CÓRKA I SYN MROKU

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Każdy człowiek kryje w sobie mrok, choć ukryty.

~Marie Lu, Malfetto. Mroczne piętno

***

Obserwował ją przez lata. Była najlepszą przyjaciółką Harry'ego Pottera i wszędzie była obok niego. To zdawało się normalne, ale jej umiejętności jak na mugolską dziewczynę były zbyt duże, aby nie zainteresowały kogoś takiego jak on.

Uwielbiał potęgę. Magia fascynowała go od najmłodszych lat. Kiedy więc spotkał na swojej drodze młodą wiedźmę i wyczuł w niej inteligencję oraz moc, nie potrafił tak szybko o niej zapomnieć. To było coś nowego. Czystego. Coś co mógłby ukształtować, zabić i stworzyć na nowo.

Dawno nie miał żadnego ucznia, w którym mógłby wyczuć choćby iskrę potencjału. U niej była wyczuwalna woń magii, której nie potrafiła wykorzystać. Unosiła się wokół niej, gromadziła w brązowych włosach, które w raz z jej emocjami, unosiły się niczym aureola wokół głowy.

Zapragnął mieć ją jako uczennice. Kiedy jednak nadarzyła się okazja, zrozumiał co ją dokładnie blokowało. Była zbyt dobra. Nie było w niej na tyle zła, aby mogła buzującą w niej energię przekształcić w siłę zaklęć i jej potęgi. Nienawidził marnować mocy, a ona bezprzecznie do tego dążyła.

Różdżka zadrżała w jego zimnej i bladej dłoni. Promień zaklęcia leciał w jej stronę, jednak śmierć nie nadeszła. Nie miał zamiaru pozbywać się kiełkującej potęgi. Zbierał takich ludzi jak kolekcjoner swoje laleczki. Szantażował, obiecywał, spełniał marzenia. Wszystko, aby mieć takie osoby przy swoim boku. Tutaj chciał zrobić jednak wyjątek. Była szlamą, powinien ją zabić, a jednak... Dostrzegł w niej coś co mogło być bardzo przydatne.

Mugolska dziewucha miała zostać jego uczennicą. To zakrawało o powolne morderstwo. Wiele razy słyszał od Snape'a jaka irytująca potrafi być, ale był pewien, że kilka dobrych kar i Granger będzie dość posłuszna, aby użyć ciemnej mocy. Czarna Magia potrzebowała zapalnika, a co było lepszego niż głęboka nienawiść? Kiedy już zrozumie, dlaczego to wszystko, jeszcze podziekuje za uwolnienie pełnej mocy jej umiejętności.

Otulił ją swoim ramieniem, kiedy już dorwał ją w swoje szpony. Była wyższa niż ostatnio. Urosła, a jej magia była większa niż kiedy pierwszy raz spotkał ta dziewczynę. Dotknął brązowych loków, a drobinki uniosły się, wirując wokół ich sylwetek, sycąc. Nabrał powietrza, doskonale wyczuwają ten charakterystyczny zapach.

Wzdrygnęła się z każdym jego dotykiem. Szlama nie wyobrażała sobie co tak naprawdę od niej pragnie. Tutaj śmierć byłaby tylko ostatecznością, ale czuł, że może ją wykorzystać i rozwinąć to co kiełkowało. Wykształcić w niej mroczną magię i nakierować na własne podobieństwo, zachowując jej zdrowy rozsądek.

Bella niestety nie nadawała się do planowania. Jej wariactwo choć było warte uwagi, było również niepohamowane i piękne, jednak niebezpieczne.

Tutaj mógł wykorzystać każdy pokład nowej mocy, wyszkolić na wojownika i przywódcę.

Granger była niezwykle pojętną uczennicą, jednak upartą i irytującą. Czasami miał ochotę rzucić w nią Avadą, ale wyładowywał swoją furię na nieposłusznych śmierciożercach i mugolach. Targany gniewem, zmieniał ludzi w pył, zanim zdążyłby przemyśleć, czy na pewno postępuje słusznie. Wszystko dawało jednak chwilową ulgę, dopóki na jego drodze ponownie nie stawała uparta dziewucha.

Karał ją co chwile siejąc w niej coraz większe pokłady nienawiści. I w końcu pierwsza klątwa uderzyła w jego ciało. Był równie mocno zaskoczony co dziewczyna, ale roześmiał się jedynie demonicznie i zbliżył, wdychając pokład energii, która się uwolniła z pułapki, jakim było ciało Granger.

- Wiesz co właśnie zrobiłaś? - wysyczał, okrążając jej ciało.

Nie martwił się strachem. Już dawno przestała go czuć, co było pierwszym jego zaskoczeniem. Jakby pogodziła się ze swoim nowym życiem, zaakceptowała. Odgarnął włosy z jej ramienia i przybliżył wąskie wargi do ucha uczennicy. Dreszcze przeszły jej ciało potęgując jego zadowolenie.

- Właśnie otworzyłaś furtkę.

Zadowolony stanął przed nią i napawał się jej zdezorientowaniem. Trzymała różdżkę w słabych palcach, jakby miała ją zaraz upuścić. Uniósł więc brew. To wystarczyło, aby zacisnęła drewienko mocniej w dłoni.

Nie po to dawał jej nową różdżkę, aby nie szanowała przedmiotu mocy. Była z nią o wiele potężniejsza, jakby tamta nie mogła przeprowadzić odpowiedniej ilości magii i trzymała w sobie część mocy.

- Furtkę do czego?

Ah, jak on uwielbiał, jak pytała taka przerażona swoimi czynami. Taka słaba, ambitna istota. Jeszcze zrobi z niej prawdziwą wiedźmę.

- Do ukrytej w tobie mocy. Pomogę ci odkryć twoje umiejętności, ale musisz być mi posłuszna. Wykonuj rozkazy Mistrza, a zobaczysz jak przyjemnie jest czuć się potężnym.

Skinęła głową, a on wykrzywił wargi w upiorny uśmiech. Podskurnie czuł, że Granger jest już jego. Jej ambicja przewyższała racjonalny umysł. Jeszcze nie tak dawno wspominała przyjaciół. Broniła się jak tylko mogła, aby nie rzucić klątwy, na jej zdaniem, biednego skrzata. Dzisiaj zrozumiała, ale on nie miał zamiaru jej odpuścić. Musiała uwolnić swoją moc. Im szybciej tym lepiej. Później zacznie ją kształtować.

- Crucio - krzyk rozbrzmiał w pomieszczeniu, a on żywił się cierpieniem, spijając emocje niczym wampir. - Jeśli zrozumiałaś, powinnaś oddać należny szacunek swojemu Mistrzu.

- Przepraszam Mistrzu! Nie popełnię więcej tego błędu!

Zerwał siłę zaklęcia, pozwalając jej zaczerpnąć powietrza. Ciałem szarpały drgawki, włosy miała rozrzucone wokół głowy. Leżała na posadzce na plecach, patrząc na niego z groźnym błyskiem w oku.

- Na dziś koniec twojej lekcji. Będę z ciebie wyciągał każdą dobrą emocje i zastępował ją złą. Twoje życie dobrej dziewczynki kończy się dzisiejszego dnia. Od dzisiaj należysz do mnie. Jako twój Mistrz, moim przykrym obowiązkiem jest zapewnić ci ochronę, dopóki sama nie będziesz na tyle silna, aby sobie poradzić. Radzę ci dowieść swoich umiejętności i wywołać u mnie jedynie dumę. Skup się na nauce, a ja sprawie, że już nigdy w siebie nie zwątpisz. Osiągniesz potęgę i dołączysz do wielkich magów, stając u boku Severusa Snape'a, mojego pierwszego ucznia.

- Oczywiście Mistrzu - wysapała, podnosząc się z chłodnej podłogi.

Klęknęła na kolano, a on z uśmieszkiem zadowolenia patrzył, jak pochyla ku niemu głowę, oddając należny szacunek. Machnął różdżką usuwając bród i ślady delikatnych otarć.

- Czasami zamiast kar, otrzymuje się nagrody. Myślę, że już niedługo zrozumiesz co dla ciebie lepsze. Pilnuj się, Granger.

Wyszedł z pomieszczenia, czując, że jeszcze nie raz dziewucha go zaskoczy. Snape podszedł do niego, kłaniając się. Tak zraniony, tak bardzo zły, zupełnie inny niż jego nowa podopieczna.

- Panie. Czy Granger długo tu zostanie?

Zmrużył oczy, a ich czerwień błysnęła niebezpiecznie. Czyżby jego uczeń miał słabość? Już jedną szlamę zabił, aby mieć jego inteligencję, umiejętności i spryt na wyłączność.

- Szlama będzie moją ucznnicą. Pokonam w niej dobro i stworze idealnego sługę równemu tobie. Będziecie moimi uszami i oczami, kiedy będę tego potrzebował. Nie wypytuj mnie więcej o szlamę, myślę, że sam możesz sprawdzić jak się miewa.

Nie miał zamiaru słuchać tłumaczeń. Odszedł zanim Snape mógł powiedzieć coś więcej. Trwała wojna. Wszystko co osiągnął zdobył jedynie dzięki swojej potędze i częściowo dzięki rozkazom swoim śmierciożercom. Wykonywali jego polecenia, brudzili sobie dłonie wtedy, kiedy on był zajęty strategią. Już niedługo miało wszystko się skończyć. Dodatkowa broń tworzyła się pod jego skrzydłami, a Harry Potter miał jeszcze ostatni raz zobaczyć przyjaciółkę. Zimną i odmienną. Złą. Tuż przed własną śmiercią.

***

Bitwa skończyła się wygraną. Ciemna strona lubowała się morderstwami, a świat magii powoli pokrywał się w mroku i krwi. Hermiona siedziała po prawicytuz obok miejsca Severusa. Byli jego ludźmi. Wytrwali, dążący do potęgi i wiedzy. Tak okrutnie dobrzy, tak okrutnie zimni i wyrachowani. Z radością powitał swoją córkę w szeregach, stając murem za szlamą, która okazała się niezwykle wyjątkowa.  Sama Nagini przeżyła tylko i wyłącznie  dzięki jej poświęceniu, a jednak siedziała obok jego pierwszego ucznia, wieloletniej dumy, którą czuł podskórnie z każdym spojrzeniem w stronę Severusa. Jego najlepsi z najlepszych.

Kobieta stała się lepszą wersją siebie. Mroczniejszą, pięknie zimną. Była jego trofeum, lalką, którą mógł się chwalić na wystawach jak lalkarz. Unikatowy egzemplarz, który otrzymał jedynie on.

Traktował ją łaskawiej, choć nie miał powodu, aby ją karać. Raczej czasami robił to, aby nie zapomniała kto doprowadził ją do potęgi. Uwielbiał patrzeć, jak jej oczy robią się czarne, gdy magia przechodzi przez jej ciało, tylko po to, aby skumulować się w różdżce i wyjść promieniem, który jaskrawą zielenią zabija.

Miał przy sobie uczennicę, która mogłaby przerosnąć Mistrza. Ah gdyby tylko na to pozwolił. Sama Granger była jednak na tyle rozumna, aby nie mierzyć ambicji zbyt wysoko. Wiedziała jak może się to skończyć. Nigdy jednak nie wyrywała się do przodu. Była cicha, wykorzystywała punkt obserwacji. Severus wiele ją nauczył. Oboje byli zimny i pozbawieni skrupułów. Coś ich łączyło, jakąś cicha więź, jednak do uczuć było daleko. Nie mieli ich. Byli obojętni na wszystkie ludzkie emocje. Pozostali mrokiem, który on wychodował.

Jego dwójka uczniów.
Jego duma.
Jego nadzieja.
Jego piękno nowego świata.

Czas, aby wypuścił swojego syna i córkę na rzeź w chwale jego zwycięstwa. Czas uczcić rocznicę śmierci dobra.

Niech żyje mrok.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro