Konflikty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Złapali ją!

Przez ułamek sekundy nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Kiedy dotarł do mnie sens tych słów, zerwałam się i pobiegłam do hallu domu Leszczyńskich. Zahaczyłam o szafkę, na której stał ozdobny talerz z Hiszpanii. Patrzyłam, jak talerz w zwolnionym tempie spada na ziemię i roztrzaskuje się na wiele kawałków. Przeszedł mnie dreszcz, gdy moja głowa podświadomie wzięła to za omen. Ogarnęły mnie złe przeczucia.

Nim dotarłam do Daniela, Gerard i Para już tam byli.

Stanęłam jak wryta, widząc, że Gerard trzyma Strażnika za koszulę i unosi go nad ziemią, jakby nic nie ważył. Następnie machnął ręką i ciało Daniela uderzyło o ścianę, pozbawiając mężczyznę tchu i strącając wiszący nieopodal obraz.

- Jak mogłeś dopuścić do tego, że ona jest u Celtibera, a ty jesteś tutaj! - wykrzyknął Petri, ponownie podnosząc dłoń.

Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Jego policzki poczerwieniały, na czole pojawiła się pulsująca żyła, a włosy były w nieładzie, bo Gerard co chwilę przeczesywał je palcami, jakby nie wiedział, co zrobić ze świerzbiącymi go dłońmi. Każda komórka jego ciała emanowała wściekłością, żalem i lękiem. Podbiegłam do niego i zaczęłam zalewać jego układ nerwowy magią leczniczą. Pamiętałam, jak w poprzednim życiu stosowałam ten zabieg na Laurze, gdy czymś się denerwowała.

Gerard spojrzał na mnie. W jego oczach mieszały się złość i panika.

- Wysłuchajmy Daniela - powiedziałam do niego, a jednocześnie nadal wysyłałam impulsy Mocy. - Dowiemy się, co się stało.

- Co to za Strażnik, który pozwala na pochwycenie następczyni tronu! - wysyczał Gerard.

Mogłabym się na niego wściekać i krytykować brak opanowania, ale już raz stracił Laurę. Czasami docierały do mnie przebłyski wspomnień z tamtego okresu. Pamiętałam wyraz twarzy Gerarda, gdy zrozumiał, że jego żona umarła. Wiedziałam też, że w przeciwieństwie do mnie czy Laury, Petri - czy też Haller - pamiętał wszystko: ból, rozpacz, osamotnienie, niedowierzanie, bezsilność. Nie mogłam winić go za gwałtowną reakcję.

Mężczyzna stał nieruchomo, dalej nie opuszczając ręki, którą złapałam. Widziałam, że starał się opanować. Ja tymczasem powoli uspokajałam bicie jego serca, doprowadzałam źrenice do normalnego stanu, kierowałam impulsami w układzie nerwowym.

- Wysłuchajmy Daniela - powtórzyłam. - Proszę cię, nim cokolwiek zrobisz, najpierw pozwól mu powiedzieć, co się właściwie stało. Dla nas wszystkich to szok, ale Laura nie chciałaby, żebyście się przez to pozabijali.

Albo raczej żebyś to ty zabił w gniewie najlepszego przyjaciela.

- Musimy go wysłuchać - dodała widocznie zdenerwowana Para. Ona pierwszy raz widziała, by Gerard używał Mocy, by kogoś skrzywdzić. Widziałam, że przez to nabierze do niego dystansu, ale nie to było teraz najważniejsze. - Inaczej nie będziemy potrafili jej pomóc.

- Zabierzcie go do kuchni - powiedział wreszcie Gerard, opuszczając rękę.

Robi to samo, co zrobiłaby Laura. Ona też zawsze wysyłała nas do kuchni, gdy trzeba było coś omówić. Rozczuliło mnie to, choć zupełnie bym się tego nie spodziewała.

Daniel dotarł do krzesła o własnych siłach. Lenfel podała mu wodę i usiadła obok, oddzielając Strażnika od Petriego. Na wszelki wypadek postawiła barierę, choć musiała zdawać sobie sprawę z tego, że nie miałaby szans w bezpośrednim starciu z Gerardem.

- Opowiedz nam wszystko - powiedziałam kojącym głosem do Fracuza.

Chevalier przetarł twarz dłonią. Dopiero teraz dostrzegłam, że jego ręce są zakrwawione, a ubrania brudne od rdzawych plam. Mężczyzna wydawał się być bezgranicznie zmęczony, co potwierdzały potargane włosy, głębokie cienie pod oczami i nieznaczne drżenie rąk, gdy sięgnął po szklankę. Wydawało mi się, że widzę strużkę krwi ściekającą mu po karku. Będę musiała go uleczyć, gdy tylko skończy swą opowieść.

- Udaliśmy się do Tamranu, by spotkać się z tym zubożałym szlachcicem, który chciał się z nami sprzymierzyć - zaczął Daniel. Głos mu drżał, ale nie ze zmęczenia. Widziałam, że obwiniał się, iż nie dał rady ochronić Księżniczki. Może Gerard tego nie widział, może tego nie akceptował, ale ja dostrzegałam, że Strażnik zakochał się w swojej podopiecznej. Znowu. - Nie przewidzieliśmy tego, że straż Celtibera będzie aż tak intensywnie szukała Laury. Sprawdzają każdą kobietę, niezależnie od koloru włosów, skóry ani wieku. Przed nami schwytali dziewczynkę, która tak okropnie krzyczała i wzywała matkę, kiedy rudowłosa kobieta, najprawdopodobniej Bellinda, faworytka do miana narzeczonej Celtibera, zaczęła ją torturować. Laura... - Wziął urywany oddech. - Ona nie mogła na to patrzeć. Wykorzystała Moc, by to przerwać, a później oddać dziecko matce. Musieliśmy uciekać, ale straż była wszędzie... w każdej uliczce, w każdej kryjówce. Tamran cieszy się względami Celtibera, więc wszyscy starają się mu się przypodobać. Powinienem był to przewidzieć. Dodatkowo perspektywa ogromnej nagrody sprawiła, że mieszkańców dopadła obsesja na punkcie złapania Księżniczki. - Chevalier skrzywił się, jakby przypomniał sobie coś okropnego. - Uciekaliśmy, ale nawet ludzie nieobdarzeni robili co w ich mocy, by nas zatrzymać. W końcu dotarliśmy do miejsca spotkania. Okazało się, że to pułapka. Zaczęliśmy opadać z sił, a oni zapędzili nas w kozi róg. Walczyliśmy, próbowałem... - urwał.

Z jego piersi wyrwał się cichy szloch. Zrobiło mi się go żal, moje serce aż bolało, gdy patrzyłam na jego cierpienie.

- Nie wiedzieliśmy, że Moc wody należy obecnie do takiej rzadkości, że natychmiast zwraca na siebie uwagę - dodał. - Pewnie gdyby Laura jej nie użyła, udałoby nam się opuścić miasto, ale to woda to jej żywioł, sięga po nią instynktownie. Próbowaliśmy walczyć, ale przeciwników było zbyt wielu. Gdy przegrwaliśmy, ogłuszyli Laurę i związali ją. Nie zabili mnie, bo nadszedł jakiś możny w ciemnych szatach i rozkazał strażnikom natychmiast zabrać rebeliantkę do Celtibera. To dziwne, że mieli iść wszyscy, ale gdy tylko usłyszeli ten rozkaz, porzucili mnie na drodze i odeskortowali Laurę.

- Z jakiego był stanu? - spytała Para.

- Co takiego? - zapytał wytrącony z rytmu opowieści Chevalier.

- Z jakiego mógł być stanu? - powtórzyła cierpliwie Eregianka, jednak jej kurczowo zaciśnięte na blacie palce zdradzały zdenerwowanie.

- Chyba... - zaczął Francuz, marszcząc brwi. - Wydaje mi się, że mógł należeć do Niskiej Szlachty. Podejrzewam to po jego aurze. Przez ciosy nie dostrzegłem wyraźnie, jaki symbol czy herb miał na sobie, ale na pewno było to coś fioletowego. Mężczyzna wyglądał na ponad czterdzieści lat. Miał jasnobrązowe włosy.

Lenfel zamilkła, ale najwidoczniej otrzymała informacje, o jakie jej chodziło. Przyjrzałam jej się uważnie. Odniosłam wrażenie, że dziewczyna coś ukrywa.

- Nim mnie porzucili, usłyszałem słowa strażników - dokończył Daniel. - Wiem, że Laura miała się znaleźć w lochach Celtibera. Nie rozumiem, dlaczego nie pojmali nas obojga, dlaczego mnie zostawili. Nie wiem, ile czasu minęło od chwili, w której ją zabrali, bo jeden z oprychów przed odejściem uderzył mnie w głowę i straciłem przytomność. Ocknąłem się chwilę temu i natychmiast wyruszyłem na poszukiwanie portalu.

Gerard milczał, gdy Chevalier relacjonował wydarzenia. Kiedy Strażnik skończył opowiadać, Petri wstał i opuścił dom bez słowa pożegnania. Chciałam pobiec za nim, ale wiedziałam, że muszę zadbać o Daniela, należało opatrzyć jego rany i zapewnić mu odpoczynek, którego potrzebował. Musiałam również dorwać Parę i wyciągnąć z niej sekret, który skrywała. Wstałam.

- Zajmę się Danielem - powiedziała cicho Para, uprzedzając mnie. - Jestem obeznana ze sztuką leczenia, a on chyba nie będzie potrzebował aż takiej ilości Mocy, by dojść do siebie, żebym nie umiała samodzielnie temu podołać.

Jej słowa mnie zaskoczyły, ale w odpowiedzi tylko skinęłam głową.

Lenfel wyprowadziła milczącego Strażnika z pomieszczenia.

Kiedy wyszli, opadłam ciężko na krzesło i ukryłam twarz w dłoniach.

- Myśl, po prostu myśl - mówiłam do siebie. - Musi być coś, co możesz zrobić.

Siedziałam tak długi czas, wsłuchana w szalejącą za oknem wichurę. Co jakiś czas niebo przeszywały błyskawice. Czułam w tym wszystkim Moc Gerarda. Widocznie był tak wzburzony, że jego magia mimowolnie się zamanifestowała. Nie mogłam go za to winić.

Po jakimś czasie dołączyła do mnie Para. Ściemniło się już, ale żadna z nas nie włączyła lampy. Pomieszczenie cyklicznie rozjaśniały błyskawice. W ich świetle ślady krwi na krześle, które wcześniej zajmował Daniel, wydawały się niemal czarne, a nasze twarze - trupioblade.

- Mów - rzuciłam. - Czekam.

Para westchnęła. Nawet nie spytała, co mam na myśli.

- Mężczyzna, o którym mówił Daniel, ten szlachcic... - urwała na moment, by wziąć głębszy oddech. - Ten, z którym mieli się spotkać i który polecił strażom zabrać Laurę do Celtibera... Prawdopodobnie to mój wuj. Obawiam się, że nie będziemy mogli już liczyć na wsparcie mojej rodziny.

- Będziemy? - zdziwiłam się. - Czyli nie opuszczasz nas... mimo wszystko?

Lenfel pokręciła głową.

- Nie mogłabym. Nie lubię tego świata i irytują mnie romanse Księżniczki, ale Celtiber wyrządził już tyle zła, gnębiąc niższe kasty i jeszcze bardziej wywyższając Szlachtę... - westchnęła głęboko. Jej platynowe włosy zabłysły zimno w świetle gromu. - Obserwowałam Laurę. Nie ma w sobie okrucieństwa, nie jest skłonna do przemocy. Paradoksalnie, jako że pochodzi stąd i nie rozumie naszych zasad, jest o wiele bezpieczniejszym i lepszym wyborem. To niesprawiedliwe, że o naszym losie decyduje wyłącznie Moc. - Jej głos nabrał goryczy. - Mój ojciec był wspaniałym wojownikiem, doskonałym ekonomem. A jednak to nie wystarczyło, bo nie ma magii, którą posiada jego niegodziwy brat, Veron, - To imię zabrzmiało jak splunięcie. - Poza tym powrót prawowitej dziedziczki zapewni lepszy przepływ magii w królestwie, a co za tym idzie, większe plony i lepsze życie dla poddanych. Dla moich ludzi.

Rozumiałam jej tok myślenia, ale i tak musiałam zapytać:

- Jeśli Laura zasiądzie na tronie, zmiany nie nastąpią od razu, wiesz o tym, prawda? To będzie stopniowy, powolny proces.

- Jeżeli ona i Gerard będą mieli panować, jestem pewna, że nie będą chcieli patrzeć na niesprawiedliwość społeczną dłużej, niż to absolutnie konieczne - odparła Para.

Widziałam, że musiała wszystko dokładnie przemyśleć. Jednak jedna kwestia nie dawała mi spokoju, dlatego spytałam, patrząc na nią:

- A jeżeli Księżniczka wybierze Daniela?

Lenfel zacisnęła usta. Cisza się przedłużała. Już myślałam, że nie doczekam się odpowiedzi, ale nieoczekiwanie blondynka wyszeptała kilka słów:

- Wolałabym, żeby tego nie robiła.

Po czym wstała, wzięła mokrą gąbkę ze zlewu i bez słowa zaczęła zmywać ślady krwi z krzesła.

Fabuła się rozkręca! Co sądzicie o takim zwrocie akcji? Jakie są Wasze wrażenia po rozdziale?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro