Jak ryba w wodę

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Albo mniejsza z tym. Lepiej opowiedz mi coś o sobie.

Jednocześnie zastanowiło mnie to, że nikt nas nie mijał, nikogo nie było. Czy to też było częścią czaru?

— Jestem synem Bresa, który pokonał samą Królową Emerencję, ale to już wiesz — zaczął, patrząc mi prosto w oczy i obserwując moją reakcję. – Po tym, jak twoja matka odtrąciła wybranego jej narzeczonego i związała się z tym słabeuszem, Hirronem, ojciec poprzysiągł zemstę. Kiedy jednak Król Hirron przepadł, ojciec ponowił propozycję małżeństwa — kontynuował Celtiber. Słuchałam tego z zapartym tchem. Nie wiedziałam, że Bres oświadczał się Emerencji. — Twoja matka za każdym razem go odrzucała. Ostatni raz zaproponował jej mariaż na dzień przed twoimi urodzinami. To w czasie uroczystości z nimi związanych Królowa wybrała twojego przyszłego męża. Niestety, ku niezadowoleniu mojego ojca okazało się, że wybór nie padł na mnie, lecz na dalekiego przybysza z północy, Gerarda Hallera — urwał na moment. Kącik jego wąskich ust uniósł się nieznacznie. — Byłem przy jego śmierci, wiesz?

Drgnęłam. Co takiego?

— Kilka miesięcy po waszym ślubie nasza mała rebelia była już zwarta i gotowa. Byliśmy zdeterminowani, by odebrać tron Emerencji. Aby tego dokonać, trzeba było uderzyć w jej najczulszy punkt. W ciebie — doprecyzował, obserwując moją reakcję. Czułam, jak blednę. — Dopilnowaliśmy, by twoja śmierć odpowiednio mocno ją zabolała, aby poczuła, że nie jest tak wszechmocna, jak jej się wydawało. Emerencja była najsilniejszą Królową, jaka władała Eregią, a i tak nie obroniła własnego dziecka. Szkoda, że chodziło o ciebie — dodał Celtiber, mierząc mnie takim wzrokiem, jakby chciał mnie pożreć. — Już wtedy byłaś dla mnie atrakcyjna.

Milczałam. Biłam się z myślami. Rewelacje zdradzane przez mężczyznę były dla mnie bardzo cenne. Z drugiej strony myśl o tym, że Celtiber patrzył na śmierć moich bliskich, że sam się do niej przyczynił... Wzdrygnęłam się.

— W dniu twojej śmierci zaatakowaliśmy Biały Pałac. — Celtiber jeszcze nie skończył. — Naszym celem było zrzucenie Emerencji z tronu, złamanie jej, odebranie jej dostępu do magii Eregii. Chcieliśmy wszystkiego dla siebie. Pewnie nie wiesz, że twoja matka brała udział w wojnie z Veronią. Mój ojciec ułożył się z jej władcami, by wsparli nasze dążenia do władzy. Poszło jak z płatka. Veronia nienawidziła Emerencji, nienawidziła zresztą całego waszego rodu. W czasie wojny Księżniczka Emerencja przechyliła szalę zwycięstwa na stronę Eregii, była nazywana bohaterką. W bitewnym szale sama jedna wymordowała niewielki oddział. Władcy sąsiedniego królestwa nie chcieli, by ta sytuacja kiedykolwiek się powtórzyła.

Patrzyłam na mężczyznę oczami wielkimi jak spodki. Nikt dotychczas nie zająknął się słowem, że moja matka brała udział w wojnie. Ani tym bardziej, że to dzięki niej Eregia ową wojnę wygrała.

— Koniec końców udało nam się — podsumował Celtiber. — Dziedziczka Emerencji nie żyła, Książę Gerard nie żył, a Emerencja zaginęła. — Zamrugałam. Czyżby on nie wiedział, że moja matka poświęciła się, abyśmy mogli się odrodzić? — Sumiennie wybijaliśmy ostatnich Strażników wiernych obalonej Królowej. Kiedy wreszcie się udało, mój ojciec namaścił mnie na następnego władcę Eregii.

Tak więc Bres nie rządził, lecz oddał tron synowi. Dlaczego?

— Sam nie mógł nim zostać? — spytałam.

— Doszedł do władzy dzięki przelewowi krwi — wyjaśnił Celtiber. — A Moc jest nieprzejednana, jeśli chodzi o przestrzeganie zasad — urwał na moment, jakby się nad czymś zastanawiał lub dokonywał pospiesznych kalkulacji. — Wracając do mnie... Moim głównym żywiołem jest ogień, jak pewnie już wiesz. Jednak może cię zaskoczyć to, że licząc miarą Drugiego Świata, mam już dwieście trzy lata. Rządzę już od przeszło stu osiemdziesięciu lat, dlatego nie dam ci się łatwo pokonać.

— Ile?!

Jak mam pokonać kogoś z takim doświadczeniem?

— Czas w naszych światach płynie inaczej.

— Nikt przede mną nie próbował odebrać ci władzy? — zapytałam z niedowierzaniem.

Rozległ się nieprzyjemny śmiech. Poczułam dreszcze sunące wzdłuż kręgosłupa.

— Oczywiście, że próbowali. — Głos Celtibera był zimny jak lód. — Ich imion nie ma już nawet na nagrobkach.

Nagle przypomniała mi się wizja, o której zdążyłam połowicznie zapomnieć. Przed oczyma stanął mi obraz polany usianej ciałami zamordowanych ludzi. Serce mnie zabolało, gdy między nimi znalazłam Gerarda. Ucieszyłam się, że wtedy już nie żyłam i nie musiałam opłakiwać jego straty. A co by było teraz, gdyby...?

Potrząsnęłam głową. Wolałam o tym nie myśleć

— Jesteś bardzo zdeterminowany — powiedziałam tylko.

— Zdziwiłabyś się, jak bardzo — odparł. — Ale jestem także dobrym strategiem i tylko dlatego jeszcze żyjesz.

Doskonale wiedziałam, co miał na myśli, ponieważ nie krył swoich intencji. Mogłam albo zostać jego żoną i w prezencie ślubnym dać mu akces do nieskończonej Mocy Eregii, albo zginąć i tym samym zakończyć istnienie mojego rodu. Żadna z tych opcji mnie nie przekonywała.

Jednak zdałam sobie sprawę z tego, że Celtiber nie mówił tego wszystkiego, by się chwalić czy wywyższać nade mną. On relacjonował wydarzenia tonem osoby, która w nich uczestniczyła, lecz nie czuje dumy z tego powodu. Z jakiegoś powodu uzurpator zaczął jawić mi się jako bardziej ludzki, a może nawet mniej okrutny, niż początkowo sądziłam. Jego srebrzyste oczy śledziły uważnie każdy mój ruch, każdy mój oddech, jakby mężczyzna próbował zgadnąć, co mi chodzi po głowie. Jednocześnie Celtiber bawił się ognikami stworzonymi dzięki Mocy. Iskierki przeskakiwały mu między palcami, poddając się jego woli. To gasły, to rozbłyskały, jakby czekały na jego rozkaz.

Wiedziałam, że to był pokaz dla mnie.

Kątem oka dostrzegłam ruch. Powstrzymałam się od popatrzenia w tamtą stronę. Nie chciałam, by Celtiber coś zauważył.

— Wiesz co? Musiałbyś się naprawdę postarać, by mnie przekonać, abym zgodziła się zostać twoją żoną. Nie mówię, że to niemożliwe — zastrzegłam i pierwszy raz w życiu uznałam, że nie wykluczam takiej opcji, jeśli pozwoliłaby mi uratować życie niewinnych osób — ale jednak byłoby ci trudno. Nigdy nie podobał mi się żaden blondyn.

— Bardzo chciałbym być tym pierwszym — odpowiedział Celtiber, a dwuznaczność jego wypowiedzi sprawiła, że nie dość, że się zarumieniłam, to w dodatku przed oczami miałam teraz erotyczny sen z jego udziałem.

Zamrugałam szybko i odwróciłam wzrok, speszona. Żar ogarnął całe moje ciało.

— Niewielu rzeczy nie lubię tak bardzo, jak marnotrawstwa Mocy. I urody, oczywiście — dodał, wstając i patrząc na mnie znacząco.

Skłonił się szarmancko, co w obecnej sytuacji wyglądało nieco prześmiewczo.

— Nie bierz tego do siebie, naprawdę — odparłam, także podnosząc się ze ścieżki. — Jesteś niczego sobie, tylko ja mam słabość do brunetów.

W oku Eregianina pojawił się przebiegły błysk. Celtiber otworzył usta, by coś powiedzieć, ale nie zdążył. Ściana Mocy zmiotła go ze ścieżki. Wbrew moim nadziejom mężczyzna nie stracił przytomności, lecz przetoczył się po ulicy, wykorzystując impet uderzenia. Natychmiast wzmocnił barierę, przyjął odpowiednią postawę i zaczął sondować otoczenie w poszukiwaniu źródła zagrożenia.

Przezornie postawiłam własną barierę wewnątrz tej, w której zostałam uwięziona.

Celtiber został uderzony kolejny raz. Jego bariera była nienaruszona. Był czujny i przygotowany do odparcia ataku. Ja tymczasem na moment opuściłam swoją barierę i sprawdziłam, czy wciąż jestem uwięziona w klatce Mocy Celtibera. Niestety tak. Zirytowana ponownie osłoniłam się własną magią. Czekałam i patrzyłam. Tyle mi zostało. Mogłam jednak zrobić coś jeszcze. Odwrócić uwagę uzurpatora.

— Ej, blondasku! — zawołałam. — Nie zapomniałeś o czymś? Nie boisz się, że ci tu zginę i nie będziesz mógł dobrać się do pełni Mocy Eregii?

Mężczyzna warknął, ale nie odwrócił się do mnie.

— Rozumiem, że to prawda, co mówią? — kontynuowałam. — Faceci nie potrafią wykonywać jednocześnie dwóch czynności?

Uderzył. Dostrzegłam jakiś ruch, ale gdy kurz opadł, nie było żadnych ofiar. Ktokolwiek tam był, miałam nadzieję, że wyjdzie z tego cało. Musiałam dalej odwracać uwagę Celtibera.

— Pudło! — zawołałam, robiąc tubę z dłoni. — Musisz się bardziej postarać, jeśli masz mi zaimponować! Muszę zobaczyć, czy nie jesteś aby tylko gadatliwym, wymuskanym słabeuszem, jeśli mam się na coś zdecydować! Sam wiesz, Moc i siła ponad wszystko!

Po jego minie widziałam, że nadepnęłam mu na odcisk.

Wreszcie do mnie dotarło, że mimo iż jestem uwięziona, to mogę używać Mocy. Nie było tak, jak w zamku uzurpatora, kiedy każde jej użycie powodowało nieprzyjemne doznania, jakbym stykała się z czymś lepkim i nieczystym. Na próbę sięgnęłam Mocą do niedalekiej Wisły. Uformowała wodną kulę. Taki kształt był najłatwiejszy do manipulowania nim. Szczęśliwie Celtiber był zbyt zajęty obcym napastnikiem, by zwracać na mnie uwagę. Zresztą nie spodziewał się zagrożenia ze strony słodkiej, bezbronnej Księżniczki, która zawsze liczyła na pomoc innych.

Miałam gorącą nadzieję, że podobnie jak w moim wypadku, także i jego bariera jest pozbawiona górnej warstwy. Zastanowiłam się, jak uderzyć, by przypadkowo nie zabić uzurpatora, lecz tylko pozbawić go przytomności. Na razie nie miałam pojęcia, jak tego dokonać. W końcu więc po prostu cisnęłam w Celtibera wodną kulą wzmocnioną Mocą.

Nagły rozbłysk oślepił mnie i zburzył moją prowizoryczną barierę. Odruchowo zrobiłam krok do tyłu i osłoniłam oczy. Zatoczyłam się na rower i przewróciłam się razem z nim. Zaczęłam się turlać po urwisku prosto w stronę rzeki. W zielono-słonecznym szale nie wiedziałam, gdzie jest góra, a gdzie dół. Poczułam, jak spadam.

A w końcu wpadłam do wody z głośnym pluskiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro