Rozdział 9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kocham was i kocham pisać i czytać komentarze dlatego dziś dam wam Rozdział 9 i 10. Nie ma za co, miłego dnia i miłego czytania. <3

——

Promienie słońca powoli wpadały do pokoju, rozświetlając pomieszczenie, zaś delikatny odgłos wiatru szalejącego na zewnątrz odbijał się echem. Blondwłosy chłopak zamrugał kilka razy ,po czym rozejrzał się po pomieszczeniu. Nie rozpoznawał pokoju, w którym się znajdował. Zielonooki powoli wstał ,z lekkim bólem w okolicach brzucha, po czym rozejrzał się dokładniej. Był w jakimś pokoju. Widział kilka materiałów rozwalonych na biurku, jakieś manekiny ktorw wyglądały strasznie oraz różne tego typu rzeczy, półkę z książkami, oraz kilka rzeczy rozwalonych na stoliku. Blondyn zastanawiał się ,gdzie tak właściwie jest, oraz co się stało ,że wylądował w obcym miejscu. Nagły ruch obok łóżka sprawił ,że chłopak zwrócił uwagę na osobę leżącą obok. Dziewczyna o czerwonych włosach leżała obok i spała jak zabita. Chłopak niepewnie patrzył na nią chwile ,zanim sobie przypomniał o wczorajszej walce. W sumie przypomniał sobie wszystko z dokładnością.

••••

Blondyn szedł przed siebie, wzdychając ciężko i rozglądając się po okolicy. Było już ciemno, w dodatku był daleko od domu. Co tu robił? Tak właściwie to po prostu chodził sobie po okolicy. Tylko i wyłącznie przez rozmowę jakichś typów z pod ciemnej gwiazdy, był w tym miejscu. Sytuacja ,w której jakiś gimnazjalista prosi grupę licealistów, o załatwienie jakiejś osoby była zbyt podejrzana. Cóż Chifuyu podejrzewał ,że albo chodzi o kogoś zupełnie mu obcego, lub Takemichi znowu się wpakował w kłopoty. Tak czy inaczej, blondyn szedł szybko przed siebie, z dala obserwując grypę licealistów i czekając na dalszy bieg wydarzeń. Jeśli komuś zagrożą , zainterweniuje i nie pozwoli skrzywdzić tej osoby. Zielonooki podążał za owymi licealistami, pilnując ich każdego ruchu. Dłuższą chwilę zajął ten spacer, jednak w końcu stało się coś wartego uwagi. Grupa licealistów zaczepiła jakąś dziewczynę. Chifuyu widząc to, po prostu ruszył przed siebie.

••••

No tak. Uratowałem tę dziewczynę. Oberwałem jednak w głowę, przez co musiałem później zemdleć. Czy ona mnie zabrała do siebie i się mną zajęła?

Zastanawiał się chłopak, patrząc na nieznajomą. Chifuyu powoli wyczołgał się spod koca ,który dostał i z trudem wstał z łóżka. Pech chciał ,że zakręciło mu się w głowie i stracił równowagę, upadając na ziemie i robiąc tym samym niemały hałas. Dziewczyna śpiąca obok od razy podniosła głowę i rozejrzała się zestresowana Oo pomieszczeniu.

- co? Kto?- spytała i spojrzała na blondyna klęczącego obok łóżka. Czerwonowłosa widząc to, od razu zbliżyła się do chłopaka i pomogła mu wstać ,układając go ponownie na łóżku.

- Hej, jak się czujesz? Wszystko dobrze?- spytała złotooka ze zmartwieniem. Jej tęczówki były wpatrzone w niego ze zmartwieniem jak i lekkim niepokojem. Chifuyu jedynie przytaknął na jej słowa spoglądając w jej stronę ,po czym odpowiedział lekko zachrypniętym głosem.

- dzięki za pomoc. Niektórzy ludzie zostawili by mnie na chodniku - powiedział blondyn. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie w jego stronę, po czym odpowiedziała na jego słowa.

- nie ma za co. To ty jako pierwszy mnie uratowałeś. Gdyby nie ty, to te typy by mnie pobiły, o ile nie zrobiliby czegoś gorszego.- powiedziała czerwonowłosa, po czym wystawiła dłoń do chłopaka. - jestem Madison Kennedy, a ty ? - spytała dziewczyna. Chifuyu spojrzał na nią ,a następnie na jej dłoń. Zielonooki uścisnął ją delikatnie, po czym uśmiechnął się i odpowiedział.

- Matsuno Chifuyu. Miło mi cię poznać- powiedział blondyn ,po czym zabrał swoją dłoń i spojrzał na twarz dziewczyny.

- może zrobię ci herbaty i coś do jedzenia? - spytała Madison z lekkim uśmiechem na twarzy. Chifuyu jedynie pokiwał głową na nie, po czym wstał na równe nogi.

- będę się zwijał - powiedział od razu chłopak i chciał ruszyć przed siebie ,ale lekko się zachwiał. Madison od razy wstała i wzięła go pod ramię ,by zapobiec ewentualnemu upadkowi blondyna.

- o nie panoczku. Siadasz na łóżku i odpoczywasz. Zrobię ci tej herbaty i kanapeczki. Wypuszczę cię dopiero jak będziesz w pełni sił ,by opuścić mój dom. - powiedziała dziewczyna z powagą i powoli pomogła usiąść blondynowi na łóżku.

- tyle ,że ja serio powinienem iść. Nie chce ci przeszkadzać, no i muszę wrócić do domu- powiedział chłopak. Madison ,jednak tylko westchnęła ciężko, po czym poklepała chłopaka po głowie jak pieska ,który właśnie grzecznie się zachował.

- jak zjesz. Musisz odzyskać siły, po za tym to moje okazywanie wdzięczności za wczorajszy ratunek. Nie możesz odmówić - powiedziała poważnie czerwonowlosa. Chifuyu ,choć trochę niechętnie, zgodził się na ten układ i po prostu oparł się o ścianę ,wzdychając ciężko. złotooka wstała i ruszyła do kuchni ,zostawiając chłopaka samego. Blondyn po prostu spojrzał w sufit zastanawiając się nad tym, co teraz ma zrobić. Bez możliwości wstania z łóżka i zrobienia czegokolwiek. W końcu jak wstanie ,to od razu przyleci przyjaciółka Luny i go poszczuje. Chłopak po prostu siedział wpatrując się w przestrzeń. Myślał trochę o swoim życiu.

Ciekawe co u Peke-J. Pewnie martwi się ,że mnie nie ma. Eh. Mam nadzieje ,że nie myśli ,że go zostawiłem. Tatuś by go nigdy nie zostawił. Ehhh... mama pewnie zapomniała znowu dać mu karmy do miski. Cóż, szkoła przetrwania. Życie się mówi. ZARAZ....

- KURWA! MAMA! - krzyknął nagle chłopak i natychmiast rzucił się na swoje kieszenie w spodniach. Szukał telefonu ze zmartwieniem ,jednak nie mógł nigdzie go znaleźć. - no nie! Nie gadajcie ,że zgubiłem telefon. - powiedział chłopak z załamaniem. Blondyn po raz kolejny przejrzał swoje kieszenie, bez skutku.

- hej, szukasz telefonu?- spytała dziewczyna zwana Madison, wchodząc do pokoju. Miała w dłoniach herbatę i talerz z kanapkami. złotooka podeszła do biurka, dając na nie talerz i kubek, po czym podniosła z biurka telefon. Miał breloczek z czarnym kotem oraz etui z tym samym kotem.

- mój telefon! - powiedział Chifuyu wstając z łóżka i od razu zabierając swoją własność. Madison zaśmiała się cicho widząc reakcje chłopaka, zaś blondyn jedynie szybko włączył urządzenie sprawdzając powiadomienia.

- o nie.- powiedział załamany, widząc kilkanaście wiadomości od mamy ,oraz kilkanaście nieodebranych połączeń. Madison spojrzała na to i jedynie powiedziała z lekkim uśmiechem.

- będzie lanie dupy, jak wrócisz do domu. Masz dwa wyjścia. Przyjąć to na klatę lub wyjechać na Karaiby i ukrywać się do końca życia. - powiedziała złotooka, uśmiechając się delikatnie. Chifuyu jedynie załamany spojrzał na resztę powiadomień ,które w sumie były nic nieznaczące.

- ona mnie zabije, jak pokażę się w domu- powiedział chłopak z załamaniem. Madison widząc jego rozpacz ,po prostu odsunęła krzesło od biurka i nakazała mu usiąść. Blondyn jedynie zrobił co kazała z załamaniem i chwycił za jedną z kanapek. Zaczął ją jeść ,patrząc w przestrzeń i po prostu zastanawiając się skąd wziąć pieniądze na bilet na Karaiby.

- aż tak źle ?- spytała Madison widząc jego załamanie, zaś Chifuyu spojrzał na nią przełykając ciężko ślinę i odpowiadając.

- jeśli umrę z rąk mojej mamy ,to pamiętaj mnie jako bohatera ,który uratował ci dupę ,a nie jako chłopaka ze sklepu zoologicznego.- powiedział zielonooki wracając do jedzenia kanapki. Madison się zaśmiała na jego słowa, siadając na łóżku i uśmiechając się do chłopaka.

- postawie ci pomnik, bohaterze - powiedziała śmiejąc się cicho zaś zielonooki od razy parsknął.

- nie śmiej się ze mnie. Nie śmiej. Ja mówię poważnie. Mama mnie zabije, ożywi, po czym znowu zabije, rozerwie na strzępy ,a te strzępy na jeszcze mniejsze strzępy za to ,że musiała się martwić całą noc.- powiedział blondyn ,kończąc już swój posiłek. Madison zachichotała ,po czym odpowiedziała z lekkim uśmiechem.

- to urocze ,że się martwi. W końcu to znaczy ,że cię kocha. Moi rodzice aktualnie pracują i się mijamy. Kochamy się ale ostatnio nie mamy czasu. po Za tym rzadko się o mnie martwią ,bo wiedzą ,że nie wpadam w kłopoty. Czasem chciałabym ,by się troche bardziej zamartwiali. - powiedziała dziewczyna ,po czym przez chwilę milczała trochę smutna. Cisza trwała przez parę długich sekund, zanim chłopak postanowił się odezwać.

- przykro mi. Mój tata opuścił mnie i mamę lata temu. Nie byłem w stanie go nawet zapamiętać. Zginął, kiedy byłem naprawdę mały. Mama i ja razem mieszkamy i prowadzimy sklep zoologiczny. Nie zarabiamy milionów na tym ,jednak wystarczy nam. Mama stara się z całych sił ,bym miał wszystko czego mi trzeba i więcej. Nie chce ,by mnie wyśmiewano ani nic ,dlatego kupuje mi różne rzeczy. Chętnie jej pomagam ,choć czasem za bardzo się martwi o mnie. Rozumiem ją ,ale... robi mi wstyd przed znajomymi, plus czasem zbyt mocno przesadza z troską. Tak po za tym ją kocham. - powiedział Chifuyu popijając herbatę. Madison patrzyła na niego chwilę ,po czym zachichotała.

- jak tak siedzisz ,siorbiąc tę herbatę ,wyglądasz jak jakiś biznesmen. Brakuje ci tylko garnituru - powiedziała dziewczyna ,zaś Chifuyu parsknął śmiechem i odłożył napój ,zanim by się rozlał.

- może kiedyś nim zostanę. Kto wie? Wtedy zatrudnię cię byś robiła mi herbaty i mówiła to codziennie - zachichotał blondyn ,zaś Madison uśmiechnęła się tylko przyjaźnie na te słowa.

- czyli już lepiej się czujesz?- spytała po chwili, zmieniając temat. Nie miała na celu zmiany tematu ,jednak chciała w końcu spytać o jego samopoczucie.

- tak. Jest lepiej. Dziękuje. - powiedział zielonooki ,po czym westchnął.

- zadzwoń do mamy i powiedz co się stało. Jestem pewna ,że zrozumie ,a nie będzie przynajmniej się martwić- powiedziała Madison podając chłopakowi jego telefon ,który odłożył jak zaczął jeść kanapki. Blondyn westchnął i zadrżał lekko.

- zabije mnie przez telefon. No cóż. - powiedział chłopak ,po czym wybrał numer i przystawił telefon do ucha. Chwila ciszy wydawała się wiecznością. Sygnał w telefonie był jak dźwięk przybijanych gwoździ do trumny.

- halo?- odezwał się nagle głos po drugiej stronie telefonu.

- h-hej mamo. Przepraszam ,że nie zadzwoniłem wczoraj ,ale zostałem u ... koleżanki... na noc? Em... jakby to ująć, zapomniałem zadzwonić. Przepraszam że nie odbierałem ,ale telefon mi się rozładował i dopiero teraz go włączyłem. Przepraszam - powiedział blondyn z nadzieją ,że nie spotka go śmierć. Spodziewał się krzyku, histerii, gróźb karalnych i niecenzuralnych słów , których jego matka zazwyczaj nie wypowiada. Mylił się.

- dobrze. Cieszę się ,że nic ci nie jest. Możesz zaprosić koleżankę na obiad dziś. - powiedziała kobieta po drugiej stronie telefonu. Chifuyu milczał chwilę, zanim zdołała się odezwać.

- o-okey. To ja.. em... spytam koleżanki czy chce i ... przyjdę do domu za godzinę... może? - powiedział blondyn. Kobieta po drugiej stronie telefonu przytaknęła, po czym pożegnała się z synem. Chifuyu tez pożegnał się i rozłączył, po czym spojrzał na Madison.

- moja mama zaprasza cię na obiad- powiedział zielonooki. Czerwonowłosa  uśmiechnęła się i odpowiedziała.

- podziękuję. Będę musiała nadrobić lekcje. Nie poszłam do szkoły- powiedziała Madison z lekkim uśmiechem. Chifuyu jedynie zamrugał kilka razy ,po czym odpowiedział.

- ale z ciebie Bad girl. Prawdziwe zło. Uciekłaś z lekcji. - powiedział blondyn śmiejąc się cicho ,zaś Madison od razu parsknęła i odpowiedziała.

- a ty pobiłeś licealistów. Z ciebie to niezły Bad boy - zaśmiała się czerwonowłosa . Chifuyu wzruszył ramionami, po czym odpowiedział.

- zrobiłbym to jeszcze raz. Nie pozwolę by znęcano się nad dziewczyną ,plus nie pozwolę by ktoś dręczył słabszych. Co to w ogóle za zachowanie. Czterech typów na jedną kobietę. Cioty nie umieją się bić ,więc atakują w grupie. Nienawidzę takich typów - powiedział poważnie chłopak. Madison lekko się uśmiechnęła, po czym wstała i podeszła do chłopaka ,a następnie ucałowała go delikatnie w policzek.

- dziękuje jeszcze raz, za uratowanie mnie. Niektórzy by po prostu przeszli obok, mając gdzieś te sytuacje. - powiedziała złotooka. Blondyn przytaknął niepewnie ,nastepnie odwrócił wzrok patrząc gdzieś w przestrzeń. Jego poliki pokryły się delikatnym rumieńcem. Nie przyznałby się do tego nigdy ,ale to pierwszy raz, kiedy dostał pocałunek w policzek od kogoś innego niż Peke-J.

- nie ma za co. Nie każdy chłopak z gangu musi mieć złe serce i chujowe zachowanie - powiedział blondyn. W tym momencie złotooka zaniemówiła i odsunęła się zdziwiona.

- z gangu? Jak to z gangu?- spytała nie rozumiejąc za bardzo ,co tak właściwie teraz się dzieje. Myślała, że ma do czynienia z jakimś randomem co w sklepie pracuje. Wydawał się przyjemnym chłopakiem ,który ma dobre serce ,jednak ... jest z gangu?

- tak... jestem Matsuno Chifuyu. Wicekapitan pierwszej dywizji gangu Tokyo Manji nazywanego też Toman.- powiedział poważnie blondyn ,a cisza, która trwała kolejne parę sekund ,zdawała się być wiecznością w głowie Madison. Nie spodziewała się tego. Chłopak ,który ją ocalił był z gangu?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro