6. Róża

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Zioła, które kazano mi wypić wieczorem, miały zapewnić mi spokojny wypoczynek, ale i tak przez pół nocy nie spałam. Nie mogłam doczekać się tego dnia. Czekałam na niego od wielu lat, więc kilka godzin nie powinno być problemem, a jednak...

Gdy tylko pierwsze promienie słońca dosięgły podłogi, wyskoczyłam z łóżka. Miałam ochotę tańczyć i krzyczeć, ale nie chciałam nikogo zaalarmować. Zachichotałam tylko. Zawirowałam, a zwiewny materiał mojej koszuli nocnej zafalował i zaplątał mi się między nogami. Potknęłam się i upadłam prosto na krzesło, które wywróciło się z hukiem.

Do środka wparował młody mężczyzna.

To by było na tyle z niezwracania niczyjej uwagi.

Pozbierałam się z podłogi.

– Nic mi nie jest – powiedziałam i uspokajająco uniosłam dłoń.

Mężczyzna pokręcił głową z niedowierzaniem.

– Księżniczko, tylko ty potrafisz zrobić sobie krzywdę, gdy przebywasz sama w komnacie – uznał, ale kąciki jego ust zadrgały.

Podszedł do mnie zdecydowanym, żołnierskim krokiem i obejrzał moje ręce i nogi. Serce zabiło mi mocniej. Wydawało się, że Strażnik nie zważa na fakt, że jestem ubrana w samą koszulę, ale poczułam się... dziwnie. Tak, z pewnością dziwnie. Odsunęłam się i założyłam ręce na piersi. Zakołysałam się na palcach.

– To mój wrodzony dar – odparłam i uśmiechnęłam się uroczo.

– Nie rób takiej miny – powiedział Strażnik, nim się roześmiał. – Wyglądasz niczym słodki szczeniaczek czekający na kogoś, kto go przygarnie.

– Czy ty właśnie porównałeś członka rodziny królewskiej do szczeniaczka? – obruszyłam się. – Wiesz, że mogłabym kazać cię za to ukarać?

Mężczyzna ukląkł przede mną na jedno kolano i skłonił głowę, która teraz znajdowała się na wysokości mojego brzucha. Jego ciemnie włosy niemal muskały moją białą koszulę nocną. Nie miałam pojęcia, dlaczego ten kontrast sprawił, że oddech uwiązł mi w gardle.

– Pani, przyjmę każdą karę, jaką mi wymierzysz.

Prychnęłam.

– Uważaj, bo uwierzę.

Daniel podniósł na mnie wzrok. Miał najbardziej zielone oczy, jakie w życiu widziałam. Okolone ciemnymi, długimi rzęsami skrywały w sobie jakąś nieznaną mi tajemnicę. Kiedy tak na mnie patrzył, nie mogłam się skoncentrować, zapominałam, co chciałam powiedzieć i umiałam tylko myśleć o tym, jaki sekret skrywa mój osobisty Strażnik.

Co to ja chciałam... A! właśnie!

– Wstawaj – rozkazałam.

Posłuchał bez słowa, przy okazji podnosząc krzesło i stawiając je na właściwym miejscu.

Obróciłam się na pięcie i wyszłam na balkon. Moja komnata znajdowała się we wschodnim skrzydle, więc mogłam obserwować całą wspaniałość budzącego się dnia. Świt barwił wszystko na kolor miodu. Dachy pokryte czerwoną dachówką lśniły. Wysokie drzewa muskały gałęziami niebo, wychylając się do słońca. W uliczkach w oddali ludzie powoli zaczynali wracać do życia.

– Pięknie – powiedział Daniel tuż za moimi plecami, a ja prawie podskoczyłam.

Zawsze zapominałam, że potrafi się tak cicho poruszać.

– Wiesz, jaki dziś dzień? – zapytałam go z szelmowskim uśmiechem.

Oparłam się dłońmi o kamienną balustradę. Byłam tak podekscytowana, że iskierki magii przeskakiwały po moich palcach. Nie chciałam ich kontrolować. Nie dziś. Dziś będę sobą w całej okazałości.

– Pomyślmy... – zamyślił się Strażnik. – Nie ma dziś święta państwowego ani religijnego, w okolicy nie organizują żadnego jarmarku ani turnieju, nie zapowiedziała się też żadna trupa aktorska...

– Daniel!

Roześmiał się tylko. Nagle w jego dłoni pojawiła się piękna róża o mięsistych płatkach – białych z różową obwódką. Tylko on mnie takimi obdarowywał. Łodygę zdobiła biała wstążka. Strażnik ukłonił się dwornie, popisując się wrodzoną gracją, przez którą tak bardzo lubiłam z nim tańczyć.

– Wszystkiego najlepszego z okazji osiemnastych urodzin, Księżniczko – powiedział, wkładając Moc w swoje słowa. Magia otuliła mnie niczym miękki koc.  – Niech twoje życie będzie długie i dobre, a rządy mądre.

– Hm! – Wydęłam wargi i udałam naburmuszenie. – Nie wspomniałeś niczego o najważniejszej kwestii.

Posłał mi nieodgadnione spojrzenie.

– Dziś poznam kandydata do mojej ręki! – pisnęłam cicho i szybko zasłoniłam usta dłońmi.

Marzyłam o tym dniu. Tradycja królestwa nakazywała, by Księżniczka dokładnie w swoje osiemnaste urodziny poznała przyszłego męża. Od lat zastanawiałam się, jaki on będzie. Kogo wybrała moja matka? Czy mój narzeczony okaże się przystojny? Silny? Czy będzie mieć duszę romantyka? Czy porwie mnie na nocną wycieczkę, by pokazać mi zakazane uroki miasta? Czy będziemy tańczyć, jakby wokół nas nikogo nie było? Czy będzie próbował mnie oczarować? Pozna mnie ze swoimi przyjaciółmi? Czy będę mogła zwierzyć mu się z najskrytszych tajemnic? No i najważniejsze: czy będzie dobrze całował?

W odpowiedzi na ostatnią myśl poczułam, jak moja twarz oblewa się rumieńcem.

Daniel uśmiechnął się krzywo i uderzył się w czoło wolną ręką.

– No tak, jak mógłbym o tym zapomnieć!

Wręczył mi różę, a ja – jak co roku – tchnęłam w nią Moc, by nie zwiędła zbyt szybko. Kiedy przyjdzie Klara, będzie musiała zająć się kwiatem. Wychodzi jej to lepiej niż mnie. Co nie powinno nikogo dziwić. Ja jestem Księżniczką, ale ona posiada magię Medyka. Natura to jej bajka.

– Dziękuję.

Nagle – szalona myśl – postanowiłam zrobić coś, czego nie robiłam nigdy wcześniej. Nie miałam w zwyczaju przekraczać cienkiej linii pomiędzy tym, co wolno a czego nie, ale dziś czułam się wyjątkowo. Szybko, zanim zdążyłam się rozmyślić, wspięłam się na palce i musnęłam wargami policzek Strażnika. Pocałunek był lekki niczym podmuch wiatru, ale i tak odurzyła mnie własna śmiałość. 

Myślałam, że Daniel się zaśmieje albo przywoła mnie do porządku, ale on tylko stał dalej naprzeciwko mnie, solidny niczym skała. W końcu zerknęłam na niego. Jego oszałamiająco zielone oczy pociemniały. Nie potrafiłam niczego wyczytać z jego twarzy. Jego ciało było spięte, więc chyba jednak tym razem przedobrzyłam.

Już otwierałam usta, by przeprosić, kiedy drzwi do komnaty otworzyły się i weszła przez nie młoda dziewczyna o kasztanowych włosach i powalającym uśmiechu, który zastygł jej na ustach, gdy, nie znalazłszy mnie na łóżku, popatrzyła na balkon.

Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, jak blisko mnie stoi mój Strażnik. Przez cienki materiał koszuli nocnej czułam ciepło jego ciała. Jego oddech musnął czubek mojej głowy. Mogłam policzyć ledwo widoczne piegi na jego nosie. Ogarnęło mnie nagłe gorąco. Odsunęłam się szybko.

– Klara! – powitałam przyjaciółkę. – Jesteś wreszcie! Popatrz, jaka piękna róża! Jeszcze śliczniejsza niż przed rokiem! Mogłabyś się nią zaopiekować, proszę? Doprawdy nie mam pojęcia, jak Daniel to robi, że zawsze potrafi znaleźć najwspanialszy okaz...

Paplałam jak najęta, byle tylko odsunąć uwagę obojga. Nie czułam się winna, nie czułam się niezręcznie. Nigdy nie czułam się tak przy Danielu. Byłam wyłącznie zła na to, że Klara przerwała nam... No właśnie, co? Rozmowę! Tak, właśnie, rozmowę. Przyjacielską pogawędkę.

Tymczasem Klara, również Strażniczka i moja dama dworu, w ogóle nie zwracała uwagi na to, co mówię. Patrzyła prosto na mężczyznę. Ich spojrzenia skrzyżowały się, aż poczułam iskry. Dziewczyna stała nieruchomo z tacą w rękach. Podbiegłam do niej.

– Daj, trzeba to położyć, przecież to takie ciężkie – mówiłam dalej bez sensu.

Klara minęła mnie bez słowa, położyła tacę z jedzeniem na stoliku i obróciła się do Daniela z rękoma założonymi na piersi. Skinęła głową na drzwi. Mężczyzna wyszedł i bezszelestnie zamknął za sobą drzwi. Słowo daję, gdybym nie widziała, jak to robi, nie uwierzyłabym, że można to zrobić tak cicho. Chyba kiedyś poproszę go, żeby nauczył mnie tej sztuczki.

– Zostawiam cię na chwilę... – westchnęła przyjaciółka kręcąc głową. – Dobra, jedno zadanie na raz. Zjedz śniadanie, mamy dziś napięty grafik. No i trzeba cię zrobić na bóstwo na wieczór.

Posłusznie zaczęłam skubać jeszcze ciepłe tosty i popijać ziołową herbatę. Skrzywiłam się na jej gorzkawy smak.

– Pij, pij – nakazała mi Klara, przeszukując moją szafę. – Dobrze ci to zrobi. Musisz mieć dziś jasny umysł. Zaczynamy od spotkania z Mistrzem Ceremonii, który ostatni raz upewni się, że wszystko jest dobrze zaplanowane. Później masz wizytę w mieście, podczas której rozdasz poddanym zwyczajowe ciasteczka z płatkami róż z okazji urodzin członka rodziny królewskiej. Potem czas na naukę w bibliotece, a na końcu – na przygotowanie się do uroczystości.

– Kiedy tak to opisujesz, mój entuzjazm maleje – zamarudziłam.

Klara zaprzestała poszukiwań. Obróciła się do mnie.

– Wiesz co, Księżniczko? – zagaiła.

– Słucham?

Podeszła blisko mnie, wzięła mnie za ręce i powiedziała cicho:

– Wprost nie mogę się doczekać wieczoru!

Poczułam, jak uchodzi ze mnie powietrze.

– Ja też!

Klara zachichotała i mrugnęła do mnie porozumiewawczo.

– Zdziwiłabym się, gdyby było inaczej. Nie każdego dnia poznaje się osobę, z którą złączysz się na całe życie! Postarajmy się w miarę szybko i bezboleśnie przebrnąć przez obowiązkowe punkty programu, nim zobaczymy twojego szczęśliwego wybranka!

Poczułam ukłucie niepokoju.

– Naprawdę myślisz, że będzie moim szczęśliwym wybrankiem? – spytałam. – Bo wiesz... słyszałam historię o mojej mamie i boję się trochę tego, co ma nadejść...

Przyjaciółka usiadła obok mnie.

– Rozmawiałam z kucharką. Jej matka pracowała wtedy w pałacu i doszły do niej słuchy o tym, co zrobiła przyszła Królowa. Zgodnie przyznałyśmy, że tylko jak silnie Obdarzona mogła sprzeciwić się rozkazom władców, ale skoro twoja mama nie chciała wychodzić za wybranego dla niej kandydata i ostatecznie postawiła na swoim, to czy naprawdę myślisz, że dla ciebie będzie miała mniej wyrozumiałości?

Przenalizowałam jej słowa. Wreszcie wyprostowałam się, nabierając pewności siebie.

– Masz rację. Tego będziemy się trzymać.

– Laura, obie wiemy, że ja zawsze mam rację.

Witajcie w pierwszym rozdziale Księżniczki Pierwszego Świata!

Mam nadzieję, że zostaniecie tu na dłużej <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro