Królewska propozycja

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

To był ciężki dzień po jeszcze cięższym tygodniu. Maraton zajęć na studiach przerywały treningi z Klarą i Parą, a nieliczny wolny czas poświęcałam na niespokojny sen. Marzyłam o odpoczynku. W mojej głowie pojawiła się wizja spaceru po lesie, wieczoru z drinkiem z palemką czy wyjścia do kina. Wiedziałam, że nic z tego.

Jakby tego było mało, przed budynkiem uczelni niemal wpadłam na byłego chłopaka, z którym nie chciałam mieć nic wspólnego. Na szczęście w ostatniej chwili udało mi się schować, więc prawdopodobieństwo, że mnie zauważył, było znikome.

Byłam tak zmęczona, że zamiast wracać do domu tramwajem, zamówiłam taksówkę. Siedziałam teraz na tylnej kanapie i opierałam ciężką głowę o zaparowaną szybę. Wszystko wokół było nierzeczywiste, jakby wyjęte ze snu. Za oknem przewijały się kolejne ulice, obecnie wyludnione z powodu deszczu melodyjnie uderzającego o dach pojazdu.

Nagle coś mnie zaalarmowało. Zaraz potem taksówkarz zatrzymał się i zjechał na bok, żeby wpuścić do kabiny drugiego pasażera.

– Co pan... – zaczęłam oburzona.

Do pojazdu wszedł obcy mężczyzna, zdjął z głowy obszerny kaptur i posłał mi tryumfujące spojrzenie.

– Bez żartów – jęknęłam.

Wokół nas rozlała się Moc. Magia minęła mnie i spłynęła na kierowcę, który włączył blokadę drzwi, z powrotem dołączył do ruchu i pojechał dalej. To oznaczało, że nie ucieknę, chyba że rozbiję okno i wypadnę na jezdnię.

Popatrzyłam na intruza. Mężczyzna wyglądał na ponad trzydzieści lat, choć w rzeczywistości musiał mieć więcej. Jasne włosy wpadające w popielaty blond okalały jego przystojną, gładko ogoloną twarz. W jego szarych tęczówkach błyszczało głębokie samozadowolenie. Roztaczał wokół aurę Mocy i orientalno-morski zapach ambry. Miał na sobie ciemne spodnie i okrycie z kapturem, który odrzucił już na plecy. Materiał był suchy, mimo że na zewnątrz padał deszcz, co oznacza, że mężczyzna chronił się magią, by nie zmoknąć.

Amator. Wystarczyło wziąć ze sobą parasol.

– Witaj, Księżniczko – odezwał się Celtiber. – Niezmiernie miło mi cię widzieć.

– To nie jest mój szczęśliwy dzień – powiedziałam zamiast powitania.

– Zdajesz sobie sprawę, że podobne wypowiedzi nie robią na mnie wrażenia, prawda? – spytał Celtiber. – Niemniej etykieta wymaga, byś zwracała się do mnie odpowiednim tytułem. W tym wypadku, jako że znajdujemy się w sytuacji nieformalnej, możesz mówić do mnie per „mój królu". Zwykle preferuję coś mniej ostentacyjnego, na przykład „Wasza Najjaśniejsza Wysokość".

Zaśmiałam się ironicznie. Celtiber uśmiechnął się kącikiem ust, ale pokręcił głową, jakby udając zniesmaczenie mą reakcją.

– Widać, że musiałaś wychowywać się tutaj, w Drugim świecie. – Eregianin wskazał na coś bliżej nieokreślonego. Teraz na jego twarzy pojawiło się autentyczne obrzydzenie. –Wyobraź sobie, że wybrałem się w podróż do tego niegościnnego, pozbawionego Mocy miejsca wyłącznie po to, by się z tobą zobaczyć.

– Następnym razem najpierw wyślij zawiadomienie, żebym mogła sprawdzić, kiedy znajdę dla ciebie czas w swoim napiętym grafiku – powiadomiłam go. – Nie, żebym cię zniechęcała, ale to może nie nastąpić zbyt szybko.

– A jednak jesteś pyskata – rzekł jakby bardziej do siebie niż do mnie. – Nie spodziewałem się tego. Inaczej cię zapamiętałem.

– Zakładam, że nie pofatygowałeś się tutaj aż z Eregii, by pouczać mnie na temat savoir-vivre'u? – spytałam, a widząc konsternację malującą się w oczach rozmówcy, wyjaśniłam: – Dobrych manier.

– Ach! Masz rację – przyznał Celtiber. – Zacznijmy od początku. Już na balu zastanawiałem się, kogo przypomina mi fikcyjna lady Luaine, w którą się wcieliłaś. Zmiana koloru włosów i maska nie mogły jednak ukryć podobieństwa do namalowanej na portrecie Księżniczki z przeszłości. Rozbłysk ogromnej Mocy, jakiej dawno już nie czułem w Pierwszym Świecie, także prędko naprowadził mnie na twój trop.

To mnie zmartwiło. Myślałam, że udało mi się ukryć magię. Zanotowałam w pamięci, by staranniej maskować używanie Mocy. Chociaż w Eregii miałam tego nie robić, bo właśnie to mogło ją wydać.

Uch! To wszystko było zbyt skomplikowane.

– Nie wiem, czy mam się czuć mile połechtana, bo mnie komplementujesz, czy też udzielasz mi wskazówek na przyszłość, by przy sprzyjających okolicznościach uniknąć kolejnych spotkań?

Blondyn zbył to machnięciem ręki, jakby dawał mi do zrozumienia, że zamierza zignorować moją wypowiedź.

– Nie wiem jeszcze, kim był twój rzekomy brat, ale i do tego wkrótce dojdę.

– Mówiłam ci, gdy więziłeś mnie w lochu. Nie słuchasz uważnie – złajałam go, mając nadzieję, że zachowam istnienie Gerarda w tajemnicy.

Nieoczekiwanie Celtiber przysunął się do mnie i zniżył głos.

– Przejdę do meritum. – Jego ciepły oddech owionął mą skórę. – Jesteś zbyt delikatna, by walczyć. Szkoda by było cię zabijać... – Tu zrobił ostentacyjną przerwę, wyciągnął dłoń i opuszkami palców musnął mój policzek. – Znowu. Wiem też, że możliwość wszczęcia otwartej wojny spędza ci sen z powiek. Ponadto nie dysponujesz strażnikami, którzy by cię wsparli, więc twoja armia składałaby się z najniższych, najsłabszych kast. Dlatego postanowiłem okazać ci mą wspaniałomyślność i przybyłem osobiście, by poznać twoją odpowiedź na zadane ostatnio pytanie.

Rzeczywiście nie mogłam spać, kiedy rozważałam opcję wypowiedzenia wojny siłom Celtibera. Mężczyzna nie wiedział jednak, że to nie kwestia mego bezpieczeństwa, lecz myśl o liczbie potencjalnych niewinnych ofiar wywoływała u mnie koszmary pełne posoki, urwanych kończyn i osieroconych dzieci. Nie chciałam, by zdał sobie z tego sprawę, dlatego w mojej głowie kołatała się tylko jedna myśl: nie mogłam pozwolić, by Celtiber dowiedział się, jak blisko celu uderzył.

– To brzmi tak, jakbyś naprawdę się o mnie martwił, blondasku – zadrwiłam więc. – Celtiberze, będę z tobą szczera. Jeśli chciałeś umówić się na randkę, żebyśmy sprawdzili, czy coś z tego będzie, trzeba było znaleźć bardziej romantyczne miejsce niż taksówka. I tak naprawdę to nigdy nie spytałeś, czy za ciebie wyjdę. Od razu przeszedłeś do planowania imprezy zaręczynowej. Ze wszystkim się tak spieszysz? – spytałam słodkim głosem, pozwalając, by podtekst zawarty w moich słowach wybrzmiał i zawisł między nami.

Ku mojemu niezadowoleniu, on nie dał się zbić z tropu.

– Niestety, nie mamy czasu na randki – powiedział rzeczowym tonem. – Powiem krótko... zostań moją żoną, a razem będziemy panować nad Eregią. Nie powtarzaj błędów swej matki i nie zmuszaj mnie do rozlewu krwi.

– Powiedz mi, czy kochanki również uwodziłeś z takim niekwestionowanym wdziękiem? Czy też może opierałeś swój animusz na świadomości, że nie mogą ci odmówić?

Informację o kochankach zdobyła Para. Wszyscy zachodziliśmy w głowę, jak to możliwe, że nieżonaty uzurpator nie żył w celibacie, skoro prawa Eregii dotyczące kwestii Mocy i seksualności były jasno określone i bardzo surowe. Niemniej wieści o wykorzystanych przez Celtibera dziewczynach, zarówno z ludu, jak i z wyższych warstw społecznych, nie pozostawiały złudzeń.

A jednak wciąż posiadał Moc. Jakim cudem?

Zdawałam sobie sprawę z tego, że rozdrażnianie aktualnego króla Eregii może nie skończyć się dobrze, jednak dotarłam do tego etapu zmęczenia, w którym potencjalne niebezpieczeństwo nie wydaje się niczym znaczącym w obliczu kolejnych bezsennych godzin.

Poza tym... być może sprawiło to doświadczenie, jakiego nabyłam w ciągu ostatnich miesięcy, przebywając w towarzystwie dwóch mężczyzn o silnych charakterach, a być może miałam już dość ciągłego poczucia bezsilności, lecz postanowiłam zagrać w otwarte karty.

– Nie jestem osobą, o jakiej myślisz – powiedziałam po prostu. – Ona umarła, nie istnieje. Nie miałeś okazji poznać mnie lepiej jeszcze w moim pierwszym życiu, a teraz, bez rad ojca, wiesz o mnie jeszcze mniej. Dlatego uświadomię ci coś. – Zmusiłam go, by patrzył mi prosto w oczy. Światło ulicznych latarni co jakiś czas oświetlało nasze twarze ciepłym blaskiem, a jednostajny rytm deszczu współgrał z melodią mojego głosu. Kontynuowałam cicho, niemalże konfidencjonalnym tonem: – Jestem silna. Na pewno nie jestem jeszcze tak dobrze wyszkolona, jak ty, Celtiberze, ale moja Moc jest większa od twojej. – Nie mówiłam tego, by się przechwalać, lecz stwierdzałam fakt. – Widziałeś to na własne oczy. A to była tylko namiastka magii, która płynie w moich żyłach. Zapanuję nad Mocą decydującą o równowadze w naszym świecie. – Przerwałam dla większego efektu. Teraz mój głos był cichszy od szeptu. – Pewnego dnia, kiedy najmniej będziesz się tego spodziewał, odzyskam koronę, choćbym miała wydrzeć ją z twoich martwych, zimnych dłoni.

Na początku między nami panowała cisza. Potem nieoczekiwanie Celtiber roześmiał się, ale udawana wesołość nie sięgała jego oczu.

– Cieszę się, że tak wyjątkowa kobieta obejmie tron Eregii. Jednakże zapewniam cię, że nie zasiądziesz na nim sama.

– Całkowicie się z tobą zgadzam. Na twoje nieszczęście osobą, która znajdzie się wtedy obok mnie, nie będziesz ty.

Celtiber znów wyciągnął ku mnie dłoń. Powiódł palcami wzdłuż mojego ramienia, barku, szyi, linii żuchwy i policzka, musnął skroń i wargi. Pozwoliłam mu na to, choć wszystko we mnie wzbraniało się przed jego dotykiem. Nie dlatego, by nie był przyjemny – czuć było, że mężczyzna wie, jak obchodzić się z kobietami – lecz z powodu tego, że mimo pozoru delikatności zdawałam sobie sprawę, że mężczyzna najchętniej zacisnąłby palce na mojej szyi.

Igrałam z losem.

– Droga Księżniczko Laurencjo, nie zawsze będę miał do ciebie tyle sentymentu i cierpliwości, co teraz.

Jego ton wskazywał na to, że aktualnie pozostały mu już raczej ich smętne resztki.

– Zapamiętam.

Celtiber odsunął się.

Blokada drzwi została zwolniona.

– Do rychłego zobaczenia, Księżniczko – rzekł blondyn, a następnie...

Wyskoczył z samochodu.

Moje serce biło jak oszalałe. Rzuciłam się, by zobaczyć, czy coś go nie przejechało – taki obrót spraw otworzyłby mi drogę do bezkrwawej sukcesji, choć byłby dość nieoczekiwany – lecz samochody jechały dalej, żaden się nie zatrzymał, nikt nie trąbił, nie było żadnej paniki.

Celtiber po prostu rozpłynął się w powietrzu.

Wzięłam głęboki oddech.

Zrozumiałam, jak wielką przewagę daje mi fakt, że Celtiber nie ma pojęcia o tej Laurze, jaką jestem teraz. Ta niewiedza będzie go wiele kosztować.

Jak zawsze będę wdzięczna za Wasze opinie <3 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro