Liber Vitae

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


– Przywieźliśmy ich, Wasza Wysokość.

– Zanieście ich do tamtej komnaty.

Żyję?, ta myśl przedostała się przez mgłę, która ogarnęła mój umysł. Gdzie ja się znajduję? Dlaczego nie mogę otworzyć oczu ani nawet poruszyć palcem?

Ktoś delikatnie ułożył mnie na twardej powierzchni. Poczułam zapach drewna, więc domyśliłam się, że spoczęłam na podłodze. Słyszałam kroki kolejnych osób. Szuranie i inne odgłosy sugerowały, że z pozostałymi, o których była mowa – kimkolwiek oni byli – postąpiono podobnie.

Kiedy wszystko ucichło, usłyszałam delikatne westchnienie Królowej. Poczułam, jak klęka przy mnie i gładzi mnie po włosach. Wysłała impuls Mocy do mojego ciała.

– Klara! – szepnęła zaskoczona. – Jesteś tam! Ale... to Ostateczne Zaklęcie, prawda? – urwała na chwilę. – Nie zostało ci wiele czasu, moja droga Strażniczko. Niemalże wyczerpałaś swoje źródło magii, tylko ostatnia iskra utrzymuje cię jeszcze przy życiu.

Pomyślałam, że to nie tak źle. Właściwie było mi już wszystko jedno.

– Twoi rodzice... – zaczęła znowu Emerencja. – Wysłałam ich poza granice Eregii. Chciałam, by Pothylia i Livves byli bezpieczni. Uważam, że powinnaś o tym wiedzieć.

Ucieszyło mnie to. Niech mama i tata żyją razem gdzieś daleko. Daleko od tego, co nas tu spotkało. Miałam nadzieję, że będą szczęśliwi.

Królowa znów pogłaskała mnie delikatnie.

– Nie potrafiłam was uratować, Klarisso – zwróciła się do mnie pełnym imieniem. – Ale postaram się zrobić, co w mojej mocy, by odmienić wasz los.

Nachyliła się, by pocałować mnie w czoło. Jej włosy połaskotały mnie w twarz.

– Dziękuję za twoją wierną służbę, Strażniczko. Teraz pożegnam się z innymi.

Pożegna się?

Wstała. Słyszałam, jak chodzi po sali. Jej kroki rozbrzmiewały cicho na drewnianej podłodze. Usłyszałam, jak zwraca się do Daniela, Gerarda, a nawet Laury. Jak to było możliwe? Widziałam, jak każde z nich umiera. Ciało Księżniczki spoczywało w mauzoleum. Czy zostało stamtąd zabrane?

– Zatrzymałam esencję magii mojej córki w medalionie – powiedziała Emerencja, jakby czytała mi w myślach.

Przypomniałam sobie ten moment. Teraz zrozumiałam, co zrobiła Królowa. I dotarło do mnie, że jej dziwne zachowanie po śmierci córki – zaskoczenie po usłyszeniu ostatnich słów Laury brzmiących „do zobaczenia", żal bez głębokiej rozpaczy, ukrycie esencji w naszyjniku – to wszystko wyraźnie wskazywało na fakt, że Emerencja podejrzewała, co się wydarzy.

A to oznaczało tylko jedno.

Królowa była w stanie zobaczyć przyszłość.

– Niestety nie mogłam zrobić tego samego dla Dolory. Medalion mógł pomieścić magię tylko jednej osoby. Nie mogłam tak ryzykować... – westchnęła ciężko. – I tak nie zdążyłam na czas.

Usłyszałam, jak znowu przechadza się po pomieszczeniu. Nagle dostałam gęsiej skórki. Emerencja uwolniła część swej ogromnej Mocy. Kiedy się odezwała, jej głos brzmiał inaczej – pełniej, dostojniej. Wiedziałam, że Królowa była jedną z najpotężniejszych obdarzonych naszych czasów. Nigdy nie robiła niczego bez powodu i nigdy nie marnotrawiła magii. Co mogła chcieć zrobić teraz?

–Zgromadziłam was tutaj, by dać wam drugą szansę. Gdzieś daleko, w innym świecie, w którym wszystko będzie mogło potoczyć się inaczej. Jeśli spotkasz w nim moją córkę, proszę, Klaro, opiekuj się nią.

Wyczułam, że waha się, nim dodała:

– Pewnie nie powinnam ci tego mówić, ale chciałam, by ktoś wiedział... – ściszyła głos. – Wybrałam Gerarda na męża mojej córki, ponieważ to właśnie on jako jedna z kilku osób w królestwie dysponuje tak wielką Mocą, by być w stanie pomóc mi w utrzymaniu Laury przy życiu.

Nie rozumiałam, co ma na myśli. Przecież moja przyjaciółka już nie żyje.

– Zanim Laura i Gerard wzięli ślub, on zgodził się oddać część swojej magii. Uwięziliśmy ją w medalionie łudząco podobnym do tego, który zwykle nosiłam. Nie chciałam, by ktoś zauważył różnicę, bałam się, że ktoś domyśli się, co robię, na co narażam Księcia.

Czyli Emerencja wiedziała, co się stanie?

– Wiedziałam, że zbierają się nad nami czarne chmury. Chciałam zrobić cokolwiek, by móc uratować swoje dziecko – kontynuowała, jakby znowu czytała mi w myślach. – Moja Moc jest ogromna, ale obawiałam się, że nawet ona nie wystarczy, by rzucić pewne zaklęcie. Na szczęście teraz jestem przygotowana. Kiedy będę używać swej magii, w odpowiednim czasie dołączę do niej siłę Księcia.

Czyli to, co widziałam na polanie, gdy Haller stworzył ogromne płomienie, to wciąż nie była pełnia jego Mocy? I wtedy, na polanie, na której zaatakowały nas węże, to również była tylko część jego możliwości? W takim razie do czego on byłby zdolny, gdyby nie zgodził się oddać części swej Mocy?

To już nie ma znaczenia. Nic więcej już się nie wydarzy.

Drzwi otworzyły się z głośnym trzaskiem.

– To ty? – spytała zaskoczona Królowa.

– Przybyłem najszybciej, jak to było możliwe – odpowiedział zasapany Félicien.

To on...!

Zawrzałam gniewem. Nie mogłam otworzyć oczu, więc cała zamieniłam się w słuch. Chciałam krzyczeć do Królowej, by mu nie ufała, chciałam powiedzieć, że to on zabił Daniela, lecz nie mogłam. Chyba jeszcze nigdy w życiu nie byłam tak bezsilna.

– Co robisz, Emerencjo?

Dlaczego mówił do koronowanej władczyni po imieniu?

– To jest... – zawahała się kobieta. – To zaklęcie z Liber Vitae, Księgi Życia.

– Co to jest?

Nie widziałam jej, ale domyśliłam się, że pokręciła głową.

– Nie udało mi się uratować własnego dziecka. Nie uratowałam twojego syna – mówiła, a głos jej drżał. – Chcę to naprawić.

– Co takiego? – Félicien był zdumiony. – Dla nich nie można już niczego zrobić, Emerencjo. Nie daj się ogarnąć szaleństwu. Chodź do mnie. Porzuć płonne nadzieje. Zrobiłaś już wszystko, co się dało, teraz wreszcie żyj własnym życiem. Ucieknijmy razem. Wiem, że ty również tego pragniesz. Choć raz w życiu bądź po prostu sobą, a nie Królową Eregii.

– Nie mogę. Już raz zrobiłam coś tylko dlatego, że tego chciałam. To zapoczątkowało wszystkie te wydarzenia.

Głos Królowej był nieco przytłumiony. Domyśliłam się, że dowódca Strażników przytulił ją do siebie.

– Wejdź do środka gwiazdy, Félicienie.

– Proszę?

– Idź tam. Będą potrzebować kogoś, kto ich ochroni. – Usłyszałam niechętne kroki. – Nie ruszaj się, nie mów nic. Możesz patrzeć, ale nie możesz mi przerwać, bo wszystko pójdzie na marne i umrę bez sensu.

Ponownie wzięła głęboki oddech.

Potem usłyszałam najpiękniejszy śpiew w swoim życiu. Czysty głos Królowej to wznosił się, to opadał, gdy Emerencja podążała za rytmem inkantacji, której nie rozumiałam. Byłam oczarowana jej śpiewem, melodią, która zdawała się wypływać prosto z jej serca, z centrum jej potężnej Mocy.

Nie wiem, ile czasu minęło, gdy poczułam coś niezwykłego. Miałam wrażenie, jak gdyby mój duch zaczął unosić się nad ciałem. Wreszcie mogłam otworzyć oczy. Rozejrzałam się wokoło. Znajdowałam się w pokoju bez okien, domyśliłam się więc, że to jedno z pomieszczeń wybudowanych w schronie, z którego rano – czy to wciąż był ten sam dzień? – wyruszyliśmy, by pokonać wroga. Podłoga była wyłożona drewnem, ściany zaś – licznymi lustrami, to złotymi, to srebrnymi. Skojarzyłam je z Jaskinią Mocy, do której nie tak dawno, zaledwie kilka dni temu, zeszłam z Laurą. Spojrzałam w dół. Leżało tam moje ciało. Klatka piersiowa ruszała się jeszcze, ale widziałam, że to już niemal koniec. Dostrzegłam, że położono mnie na jednym z ramion gwiazdy narysowanej na parkiecie. Daniel i Gerard leżeli na kolejnych ramionach, na następnym spoczywał ulubiony medalion Królowej, na ostatnim stała ona sama. Krawędzie gwiazdy zaczęły jarzyć się złotem. Złote fluidy unosiły się nad nimi i jaśniały niczym słońce.

Emerencja wciąż śpiewała. Popatrzyłam na nią. Była taka silna, taka piękna. Jej ciemne włosy opadały kaskadą na ramiona i plecy, podkreślały szlachetną bladość skóry. Królowa miała na sobie prosty strój, zwykłą jasną suknię, która mocno kontrastowała z bogato zdobioną koroną spoczywającą na jej głowie. Władczyni miała wpółprzymknięte oczy. Była całkowicie skoncentrowana na rzucanym zaklęciu.

Przeniosłam wzrok na stojącego twarzą do niej Féliciena. Wpatrywał się w Emerencję z mieszaniną miłości i nienawiści. Zastanawiałam się, gdzie kończyło się jedno a zaczynało drugie. Mężczyzna miał mundur ubrudzony błotem i krwią, ale jego twarz, włosy i ręce były nieskazitelnie czyste. Coś mi w tym bardzo nie pasowało.

Jakim cudem przeżył moje Ostateczne Zaklęcie? Kiedy kierowałam je ku wrogom, myślałam także o nim!

Poczułam, jak coś ciągnie mnie ku górze. Zerknęłam tam. W centrum sufitu znajdowało się największe przejście, jakie kiedykolwiek widziałam. Przyzywało mnie, kusiło, pragnęło mnie pochłonąć.

Jestem taka zmęczona...

Poddałam się magii. Uniosłam się. Wreszcie ogarnął mnie względny spokój. Rozejrzałam się jeszcze. Wydawało mi się, że dostrzegłam migotanie magii trzech innych osób. Każda z nich miała odmienny kolor. Ciało Daniela opuszczała niebieska wstęga Mocy, Gerarda – pomarańczowa niczym ogień, którym władał, a Laury – srebrzysta jak górski potok. Zerknęłam na własne ciało, które emanowało kojącym odcieniem zieleni.

Wtedy wydarzyło się coś, czego się nie spodziewałam. Félicien zaczął emanować ciemnoniebieską, niemal gratanową magią. Przewrócił się, leżał teraz w centrum gwiazdy, trzymając się za głowę. Miał otwarte usta, domyślałam się, że krzyczał, ale żaden dźwięk nie wydobywał się z jego ust. Dziwne, ja nie czułam niczego nieprzyjemnego. Wyłącznie Moc podobną do tej, która znajdowała się w Jaskini Mocy.

Emerencja otworzyła szeroko oczy z niedowierzaniem. Przez krótki moment wyglądała, jakby chciała cofnąć zaklęcie, ale ostatecznie nie przerwała śpiewnej inkantacji, choć jej głos nieco osłabł. Dopiero teraz zauważyłam, że Królowa z chwili na chwilę wygląda na coraz słabszą, zaczęła chwiać się na nogach, jej skóra zrobiła się półprzezroczysta.

Zakryłam usta widmową ręką. Nareszcie zrozumiałam.

Emerencja oddawała za nas życie, byśmy mogli odzyskać swoje... „gdzieś daleko", tak powiedziała. Jak bardzo trzeba kogoś kochać, by się dla niego poświęcić?

Nie wiem, co wydarzyło się później, bo magia Drugiego Świata wciągnęła mnie do portalu.

– Czas na nowy początek – usłyszałam jeszcze.

I tak oto, moi  drodzy Czytelnicy, dotarliśmy do końca pierwszego tomu! Serdecznie dziękuję wszystkim, którzy zostali ze mną aż do tego rozdziału! Jesteście wspaniali <3

Na koniec mała niespodzianka: planuję napisać krótki spin-off  (one shot) opowiadający o młodej Emerencji, która postanowiła złamać wielowiekową tradycję i poślubić człowieka, którego pokochała. Co Wy na to? :) Filmik z tym motywem cieszy się dość dużą popularnością na TikToku. Kto nie widział, niech zaraz nadrobi ;)

Kto nie może doczekać się kolejnego tomu?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro