Decyzja

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ostrzeżenie: rozdział zawiera scenę o charakterze erotycznym

Z dedykacją dla wszystkich fanek Gerarda

Gerard wsunął ręce w moje włosy. Wyciągnął szpilkę, która je podtrzymywała. Ciemne loki rozsypały się na ramiona i plecy.

— Uwielbiam cię taką.

Mój oddech przyspieszył. Z drżeniem oczekiwania patrzyłam, jak Gerard powoli przesuwa wzrok na moje usta. W jego ciemnych tęczówkach rozbłysły płomienie. Mogłam się w nich zatracić.

— Powiedz to — rozkazał, a w jego głosie zawibrowało echo Mocy.

Nie musiałam pytać, co ma na myśli.

Nareszcie byłam na to gotowa.

Wspięłam się na palce i szepnęłam mu do ucha:

— Należysz wyłącznie do mnie.

Moje policzki oblały się żarem. Powietrze wokół nas zgęstniało jeszcze bardziej. Zaiskrzyło, gdy nasze Moce zderzyły się ze sobą w tańcu.

Gerard odpowiedział mi cicho:

— Zawsze tak było. A czy ty od teraz będziesz już tylko moja?

— Tak — odparłam.

Te słowa niosły ze sobą obietnicę.

Ukochany ujął moją twarz w dłonie i pocałował mnie. Smakował czystą miłością, oddaniem i żarem, który mógł nas spopielić. Gdy na moment otworzyłam oczy, zobaczyłam, że jego ciało spowija złocistopomarańczowa łuna.

Był taki piękny.

Gerard był moim bogiem ognia. Nadeszła pora, abyśmy sprawdzili, jak silny jest jego płomień.

Powoli zsunął dłonie po moich plecach. Na moment zacisnął je na moich biodrach, a potem przysunął mnie jeszcze bliżej siebie, zamykając w uścisku. Zatopił twarz w moich włosach.

Czułam ciepło jego ciała, napięcie jego mięśni, jego cudowny, szyprowy zapach, od którego kręciło mi się w głowie. Zacisnęłam palce na jego ramionach.

— Kocham cię.

Musiałam to powiedzieć. Chciałam, aby miał pewność, że to, co było między nami, nie było samym pożądaniem. Kochałam go całego: jego cudowny uśmiech, tembr jego głosu, jego spojrzenie, jego siłę i jego słabości, z których największą byłam ja sama.

Gerard nachylił się i pocałował mnie mocno, zaborczo. Pocałunek rozpoczynał się upajającą nutą korzenno-pikantnego cynamonu, przechodził w kuszącą słodycz prawdziwej wanilii, smakował niczym najlepsza whisky, którą niedawno się delektowaliśmy. Upijałam się nim niczym pierwszym wypitym winem. Gerard całował mnie tak, jakby chciał obwieścić, że bierze mnie w posiadanie.

Pragnęłam go jak niczego i nikogo innego na obu możliwych światach.

Ognista magia rozlała się po moim ciele. Poczułam ją wszędzie jednocześnie. Coś cudownego. Przygryzłam wargę, by powstrzymać cisnący się na usta jęk.

Świat przestał istnieć.

Teraz usta Gerarda wytyczały gorący ślad na mojej szyi, wzdłuż obojczyków i niżej, między piersiami. Delikatnie rozchylił dekolt sukienki i zsunął materiał nisko na ramię. Jego wargi zamknęły się na mojej piersi skrytej pod koronkowym biustonoszem.

Westchnęłam z rozkoszy. Mocniej zacisnęłam palce na jego ramionach, wbijając w nie paznokcie.

Pragnęłam go. Ciepło jego dłoni na moim ciele było jak ogień przenikający każdy fragment mojej skóry. Piersi bolały od ciężaru pożądania, które mnie wypełniało, grożąc przerwaniem tamy, która już zbyt długo wytrzymywała jego napór.

— Chcę więcej — poprosiłam.

Gerard odsunął się i wziął mnie na ręce. Wyszliśmy z niewielkiego pokoju. Chwialiśmy się niczym pijani miłością.

Już brakowało mi jego ust. Cała drżałam.

Przez przypadek strąciłam stojącą na stoliku butelkę z szampanem. Szkło upadło, alkohol rozlał się po podłodze. Poczułam jego słodko-kwaskowaty zapach.

Gerard zamknął za nami drzwi sypialni. Posadził mnie na łóżku delikatnie niczym najcenniejszy skarb. Sam przyklęknął przede mną. Jego oczy zadały mi nieme pytanie. Skinęłam głową.

Gerard powoli zaczął zdejmować ze mnie sukienkę. Odsłaniał moje ciało centymetr po centymetrze. Patrzył na mnie z takim zachwytem, jakby odkrywał nieznany ląd. Zadrżałam. Częściowo z zimna, częściowo z niecierpliwości.

— Jesteś niewiarygodnie piękna, cara mia — rzekł, musnąwszy ustami mój brzuch. Dostałam gęsiej skórki. — Moje wspomnienia bledną przy twojej urodzie.

Niespiesznie eksplorował moje ciało. Rozlewały się po nim kolejne ogniste impulsy. Nie wiedziałam, że można czuć coś tak wspaniałego.

Teraz i mnie spowijała magiczna poświata. Błękit mieszał się z oranżem, srebro ze złotem. Granice między nami się zacierały. Nasze Moce wzbierały niczym fale przypływu.

— Wielokrotnie wyobrażałem sobie, że jesteś tu ze mną — dodał Gerard. Sięgnął do zapięcia stanika i uwolnił moje napęczniałe pożądaniem piersi. Odetchnęłam głęboko. — Nareszcie mój sen się spełnił.

Zasypał mnie pocałunkami. Po każdym z nich traciłam resztki oporu i zdrowego rozsądku.

Mało. Wciąż było mi mało.

Chwyciłam się jego koszuli, jakby mogła uratować mnie przed zatonięciem w odmętach szaleństwa. Drżącymi palcami zaczęłam rozpinać guziki jeden po drugim. Wreszcie zsunęłam z niego ubranie. Przyciągnęłam go bliżej siebie.

Teraz to ja zaczęłam go całować, rozkoszując się męskim, słonawo-morskim smakiem jego skóry, jego oszałamiającym zapachem, bijącym od niego gorącem.

Przyspieszony oddech Gerarda sprawiał, że płonęłam.

Powoli opuszkami palców sunęłam po twardych mięśniach mężczyzny. Nareszcie mogłam zaspokoić ciekawość i bezkarnie dotykać jego ciała. Tak długo byłam głodna tego dotyku.

Od dnia, gdy znaleźliśmy się razem pod prysznicem, prześladował mnie obraz nagiego mężczyzny.

Zsunęłam dłoń niżej.

Nagle Gerard pochwycił mnie za ręce i spojrzał mi prosto w oczy.

Pragnę cię — zdawały się mówić.

Na moment obudziły się we mnie dawne lęki. Gerard musiał to wyczuć, ponieważ zaczął delikatniej gładzić moją skórę, uspokajać mnie, całować tak lekko, jakbym była porcelanową lalką. Miałam wrażenie, że z każdym jego pocałunkiem ucieka ze mnie odrobina strachu.

Jeśli jakiemukolwiek mężczyźnie mogłam zaufać, to wyłącznie jemu.

Wiedziałam, że stąpamy po kruchym lodzie. Serce biło mi tak szybko, jakby chciało uciec z piersi.

Oswobodziłam ręce. Przesunęłam się bliżej wezgłowia i położyłam się, patrząc na ukochanego z niepewnym oczekiwaniem. Pod ciemnym spojrzeniem Gerarda poczułam się jak najpiękniejsza kobieta na ziemi. Rozchyliłam wilgotne usta.

— Chcę więcej.

W odpowiedzi po moim ciele przetoczył się impuls Mocy. Jęknęłam.

Nachylił się nade mną, by znów pocałować mnie w usta. Niewiele myśląc, pociągnęłam go na siebie.

Jego ciężar na moim ciele był dokładnie tak przyjemny, jak w mych fantazjach. Materiał jego spodni drażnił moje ciało. Byłam całkowicie świadoma każdego centymetra jego skóry stykającej się z moją, jego pożądania, jego palącej potrzeby zanurzenia się we mnie. Objęłam go nogami, przyciągając go jeszcze bliżej.

Byłam jego boginią. Widziałam to w jego oczach.

— Księżniczko... — szepnął Gerard, nie spuszczając ze mnie ciemnego spojrzenia.

Patrzyłam na niego z szybko bijącym sercem. Jedna decyzja dzieliła nas od całkowitego zatracenia. Chciałam go mieć tylko dla siebie, ale w moim umyśle tliła się myśl, że to, co robimy, ma swoją cenę. Czy byłam gotowa ją zapłacić?

Potrzebowałam go. Był miłością, ogniem, siłą. Był wszystkim, czego pragnęłam.

— Chodź do mnie — szepnęłam, zaskakując samą siebie pewnością brzmiącą w mym głosie.

Marzyłam o tym, by był tym pierwszym i zarazem jedynym. Jednak wiedziałam też, że przegrałam, gdy w jego spojrzeniu dostrzeglam wahanie. Miałam wrażenie, jakby moje serce pękło na pół. Niemal fizycznie czułam jego ból. Poczułam się odrzucona, nie dość dobra, nie dość piękna.

Przegrałam z Eregią.

— Czy tron jest tego warty? — zapytałam, starając się, by łamiący się głos mnie nie zdradził.

— Nic nie jest tego warte — odparł Gerard, całując mnie delikatnie.

Uspokajająco.

— Więc dlaczego...?

Nie potrafiłam dokończyć. To było zbyt upokarzające. Na policzkach miałam rumieńce wstydu.

— Marzę o tobie — wyszeptał, całując moje policzki, powieki, moją szyję. Jego dotyk przesuwał się wzdłuż mojego ciała. — Każdej nocy wyobrażam sobie, że jesteś tutaj, obok mnie. Że mam cię tak blisko, jak teraz, że mam cię jeszcze bliżej.

Przysunął się do mnie, wzbudzając tym pieszczotę nie do opisania, drażniąc się ze mną, obiecując rozkosz. Spomiędzy moich warg wydobyło się przeciągłe westchnienie.

— Oczyma wyobraźni widzę cię nagą, rozpaloną jak w tym momencie, jak poruszasz się pode mną i błagasz o więcej. Słyszę, jak wykrzykujesz moje imię, dochodząc.

Umysł posłusznie podsunął mi te obrazy. Napięcie w dole brzucha stawało się niemożliwe do wytrzymania. Mocno zacisnęłam uda, jakby to mogło w czymś pomóc.

Przygryzłam wargę. Poczułam metaliczny smak krwi na języku.

— Chcę ciebie całej, chcę cię tylko dla siebie. Chcę dać ci przyjemność, której szukasz.

Słyszałam go, ale ledwo, bo krew szumiała mi w uszach. Po każdym kolejnym zdaniu czułam ogniste impulsy muskające wszystkie moje czułe miejsca.

— Niczego nie pragnę tak bardzo jak ciebie. Gdybyśmy byli zwykłymi ludźmi, nie wahałbym się ani przez chwilę. — Urwał na moment, nim dokończył: — Jednak jesteś Księżniczką z Pierwszego Świata.

Byłam bliska płaczu.

— Nie chcę być Księżniczką.

Roześmiał się nisko, nieco mrocznie, przez co zapragnęłam go jeszcze bardziej.

— Takie jest twoje przeznaczenie — rzekł.

— Walić przeznaczenie.

Roześmiał się ponownie, a mnie przeszył deszcz. Wcześniej nigdy nie byłam świadoma tego, że ciemna strona Gerarda przyciąga mnie do niego jeszcze bardziej niż ta, którą pokazuje światu na co dzień.

Końcem języka polizał mnie po szyi, sprawdzając, jak smakuję.

— Dlaczego? Dlaczego tak ważne jest, bym to właśnie ja zasiadła na tronie?

— Chcesz rozmawiać o tym w takiej pozycji? — odpowiedział pytaniem.

Jego palce pieściły moją pierś.

Bawił się ze mną. Mogłam zagrać w tę grę.

— Tak — wydyszałam.

Czułam, jak bardzo mnie pożąda. Chciałam, by wreszcie mógł zaspokoić swoje i moje pragnienie, ale Eregia wciąż uparcie stała między nami, nawet tutaj, w Drugim Świecie.

— Kiedy byliśmy narzeczeństwem... — zaczął. Przesunął mi ręce nad moją głowę i unieruchomił je jedną dłonią, drugą kierując na moje ciało, pieszcząc je i badając każdą jego krzywiznę. — Zabrałem cię na wyprawę. Zawędrowaliśmy do Wodospadów Cudów, które swe tajemnice — zaakcentował, nie przestając mnie dotykać, wydobywając z mych ust nieskromne dźwięki — odkrywają wyłącznie przed osobami obdarzonymi magią związaną z żywiołem wody. Dzięki tobie mogliśmy zejść do jaskini pod jednym z wodospadów. Co dziwne, odnaleźliśmy tam jaskinię z twoją podobizną.

Zmarszczyłam brwi, słysząc to. Gerard natychmiast ucałował powstałą między nimi zmarszczkę.

— Przed naszym ślubem Królowa opowiedziała mi wizję, której doświadczyła tuż przed wyborem swego narzeczonego. Widziała córkę, która łączy się z mężczyzną władającym żywiołem ognia. To właśnie dlatego przystała na mą prośbę o twoją rękę...

— Czy to nie Królowa miała sama wybierać narzeczonego dla Księżniczki? — przerwałam mu.

Ukarał mnie za to silnym, lubieżnym pocałunkiem. Jego usta były jak ambrozja, której pragnęłam, ale wiedziałam, że w każdej kropli kryje się niebezpieczeństwo. Kolejny impuls jego Mocy rozlał się po moim ciele falą czystej rozkoszy, aż pociemniało mi przed oczami.

— Po rozpoczęciu wojny domowej doszły mnie słuchy, że jednym z jej powodów było pragnienie niedopuszczenia do władzy Księżniczki, która miała zawalczyć o przyszłość Pierwszego Świata. Mam wszelkie powody, by podejrzewać, że to ty jesteś ową Księżniczką, cara mia.

Uwielbiałam, gdy tak mnie nazywał.

Urwał, a oddech uwiązł mu w gardle, kiedy zaczęłam całować go wzdłuż linii żuchwy, po czym skubnęłam zębami jego szyję. Wykorzystałam moment, wyrwałam nadgarstki z jego uścisku i przeniosłam ręce na umięśnione plecy Gerarda, na jego silne ramiona, wąską talię, aż wreszcie zsunęłam je na jego biodra.

Czy Eregia była warta tylu wyrzeczeń? W poprzednim życiu byliśmy małżeństwem, czy to nie wystarczyło, aby Moc pozwoliła nam się zbliżyć?

— Chętnie oddam Celtiberowi tron i zapomnę o Pierwszym Świecie, jeśli obiecasz, że będziesz przy mnie.

Imię mojego przeciwnika zostawiło dziwny, kwaskowaty posmak czerwonych owoców w moich ustach.

— A co, jeśli zrobimy to i jutro będziesz żałować?

Jedną ręką przyciągnęłam jego głowę do siebie.

— Spraw, bym nie żałowała — szepnęłam.

Jego oczy powiedziały mi to, co chciałam usłyszeć. Przywarł wargami do mych ust, jakby chciał scałować z nich ostatni oddech.

— Dla własnego dobra powinnaś przestać mnie kusić — rzekł, emanując ognistą magią, która groziła, że od niej spłonę. — Po tym nie będzie już odwrotu.

Drżałam. W mojej głowie była tylko jedna myśl.

— Więc na co czekasz?

Moje słowa nie zdążyły wybrzmieć, gdy jednocześnie usłyszeliśmy dzwonek i poczuliśmy impuls znajomej magii. Popatrzyliśmy na siebie, nagle zdezorientowani.

Nastrój chwili prysł niczym bańka mydlana.

— To Klara — rzekłam.

Gerard aż zgrzytnął zębami.

— Po co mogła do ciebie przyjść? — spytałam.

— Nie mam pojęcia — odparł, ale widziałam, że nie jest ze mną do końca szczery. Kiedy popatrzyłam na niego ponaglająco, westchnął. — W Pierwszym Świecie Strażniczka przysięgła kiedyś, że jeśli spróbuję uwieść cię przed ślubem i tym samym zniweczę twoją szansę na tron, to będzie obecna przy każdym naszym spotkaniu.

To brzmiało jak Klara.

Przez chwilę staraliśmy się ignorować uparty dzwonek do drzwi.

Wiedziałam, że po tym wieczorze już żadne z nas nie dopuści do tego, by tak intymna sytuacja się powtórzyła. Gerard nachylił się nade mną. Spojrzał mi prosto w oczy. Powiedział to, co tak bardzo chciałam usłyszeć:

— Kocham cię, cara mia.

Za jego słowami podążył impuls magii. Nie mogłam oddychać. W moim ciele zapłonął biały żar czystej ekstazy. Czułam ją niczym przypływ uderzający o brzeg morza, niczym krople deszczu pieszczące złaknioną wody ziemię.

Gerard przytulił mnie i delikatnie muskał wargami moją twarz.

— Jesteś najwspanialszą kobietą pod słońcem — rzekł, patrząc na mnie z zachwytem. — Codziennie chciałbym cię taką widzieć. Jesteś piękna niczym bogini miłości, a twoje ciało jest jak instrument, na którym chcę grać tak często, jak tylko mi na to pozwolisz.

Niebiosa, gdyby nie to, że właśnie doszłam, doprowadziłby mnie samymi słowami.

— Jeśli dane nam będzie jednak zasiąść na tronie, zadbam o to, by nadano ci przydomek Gerard Złotousty — wydyszałam, czując jeszcze echo niedawnych spazmów.

Uśmiechnął się szelmowsko.

— Nie wiesz jeszcze, co potrafią te usta, cara mia.

Chyba zapomniałam, jak się oddycha.

Dzwonek rozszalał się na dobre. Byliśmy też bombardowani krótkimi, ponaglającymi sygnałami magii Strażniczki.

Gerard westchnął. Ostatni raz mnie pocałował, po czym wstał, by poszukać ubrań. Patrzyłam, jak podchodzi do szafy i wyciąga z niej bluzę dresową. Obserwowałam taniec jego mięśni pod nagą skórą, nim nie znikła pod ciemnym materiałem.

Już mi go brakowało.

— Zajmę ją, dopóki się nie ubierzesz — obiecał, wychodząc.

Uśmiechnęłam się. Pierwszy raz od dawna było mi dobrze i ciepło, byłam bezpieczna i czułam się kochana. Najchętniej zapadłabym teraz w sen, otulona zapachem Gerarda.

Jednak wiedziałam, że Klara nie da za wygraną, więc wstałam z łóżka.

Zamarłam. Nagle w pokoju rozniósł się aromat wiśni, przez który na wierzch wypłynęły moje na wpół zapomniane wspomnienia...

Jakie są Wasze wrażenia po tym rozdziale? Czy zwolenniczki teamu Laura + Gerard są ukontentowane?

Nieubłaganie zmierzamy do końca tego tomu! Czy macie pomysły, co jeszcze może się wydarzyć?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro