Hirron

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wraz z rodzicami spędzałam lipcowy wieczór w ogrodzie. Lato było w pełni, pogoda dopisywała, a przyroda zachwycała różnorodnością. Na klombach kwitły lawendy, bajeczne hortensje, barwne róże i białe lilie. W powietrzu unosił się wspaniały zapach kwitnącego nocą jaśminu. Przez chwilę po prostu rozkoszowałam się otaczającym mnie pięknem i spokojem.

— Tato — odezwałam się. — Pamiętasz ten domek w górach, do którego jeździliśmy, kiedy byłam mała? Należał chyba do jakiegoś twojego znajomego.

— Chodzi ci o dom Franciszka — sprecyzował ojciec.

— Myślisz, że zgodziłby się udostępnić dom mnie i moim znajomym?

— Pewnie tak — powiedział. — Zadzwonię do niego jutro i spytam.

— Gdybyśmy mogli wyjechać na tydzień czy dwa, byłoby idealnie — dodałam.

— A z kim chciałabyś jechać? — dopytywała mama.

— Na pewno z Klarą — zaczęłam ostrożnie. — Pewnie Gerard i Daniel też by do nas dołączyli — zawahałam się — i być może Para.

Lenfel poznała już moich rodziców. Ostatnimi czasy często bywała w Drugim Świecie, więc ich spotkanie było nieuniknione. Ku mojemu całkowitemu zaskoczeniu Para szybko dogadała się z moją mamą.

— Ta dziewczyna wciąż mnie zaskakuje — powiedziała zamyślona Eliza. — Czasami wydaje się jakby nie z tego świata.

Rzuciłam mamie rozbawione spojrzenie. Nie pierwszy raz zastanowiło mnie to, jak blisko prawdy lądowały często jej słowa. Gdyby tylko wiedziała...

— Para jest w porządku — kiedy nie stara się mi dopiec na każdym kroku, dodałam w myślach.

— Oczywiście — przyznała Eliza. — Tylko czasem odnoszę takie wrażenie... ona chyba wychowywała się bez matki?

— Zmarła, kiedy Para była mała. Wychowywał ją ojciec.

— I tak odwalił kawał dobrej roboty — uznał August. — Każdy byłby dumny z takiej córki. Piękna, mądra i dobrze wychowana.

— Oj, uważaj — zaśmiała się mama. — Bo będę zazdrosna!

— O dziewczynę w wieku naszej córki? Nie, dziękuję. To by było nie na moje nerwy.

Puściłam mimo uszu dalsze przekomarzania rodziców. Rzadko o tym myślałam, ale rzeczywiście moi przyjaciele nie zaznali tyle rodzinnego szczęścia, co ja. Matka Pary umarła, kiedy dziewczyna miała pięć lat. Matka Daniela zmarła niecałe cztery lata temu, a rodzice Gerarda zginęli w wypadku, zostawiając go samego. Z kolei ojciec Klary opuścił ją i jej mamę, gdy córka miała osiem lat. Nic dziwnego, że każde z nich lubiło przebywać w moim domu, w którym czuło się miłość, bezpieczeństwo i spokój.

Zamyśliłam się i nie od razu zrozumiałam, że mama coś do mnie mówi.

— Pytałam, czy między wami wszystko w porządku — powtórzyła Eliza. — Nietrudno zauważyć, że od jakiegoś czasu ani Daniel, ani Gerard już nas nie odwiedzają.

— Po prostu każde z nas musi ponadrabiać kilka rzeczy — nagięłam prawdę.

Co miałam powiedzieć? Że zdobyli dla mnie książki o Eregii, więc noce i dnie spędzam przy lekturze, próbując zapamiętać, która moneta jest więcej warta i jakie są stolice poszczególnych regionów mojego królestwa? Odruchowo powtórzyłam:

— Nadrobimy to w czasie wyjazdu — rzuciłam i uśmiechnęłam się. Wstałam. — Wracam do domu, a wy cieszcie się pięknym wieczorem.

— Zakładam się, że jak zwykle będziesz siedziała z nosem w książkach?

— Znasz mnie nie od dziś.

Niemal całą noc czytałam i przyswajałam wiedzę niezbędną przyszłej Królowej. Dowiadywałam się o losach poprzednich władców, historii królestwa, kluczowych wydarzeniach i najważniejszych bitwach. Okazało się, że z uwagi na swe atrakcyjne położenie i bogate zasoby Eregia stanowiła łakomy kąsek dla otaczających ją królestw. Zupełnie jak moja obecna ojczyzna. W końcu zasnęłam z twarzą na jednym z woluminów.

Kiedy się obudziłam, było już południe. W kuchni zastałam ojca pogrążonego w rozmowie telefonicznej. Na mój widok uśmiechnął się i uniósł kciuk do góry. Odwzajemniłam uśmiech i przytuliłam go. Nie przerywając konwersacji mężczyzna sięgnął po kartkę i długopis i napisał daty. Skinęłam głową, ucałowałam go w policzek i poszłam po telefon. Musiałam powiadomić wszystkich, że wkrótce wyjeżdżamy.

Kiedy kilka dni później wysiadłam z auta Gerarda, przeciągnęłam się po drzemce i powiedziałam:

— Cieszcie się, że pogoda dopisała. Inaczej auto zostałoby na dole, a resztę drogi trzeba by było pokonać pieszo.

Zwróciliśmy się w stronę tymczasowego lokum. Patrzyliśmy na piękny dom z bali. Ciemne drewno nadawało mu tajemniczości. Górny taras otaczała fantazyjna balustrada z kutego żelaza. Niewielkie półokrągłe ona były zasłonięte od środka, a na schodach leżało trochę suchych liści. Dom otaczały polne kwiaty i rozłożyste jawory.

— „Już miesiąc zeszedł, psy się uśpiły" — zaśpiewałam cicho. — „I coś tam klaszcze za borem. Pewnie mnie czeka mój Filon miły, pod umówionem jaworem".

— Co to było? — spytał zaintrygowany Gerard.

— To historia dwojga kochanków, Laury i Filona — odpowiedziałam. — Laura przybywa na miejsce schadzki, ale nie zastając Filona, podejrzewa go o zdradę. Niszczy podarunki, które dla niego przyniosła. Moja mama to uwielbia. Właśnie dlatego nadała mi takie imię.

— Wniosek stąd taki, by zawsze stawiać się punktualnie na umówione spotkania. — Daniel błysnął uśmiechem.

No tak. Jako Strażnik miał fioła na punkcie punktualności – czego nie można było powiedzieć o mnie.

— Pięknie tu jest — odezwał się znowu Petri, ogarniając wzrokiem otaczającą ich przyrodę. — I odludnie. To dobrze. Jeszcze tylko znajdziemy jakieś przestronne miejsce na ćwiczenia i będzie wprost doskonale.

— Wejdźmy — zakomenderowałam, wyjmując klucze z torebki. — Zapewniam was, że w środku jest równie ładnie i przyjemnie.

Dom rzeczywiście okazał się komfortowy i przytulnie urządzony. Proste wnętrze zdobiło drewno, dekory z ozdobnej cegiełki i miękkie tkaniny. Ustaliliśmy, że Klara i ja zajmiemy większą sypialnię, a mężczyźni mniejszą. Wnieśliśmy bagaże i zajęliśmy się budzeniem domu do życia.

Zapowiadało się na dość chłodny wieczór, więc Gerard rozpalił ogień w kominku. W ciszy obserwowałam, jak ułożył polana i dosłownie chwilę potem w palenisku buzowały już pomarańczowe płomienie.

— To niewiarygodne.

— Co takiego? — zdziwił się Gerard, wstając. — Przecież wiesz, że ogień to mój żywioł.

— Jak pomyślę, ile razy musiałam się namęczyć, nim udało mi się napalić w kominku...

Mężczyzna rozejrzał się ukradkiem, a widząc, że jesteśmy tu we dwoje, podszedł, objął mnie ramieniem i szepnął mi prosto do ucha:

— Trzymaj się blisko mnie, a więcej nie będziesz musiała tego robić.

Pacnęłam go w ramię.

— Ej, bez takich — odparłam szeptem, choć nie mogłam powstrzymać uśmiechu. — Mamy umowę, pamiętasz?

Petri nie odpowiedział, tylko ujął moją dłoń i złożył na niej pocałunek. Potem odwrócił moją rękę i pocałował mój nadgarstek w czułe miejsce, gdzie pod skórą pokazywały się niebieskie żyłki. Wciągnęłam głośno powietrze, czując, jak robi mi się goręcej.

— Jesteś niepoprawny...!

Zanim zdążyłam zrobić coś głupiego, obróciłam się na pięcie i skierowałam do kuchni. Odprowadzał mnie niski śmiech Petriego. Z wrażenia potknęłam się o dywan.

— Moja mama nasmażyła nam górę naleśników z serem! — zawołałam chwilę później. — Za nieco ponad kwadrans będą ciepłe.

Przełożyłam jedzenie do brytfanki i wsadziłam ją do piekarnika. Zrobiłam też herbatę i wyciągnęłam kieliszki na nalewkę ojca. Zamyśliłam się i nuciłam pod nosem.

— Pomogę ci — powiedział Daniel, który nagle zmaterializował się obok.

Podskoczyłam.

— Nie rób tak!

— Potraktuj to jako część nauki. Królowa nie może być strachliwa — odparł. — Dobra, to gdzie znajdę talerze i sztućce?

Wkrótce siedzieliśmy wygodnie nieopodal palącego się kominka, a za oknami zapadał zmierzch. Dom otaczała ciemność i cisza przerywana od czasu do czasu nawoływaniem zwierząt.

— Król Hirron uwielbiałby to miejsce — odezwał się Daniel, zanim zdążył ugryźć się w język.

— Kto?

— To twój ojciec z czasów, gdy żyłaś w Eregii — odpowiedział Gerard.

— Zastanawiałam się, kiedy zaczniecie o nim mówić. Wielokrotnie wspominacie Emerencję, ale nigdy nie opowiadacie niczego o moim ojcu. Dlaczego?

— Królowa Emerencja odegrała znacznie istotniejszą rolę w naszej historii — wyjaśnił Strażnik. — To główny powód. Ale prawda jest taka, że Król Hirron bardzo krótko zasiadał obok niej na tronie. Zmarł w czasie polowania, gdy byłaś małym dzieckiem.

Może gdyby nie powiedział tego takim tonem, jakby chciał mieć to jak najszybciej z głowy, to uwierzyłabym, że to wszystko.

— Wyczuwam drugie dno — mruknęłam.

— I słusznie — potwierdziła Klara, karcąc Strażnika wzrokiem. — Pamiętam Króla. Jego dzieje były bardziej zawiłe, niż nam je zarysował nasz francuski cenzor.

— No dobrze... Król Hirron wywodził się z Wysokiej Szlachty — rozpoczął Chevalier. — Był jednym z dobrze urodzonych chłopców, którzy mogli bawić się na terenie pałacu. Tak twoi rodzice się poznali. Już wtedy Emerencja była przyrzeczona Bresowi, którego rodzina słynęła z wielkiej Mocy. Przez kilkanaście lat ich małżeństwo wydawało się wszystkim oczywiste. Aż pewnego wieczoru w czasie tradycyjnego balu w dniu jej szesnastych urodzin twoja matka oznajmiła, że ślubu nie będzie. Zakochała się w Hirronie, synu królewskiego doradcy. Hirron nie posiadał takiej Mocy jak Bres, czy nawet jak swój ojciec, ale nie widział świata poza Emerencją i zrobiłby dla niej wszystko. Podejrzewam, że jako jeden z niewielu widział w niej osobę, a nie pozycję, którą w swoim czasie miała zająć. Ród Deream, do którego należał Bres, odwrócił się od tronu. Być może to było wydarzenie, które zapoczątkowało późniejszą Wielką Wojnę. — Chevalier wzruszył ramionami. — Pewne jest, że kiedy Emerencja skończyła dwadzieścia jeden lat, zawarła małżeństwo z miłości. Kto mógłby podejrzewać, że cichy i skupiony Hirron okaże się tak złym Królem?

To była dla mnie całkowita nowość.

— Początkowo młoda para uczyła się rządzenia królestwem od Króla Killiana i Królowej Concordii, twoich dziadków. Dopóki tak było, wydawało się, że wszystko będzie dobrze. Jednak kiedy Król i Królowa niespodziewanie zmarli, cały ciężar obowiązków spadł na Emerencję. Hirron nie umiał jej wspierać, nie chciał odpowiedzialności, jaką na niego nałożono, bał się podejmowania decyzji. Gdy tylko mógł, uciekał do lasów, na polowania, zaszywał się w pałacowej bibliotece albo namawiał Emerencję do wyjazdu ze stolicy. Ich małżeństwo przeszło poważny kryzys, ale w końcu jakoś się ułożyło. W końcu Hirron wciąż bezgranicznie kochał twoją matkę.

Czy miłość może zastąpić wzięcie współodpowiedzialności? Nie spodziewałam się, że mój dawny ojciec mógł zostawić Emerencję ze wszystkim i jej nie pomagać. Nie wyobrażam sobie, by mój tata zrobił coś podobnego mamie.

— W końcu na świat przyszłaś ty i Król przez pewien czas częściej bywał w pałacu. Cieszył się ojcostwem. Być może wydawało mu się ono mniej skomplikowane niż władanie królestwem. — Daniel zapatrzył się w dal. — Emerencja miała nadzieję, że Hirron dojrzeje także do bycia Królem. Tak się nie stało. Kiedy miałaś jakieś pięć lat, swoim zwyczajem udał się do Wielkiego Boru na polowanie. Doszły go słuchy, że widziano tam legendarnego białego jelenia. Nigdy stamtąd nie wrócił. — Mężczyzna westchnął. — Po jakimś czasie Bres schował dumę do kieszeni i ponowił propozycję ślubu z Emerencją. Jednak ona, widząc jego pragnienie władzy, odmówiła. Odmawiała każdemu i za każdym razem. Kiedyś wyznała mojemu ojcu, że bała się, że Bres będzie chciał cię skrzywdzić. Nie myliła się. — W głosie Francuza wybrzmiał gorzki ton. — W każdym razie, imię Króla Hirrona rzadko pojawia się zarówno w eregiańskich księgach, jak i rozmowach o dawnych czasach. C'est fini.

Chevalier zakończył opowieść, a ja poczułam się przytłoczona i zagubiona. Cieszyłam się, że matka zawarła małżeństwo z miłości, ale nie mogłam powiedzieć, żeby według mnie był to najlepszy wybór. Potoczyła wzrokiem po Danielu i Gerardzie. Pamiętałam słowa Daniela, że nie wyobraża sobie siebie jako władcy. Jeśli miałby w przyszłości zostać moim mężem, musiałby pełnić tę funkcję. Ale ja nie chciałam podążać śladami Emerencji.

— Dziękuję — powiedziałam na głos. — Lepiej, żebym wiedziała takie rzeczy. Jeszcze ktoś mógłby tego użyć przeciwko mnie.

Na przykład Celtiber, kiedy mówił w taksówce, żebym nie popełniała błędu matki. Przynajmniej nareszcie wiem, o co mu chodziło.

— Każdy ma czarną owcę w rodzinie — pocieszył mnie Gerard. — Moja siostra niemalże sprzeniewierzyła rodzinny majątek, bo była uzależniona od hazardu.

— Masz siostrę? — spytałam zaskoczona.

— Miałem, w tamtym życiu.

— Ja miałam dwóch starszych braci, ale nie byłam z nimi jakoś blisko — dopowiedziała Klara. — Czasami w przebłyskach wspomnień widzę ich twarze.

— Skoro już się zwierzamy, to ja byłem jedynakiem, zupełnie jak teraz — dodał Daniel.

Klara dopiła nalewkę. Przeciągnęła się i ziewnęła. Wstałam, by posprzątać po kolacji.

— Zostaw — powiedział Chevalier, zbierając naczynia. — My się tym zajmiemy — wskazał na Gerarda, który również podniósł się i zabrał do pracy — a wy idźcie spać.

— Bardzo chętnie — rzuciła sennie Klara, życzyła wszystkim dobrej nocy i skierowała się do małej łazienki na piętrze.

Musiałam poczekać na swoją kolej, więc usiadłam jeszcze na chwilę.

— Masz tendencję do opiekowania się wszystkimi — zauważył Gerard, zerkając na mnie.

— To u nich rodzinne — wtrącił Daniel.

— To prawda. To dar przekazywany z pokolenia na pokolenie — zgodziłam się.

— W czasie wyjazdu musisz trochę odpuścić — rzekł Strażnik.

— Przyzwyczajaj się — dodał Gerard.

Uśmiechnęłam się tylko. Oczy same mi się zamykały pomimo drzemki w samochodzie. Ostatnie tygodnie poświęcałam na nieustanną naukę. Byłam wykończona. Wstałam i zatoczyłam się. Zakręciło mi się w głowie.

— Pozwól.

Gerard objął mnie w pasie i pomógł mi dojść do sypialni. Przynajmniej szybciej przebiorę się w piżamę. Ziewnęłam dyskretnie.

— Wypocznij.

— Dziękuję, ty również.

Ucałował mnie w policzek i wrócił na dół.

Mógł użyć Mocy, zauważyłam, wpatrując się w plecy mężczyzny.

Jak widzicie, ostatnio tempo wrzucania rozdziałów jest niesamowite :) To dlatego, że chcę jak najszybciej opublikować ten tom (a jesteśmy dopiero w połowie!) i zabrać się za pisanie kolejnego :) Tymczasem proszę Was, trzymajcie kciuki, by kiedyś Księżniczka..., Tron... i Królowa... (w skrócie: Trylogia Pierwszego Świata) ukazały się na papierze <3 To moje małe (no dobra, ogromne!) marzenie <3  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro