Rozdział 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dziś z okazji świąt postanowiłam dać wam rozdział. Oczywiście we wtorek normalnie będzie kolejny jednak macie taki bonus że dziś dostajecie rozdział. Życzę wam wszystkim udanych świąt i mile spędzonego czasu. <3





Wiatr delikatnie powiewał, zrzucając jesienne liście na ziemię, zaś w oddali roznosiły się odgłosy rozmów wielu ludzi ,które w połączeniu powodowały niemały hałas. Chłopak westchnął, patrząc na zeszyt z czarną okładką i zastanawiając się co zrobić z rzeczonym faktem. Przymknął oczy, wracając wspomnieniami do momentu, w którym był na ulicy. Było to wcześniej tego dnia i nie wydawało się to być niczym niezwykłym. Szedł wtedy na spotkanie jednak, po tych wydarzeniach zostało coś, a mianowicie ów zeszycik.

______

Blondyn stał przy pasach, czekając aż światło zmieni się na zielone. Jego dłonie schowane były do kieszeni ,zaś wzrok utkwiony w oddali. Na głowę narzucił kaptur, by ochronić sie przed deszczem, zaś w ustach miał lizaka. Kiedy światło się zmieniło odrazu ruszył przed siebie. Ludzie w Tokyo o tej porze wracali z pracy lub szkoły. Co za tym idzie? Był ogromny ruch. Ludzie w niektórych momentach się przepychali ,a deszcz nie ułatwiał niczego. Od rana padało. Pewnie w którymś momencie straż pożarna będzie musiała jechać do jakiegoś zalania. Blondyn szedł przed siebie, powoli zmierzając ku drugiemu końcu ulicy ,kiedy nagle jego uwagę jednak przyciągnął krzyk.

-rusz się do cholery idiotko !- Chłopak zwrócił wzrok w stronę hałasu i zobaczył jak jakiś mężczyzna popycha dziewczynę stojącą nieopodal. Owa dziewczyna upuściła na ziemie swój parasol i upadała, prawdopodobnie zdzierając sobie trochę skóry na kolanach i dłoniach. Blondyn widząc to poczuł niechęć i odrazę do mężczyzny. Nie lubił jak ktoś nie miał szacunku do kobiet. Co więcej, nie lubił jak ktokolwiek znęcał się nad słabszymi. Nie na tym polegał ten świat i prawdopodobnie w normalnych warunkach raz-dwa by powalił mężczyznę na ziemie, za to co zrobił. Jednak ogromny ruch i fakt, iż był na środku ulicy sprawiał ,że musiał wybrać piorytety, a owym w tym momencie była pomoc dziewczynie leżącej na ziemi. Dziewczyna leżała na ziemi ,a mężczyzna poszedł dalej, przechodząc obok niej i po prostu prychnął, po czym plunął na ziemie obok brunetki. Blondyn natychmiast podszedł do dziewczyny i łapiąc ją za rękę ,pomógł jej wstać z ziemi. Widział, że była przemoczona, bo upadła do kałuży do tego jej kolana były obdarte po uderzeniu w asfalt. Dłonie zapewne też w końcu nimi się wsparła, by nie uderzyć twarzą w ziemie.

- dupek. Nie wiesz, że tak się kobiet nie traktuje? - powiedział chłopak, po czym spojrzał na dziewczynę. Wydawała się nieobecna, choć pewnie była w szoku po tym jak nagle wylądowała na ziemi.

- nic ci nie jest ?- spytał blondyn, zastanawiając się co mógłby zrobić więcej dla dziewczyny. Mimo to chyba spytanie czy jest cała to jedyne co teraz jest ważne. Lepiej upewnić się ,że zielonooka jest cała. Dziewczyna jednak po chwili bez słowa ruszyła szybkim krokiem przed siebie, wyrywając się z uścisku chłopaka. Blondyn zdziwił się lekko, po czym po prostu patrzył jak dziewczyna odbiega. Dopiero po chwili zauważył, że jej parasol dalej leżał na ziemi, powoli będąc zwiewany przez wiatr.

- hej, zapomniałaś parasolki- powiedział sam do siebie, biorąc ów przedmiot do rąk. Po chwili odezwał się męski głos ,dodający coś do wypowiedzi blondyna.

- i zeszytu - wskazał chłopak z blond warkoczem, trzymając swój własny parasol i napój. Był wysoki jak na swój wiek, w dodatku wyglądał groźne z tatuażem na skroni i swoim chłodnym wzrokiem. Blondyn zauważając zeszyt z czarną okładką ,po prostu podniósł go i spojrzał na miejsce w którym zniknęła mu dziewczyna sprzed oczu.

- mam nadzieje, że to nic ważnego - powiedział niższy chłopak, po czym zajrzał do środka. Na pierwszej stronie nie było nic po za szlaczkiem zrobionym czarnym długopisem ,zaś kolejne strony to były twarze postaci z anime, koty, jak i różne szkice.

- Mikey. Tutaj. To dziewczyna Takemichiego - powiedział chłopak z warkoczem. Blondyn zwany Mikey przytaknął, rozpoznając twarz dziewczyny swojego przyjaciela na rysunku.

- zwrócimy szkicownik. Tachibana nam pomoże- powiedział Mikey, uśmiechając się i chowając zeszyt z czarną okładką do swojej torby.

- Mikey, nie mamy czasu na takie rzeczy. Po ostatniej walce wiele osób jest poobijanych i niezdolnych do walki ,a Vallhala nadal chce zabrać nasze tereny- powiedział chłopak z warkoczem. Blondyn jedynie przymknął oczy ,po czym odpowiedział beztrosko.

- Ken-Chin ,pajacu można go zwrócić później. Poza tym przekażemy go Takemichiemu na dzisiejszym spotkaniu. - powiedział Mikey, idąc dalej z zadowoleniem. Chłopak zwany Ken-Chin ,nazywany również Drakenem ,po prostu ruszył za nim, wzdychając ciężko.

- jestem głodny Ken-Chin - powiedział niższy chłopak, idąc przed siebie ,zaś Draken jedynie parsknął i odpowiedział.

- ty wiecznie jesteś głodny. - po tych słowach dwójka chłopaków ruszyła przed siebie, kierując się na miejsce umówionego spotkania.

_____

Blondyn patrzył na szkicownik ,po prostu siedząc i czekając aż reszta gangu się zbierze. Spotkanie miało zacząć się za parę minut, jednak wiele osób już było. Odgłos zbliżających się kroków ,był czymś co przykuło uwagę chłopaka.

- nadal wpatrujesz się w ten szkicownik? Nie masz nic ciekawszego do roboty? Mógłbyś już przemawiać. Zdecydowana większość jest - powiedział Chłopak z blond warkoczem. Draken po prostu podszedł, patrząc na przyjaciela z obojętnym wzrokiem ,zaś Mikey jedynie westchnął i odłożył szkicownik na ławkę.

- myślisz, że Takemitchi zna dziewczynę, do której należy ten szkicownik? Co jeśli nie?- spytał czarnooki, wstając na równe nogi ,zaś Draken jedynie parsknął i odpowiedział.

- to Takemichi przekaże go Tachibanie ,a ona przyjaciółce. Naprawdę nie rozumiem czym się tak martwisz? - powiedział blondyn z warkoczem, zakładając ręce na piersi i patrząc ze zmęczeniem na przyjaciela.

- jasne. Ta... to jest już Takemitchi? Chciałbym załatwić tę sprawę, zanim zapomnę. - powiedział blondyn, po czym ruszył w stronę schodów przy świątyni i rozejrzał się za znajomymi blond lokami Takemitchiego. Mimo wszystko nie widział ich. Zamiast tego zauważył inną znajoma twarz.

- Hey Emma. Wróciłaś już? Jak było?- spytał Draken też widząc blondynkę w tłumie. Dziewczyna szła w ich stronę, a obok niej jak na zawołanie szła Hinata.

- Hey! Mikey! Draken! Takemichi kazał przekazać, że ma opóźnienie. Spóźni się trochę- powiedziała Hinata, kiedy obie dziewczyny podeszły bliżej. Miały po torbie z zakupami ,a na ich twarzach były uśmiechy. Nic dziwnego ,spędziły razem trochę czasu.

- spoko. Jak się bawiłaś ?- spytał Mikey, podchodząc do siostry i przytulając ją na powitanie. Emma oddała uścisk, po czym odpowiedziała z zadowoleniem.

- tak. Było super. Poznałam nowe przyjaciółki - pochwaliła się złotooka z uśmiechem. Mikey przytaknął, po czym pacnął delikatnie swoją siostrę w głowę.

- Tachibana-San. Mikey chciał z tobą pogadać - powiedział Draken, nagle wpychając się w wymianę zdań rodzeństwa. Blondyn o czarnych oczach spojrzał na przyjaciela, po czym na Hinate.

- ze mną? O czym?- spytała koralowowłosa lekko zaniepokojona tym, że Mikey akurat do niej ma jakąś sprawę.

- to nic poważnego. Po prostu ja i Ken-Chin znaleźliśmy taki oto zeszycik . - powiedział Mikey, uśmiechając się i biorąc do rąk szkicownik. - w środku jesteś ty, więc zakładam, że wiesz do kogo należy.- powiedział Mikey, dając szkicownik dziewczynie o koralowych oczach. Zanim zdążyła jednak go zabrać, Emma szybko wzięła notes i zaczęła przeglądać.

- to są rysunki Luny-san? Hm? Dziwne, że nie chciała ich pokazać. Opisywała je jako niezbyt udane dzieła ,a to jest ładne- powiedziała Emma, przeglądając cały szkicownik. Hinata przytaknęła na jej słowa ,po czym sama zajrzała do szkicownika z uśmiechem i pokazała na jeden rysunek.

- to jest rysunek ,który rysowała na lekcji. Wymyślała postać. Ja podałam jej kolor włosów, Madison kolor oczu ,a resztę sama wybrała. - powiedziała koralowooka ,po czym przesunęła na kolejną stronę. - a to było rysowane dwa dni temu. Luna często rysuje. Kocha to - powiedziała Hinata, po czym wzięła szkicownik i zamykając go schowała do plecaka.

- czyli oddasz jej go?- spytał Mikey, patrząc na Hinatę. Dziewczyna przytaknęła z uśmiechem po czym odpowiedziała.

- dziękuje, że mi go dałeś. Luna pewnie nawet nie wie, że go zgubiła ,a jak się dowie, to się załamie. Pewnie jak jej go jutro oddam to mnie tak wyprzytula ,że aż udusi- powiedziała zadowolona Hinata zaś Emma się zaśmiała i dodała do jej wypowiedzi.

- i pomyśleć, że cala wdzięczność za znalezienie zguby spadnie na Hinate. Biedny Mikey, tak się napracował i nie dostanie ani jednego przytulasa - powiedziała blondynka, śmiejąc się cicho ,zaś Mikey jedynie wzruszył ramionami i odpowiedział.

- wolę się nie upominać, bo jeszcze dostanę z liścia - zaśmiał się chłopak, łapiąc się za policzek, zaś Hinata zadrżała i ukłoniła się przypominając sobie ich pierwsze spotkanie, na którym Hina dała Mikeyowi z liścia.

- Gomenasai - powiedziała koralowowlosa. Mikey jedynie uśmiechnął się i odpowiedział.

- spoko. Nie musisz przepraszać. Tylko następnym razem przywal też Ken-chinowi- powiedział blondyn ,zaś Draken od razu uderzył Mikeya w tył głowy dłonią.

- ja ci dam liścia zaraz!- krzyknął chłopak z blond warkoczem ,a Mikey jedynie zaśmiał się i odsunął przyjaciela od siebie.

- już ,uspokój się. Zacznijmy lepiej spotkanie, bo się ludzie niecierpliwią. - powiedział blondyn, uśmiechając się i jeszcze na chwile zwrócił wzrok na Hinatę. - dziękuję, że zgodziłaś się oddać szkicownik. Powiedz też przyjaciółce, by następnym razem zapięła plecak i na światłach była bardziej uważna. - powiedział Mikey, po czym ruszył na swoje miejsce na schodach. Draken ruszył za nim, by stanąć u jego boku, kiedy będzie przemawiać ,a kiedy zebrana grupa zauważyła, że szef Gangu Tokyo Manji zaraz zacznie przemowę ,natychmiast zamilkła i ukłoniła się jak na zawołanie.

- na początek! - krzyknął Mikey zaczynając swoją wypowiedź.- chcę pogratulować wszystkim za to jak dzielnie mierzyliście się z Vallhalą. Wielu z nas oberwało, jednak widzę że nic nie jest w stanie was złamać. - Mikey na chwile urwał, po czym postanowił kontynuować- mimo to nie jest to koniec. Vallhala nie podda się tak łatwo i my też nie. Będziemy walczyć aż resztki Vallhali się podda. Nie oddamy im swoich terenów. Trzydziestego października zmierzymy się z nimi ponownie. Przygotujcie się. Tym razem walka nie zakończy się remisem, tylko naszą wygraną. - powiedział chłopak po czym zakończył swoją przemowę. Wszyscy krzyczeli gotowi do walki, choć miała mieć miejsce dopiero za pare dni. Tak czy inaczej, gang Tokio Manji nie zamierzał oddawać terenów. Mikey usiadł na schodach, po czym uśmiechnął się ,widząc entuzjazm Toman. Cieszył się, że mógł być częścią tak wielkiej rodziny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro