Pustka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

– Pustka.

– Niczego nie wyczuwam.

– Pustka.

– Nigdy wcześniej nie spotkałam się z podobnym przypadkiem.

– Pustka.

– Niczego tu nie ma.

– Gdzie podziała się Moc Księżniczki?

– Pustka.

– Nie rozumiem, tu powinno być...

– Jest tylko pustka.

Medycy z całego miasta przybyli, by poddać mnie badaniom. Kłuli mnie, pobierali krew, zaglądali do gardła, wysyłali niezliczone impulsy magii, by dowiedzieć się, co mi dolega. Upewnili się, że nie jestem w ciąży. Po kilku godzinach takiego traktowania miałam wszystkiego dość. Poprosiłam o chwilę spokoju. Gerard szybko wyprowadził ich z naszych komnat.

– Jak się czujesz? – zapytał mój mąż, gdy zostaliśmy sami.

– Jakby powóz po mnie przejechał – odparłam – siedem razy z rzędu.

Roześmialiśmy się słabo.

– A jest coś, co poprawiłoby ci humor?

Popatrzyłam Gerardowi w oczy. Cały czas był obok mnie, bezsilny, na drugim planie, patrzył na wszystko i słuchał każdej diagnozy, nie wiedząc, czy którykolwiek z wezwanych Medyków będzie potrafił mi pomóc. Był taki zagubiony i zrozpaczony. I to wszystko z mojego powodu. Czułam, że powinnam zrobić coś, cokolwiek, by poczuł się lepiej. A skoro tak bardzo chciał zrobić coś, by poczuć się potrzebnym, mogłam mu to zapewnić.

– Hmmm... – mruknęłam. Nie byłam głodna. Nadal źle się czułam i było mi niedobrze, ale jeśli się postaram, powinnam móc coś w siebie wmusić. – Myślę, że jabłecznik i czekolada do picia by mi pomogły. Myślisz, że dałoby się je załatwić?

– Mogę po nie posłać, jeśli tylko chcesz.

– Smakowałyby lepiej, gdybyś to ty po nie poszedł – odparłam cicho.

Widziałam, że nie był przekonany, ale ja naprawdę chciałam się go na chwilę pozbyć. Popatrzył na mnie ponownie. Musiałam wyglądać strasznie, ale mimo to postarałam się zrobić słodkie oczy. „Mina szczeniaczka" – tak określił to kiedyś Daniel. Wreszcie Gerard westchnął, nachylił się i pocałował mnie tak, jakby to był ostatni raz.

– Zaraz wracam – szepnął, a wpadający do pomieszczenia promień słońca zalśnił na jego ciemnych włosach. Lato powoli się kończyło. To oznaczało, że zbliżała się jesień, a z nią moje urodziny. – Zawołam Dolorę, by miała cię na oku. Nie chcę nawet słyszeć o tym, że jesteś tu bez Strażniczki.

– A gdzie jest Klara? – spytałam. – Myślałam, że będzie w pobliżu.

– W bibliotece – odpowiedział, wychodząc. – Szuka rozwiązania w księgach. Dolora...!

Kiedy tylko za Hallerem zamknęły się drzwi na główny korytarz, poprosiłam Strażniczkę, by pomogła mi zwlec się z łóżka. Zaczęłam koślawo schodzić z wysokiego materaca.

– Jesteś pewna, że możesz wstawać? – spytała Dolora, chwytając mnie pod ramię. – Musisz iść do łazienki?

– Też – przytaknęłam. – Ale zanim wróci Gerard, musisz pomóc mi doprowadzić się do przyzwoitego stanu. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz myłam włosy czy zęby.

Niedługo później, czysta i przebrana w świeżą koszulę, siedziałam na taborecie przed lustrem. Dolora zaplatała mi włosy w warkocz o takim splocie, jaki zwykle sama sobie czesała. Przyjrzałam się swojemu odbiciu. Byłam chorobliwie blada, miałam podkrążone oczy, zapadnięte i wychudzone policzki, a włosy pozbawione blasku. Obojczyki wyglądały tak, jakby miały przebić delikatny materiał mojego ubrania. Zmarszczyłam brwi. Jak to możliwe, że w tak krótkim czasie tak podupadłam na zdrowiu? Sięgnęłam po balsam do ust, by nieco je zmiękczyć i nadać im koloru. Kiedy skończyłam nakładać kosmetyk, uniosłam wzrok na Strażniczkę. Wyglądała na zamyśloną i poważną albo nawet zasmuconą. To było do niej niepodobne.

– Wszystko u ciebie w porządku?

Dolora otrząsnęła się, jakbym nagle wyrwała ją z zamyślenia.

– Tak, tak – odparła szybko. – Po prostu zastanawiałam się nad czymś.

– Chcesz o tym porozmawiać? To coś ważnego? – dociekałam.

Zawahała się na moment. Kosmyk moich włosów uciekł jej spomiędzy palców. Złapała go szybko.

– To nic takiego – odparła. – Po prostu myślałam o tym, co jest między wami, między tobą a Gerardem. I zastanawiałam się, czy ja też kiedyś poznam kogoś, kto będzie patrzył na mnie w taki sposób, jak mój kuzyn patrzy na ciebie. Nawet wtedy, gdy wygląda się niczym strach na wróble.

Roześmiała się sztucznie.

Uniosłam rękę i dotknęłam jej dłoni.

– Jesteś wspaniała – powiedziałam szczerze. – Na pewno spotkasz kogoś, kto cię pokocha. To będzie wielki, wspaniały, gorący romans, zupełnie jak w książkach, które czytasz, kiedy myślisz, że nikt nie patrzy.

Pierwszy raz widziałam, jak na twarz dziewczyny wstępuje rumieniec.

Laura jeden, Dolora zero.

Uśmiechnęłam się szeroko. Strażniczka odwzajemniła uśmiech.

Nagle usłyszałyśmy dziwne szuranie dobiegające z salonu.

– Tak szybko wrócił? – zastanowiłam się.

– Pójdę sprawdzić. Może się wywalił. Nigdy nie był najlepszy w noszeniu tac. Już jako dziecko wszystko upuszczał. Będę się skradać, to może przy okazji go wystraszę, więc nie zniszcz mojego podstępu, dobra?

Skinęłam głową. Zachichotałyśmy cicho.

– Idź. Ja jeszcze muszę coś wokół siebie zrobić.

To nie była prawda, ale nie chciałam psuć zabawy.

Dolora opuściła łazienkę ze złośliwym uśmieszkiem na ustach.

Przekręciłam kurek, a z kranu poleciała zimna woda. Uznałam, że ten dźwięk zagłuszy kroki skradającej się Strażniczki. Zawsze bawiły mnie jej podchody i relacja z Gerardem. Zachowywali się raczej jak psotne rodzeństwo niż kuzynostwo.

Wpatrywałam się w wodę. Ten widok zawsze mnie wyciszał. Myślę, że z wycieńczenia wpadłam nawet w pewien trans. Nie zwracałam uwagi na nic dookoła mnie, zapatrzona w przezroczystą ciecz. Może cukier rzeczywiście mi się przyda, żebym odzyskała siły. Kiedy wreszcie się ocknęłam, dotarło do mnie, że nie słyszę żadnego radosnego przekomarzania się.

Wstałam za szybko i zakręciło mi się w głowie. Udało mi się ustać na nogach. Ostrożnie podeszłam do ściany i, opierając się o nią, wyszłam z łazienki. W sypialni nikogo nie było. Skierowałam się w stronę biblioteczki łączącej naszą komnatę z salonikiem. Przechodząc obok toaletki wyjęłam z szuflady mój sztylet. Byłam słaba jak dziecko, ale znajomy dotyk rękojeści sprawiał, że czułam się lepiej.

Z każdym krokiem panująca wokół cisza stawała się coraz bardziej złowieszcza. We wpadających do środka promieniach słońca tańczyły drobinki kurzu, ale teraz przypominały mi raczej całun pogrzebowy. Serce biło mi coraz szybciej, oddech zamierał w piersi.

Coś było nie tak.

Nagle poczułam coś dziwnego pod stopami. Powoli opuściłam wzrok.

Stałam na czymś czerwonawym. Widok przed oczami zaczął mi się zamazywać. Oddychałam szybko i ciężko. Postawiłam nogę obok. Zrobiłam kolejny krok do przodu.

Cofnęłam się gwałtownie. Salonik wyglądał, jakby ktoś w nim walczył. Stolik był przewrócony, porcelana porozbijana, książki, które zostawiłam tu kilka dni temu, leżały na ziemi porozrzucane. Najgorsze jednak znajdowało się niemal tuż pod moimi stopami.

– Nie – jęknęłam. – Nie, nie, nie... – powtarzałam, cofając się.

Nie mogłam oderwać wzroku od Dolory leżącej na dywanie. Jej głowa była wykręcona pod nienaturalnym kątem. Jej niewidzące oczy wyrażały szok. Usta zastygły w wyrazie zdziwienia. Jej skóra bladła z każdą chwilą.

Nie ona, nie, nie, nie, nie...

W końcu krzyknęłam na całe gardło. Krzyk przerodził się w wysoki lament wyrażający czystą rozpacz.

Do pomieszczenia wpadł Daniel. Omiótł wzrokiem salon i zastygł na moment, kiedy jego spojrzenie spoczęło na ciele Dolory. Jednak on, w przeciwieństwie do mnie, nie stał w miejscu, lecz w momencie znalazł się przy mnie i zamknął mnie w ramionach. Błyskawicznie otoczył nas barierą. Rozglądał się dookoła, szukając potencjalnego niebezpieczeństwa.

– Daniel, Dolora – szlochałam – Dolora, ona...

– Cii... – Pogłaskał mnie po włosach. Strażniczka czesała je zaledwie chwilę temu. – Wiem, wiem. Wiem – głos mu zadrżał, ale szkolenie wzięło górę. – Widziałaś kogoś?

– N-nie – wydukałam. – Byłam w ła-azience. Dolora... ona chciała zaskoczyć Gerarda i...

– Dlaczego Księcia nie było z tobą?

– Wysłałam go po coś do jedzenia – przyznałam. – Na niebiosa i całą magię Eregii, to moja wina – dotarło do mnie – To ja go wysłałam. To przeze mnie Dolora nie... ona nie...

Załkałam. Nawet nie mogłam dokończyć zdania.

– To nie twoja wina – powiedział Daniel, ujmując mój podbródek w palce i zmuszając mnie, bym na niego spojrzała. Jego twarz była rozmazana przez łzy, ale zielone oczy Strażnika były tak cudowne i pełne zrozumienia jak zawsze. – To wina mordercy. Znajdziemy go. Ale teraz musimy zadbać o twoje bezpieczeństwo, to priorytet.

Widziałam, że spojrzał gdzieś w bok. Sięgnął po coś.

– Napij się – powiedział, przystawiając mi filiżankę do ust. Ujęłam ją delikatnie drżącą dłonią. – To pomoże ci się uspokoić. Poza tym nadal jesteś słaba.

Posłusznie wypiłam kilka łyków. Skrzywiłam się. Znowu zrobiło mi się niedobrze. Poczułam dziwnie znajomy smak. Filiżanka wypadła mi z ręki. Napój rozlał się na karmazynowy dywan, wyglądał niczym krew. Odsunęłam stopę, by nie dotknął mojej skóry.

Uniosłam wzrok. Zielone spojrzenie Daniela przenikało mnie na wskroś. Otworzyłam szeroko oczy. Wpatrywałam się w tak dobrze znajomą twarz przyjaciela i byłam przerażona.

– Gerard... – szepnęłam. – Gerard... on nie wie. Przyjdzie i zobaczy...

– Co tu się stało?

Obróciłam się powoli. W wejściu do naszych komnat stał mój mąż z tacą w rękach. Patrzył prosto na nas. Dotarło do mnie, że wciąż tkwiłam w objęciach Daniela. Jednak wiedziałam, że jeśli się z nich wydostanę, nie będę w stanie ustać na własnych nogach. Haller ogarnął wzrokiem salon. Przez rozrzucone sprzęty nie widział ciała Dolory, ale wystarczyło kilka kroków do przodu...

– Gerardzie – zaczęłam. – Dolora...

Głos odmówił mi posłuszeństwa. A przecież musiałam mu powiedzieć, że jego ukochana kuzynka nie żyje. Byłam jej to winna.

– Dolora została zamordowana – powiedział wyraźnie Daniel.

Usłyszałam trzask i odgłos tłukącego się szkła, gdy taca wypadła Gerardowi z rąk.

Zupełnie, jakby Dolora wiedziała, że tak się stanie.

Zapłakałam głośno.

– Co tu się dzieje?

Do salonu wpadł uzbrojony Félicien. Minął Hallera i zatrzymał się w pół kroku, gdy zobaczył martwą Strażniczkę.

Wcześniej tylko Medycy wyczuwali we mnie pustkę. Teraz, z chwilą śmierci mojej przyjaciółki, to ja sama wreszcie ją w sobie poczułam. Zachwiałam się. Daniel podtrzymał mnie, a następnie wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka. Byłam bezwładna niczym szmaciana lalka.

– Znajdę tego, kto to zrobił – powiedział, zanim mnie opuścił.

– Danielu – wyszeptałam jeszcze.

– Słucham, Lauro?

Od tak długiego czasu nie słyszałam swojego imienia w jego ustach. Pomyśleć, że kiedyś to była moja codzienność. Nagle zrobiło mi się żal nie tylko Dolory, która już nigdy nie pozna nikogo, kto by ją pokochał i docenił tę wyjątkową, silną, upartą dziewczynę, ale także samej siebie – za swoją naiwność i niewinność, którą tak brutalnie mi odebrano.

– Bądź dla niego dobry. Proszę. Przez wzgląd na mnie i na Dolorę.

Mój dawny Strażnik nie odpowiedział. Przez kilka długich sekund patrzył na mnie, po czym skinął głową i wyszedł.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro