Dziesięć kwiatów

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

– Moglibyście powiedzieć, jaka kiedyś byłam? Jaką wersję mnie pamiętacie?

– Ja poznałem cię jako pierwszy z naszej dwójki. – zaczął Daniel. – Byłaś słodka i urocza. Miałaś wrodzony dar do robienia i mówienia rzeczy, które wywoływały nasze rozbawienie. Szczególnie, jeśli się nie pilnowałaś, by odgrywać rolę odpowiedzialnej następczyni tronu. Kiedy miało się zły humor, twoje towarzystwo było najlepszym lekarstwem – kontynuował z rozmarzonym uśmiechem. – Bardzo lubiłaś tańczyć. No i często spędzałaś całe dnie w ogrodach różanych albo przy książkach. Ponadto bardzo dbałaś, by wszyscy dostrzegali w tobie przede wszystkim córkę Emerencji. Prawdziwe oblicze zachowywałaś dla najbliższych.

Przeniosłam pytające spojrzenie na Gerarda.

– Na pierwszy rzut oka wydawało się, że sztywno trzymasz się etykiety – rzekł Petri. – Chodziłaś z dumnie uniesioną głową, zawsze starałaś się powiedzieć lub zrobić to, co należało. Byłaś wyrafinowana i elegancka, idealna następczyni tronu. Dodatkowo Królowa zadbała o twoją edukację i treningi w walce. Obserwowanie cię w trakcie ćwiczeń z Mistrzynią Rinną było czystą przyjemnością. – Mężczyzna uśmiechnął się do sobie tylko znanego wspomnienia, ale zauważyłam, że w jego oczach na ułamek sekundy pojawiły się ogniki. Na ten widok na chwilę zapomniałam, jak się oddycha. – Jednak kiedy poznałem cię bliżej, okazało się, że masz poczucie humoru i nie marudzisz przy byle okazji, jak można by się było tego spodziewać po szlachciance zamkniętej w Białym Pałacu. Jeśli ci się coś podobało, wyrażałaś to zachwyt całą sobą... szczególnie podczas podróży. W takich chwilach, gdy patrzyłem na ciebie, odnosiłem wrażenie, że radość rozświetla cię od środka. Poza tym zależało ci na ludziach. Poddani cię uwielbiali.

Popatrzyłam na nich i zagryzłam wargę, niepewna, jak czuję się z tą wiedzą. Chwyciłam kieliszek z winem i nie patrząc na żadnego z mężczyzn, upiłam solidny łyk trunku.

– Teraz wreszcie rozumiem, dlaczego Celtiber spodziewał się kogoś całkiem innego – mruknęłam.

– W tamtym czasie królestwo potrzebowało właśnie kogoś takiego, jak ty – dodał Gerard, jakby tymi słowami chciał zostawić mi otwartą furtkę.

W tamtym czasie. Teraz to co innego.

Dlaczego odnoszę wrażenie, że byłam zamknięta w złotej klatce, która widocznie wtedy wydawała mi się całkiem komfortowym mieszkaniem? Nie podobała mi się ta myśl.

– Kto podejmował ważne decyzje w królestwie?

– Twoja matka, Królowa Emerencja – odpowiedział Daniel. – Początkowo pod okiem jej rodziców, potem wraz z twoim ojcem, a po jego śmierci – sama.

Czyli mój dawny ojciec zmarł przed wojną. To by wyjaśniało, dlaczego dotychczas go nie wspominali. Byłam ciekawa, jaki on był, ale dziś nie chciałam o nim rozmawiać. Próbowałam poukładać w głowie to, czego się dowiedziałam na temat dawnej Księżniczki Eregii. A właśnie...!

– Już dawno chciałam was o coś zapytać, ale ciągle wylatywało mi to z głowy – zaczęłam. – Nazywacie mnie Księżniczką. Ale moja matka była Królową, więc ja powinnam być chyba raczej Królewną. Dlaczego nie używacie tego określenia?

– To bardzo dobre pytanie – odparł Daniel. – Być może nie wiesz, ale Eregia z jednej strony ma dostęp do morza. To Białe Morze. To właśnie na nim, ukrywa we mgłach, znajduje się Wyspa Regia czy też Insula Regia. Zgodnie z tradycją córka królewska jest Księżniczką tej wyspy. Tylko osoba królewskiej krwi, bądź też skoligacona z rodem panującym, może na nią trafić, tylko ją przepuści magia strzegąca tego miejsca. Tak więc masz rację, jesteś Królewną, ale poprzez niepodzielne władanie właśnie tą tajemniczą wyspą, poprzez fakt, że ją odziedziczyłaś, posiadasz tytuł Księżniczki i jest on używany jako główny.

Popatrzyliśmy na siebie z Gerardem. Pokręcił głową i rozłożył ręce, jakby nie miał o tym pojęcia. Wróciłam spojrzeniem do Daniela.

– To strasznie pogmatwane.

– Jeśli cię to pocieszy, to podobnie jest z księciem Williamem – wtrącił Petri.

Wzruszyłam ramionami. Nadeszła pora, by powiedzieć to, co musiałam im wyjaśnić.

– Wracając do poprzedniego pytania... Być może macie rację i wtedy Eregia potrzebowała takiej wersji mnie. – Wy jej potrzebowaliście. Nie powiedziałam tego na głos. – Ale sytuacja się zmieniła i teraz jestem kimś zupełnie innym niż wtedy. Przyznajcie sami przed sobą, czy kiedy myślicie o mnie, macie przed oczami aktualną mnie, czy też moje alter ego z przeszłości? – Uniosłam rękę, zanim zdążyli cokolwiek powiedzieć. – Nie odpowiadajcie, nawet nie chcę wiedzieć. Po prostu zastanawiam się, czy Emerencja... – zawahałam się – czy moja matka celowo nie zmodyfikowała czaru, kiedy rzucała go na mnie.

– Myślisz, że Królowa chciała...? – nie dokończył Francuz.

– To tylko przypuszczenie, ale co, jeśli tak? – Coraz bardziej w to wierzyłam. – Jeżeli miałam zapomnieć o tym, kim byłam, aby móc stać się kimś całkiem innym? Niezależnie od tego, co było, chcę, żebyście wiedzieli, że planuję skoncentrować się na przyszłości. Wreszcie poczułam, że zaczyna mi zależeć na Eregii. Boję się tego, co mnie czeka, ale chcę zrobić coś dobrego dla ludzi, którzy żyją w Pierwszym Świecie. A powrót na tron, skoro tylko ja będę mogła zapanować nad Mocą królestwa, odgrywa tu znaczącą rolę. Chcę zmian. Ludzie ich potrzebują. Przede wszystkim... – zaczęłam niepewnie. Zanim powiem im, co planuję, muszę przypomnieć sobie szczegóły. – Danielu, bądź tak dobry i wyjaśnij mi jeszcze raz, wygląda hierarchia społeczna w królestwie?

Chevalier wstał, poszukał czegoś i wrócił z ogromną kartką, na której różnymi kolorami zaczął zapisywać poszczególne kategorie.

– Społeczeństwo w Eregii dzieli się na dziesięć grup, z których każda kolejna jest mniej znacząca od poprzedniej, posiada jasno określone prawa i obowiązki, symbolikę mającą na celu oznaczenie członków danej kasty. Na pierwszym miejscu są Władcy: najpierw kobieta, ponieważ dziedziczenie odbywa się w sposób matrylinearny, a następnie mężczyzna oraz ich wspólne potomstwo. Drudzy są Kapłani. Te dwie grupy dzielą wspólny symbol: różę. Ród królewski wiąże swój urząd z białą różą symbolizującą czyste intencje, wieczność, pokój i szacunek.

Francuz przerwał i obok nazwy pierwszej grupy naszkicował białą różę.

Zmarszczyłam brwi.

– Celtiber otacza się żółtymi różami, nie białymi. Czy skoro uzurpuje sobie prawo do korony, nie powinien był przejąć związanej z nią symboliki?

– Przynajmniej ten jeden raz Celtiber stara się być szczery – wtrącił Gerard. – Żółty oznacza zdradę, ale i siłę. Kapłani otaczają się różami purpurowymi, by podkreślić boski majestat, któremu służą.

– Tak jest – potwierdził Daniel. – Przejdźmy dalej. Na trzecim miejscu znajdują się przedstawiciele Wysokiej Szlachty. Są to ludzie obdarzeni Mocą, która zwykle w prawie nierozcieńczonej postaci przechodzi z pokolenia na pokolenie. Małżeństwa zawierane są w niemal wszystkich przypadkach wyłącznie z innymi osobami z tej kasty. To w nich Celtiber stara się znaleźć oparcie, by w razie konieczności móc wykorzystać ich zasoby polityczne, ekonomiczne, no i wreszcie magiczne. Ich symbolizuje orchidea. – Narysował kolejny kwiat. – Do tej grupy należy poznana przez nas Bellinda. Zaraz potem są Artyści, których znakiem, zależnie od regionu kraju, jest różowa albo pomarańczowa lilia. Tutaj magia łączy się z talentem, toteż jest to bardzo liczna kasta, gdyż nawet słabo obdarzeni, jeśli mają smykałkę do czegoś, mogą wejść do tej grupy. Ich działalność jest bardzo ceniona, a przedstawiciele tej kasty często przebywają na dworach szlacheckich. – Daniel urwał na moment i spojrzał na mnie pytająco. – Żadnych pytań?

Pokręciłam głową.

– Dobrze. Za Artystami plasuje się Średnia Szlachta, która nierzadko piastuje istotne stanowiska, a jej symbolem jest kwiat dalii – przerwał, by naszkicować następy kwiat. – Potem są Naukowcy, czyli wszelaka inteligencja posługująca się symbolem anturium.

Czegoś tu chyba nie rozumiałam.

– Nie obraź się, ale... Artyści przed Naukowcami? Naprawdę? Dlaczego?

Chevalier westchnął teatralnie.

– Może w społeczeństwach Drugiego Świata taka kolejność wydaje się nonsensowna, jednak w Pierwszym Świecie wiemy, że człowiek bez prawdziwej sztuki nie żyje naprawdę. To sztuka stanowi duszę każdego narodu. Pomyśl o tym tak: niektóre zwierzęta potrafią niejako wytworzyć narzędzia potrzebne im do zdobycia pożywienia czy zbudowania gniazda. Ale czy te same zwierzęta potrafią docenić nie tylko użyteczność, lecz także piękno otaczającego ich świata? Czy zważają na ciche melodie wygrywane przez leśne strumienie, na kwitnące wiosną w górach krokusy, na barwne wschody i zachody słońca albo wreszcie na to, że każdy płatek śniegu jest unikatowy? Nie. Tylko ludzie są w stanie tego dokonać.

Daniel popłynął. Nigdy go takiego nie widziałam. Uśmiechnęłam się szeroko.

– Nie słuchaj go – wtrącił rozbawiony Gerard. – Przemawia przez niego miłośnik sztuki. Prawda jest taka, że wśród Artystów raz na kilka pokoleń zdarzają się Widzący, a wśród Naukowców nie.

Malarz odchrząknął.

– Jakkolwiek by nie było, tak jest i już – zawyrokował. – Do siódmej kasty należą Kupcy oferujący nie tylko towar, ale też wszelkiego rodzaju usługi, a więc i bankierzy, karczmarze et ainsi de suite. Posługują się symbolem irysa. Różne kolory kwiatu naprowadzają na specyfikę firmy. Za nimi jest Niska Szlachta. Jej symbolem jest frezja. Do tej grupy możemy obecnie zaliczyć ród Lenfel, chociaż, jak się dowiedziałem od Pary, jej wuj Veron to aktywny pomagier Celtibera. Robi wszystko, by znaleźć się w Średniej Szlachcie. Aktualnie zajęty jest knuciem i szukaniem żony o silnej Mocy, by ich dziecko dało mu przepustkę do wyższej kasty. Pamiętasz naszą pierwszą wyprawę do Eregii? – nieoczekiwanie spytał Daniel.

Potwierdziłam. Trudno byłoby o tym zapomnieć.

– A układ, który zawarłaś z Parą? Co dostanie, jeśli będzie walczyć za naszą sprawę?

Potaknęłam, czując jednocześnie, jak robi mi się coraz goręcej, a na policzki wstępuje rumieniec. Gdybym tylko wtedy wiedziała, jak to działa w Eregii...

– Otóż sprawa wygląda następująco. W rodach, w których na przestrzeni pokoleń Moc jest silna, na stabilnym poziomie, można mówić o dziedzicznej przynależności do określonej kasty. Problem pojawia się wtedy, gdy Moc zaczyna się rozcieńczać, wyczerpywać w danej gałęzi rodziny. Jeśli po dwóch pokoleniach jej poziom nie wróci do dawnej świetności, taka familia spada do niższej grupy społecznej. Obiecawszy Parze dziecko o wielkiej i stabilnej Mocy, tak naprawdę obiecałaś jej rodzinie awans społeczny.

Popatrzyłam mu prosto w oczy.

– Wtedy nie miałam pojęcia, że tak to działa.

Nie wspomina, że jako moja osobista Strażniczka znajdzie się jeszcze wyżej. Dlaczego?

– Jak sobie życzysz. Dziewiąty z kolei jest Lud. Co poniektórzy przedstawiciele tej grupy władają minimalną Mocą i wtedy posługują się symbolem przebiśniegu. – Chevalier, podobnie jak we wszystkich poprzednich przypadkach, nakreślił pośpieszny rysunek. – Dla pozostałych, czyli Degeneratów, zostaje kłos pszenicy. Ostatni z kolei są żebracy symbolizowani przez osty, które zwykle noszą bezpośrednio na sobie, a także przestępcy i tu analogicznie pojawiają się ciernie.

Zastanowiło mnie coś.

– Czy w Eregii funkcjonuje jakiś rodzaj pomocy ubogim?

– Nie praktykuje się tego na większą skalę – pośpieszył z wyjaśnieniem Gerard. – W Pierwszym Świecie ludzie uważają zwykle, że mamy takie życie, na jakie sobie zapracujemy.

– Ale przecież nikt świadomie nie decyduje o tym, czy dane dziecko odziedziczy Moc, czy też nie – zauważyłam z oburzeniem.

– To prawda – zgodził się Daniel. – Ale tak jest od początku świata i społeczeństwo uznaje, że nie można nic na to poradzić. Zdarzają się przypadki pomocy najuboższym, ale są one nieliczne.

Pomyślałam o wychudzonej dziewczynce, którą uratowałam przed okrucieństwem Bellindy. Była taka leciutka. Potem przed oczyma stanął mi obraz szczupłej Pary, która też często nie dojadała.

– Pierwszym, co zrobię, gdy odzyskam tron i sytuacja się uspokoi, będzie utworzenie przytułków i programów pomocy. – Nagle coś przyszło mi do głowy. – Czy to oznacza, że nikt wcześniej na to nie wpadł?

Pierwszy odezwał się Gerard.

– To nie takie łatwe. Były jakieś krótkotrwałe, doraźne próby pomagania najuboższym, ale taka hierarchia społeczna jest usankcjonowana przez tradycję.

– Wiesz, gdzie mogą sobie wsadzić taką tradycję ludzie w ten sposób usprawiedliwiający kompletną bierność wobec cierpienia drugiego człowieka? – warknęłam. – Nie powiesz mi chyba, obaj nie powiecie, że akceptujecie taki stan rzeczy?

Daniel wzruszył ramionami.

– Dopóki nie odzyskamy Eregii, nie ma w ogóle o czym mówić. Wszelkie propozycje zmian będzie trzeba przeprowadzać dopiero po przewrocie. A że rewolucja zawsze wiele kosztuje, to modernizacja czegokolwiek będzie musiała poczekać.

Chciałby. Odwróciłam głowę w kierunku okna, za którym zapadły ciemności rozświetlane przez ciepły blask ulicznych latarni. W myślach już robiłam listę zadań.

Parę godzin później opuściłam mieszkanie Francuza z porcją nowej wiedzy, jasnymi ustaleniami dotyczącymi naszej relacji mającej opierać się na przyjaźni i zalążkiem planu, na końcu którego zasiadałam na tronie Eregii. To, co do niedawna jawiło jej się jako porywanie z motyką na słońce, krystalizowało się powoli w całkiem prawdopodobną wizję przyszłości.

Kiedy Gerard odwoził mnie do domu ciemnym audi a4, niewiele rozmawialiśmy. Każde z nas było zatopione we własnych myślach. Byłam wdzięczna mężczyźnie, że nie zmusza mnie do pustych pogaduszek, lecz daje mi przestrzeń na przemyślenie wszystkiego, co usłyszałam.


Wydaje mi się, że ten rozdział dobrze wyjaśnia symbolikę okładek :) Uważni czytelnicy znajdą również wskazówkę, czego będzie dotyczyć trzeci tom ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro