Trójkąt

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedziałam na sofie i wpatrywałam się w kawałek nieba widoczny z okna znajdującego się na drugim piętrze starej kamienicy. W pełnym obrazów pokoju zastanawiałam się, czym zajmowali się dawni lokatorzy i czy również, podobnie jak ja teraz, znajdowali spokój w widoku promieni zachodzącego słońca, które znalazły drogę do mieszkania o wysokim suficie.

– Dziesięć euro za twoje myśli – powiedział mężczyzna z francuskim akcentem wibrującym w każdym słowie.

Byłam pewna, że robił to celowo.

Wchodząc do salonu, który służył mu jednocześnie jako pracownia, rzucił mi zagadkowe spojrzenie i usiadł w fotelu stojącym tyłem do okna. Słońce otoczyło jego ciemne włosy złocistą aureolą.

– Nie są na sprzedaż.

– Podejrzewam, że przyszłaś tutaj w określonym celu – odezwał się znowu Chevalier.

Westchnęłam i przeciągnęłam się, by wyrwać się z sennego letargu. Ostatnio ciągle byłam zmęczona. To pewnie przez stres.

– Dobrze podejrzewasz – odparłam. Obdarzyłam mężczyznę badawczym spojrzeniem. – Dużo lepiej wyglądasz.

Francuz pokiwał głową.

– Obdarzeni szybko się regenerują.

– To dobrze – rzekłam szczerze. Wzięłam głęboki oddech, bo wiedziałam, że odwlekanie tej chwili nic mi nie da. – Danielu, to nie jest najlepszy moment, ale lepszego nie będzie. Przyszłam porozmawiać o naszej relacji. O nas.

Daniel zamarł na fotelu. Przypominał teraz figurę wykutą z kamienia. Odniosłam wrażenie, że powietrze między nami nagle zgęstniało.

– Po ostatnich wydarzeniach sporo o wszystkim myślałam – zaczęłam, walcząc z myślą, jak niezręcznie jest ujmować moje obawy w słowa. – O tym, jak łatwo uderzyć w nas od środka, jak nasza relacja osłabia zespół, który staramy się stworzyć, jak wiele nie chcesz mi wyjawić, by w swoim przekonaniu mnie nie zranić albo nie doprowadzić do jakiegoś nieporozumienia. Wciąż czekasz na powrót moich wspomnień, ale odnoszę wrażenie, że to nigdy nie nadejdzie.

Poruszyłam się niespokojnie, a mój ruch ostro kontrastował z postawą Daniela. Zaschło mi w gardle.

– Musimy z tym skończyć – podjęłam wątek na nowo. – Przynajmniej na razie. Muszę wiedzieć jak najwięcej, by zdobyć przewagę w walce z Celtiberem. Poza tym rywalizacja między wami, tobą a Gerardem, nam wszystkim szkodzi. W perspektywie długoterminowej to może nawet doprowadzić do porażki, bo z tego właśnie powodu nie umiemy ze sobą współpracować. Nie wspominając już o tym, jak wpływa na waszą relację.

– Nie mamy żadnej relacji – wycedził gorzko Francuz.

Pokręciłam głową.

– Wiesz, że to nieprawda. Teraz jesteście tymczasowo skłóceni, ale łączą was wspomnienia z Pierwszego Świata – zauważyłam. Przyszła pora na poruszenie czułej struny. – Ostatni incydent był okropny. Nie spodziewałabym się, że Gerard tak zareaguje. Po tym zajściu wszystkim puściły nerwy. – Tak określiłam kłótnię z Petrim. – Jednak najgorsze jest to, że podczas gdy nas wyniszczają wewnętrzne konflikty, Celtiber nie zwalnia tempa i działa.

Moje słowa zaalarmowały Daniela, który nareszcie się poruszył. Jego magia zamigotała.

– Skąd wiesz? Para odkryła coś nowego?

– Znalazł mnie – wyznałam wprost. – Kilka dni temu, gdy wracałam taksówką z uczelni, kierowca nagle się zatrzymał i wpuścił do środka mężczyznę. To był Celtiber. Nie wiem, jak mnie namierzył, ale fakt, że mu się to udało, mocno mnie niepokoi. Zaczęłam bać się o swoją rodzinę. Dobrze, że obecnie rodziców widuję głównie na wideorozmowach.

– Znalazł cię i puścił wolno? – zdumiał się Chevalier. – C'est impossible.

– Och, miał swoje powody.

Francuz spojrzał na mnie spod zmrużonych powiek.

– Stałaś się ostatnio bardzo tajemnicza.

Zaśmiałam się krótko, choć bez wesołości.

– Poprosił mnie o rękę – wyjaśniłam. – Ponownie.

– W taksówce? – Daniel podniósł jedną brew i pokręcił głową zniesmaczony. – Jak udało ci się uciec?

– W ogóle nie uciekałam. Oświadczył się, pomarudził trochę na Drugi Świat, usłyszał odmowę i mnie zostawił.

Przynajmniej na razie. Tę myśl zostawiłam dla siebie.

Mężczyzna wstał i zaczął chodzić po pokoju.

– Cokolwiek teraz myślisz, mam nadzieję, że doprowadzi cię to do wniosku, że musimy wzmóc treningi – naciskałam. – Muszę znać sposoby na pokonanie innego obdarzonego w walce, rozeznać się w zasobach Eregii, jej historii i gospodarce... Muszę poznać wszystko, co pomoże mi strącić Celtibera z tronu. I najlepiej pozostać przy tym wśród żywych.

Chevalier nic nie powiedział, ale nie zaprzestał spaceru po salonie. Cisza między nami się przedłużała. Nagle wreszcie Daniel przystanął i otworzył usta. Nim zdążyło paść z nich choć jedno słowo, rozległo się głośne, rytmiczne pukanie. Jednocześnie poczuliśmy falę znajomej magii.

Serce mocniej mi zabiło.

Chevalier poszedł otworzyć drzwi. Za nimi stał Gerard. Czułam to, ale bałam się odwrócić. Nie rozmawiałam z nim od czasu powrotu z zamku Celtibera. Z nerwów zacisnęłam dłonie na kolanach, mnąc sukienkę. Kiedy to do mnie dotarło, zmusiłam się, by rozprostować palce.

W powietrzu aromat cedru zmieszał się z zapachem wetywerii.

Obróciłam się. Starałam się, by mój wzrok nie zdradzał niczego. Od razu skrzyżowałam spojrzenie z Gerardem. Przeklinałam jego ciemne kosmyki opadające na czarne oczy, jego idealne usta, jego szerokie barki i ognistą aurę magii otaczającą jego ciało.

– Mam déjà vu – rzucił.

Nie spuszczaliśmy z siebie wzroku. Tym razem nie speszyło mnie nawet owo ekscytujące napięcie, które odczuwałam za każdym razem, kiedy odzywało się echo łączącej nas niegdyś więzi. Słyszałam, że Daniel coś mówi, coś tłumaczy, ale w ogóle nie docierał do mnie sens jego słów. To Petri pierwszy przerwał kontakt wzrokowy, odwracając się z powrotem w kierunku drzwi, wyraźnie zamierzając opuścić mieszkanie bez słowa.

– Tchórz – syknęłam.

Zatrzymał się w pół kroku. Zacisnął dłonie w pięści, aż zbielały mu knykcie. Całe jego ciało zdradzało napięcie.

– Błyskawicznie wydajesz osądy i trzymasz się ich kurczowo, nie dopuszczając do siebie żadnej innej ewentualności ponad tę, którą przyjąłeś za pewnik. Teraz zapewne także masz już w głowie gotowy scenariusz. Intuicja podpowiada mi, że zawsze tak było. Nic, co moglibyśmy powiedzieć, nie przebije się przez ścianę twoich domysłów.

Gerard gwałtownie obrócił się na pięcie, zbliżył się do mnie i, opierając ręce na oparciu sofy po obu stronach mych ramion, spytał, patrząc mi prosto w oczy:

– Czy w takim razie będziesz łaskawa mnie oświecić?

Jego oddech muskał moją skórę.

– Nie rozmawiamy ze sobą.

– Powiedz coś, czego nie wiem.

Niebiosa, nie mogłam myśleć logicznie, gdy był tak blisko mnie. Zmusiłam się, by powiedzieć:

– Z twojej winy.

Zmarszczył gniewnie brwi.

– A kwiaty? Czyżbyś ich nie dostała?

Ach, racja, kwiaty wszystko rozwiązują. Czy każdy facet korzysta z jednakowego, uniwersalnego podręcznika obsługi kobiety?

– Wolałabym szczerą rozmowę zamiast bukietów z róż i kłamstw – wycedziłam przez zęby.

– Nie wydaje mi się, bym z mojej strony mógł postawić sprawę jeszcze jaśniej.

– Nie mówię o tej kwestii! – Przewróciłam oczami. – Chodzi mi o relacje łączące całe nasze trio. Powinniśmy wreszcie dojść do porozumienia.

– Jeszcze chwila, a zaproponujesz ménage à trois – rzucił cynicznie Petri.

Wzięłam głęboki wdech, a następnie bardzo powoli wypuściłam powietrze nosem.

Też mogę grać w tę grę.

Zadarłam głowę do góry i udałam zainteresowanie.

– Proponujesz coś?

Zrobił wielkie oczy, a potem spurpurowiał. Przynajmniej udało mi się go zaszokować. Dopóki nie znalazł właściwej riposty, zapytałam poważnie:

– Czy możesz przestać nas obrażać, Gerardzie? Przestaję dziwić się Parze. Widzi w nas egocentrycznych, nabuzowanych hormonami utracjuszów. I być może częściowo ma rację, bo zamiast koncentrować się na ważnych rzeczach, toczymy wewnętrzny konflikt z jedną kurą i dwoma kogutami w rolach głównych. Pora z tym skończyć.

W odpowiedzi na ostatnie zdanie mężczyzna zgrzytnął zębami, puścił oparcie sofy i ponownie skierował się w stronę wyjścia. I kto mówił, że to ja uciekam od konfrontacji?

– Gerardzie, przysięgam, jeśli ktokolwiek z nas trojga wyjdzie dziś z tego mieszkania, nim nie dojdziemy do jakichś konstruktywnych wniosków i może przy okazji nie ustalimy strategii, która pomoże nam odzyskać Eregię, bez chwili zwłoki przeniosę się do Celtibera i przyjmę jego oświadczyny.

Po pomieszczeniu rozlała się fala Mocy. Byłam tak zdenerwowana, że naprawdę uwierzyłam, że jestem w stanie zrobić to, co powiedziałam.

– Nie zrobiłabyś tego – warknął Gerard.

– Nie rób tego! – wykrzyknął Daniel.

Popatrzyłam na nich tryumfującym wzrokiem. Założyłam nogę na nogę, poprawiłam sukienkę i rozparłam się wygodnie na sofie. Przybrałam władczą minę.

– A teraz, moi drodzy panowie, skoro już przyciągnęłam waszą uwagę, mam propozycję: zamówmy pizzę, otwórzmy dobre wino i spokojnie porozmawiajmy o przyszłości.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro