Koniec złudzeń

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wyszłam od Remii pełna dobrych przeczuć. Kolacja z matką Gerarda przebiegła w miłej atmosferze. Pośmiałyśmy się, zjadłyśmy dobry posiłek, podziękowałam za wszystko i wyszłam. Remia chciała mnie odprowadzić, ale potrzebowałam chwili samotności. Z przyjemnością szłam pustymi korytarzami. Moją uwagę przykuł widok za oknem znajdującym się w wąskiej wnęce. Domyśliłam się, że to jedna z licznych wieżyczek, które widziałam, gdy jechaliśmy do Skalnego Zamku. Stanęłam przy oknie, oparłam się o framugę i obserwowałam spadający śnieg. Oszałamiający kontrast zaśnieżonej, uśpionej doliny i mieniących się świateł pozapalanych w domach mieszkańców pobliskiego miasta robił niesamowite wrażenie.

To dopiero prawdziwa magia, pomyślałam.

Czułam się tak dobrze. Byłam bezpieczna, najedzona, było mi ciepło i nareszcie miałam moment tylko dla siebie. Chwilo, trwaj, jesteś piękna! W całkowitej ciszy patrzyłam na widok za szybą. Mój oddech zostawiał na niej niewielki, zaparowany ślad.

– Nieźle to rozegrałeś.

Drgnęłam. Obróciłam się bezgłośnie. Kto to powiedział? Niepewna, co zrobić, wcisnęłam się głębiej we wnękę. Może rozmówcy po prostu mnie miną.

– Nie wiem, co masz na myśli.

Gerard. Ciekawe, z kim rozmawia?

– Oczywiście twoje sprytne zagranie z Księżniczką. Od razu widać, że tańczy, jak jej zagrasz.

Co?

– Nie przesadzaj, Eamonie.

Pamięć przywołała mi wizerunek urzędnika.

– Wcale nie przesadzam. Twój urok osobisty zadziałał na nią koncertowo. Pewnie niczego nie podejrzewa. Przypomina ptaszka w klatce. Jest ładny i miło posłuchać jego treli, ale nie da się zrobić z nim niczego pożytecznego. Choć akurat tobie może się udać maksymalne wykorzystanie tej sytuacji.

Zrobiło mi się ciemno przed oczami. O czym on mówił?

– Nie lubię, kiedy tak to określasz – odparł Gerard.

– Och, przy mnie nie musisz udawać. Obaj wiemy, że twój związek z Księżniczką jest podyktowany pragnieniem osiągnięcia wymiernych korzyści. Dobrze się na nią patrzy, wiem, no i całkiem nieźle radzi sobie w walce, ale to słodkie, naiwne dziewczątko. Mimo wszystko jednak urodą też się nie wyróżnia. Poza tym wiem przecież, że ty zdecydowanie wolisz dziewczyny w typie Allyi.

– Stare dzieje – westchnął Haller.

– Jak to mówią: stara miłość nie rdzewieje – zachichotał Eamon. – W każdym razie, kiedy po ślubie stanie się to, co nieuchronne, będziesz mógł ją sobie wziąć...

Dalsza konwersacja została zagłuszona przez ich kroki. Odeszli.

Nagle poczułam, jak robi mi się zimno i niedobrze. Czy ta wymiana zdań oznaczała, że dałam się oszukać? Że zdarzyło się dokładnie to, czego się bałam? Gerard od początku mnie okłamywał? Coś mi podpowiadało, że to, co zaczęło się rodzić między nami, było zbyt piękne, by mogło okazać się prawdziwe. Zbytnio polegałam na myśleniu życzeniowym. Zataczając się, skierowałam się w stronę swojej komnaty. Mimo że pokonałam tę drogę tylko raz, moje nogi same szły we właściwym kierunku. Zawsze miałam dobrą orientację w terenie. Dzięki temu udawało mi się wymykać pilnującym mnie wartownikom czy nauczycielom. Nie spodziewałam się, że ta umiejętność przyda mi się również w takiej sytuacji.

Miałam łzy w oczach. Oszukano mnie.

Dotarłam do skrzydła zajmowanego przeze mnie i Strażników. Wreszcie podniosłam wzrok. Do mojej komnaty wchodziła dziewczyna w mojej pelerynie. Tej samej, którą Klara oddała do zreperowania po nocy w jaskini. Już otwierałam usta, by zapytać, kto kryje się pod kapturem, kiedy przypadł do niej średniego wzrostu mężczyzna. W jego ręce błysnął długi, wąski sztylet.

– Nie! – zawołałam, jednocześnie posyłając w jego kierunku pocisk Mocy.

Czar trafił w napastnika i odrzucił jego ciało w głąb korytarza.

– Co się dzieje?

To Daniel przybiegł z przeciwległego końca przejścia.

– Zaatakował ją – wyjaśniłam, wskazując na poruszającego się mężczyznę.

Strażnik w mgnieniu oka znalazł się obok niego, przydusił go butem i syknął:

– Nawet o tym nie myśl.

Dopiero teraz dostrzegłam, że nieznajomy sięgał po broń, która upadła niedaleko niego.

Podeszłam do dziewczyny w pelerynie. Spod kaptura patrzyła na mnie służąca, która wcześniej pomagała mi się ubrać.

– Nie zabijaj mnie, Księżniczko! – poprosiła z oczami pełnymi przerażenia. – Miałam przynieść ci naprawioną pelerynę, ale nie chciałam jej zmiąć. Poza tym, jest taka piękna, że zaryzykowałam i nałożyłam ją na siebie. Przepraszam za moją próżność i arogancję – powtórzyła i padła mi do stóp

– Wstań – westchnęłam.

Spojrzała na mnie lękliwie.

– Nic ci nie zrobię, to tylko ubranie.

– Na pelerynie jest symbol królewski – przypomniał mi Daniel. – Według prawa możesz ją okaleczyć lub zabić za noszenie go. Oczywiście tylko wtedy, jeśli taka byłaby twoja wola.

– Za kogo wy mnie macie...?

Pociągnęłam dziewczynę do góry.

– Gdybyś tego nie zrobiła, nie odkrylibyśmy, że ktoś się tu czai – powiedziałam jej. – Nic ci nie zrobię. Odłóż pelerynę do komnaty i wracaj do swoich zajęć. Chyba że znasz tego człowieka?

Spojrzała na swego niedoszłego mordercę. Jej oczy zrobiły się jeszcze większe. Nie sądziłam, że to możliwe.

– Co tu się wyrabia? – zagrzmiał ktoś.

Popatrzyłam w tamtą stronę. Zamarłam.

Kilka metrów dalej stał Eamon. Mężczyzna miał gniewną minę, jakby nic w Skalnym Zamku nie mogło dziać się bez jego wiedzy. Jednak nie to było najgorsze. Za nim stał Gerard, który teraz przyglądał mi się badawczo. Ten widok też mnie nie zaskoczył. Tym, co sprawiło, że nie mogłam wydusić z siebie słowa, była oszałamiająco piękna dziewczyna, która uwiesiła się ramienia mojego narzeczonego.

Nieznajoma miała włosy w kolorze miodu, które miękką falą spływały jej na plecy. Jej twarzyczka w kształcie serca była po prostu idealna. Wyróżniały się w niej wielkie, brązowe oczy, zgrabny nos i ślicznie wykrojone usta. Dziewczyna miała oliwkową cerę i nienaganną figurę podkreśloną przez mocno wydekoltowany sweter i obcisłe spodnie ze skóry. Drobne ramiona, duży biust, wąska talia i biodra. Nie powinnam znać takich określeń, ale na myśl cisnęło mi się tylko jedno: obca wyglądała jak mokry sen każdego nastoletniego chłopaka.

Domyśliłam się, że to Allyia.

Tylko dlaczego, u licha, tuliła się do Gerarda? I, co ważniejsze, dlaczego on nie oponował?

Patrzyłam na niego, a w głowie miałam myśl: oszukał mnie.

Głupia, naiwna ja. Księżniczka w złotej klatce.

Obróciłam się na pięcie i uciekłam do swojej komnaty.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro