Gorzki smak prawdy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zabrałam Eregiankę na wycieczkę po Starym Mieście. Planowałam pokazać jej najlepszą stronę mego ukochanego miasta i udowodnić, że Drugi Świat nie jest taki zły. Jednak szybko okazało się, że to nie zabytki przyciągały uwagę Lenfel, lecz ludzie, sklepy i wystawione w ich oknach produkty. Dziewczyna niewiele mówiła, ale całe jej ciało wyraźnie zdradzało chłodne zaciekawienie. Byłam nieco skrępowana w jej obecności i ucieszyłam się, gdy po jakimś czasie dołączył do nas Gerard. Zastanawiałam się, czy zrobił to z dobroci serca, czy po prostu wolał mieć Parę na oku.

W końcu, zmęczeni spacerem, udaliśmy się do sklepu z łakociami. Niewielki lokal stanowił istne królestwo słodkości. Półki wypełnione były pachnącymi cukierkami w kolorowych papierkach, kuszącymi tabliczkami czekolad o różnych nadzieniach, tradycyjnymi bombonierkami, rozmaitymi galaretkami i ptasim mleczkiem. W powietrzu unosił się cudowny, słodki aromat. Od samego przebywania w środku czułam się nafaszerowana cukrem, a mój poziom endorfin gwałtownie wzrósł.

– Uwielbiam czekoladę z masłem orzechowym – powiedziałam, wyciągając tabliczkę w stronę Pary, gdy wyszliśmy już ze sklepu. – Poczęstuj się.

Lenfel ułamała kawałek. Jej brwi początkowo zbiegły się ze sobą, by następnie poszybować do góry. Dostrzegłam błysk w jej oku. Laura jeden, Para zero.

– Moja jest lepsza, gorzka – dodał Gerard, oferując blondynce swoją tabliczkę.

– Czarna kawa, pastrami, gorzka czekolada... to się wszystko składa w spójną całość –zaśmiałam się kokieteryjnie, bez pytania sięgając po ciemną kostkę.

– Opowiedz mi coś więcej na ten temat, pani doktor – powiedział mężczyzna z półuśmiechem, przybliżając się do mnie.

– Mój kraj jest w tarapatach, a wy bezwstydnie flirtujecie ze sobą na środku tego rozpustnego miejsca? – zapytała Lenfel, a jej ton wyrażał jawną dezaprobatę.

– Jakiego? – spytałam rozbawiona, taktycznie pomijając kwestię flirtu. – Jesteś właśnie w jednym z najpiękniejszych miejsc w Europie, Paro. Kraków to wspaniałe, królewskie miasto. Nie mówię, że jego mieszkańcy są święci, ale daleko nam do rozpustników.

– Produkujecie więcej, niż możecie zjeść – mówiła Lenfel, obserwując mijających nas przechodniów. – Jeździcie pojazdami, z których wylatuje cuchnący dym i nie widzicie niczego, co jest dalej niż na wyciągnięcie ręki. W dodatku krew mijających nas ludzi jest niemal kompletnie pozbawiona Mocy. W jaki sposób w ogóle jeszcze funkcjonujecie? I ktoś stąd miałby rządzić Eregią?

Słowo daję, wyglądała, jakby powstrzymywała się od splunięcia.

– Posłuchaj, Paro – odezwał się Gerard. Widziałam, że po ostatnim wieczorze nie jest przychylnie nastawiony do mojej nowej Strażniczki. W jego ciemnych oczach igrał ogień. Patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana. – Nie wymagamy od ciebie, byś rozumiała czy akceptowała prawa rządzące tym światem, ale wypadałoby je w najmniejszym choć stopniu respektować podczas twojej obecności tutaj. I na przyszłość radziłbym nie zwracać się tym tonem do Laury – zakończył ostro.

Po tych słowach poczułam magię prześlizgującą się po moim ciele, drażniącą mą skórę i mijającą mnie, pełznącą ku Parze. Strzepnęłam Moc jak krople wody, zaskoczona, że to naprawdę zadziałało. Przyjrzałam się własnym dłoniom. Co tu się właśnie wydarzyło? Coś podobnego czułam przy Celtiberze, gdy kazał mi na siebie spojrzeć.

Podniosłam wzrok. Para zareagowała silniej niż ja. Jej ciało napięło się jak struna. Dziewczyna rzucała Petriemu spojrzenie przepełnione nienawiścią.

Nie mogłam pozwolić, by to, co się tu działo, trwało dłużej. Było mi żal Eregianki, która przypominała przestraszone, rozwścieczone dzikie zwierzę. Jeszcze chwila, a zacznie gryźć.

– Nigdy tak naprawdę nie dałaś nam szansy, prawda? – spytałam, delikatnie dotykając jej ramienia.

Ku mej konsternacji Moc Gerarda opuściła ciało Pary, rozpadając się na miliony połyskujących kawałeczków. Przez moment przyglądałam im się z fascynacją, ale kątem oka zauważyłam, że w międzyczasie Eregianka aż oklapła, a na jej czole pojawiły się krople potu.

– Mogłam się spodziewać, że prędzej czy później to nastąpi – warknęła, patrząc na Petriego, a potem przeniosła spojrzenie na mnie. – Pewnie oczekujesz podziękowań – wycedziła przez zęby.

– Niby za co? – zdziwiłam się.

– Za uwolnienie mnie spod jego władzy.

Popatrzyłam pytająco na Gerarda.  wjego wzroku pojawił się mrok, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Zamrugałam ze zdziwieniem.

– Nie wiem, co tu się właśnie stało – zaczęłam powoli – ale wiem, że to nie jest pora ani miejsce na omawianie tego. Chodźmy na obiad, a później wrócimy do domu i porozmawiamy.

Starałam się wykrzesać z siebie najwyższe pokłady dyplomacji, choć wewnętrznie byłam skołowana i nie rozumiałam znaczenia sceny, która rozegrała się na moich oczach.

– Dobrze już – ustąpiła niechętnie Para. – Chodźmy coś zjeść.

– Uważaj na nią – szepnął mi Gerard do ucha, kiedy żegnaliśmy się parę godzin później. – Nie ufam jej.

Wieczorem siedziałyśmy z Parą w altanie w ogrodzie. W mojej dłoni znajdował się piękny, pękaty kielich z odrobiną czerwonego wina. Ciepłe wiosenne powietrze muskało moją skórę, przynosiło obietnicę ciepłych dni i zapach bzu. Wreszcie odpoczywałam.

Obserwowałam moją towarzyszkę. Eregianka rozglądała się wokół, podziwiając bujną przyrodę, kwitnące krzewy różaneczników, drobne konwalie o uwodzicielskim zapachu, kolorowe tulipany i niebieskie szafirki, pachnące bzy i glicynie.

– Mam nadzieję, że wino ci zasmakuje – gestem zachęciłam Parę do spróbowania rubinowego płynu. – Ojciec importuje je z innego kontynentu. To jedno z moich ulubionych.

Lenfel wpatrywała się w kieliszek. Ostrożnie upiła łyk.

– Nigdy dotąd nie piłam wina – wyznała nieoczekiwanie. – Niska Szlachta nie pija wina. – Blondynka pokręciła głową. – To trunek zarezerwowany dla wyższych grup społecznych. Jest lepsze, niż się spodziewałam. Już rozumiem, dlaczego Celtiber nagradza nim swoich ulubieńców.

Kolejny raz uświadomiłam sobie, jak niewiele wiem o Eregii i jej mieszkańcach. Może skoro Gerard i Daniel nie byli chętni do wyjaśnień, a Klara pamiętała niewiele więcej ode mnie, to rodowita Eregianka podzieli się ze mną wiedzą?

– Paro, czy mogłabym zadać ci kilka pytań? Naprawdę chcę zrozumieć Eregię. Prawda jest taka... – rzekłam i wzięłam głęboki oddech, zanim nie dokończyłam: – Tak naprawdę jestem Księżniczką Laurą. Dokładnie tą, o której słyszałaś. Jednak, chociaż w tym wcieleniu moja magia wróciła, to wspomnienia nie. O Pierwszym Świecie wiem ni mniej, ni więcej, niż to, czego dowiaduję się od swoich sprzymierzeńców i w czasie wizyt w Eregii.

Lenfel spokojnie słuchała mojego wyznania. Spodziewałam się zaskoczenia, niedowierzania, czegokolwiek, lecz nie automatycznego zaakceptowania faktu, że nie dysponuję wspomnieniami z poprzedniego życia.

– Pytaj – rzuciła krótko.

Dobra... łatwo poszło.

– Zacznijmy od tego, co stało się dzisiaj na rynku. Poczułam przepływ Mocy, która minęła mnie, ponieważ była wymierzona w ciebie. Domyślam się, że to sprawka Gerarda, ale sama doświadczyłam czegoś podobnego na balu Celtibera. Co to jest?

– To Przymus – wyjaśniła dziewczyna. – Władcy Eregii i niektórzy przedstawiciele Wysokiej Szlachty oraz Kapłani potrafią przy pomocy Mocy zmusić drugą osobę do tego, by zrobiła coś lub myślała to, co się jej narzuca.

Popatrzyłam na blondynkę szeroko otwartymi oczami.

– To okropne!

Lenfel wzruszyła ramionami.

– Tak już jest. Silniejszy kontrolują słabszych. To pierwsze i najważniejsze prawo Pierwszego Świata.

Nie spodziewałam się czegoś podobnego po Gerardzie. Nagle uświadomiłam sobie, że wcale go nie znam. Ogień i mrok, który dziś dostrzegłam w jego oczach, również były nowością. Odsunęłam rozważania na temat tego, co o tym sądzę i skoncentrowałam się na czarze.

– To odbieranie wolnej woli. Jeśli uda mi się objąć tron, zapewne nie będę mogła całkowicie zakazać takiego użycia Mocy, ale stanowczo ukrócę podobne praktyki – powiedziałam z przekonaniem. – Nikt nie powinien móc robić takich rzeczy.

Lenfel popatrzyła na mnie dziwnie.

– To Władcy zwykle stosują Przymus – rzekła. – Twoi przodkowie, ludzie podobni do ciebie, najsilniejsze osoby w królestwie.

– To się musi skończyć – odparłam, kręcąc głową.

– Nie wierzę, że to mówię... – zaczęła Para. – Ale wyobraź sobie sytuację, w której twój Strażnik nie chce wykonać twego rozkazu. Przykładowo zostajecie napadnięci i, choć trudno jest mi sobie to wyobrazić, ty każesz mu chronić innych zamiast siebie, a on nie chce posłuchać. Wtedy zastosowanie Przymusu może być jedynym wyjściem.

Para miała trochę racji, gdy tak to przedstawiała. W porządku, to była rzecz do przemyślenia. Czas na następną.

– Dobrze, kolejna kwestia. Ta będzie bardziej delikatna. Wiem już, że gdy proponowałam ci zostanie moją Strażniczką i poczęcie dziecka z jakimś obdarzonym silną Mocą mężczyzną...

– Twoją? Powiedziałaś, że mam zostać twoją Strażniczką?

– Tak, właśnie to powiedziałam. Myślałam, że to oczywiste.

– Biorąc pod uwagę twoją niewiedzę, pewnie tak... – zaczęła niepewnie Lenfel. – Strażnicy awansują do Średniej Szlachty. Do ich zadań należy między innymi ochrona granic Eregii, Najwyższych Kapłanów, dbanie o ład w społeczeństwie, pomoc w czasie katastrof i tak dalej. Z kolei Strażnicy samej Królowej, a następnie i Króla, należą do Wysokiej Szlachty. To ścisła elita kraju.

To wyjaśnia zdumioną minę Daniela, kiedy byliśmy pierwszy raz w Eregii i zaproponowałam Parze taką nagrodę za służbę. Czyli to już nie jedno, a dwa ogromne wyróżnienia. Lenfel ma teraz tyle do stracenia, że zdradzenie nas zwyczajnie przestaje jej się opłacać.

– Mój ojciec od zawsze o tym marzył – powiedziała cicho blondynka, wpatrując się w ciemną taflę wina. – O awansie społecznym.

– Pomóż nam wygrać, a zrealizujesz to marzenie.

Między nami zapadła cisza.

– Wracając do tego, o co chciałam zapytać... – spróbowałam ponownie. – Wyłącznie dzieci poczęte w związkach małżeńskich dziedziczą Moc, to już wiem. Ale jest jeszcze inna kwestia, o wiele bardziej prywatna i dość osobista. Usłyszałam, że władczyni w czasie koronacji musi być dziewicą. Dlaczego?

Para posłała mi rozbawione spojrzenie.

– Pytasz, bo zastanawiasz się, czy można to jakość obejść?

Moją twarz oblał zdradziecki rumieniec.

Na ten widok Eregianka wybuchła gromkim śmiechem.

– Nie przejmuj się, większość młodych ludzi szuka sposobów na to, by zjeść ciastko i mieć ciastko. Jednak dziewictwo Księżniczki czy Królowej jest sprawą publiczną. Moc wypełniająca Pierwszy Świat ściśle łączy się z osobami panujących w niej władców. Jeśli któreś z nich jest nieczyste, a oznacza to wiele różnych rzeczy, nie tylko kwestie łóżkowe, nie zyska pełnej harmonii z Mocą. Musisz wiedzieć, że od tego wiele zależy. Na przykład Celtiber uzyskał koronę przez krwawe obalenie prawowitych władców, więc Moc, którą włada, jest niepełna. I to mimo że to jego ojciec, a nie on sam, bezpośrednio do tego doprowadził. To by się zmieniło, gdyby cię poślubił, w przeciwnym wypadku nie ma szans. – Spoważniała. – Niestety przez taki stan rzeczy cierpią zwykli ludzie, bo pogoda jest nieprzewidywalna, plony mniejsze niż mogłyby być, rodzi się mniej obdarzonych dzieci... I właśnie z dziedziczeniem Mocy przez dzieci jest bardzo podobnie, działa ta sama zasada.

Skinęłam głową.

– Dziękuję. Jesteś pierwszą osobą, która mi to wyjaśniła.

– Jest jeszcze coś, czego chyba nie wiesz – powiedziała Para. – W Eregii najważniejsze są siła i Moc. Magia definiuje nas i całe nasze życie. Nie można od tego uciec. A przynajmniej nie znam nikogo, komu by się to udało.

– Wydaje mi się to bardzo brutalne i okrutne.

– Takie jest życie. Każdy z nas bardzo wcześnie uczy się, gdzie jego miejsce. Status społeczny może się zmienić, jeśli w kimś objawi się wybitnie silna Moc albo w jakiś inny sposób okaże się swoją przydatność. Chociaż druga opcja to rzadkość. Wiemy, że to właśnie Moc kieruje naszym światem i dopasowujemy się do niej.

– Nie umiem tego pojąć – przyznałam. – Eregia to piękne, ale bezlitosne miejsce.

– W pewnym sensie takie jest. Jednak kiedy poznasz już na nowo wszystkie zalety swego królestwa, nie będziesz chciała tutaj wrócić.

– A jeśli będę chciała wprowadzić zmiany, które podważą dotychczasowe prawa i statuty? – spytałam.

– Mam nadzieję, że ci się to uda i że nikt cię nie zabije, gdy będziesz próbować.

Jak sądzicie, czy Laura i Para nawiążą nić porozumienia? I o czym może świadczyć zachowanie Gerarda?

Jak zawsze będę wdzięczna za Wasze opinie!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro