pomóc.

- serio? Nie będziesz się bronić?- spytał mężczyzna i kopnął Mikeya mocno w brzuch. Blondyn skrzywił się leżąc na ziemi i przyjmując ten cios. Luna w tym momencie przegryzła swoją dolną wargę ze złości aż w końcu poczuła metaliczny smak krwi. Dopiero wtedy ponownie wzięła kilka wdechów ,by się rozluźnić ,a następnie spojrzała za siebie na mężczyznę ,który ją trzymał. Wiedziała ,że było ich tylko trzech. Nie było ich dużo ,ale dalej byli silniejsi od niej. Mężczyzna ,który ją trzymał ,jednak był zbyt bardzo skupiony na widowisku ,które mieli przed sobą. Luna usłyszała jak kolejny cios został zadany Mikeyowi i w tym momencie złość wzięła górę. Podniosła lekko nogę i nadepnęła z całych sił na palce u stop mężczyzny ,który ją trzymał. Mężczyzna w tym momencie puścił ją łapiąc się za stopę zaś Luna wykorzystała to i szybkim ruchem uderzyła go z łokcia w nos ,a następnie spojrzała na pozostałych dwuch mężczyzn. Wiedziała ,że jej umiejętności są raczej słabe ,ale nie mogła patrzeć jak Mikey po prostu daje się bić.  Brunetka ruszyła w stronę napastnika po czym z całej siły odepchnęła go od Mikeya chcąc po prostu dać sobie i Mikeyowi w ten sposób trochę czasu. Blondyn zaś lekko zdziwiony nagłym działaniem brunetki spojrzał na nią nie wiedząc jak zareagować .

- dlaczego się nie bronisz idioto? Zrób coś. Jesteś facetem nie pozwól się tak traktować - powiedziała Luna do Mikeya i niepewnie stanęła gotowa do walki ,by go obronić. Czarnooki lekko się spiął czując ból ,ale też i poczuł ulgę. Zupełnie jakby cały strach o to ,że Luna będzie zła kiedy się obroni zniknął.

- ty mała suko- powiedział jeden z mężczyzn i zamachnął się w stronę brunetki. Zanim ,jednak cios mężczyzny ją trafił Mikey wstał i jednym szybkim ruchem wykonał swojego słynnego kopniaka powalając go na ziemie. Luna zdziwiła się i stała przez chwilę jakby nie umiejąc zrozumieć co się stało. Była zdziwiona i zaniemówiła ,a jej ciało lekko zadrżało. Mikey zaś zachwiał się po tym czując jak kręci mu się w głowie po wcześniejszych ciosach ,które przyjął. Luna widząc to złapała go ,by pomoc mu ustać i spojrzała na niego niepewnie ,ale i z lekką radością w oczach.

- nic ci nie jest ?- spytała niepewnie zaś blondyn jedynie wytarł krew spod nosa i spojrzał na dwóch pozostałych mężczyzn.

- odsuń się. To nie jest widok dla dziewczyny - powiedział poważnie zaś Luna posłusznie się odsunęła ,jednak nie zamierzała odwracać wzroku ani nic. Nie była dzieckiem. Mogła patrzeć na takie rzeczy. Mikey ruszył w stronę jednego z mężczyzn i szybkim ruchem wykonał kolejnego kopniaka oszałamiając napastnika. Drugi mężczyzna widząc co się dzieje rzucił się w jego stronę. Mikey zrobił unik przed atakiem chcąc mu oddać ,ale w tym momencie mężczyzna oberwał deską w twarz dosc mocno ,a Mikey lekko się zdziwił widząc jak Luna trzyma ową deskę ,a następnie rzuca ją w bok.

- mmm. Ma szczęście ,że nie było w niej gwoździ - powiedziała lekko żartobliwym tonem zaś numery jedynie zaśmiał się i spojrzał na nią niepewnie.

- nie lubisz przecież przemocy- powiedział zaintrygowany tym co się stało. Luna spojrzała na niego odsuwając się lekko od mężczyzn leżących na ziemi i podchodząc do blondyna.

- tak właściwie nie lubię niepotrzebnej przemocy. Nie chodzi o samoobronę czy o przemoc którą da się usprawiedliwić jak ochrona bliskich, brak wyboru, szantaż czy inne takie rzeczy. Mi chodzi o przemoc typu gwałty, pobicia, ataki na słabszych... coś jak ci goście rzucający się na nas. - powiedziała szczerze i poprawiła swój szalik spoglądając na przyjaciela. Mikey uśmiechnął się po czym podszedł bliżej ,by przytulić dziewczynę i delikatnie się oprzeć na niej. Czuł jak lekko kręci mu się w głowie ,a ciało go boli od ciosów ,które przyjął zaś Luna widząc jego stan złapała go delikatnie i uśmiechnęła się wtulajac się w niego.

- cieszę się ,że mnie nie znienawidzisz za to - powiedział blondyn przymykając oczy i ciesząc się tym jak cała sytuacja się potoczyła.

- zdajesz sobię sprawę z tego ,że to było głupie. Powinieneś się bronić kiedy ktoś ci grozi. Jesteś w gangu... musisz się bronić kiedy przychodzi co do czego- powiedziała pewnie Luna trzymając chłopaka w uścisku i uśmiechając się sama do siebie. Mikey zupełnie nagle si odsunął patrząc na jej twarz ze zdziwieniem.

- kto ci powiedział ze jestem w gangu?- spytał zimnym tonem gotowy do zabicia osoby która wyjawiła jej ten sekret. Luna zachichotała na jego słowa i odpowiedziała beztrosko.

- Emma. Jak ją poznałam to mówiła ze jej brat w gangu jest. Później cię poznałam ,a Hina powiedziała mi ,że to ty jesteś tym bratem- powiedziała z zadowoleniem. Mikey zdziwił się i przeanalizował dokładnie jej słowa.

- wiedziałaś od początku? - spytał zdziwiony ,a Luna przytaknęła z miłym uśmiechem na twarzy. Chwilę ciszy były niczym wieczność kiedy Mikey analizował to co właśnie usłyszał.

- Mikey to ,że jesteś w gangu nie znaczy ,że cię znienawidzę. Jesteś... dobrą osobą. Dopóki nie krzywdzisz innych bez przyczyny to nie będę nigdy zła. - powiedziała brunetka ze szczerym uśmiechem na twarzy po czym dała delikatnie dłoń na jego dłoń i splotla z nim palce zadowolona. - jestem wręcz szczęśliwa ,że mam przyjaciela ,który potrafi się bić. Wiem ,że przy tobie jestem bezpieczna - powiedziała zadowolona. Mikey uśmiechnął się lekko i zaśmiał po czym wytarł ponownie krew spod nosa i spojrzał na siebie. Wiedział ze ma trochę rozwalony nos i ogólnie nie czuł się teraz najlepiej ,ale wiedział też ,że nie jest z nim najgorzej. Mimo to chciał wrócić po prostu do domu.

- chodźmy juz Luna. Zaprowadzę cię do domu. - powiedział z uśmiechem i ścisnął jej dłoń. Oboje ruszyli powoli w stronę domu brunetki po drodze po prostu rozmawiając między sobą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro