8. W centrum uwagi

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Tego dnia nauka w ogóle mi nie szła. Od godziny siedziałam nad pierwszą stroną książki poświęconej ekonomii i wciąż nie miałam pojęcia, o czym czytam. Myślę, że zdarzyło mi się nawet zdrzemnąć na kilka minut. Chwilowo emocje opadły. Wpadłam w swoją codzienną rutynę - spotkanie z urzędnikami, spacer, nauka. Mogłam przez chwilę udawać, że dziś nie wydarzy się nic niezwykłego.

Tak było do chwili, gdy Klara potrząsnęła mnie za ramię, tym samym wyrywając mnie z kolejnej nieplanowanej drzemki. Nachyliła się i powiedziała:

- Księżniczko, już czas.

Wstałam na miękkich nogach. Do tej pory wszystko wydawało mi się snem pozostającym w sferze marzeń. Wyobrażałam sobie romantyczne spacery z nieznajomym chłopcem, niekończące się rozmowy, czułe pocałunki. Teraz osoba, którą dotychczas mogłam sobie dowolnie wyobrazić, miała stać się człowiekiem z krwi i kości. Młodym mężczyzną z Mocą, która kiedyś połączy się z moją. Będę musiała nauczyć się kontrolować magię drugiej osoby tak samo, jak matka nauczyła mnie kontrolować magię Eregii. Jednak czym innym jest sięganie po nieokreśloną Moc generowaną przez ziemię, po której chodzimy, wodę, którą pijemy oraz przez nieokreśloną masę ludzi tu zamieszkujących, a czym innym - intymny kontakt z drugą istotą i jej największym darem.

Zaczęłam szybciej oddychać.

A jeśli w ogóle się nie polubimy?, pomyślałam, dodając zaraz: matka nie zmusi mnie do ślubu z osobą, na którą nie mogę patrzeć.

Matka - nie, ale Szlachta może naciskać na uszanowanie tradycji, jeśli dziś zdecyduję się ująć dłoń narzeczonego wybranego dla mnie przez Królową. Jeśli po jakimś czasie podam w wątpliwość jej decyzję, ucierpi na tym nie tylko jej wizerunek. Doradcy będą mogli zacząć sugerować, że skoro Królowa nie była w stanie wybrać odpowiedniego kandydata dla swojej córki, to jaką mają pewność, że potrafi kierować całym królestwem?

Ale czy ktokolwiek z nich zdaje sobie sprawę z tego, jak wielka odpowiedzialność spoczywa na naszych barkach? Przecież to dzięki nam magia Eregii..

- Pora przestać bujać w obłokach - rzekła Klara, przypatrując mi się badawczo. Pewnie i tak wiedziała, jakimi torami biegną moje myśli, bo dodała: - Chodźmy do twojej komnaty. Będziemy mogły porozmawiać.

Powlekłam się za nią. Miałam wyprostowane plecy i wysoko uniesioną głowę, ale w środku wręcz kuliłam się ze stresu. Odnosiłam wrażenie, że pokonanie trasy z biblioteki do mojej sypialni zajmuje nam dwa razy więcej czasu niż zwykle. Z nerwów zaczęły pocić mi się dłonie. Nie znosiłam tego.

A co, jeśli będę miała chwycić rękę wybranka, a moja własna będzie mokra i zimna, jak w tej chwili?

Ta myśl była przerażająca. Aż zrobiło mi się ciemno przed oczami.

Klara tymczasem otworzyła już drzwi i niemal siłą wepchnęła mnie do komnaty. Zamknęła drzwi, obróciła się twarzą do mnie, wzięła mnie za ręce i wysłała swoją Moc. Od razu poczułam, jak spływa na mnie spokój. Klara była Medykiem, jej magia wpływała na żywe organizmy - ludzi, zwierzęta, rośliny. To właśnie moja przyjaciółka przygotowywała wywary, które codziennie piłam, a które miały za zadanie wzmocnić mnie, pomóc mi zasnąć czy wyostrzyć umysł. Teraz nie sięgnęła po zioła, lecz użyła na mnie swej Mocy. Serce uspokoiło swój rytm, zmarszczka między oczami się wygładziła (nawet nie wiedziałam, że się marszczę!), ręce przestały się pocić. Poczułam się lepiej.

- Dziękuję ci bardzo.

Odsunęłam się od niej. Powoli obróciłam się w stronę okna.

I właśnie wtedy ją zauważyłam. Wisiała na manekinie stojącym przy balkonie, przez który wpadało ciepłe światło zachodzącego słońca. Zupełnie, jakby ono samo chciało wskazać mi to, co powinnam ujrzeć.

To była najpiękniejsza suknia, jaką kiedykolwiek widziałam. Uszyto ją z perłowego jedwabiu. Długie rękawy kończyły się małymi bufkami ozdobionymi perłami i kryształami górskimi. Zabudowana góra również była nimi wyszyta. Długa, zwiewna spódnica miała rozcięcie, które ułatwi mi wstanie po wystosowaniu tradycyjnej prośby do Królowej. Podeszłam do sukni i przekonałam się, że zachowawczy dekolt równoważy dość śmiałe wycięcie na plecach. Ono także zostało obszyte perłami.

To nie była suknia ślubna, ale niewiele jej brakowało, by mogła być za taką uznana.

Moja matka postanowiła ubrać mnie w perły kojarzące się z prawdziwą miłością kochanków i kryształy górskie mające moc odbijania złych klątw. To nie mógł być przypadek. Czyżby w snach zobaczyła moją przyszłość? Jeśli tak, co w niej ujrzała, że chciała zabezpieczyć mnie w taki sposób?

- Wow - powiedziała oszołomiona Klara, obchodząc dookoła manekin. - Jest jeszcze piękniejsza niż na projekcie.

- Jest wspaniała - wyszeptałam, dotykając miękkiego materiału.

- Musimy upiąć ci włosy - zadecydowała moja dwórka. - Zaraz wezwę fryzjerkę. Do tego potrzebujemy jakiegoś kolorowego akcentu. Naszyjnik i bransoletki odpadają, to już by było za dużo, ale może jakieś kolczyki? Lub kwiat we włosach?

- Kwiat - zadecydowałam.

Moje spojrzenie padło na różę, którą rano otrzymałam od Daniela. Będzie idealna.

Niedługo potem do mojej komnaty zawitała Artystka, fryzjerka o imieniu Anielle. Była dekadę starsza ode mnie, miała piękne, niezwykle długie blond włosy i niebieskie oczy w kształcie migdałów. Była klasycznie piękna. Słyszałam, że wielu Strażników się w niej podkochiwało. Wszyscy byli zaskoczeni, że w wieku dwudziestu sześciu lat nie przyjęła jeszcze żadnych oświadczyn. W Eregii wszyscy bardzo szybko zawierali związek małżeński. To minimalizowało ryzyko niedotrzymania ślubów czystości i poczęcia nieślubnych dzieci, które - splamione grzechem rodziców - nie dziedziczyłyby Mocy.

- Zdenerwowana? - zapytała Anielle, używając magii do wygładzenia moich włosów, co nie było łatwym zadaniem, ponieważ naturalnie były mocno pofalowane, a ja sama rzadko zadawałam sobie trud odpowiedniego upinania ich.

- Trochę - przyznałam. - Ale Klara mi pomogła.

- Będzie dobrze - zapewniła mnie Artystka. - Królowa bardzo cię kocha. Na pewno wybrała dla ciebie najlepszego kandydata. Teraz myśl tylko o tym, że czeka cię szczęśliwe życie z ukochanym. Stres źle działa na włosy. - Mrugnęła do mnie.

Uśmiechnęłam się, ale mimo magii Klary oraz zapewnień fryzjerki i tak siedziałam jak na szpilkach. Jednak z każdym kolejnym upiętym lokiem nabierałam pewności siebie. Tak właśnie działała Moc Anielle. Kiedy skończyła mnie czesać, sama musiałam przyznać, że wykonała kawał dobrej roboty. Zaproponowała, że pomoże mi z makijażem, ale wolałam sama to zrobić. Jedyne, co na dziś zaplanowałam, to muśnięcie powiek jasnymi drobinkami oraz nałożenie różu na usta. To wystarczyło.

- Poczekaj! - zawołałam, gdy Anielle już miała wyjść.

Podeszłam do stolika z różą. Wyciągnęłam kwiat z wazonu i podałam go fryzjerce.

- Proszę, wepnij mi ją we włosy.

- Myślałam, że nigdy nie poprosisz - zaśmiała się tajemniczo Anielle.

Po chwili byłam już gotowa. Jedyne, co mi pozostało, co założenie sukni, jednak do ceremonii została jeszcze godzina. Nie chciałam jej ubrudzić.

- Chcesz coś zjeść? - spytała Klara, machając w powietrzu jedną stopą. - Tego, co dziś zjadłaś, nie można liczyć jako choćby jeden pełny posiłek.

Do tej pory siedziała rozparta na fotelu, czytała jakąś książkę i tylko zerkała, obserwując postęp prac nad moim wyglądem. Teraz i jej zaczynała udzielać się moja nerwowość.

- Nie - odparłam. - Na samą myśl o jedzeniu mnie mdli.

- W porządku. To postaraj się chwilę nie zniszczyć fryzury i nie zrobić sobie krzywdy. Wrócę do ciebie za kwadrans, kiedy sama się wyszykuję, pomogę ci założyć suknię i będę musiała cię zostawić. Wraz z innymi wejdę zaraz po starszej Szlachcie.

Po tych słowach podeszła do mnie, uściskała mnie mocno, wysłała jeszcze kilka impulsów uspokajającej magii, a następnie wyszła z komnaty.

Zostałyśmy same - suknia i ja. Pewnie dlatego dopiero teraz wyczułam, że na moją dzisiejszą kreację rzucono zaklęcie. Podeszłam do manekina i wyciągnęłam dłoń w jego stronę. To była dobra magia. Moc ochronna. Ale po co i przed kim chciała mnie dziś chronić Królowa?

Klara wróciła kilka chwil później. Miała na sobie jasnozieloną suknię krótszą z przodu i dłuższą z tyłu. Górę ozdobiono roślinnymi haftami i prostą broszą w kształcie dalii - symbolu jej przynależności do Średniej Szlachty. To wszystko w połączeniu z jej brzoskwiniową cerą i rudymi włosami sprawiało, że wyglądała niczym budzący się do życia kwiat.

- Wyglądasz prześlicznie - powiedziałam zgodnie z prawdą, gdy pomagała mi się ubrać. - Na pewno wkrótce zawrócisz komuś w głowie i nie będziesz miała dla mnie już tyle czasu, co dotychczas.

Klara zaśmiała się w odpowiedzi.

- Najpierw jestem twoją Strażniczką, dopiero potem wszystkim innym. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.

Odsunęła się ode mnie, zmierzyła mnie badawczym spojrzeniem, pokiwała głową i skierowała się do wyjścia. Zatrzymała się jeszcze w pół kroku.

- Jestem pewna, że za kilka godzin będziesz najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Będę pierwszą osobą, która wam pogratuluje.

Po tych słowach wyszła.

Obróciłam się do lustra. Patrzyła na mnie z niego piękna młoda dziewczyna w olśniewającej białej kreacji. Ciemne włosy kontrastowały z jasną cerą, a podkreślone połyskującym pyłkiem ciemnoniebieskie oczy błyszczały z ekscytacji. Uśmiechnęłam się. Wzięłam głęboki oddech.

Od tego wieczoru zależała reszta mojego życia.

Uznałam, że dość się naczekałam. Wyszłam z komnaty. Pałac wydawał się wyludniony i cichy, zupełnie inaczej niż zazwyczaj. Wszyscy poza służbą zgromadzili się w Sali Reprezentacyjnej. Każdy był ciekaw, kogo wybrała moja matka. Przemierzałam puste korytarze, a obcasy moich pantofli głośno wystukiwały rytm na marmurowych posadzkach. Cały pałac był wybudowany z białego kamienia, dlatego dla postronnego obserwatora mogłabym wydawać się białą plamą. Ta myśl nieoczekiwanie mnie rozbawiła, a śmiech pomógł mi się rozluźnić.

Majordomus otwierał już drzwi, by mnie wpuścić do Sali Reprezentacyjnej. Starszy mężczyzna mrugnął do mnie porozumiewawczo. Podziękowałam mu uśmiechem za ten miły gest. Następnie zabił w niewielki dzwon wiszący przy framudze, sygnalizując moje przybycie.

Przygotowałam się. Wyprostowałam plecy, uniosłam wysoko głowę, zrobiłam poważną minę. Nie mogłam się rozglądać, nie mogłam się chwycić balustrady. Schodziłam więc samym środkiem schodów, uważając, by nie upaść. Modliłam się, aby obcasy nie zahaczyły o długą suknię. Czułam na sobie spojrzenia setek ludzi. Czułam ich Moc. Byłam ich Księżniczką, dlatego ich magia mnie przyciągała.

Wreszcie przechodziłam pomiędzy dwoma szpalerami ludzi. Pokusa, by rozejrzeć się wokół, była ogromna, ale opanowałam ją. Spojrzałam prosto na moją mamę.

Królowa Emerencja zasiadała na tronie. Po niej odziedziczyłam falowane, ciemnobrązowe włosy. Podobnie jak ona miałam porcelanową skórę. Jednak moja matka była wcieleniem dumy i kobiecości w kwiecie wieku, a ja byłam tylko nastolatką. Królowa wybrała na dziś obszerną suknię w kolorze nocnego nieba. Na głowie miała koronę na specjalne okazje - ozdobioną szafirami i diamentami. Poza tym jedyną biżuterię stanowił jej medalion z rubinami i perłami.

Uśmiechnęłam się do niej kącikami ust. Mama odwzajemniła uśmiech.

„Bardzo cię kocham" - tak zdawały się mówić jej oczy.

Uklękłam powoli. Skłoniłam głowę i wystawiłam ręce. Zebrałam swoją Moc. Czułam, jak otacza mnie świetlistą aureolą. Poczułam magię osób, które mnie otaczały. To był przywilej przekazywany w rodzinie królewskiej z pokolenia na pokolenie. Było tak, ponieważ tylko my mogliśmy prowadzić Eregię ku jej najlepszej przyszłości, a los naszego królestwa był nierozerwalnie złączony z Mocą.

- Ja, Księżniczka Laurencja - zaczęłam donośnym głosem - składam pokorną prośbę o wskazanie mi kandydata na przyszłego Księcia Małżonka. - Zrobiłam pauzę. - Proszę, Królowo Emerencjano, moja najdroższa i najsprawiedliwsza matko - mój ton był miękki i ciepły, gdy zwracałam się do mamy - wykaż się roztropnością, dobrocią, łaskawością oraz odpowiedzialnością za życie poddanych i moje. Wybierz dla mnie męża, z którym będę wzrastać w mądrości, dbać o królestwo Eregii, szanować prawa rządzące całym Pierwszym Światem. Niech twój kandydat będzie człowiekiem światłym, o wielkim sercu i Mocy, która przysłuży się naszej ojczyźnie. Pokornie przyjmę to, co ma mi do zaoferowania i odwdzięczę się wiernością, szacunkiem i dozgonnym uczuciem.

W ostatnim zdaniu głos lekko mi zadrżał, ale miałam nadzieję, że nikt tego nie wychwycił. Moja Moc rozbłysła i zalała wszystkich zebranych w sali.

Nadal nie patrzyłam na mamę.

Cisza się przedłużała.

Kiedy odważyłam się zerknąć na Królową, zobaczyłam radość w jej oczach, gdy mówiła:

- Córko - jej niski głos poniósł się po pomieszczeniu - powstań i poznaj swoje przeznaczenie.

Widziałam, że podniosła wzrok i skinęła dłonią w prawą stronę. Rozległy się szmery, a następnie zdecydowane kroki.

Serce waliło mi jak oszalałe. Wstałam. Nie obracałam się jeszcze, chcąc dać sobie czas na ochłonięcie. Gdybyż to było możliwe...!

Właśnie miałam się odwrócić w stronę, z której dobiegały kroki.

- NIE! Jak śmiałaś to zrobić!

Zamarłam w połowie ruchu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro