Trudne sprawy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dziewczyna drżała na całym ciele. Pogłaskałam ją kojąco, zapewniając, że już jest bezpieczna, a potem ostrożnie się odsunęłam, by dać jej przestrzeń.

— Stryj oskarżył go o zdradę. Nie wiem, jak wpadł na nasz trop, przecież zacierałam wszystkie ślady!

— Dokąd go zabrali? — zapytał Gerard.

— Do Zamku na Karmazynowym Wzgórzu – odparła zrozpaczona Para. — Nie wiem nawet, czy jeszcze żyje.

— Na miejscu Celtibera nie zabijałbym go tak od razu — odezwał się Daniel, analizując wszystko. — Ja wolałbym trzymać zdrajcę przy życiu tak długo, jak długo można w tym odnieść jakąś korzyść dla siebie czy zdobyć informacje. — Zastanowił się. — Skoro twój stryj zadenuncjował brata, musiał mieć w tym interes. Czego on mógłby pragnąć? Albo co mógłby pozyskać dla Celtibera?

— Nie jesteśmy żadnym ważnym rodem — rzekła cicho Para, zwieszając głowę. — Moc w naszej krwi nie jest silna. Nasze zbiory są przeciętne, a domostwo oddalone od dworu. Nie posiadamy niczego, czego mógłby pragnąć Celtiber.

— A co z twoim wujem i jego potencjalnymi zyskami? — dopytywał Gerard.

— Jeśli ojciec zostanie skazany na śmierć za zdradę tronu, to właśnie Veron przejmie jego ziemie, a dopiero po nim dziedziczę ja — wyjaśniła Eregianka. — Ale on nienawidzi rodzinnego domu! Nie widzę powodu, dla którego miałby go chcieć.

Veron, Veron... Czy już nie słyszałam tego imienia? Zrobiłam mały krok do tyłu, nadepnęłam na szkło. Rozległo się nieprzyjemne chrząśnięcie.

— Czyli w przeciwieństwie do Terenca, twój stryj włada Mocą? — indagował Daniel.

— Tak, jednak słabszą ode mnie. Chociaż myśli inaczej.

W mojej głowie pojawiła się pewna niekomfortowa myśl.

— Zgodnie z prawami genetyki Eregii twój krewny powinien poślubić kobietę obdarzoną magią, by przekazać dar potomstwu. A im ona będzie silniejsza, tym większe prawdopodobieństwo, że dziecko odziedziczy Moc — powiedziałam powoli. — Czy Veron ma żonę? Może to ona chce waszych ziem?

Blondynka pokręciła głową, a z kolei Daniel zmiął w ustach przekleństwo, domyślając się, do czego zmierzam. Musiałam zadać następne pytanie, choć na samą myśl moje wnętrzności skręcały się ze wstrętu.

— Czyli istnieje możliwość, że stryj zrobił to ze względu na ciebie? — urwałam i popatrzyłam na Strażnika. — Czy w Eregii dopuszczalne jest tak bliskie pokrewieństwo małżonków?

Daniel odpowiedział twierdząco. Całe jego ciało wyrażało dezaprobatę i obrzydzenie.

— Inbredowanie — mruknęła skwaszona Klara.

— Choć nie jest to dobrze widziane, nie jest też zabronione. Już w czasach Królowej Emerencji takie zjawisko było niezmierną rzadkością — wyjaśnił Chevalier.

Popatrzyłam na Lenfel, która ledwo trzymała się na nogach. Wzięłam ją pod rękę i zaprowadziłam do kuchni. Usiadła na krześle, czy też raczej osunęła się na nie. Podeszła do nas Klara, dotknęła ramion Pary i rozpoczęła uzdrawianie. W pomieszczeniu rozszedł się zapach jej magii: mchu, sosnowych igieł i leśnego podszycia.

Nagle dotarło do mnie, gdzie usłyszałam imię stryja Eregianki.

— Veron to pomagier Celtibera! Ten, który odeskortował mnie do lochu! I ten sam, który stworzył lub odkrył substancję, przez którą nie mogłam używać Mocy.

— To by do niego pasowało — powiedziała Para. — Zrobi wszystko, by zbliżyć się do tronu i zapewnić sobie względy i bezpieczeństwo. Mogłam się domyślić, że będzie chciał nas skrzywdzić... — Głos jej się załamał.

Nie mogłam dopuścić do tego, by ta myśl się w niej zakorzeniła.

— Veron nie jest dla nas wyzwaniem. Jego Moc jest o wiele słabsza od naszej.

— Twój stryj nie jest silniejszy od żadnego z nas — rzekł Daniel, przysunąwszy swoje krzesło obok Pary. Objął ją opiekuńczo, a kciukiem gładził jej ramię. Patrzyłam na to z mieszanymi uczuciami. — Już przy naszym pierwszym spotkaniu udało ci się nas zaskoczyć i zaszantażować. Zrobiłaś to w mojej obecności, co sprawiło, że moja duma poważnie ucierpiała i do tej pory mi wstyd, że dałem się tak podejść. Może twoja Moc nie jest wybitna, ale nie lekceważ jej. — Na moment przycisnął ją mocniej do siebie. Para popatrzyła na niego wielkimi, jasnymi oczami błyszczącymi nadzieją. — Jednak fakt, że Veron wynalazł coś, co nie pozwalało Laurze używać Mocy, nie daje mi spać po nocach, a jednocześnie bardzo mnie zastanawia. Przecież on nie należy do Artystów, tylko do Niskiej Szlachty. To niepasujący element układanki.

Strażnik zmarszczył brwi, zatapiając się w myślach.

— Daniel ma rację, Paro. — Głos Gerarda był stanowczy, lecz emanował spokojem. – Lecz teraz naszym priorytetem jest wydostanie twojego ojca. Na szczęście mamy w na miejscu kogoś, kto być może zdoła nam w tym pomóc.

— To znaczy kogo? — spytałam.

— Féliciena Chevaliera. Kiedy cię uwięziono, monsieur zaproponował, że odciągnie uwagę straży, by dać ci okazję do ucieczki.

Z wrażenia aż usiadłam.

— A więc to jego mieli wtedy na myśli? Mówili, że schwytali mojego towarzysza, ale pomyślałam, że to tylko fortel, kiedy Klara mnie odnalazła...

Podniosłam wzrok na Daniela. Jego oczy pociemniały, ale poza tym twarz mężczyzny nie wyrażała żadnych emocji. Właśnie dlatego wiedziałam, że cała ta sytuacja jest dla niego bolesna. Zrobiło mi się go żal. Przez tyle czasu był silny, dbał o mnie, a ja nawet nie spytałam o jego ojca, o jego normalne życie. Byłam taka zaślepiona...

— Właściwie — zaczął Gerard, pocierając dłonią szczękę w miejscu z blizną. — To pomysł na podstęp nasuwa się sam. Wystarczy, że zarzucimy przynętę w postaci Pary i Veron zdradzi nam, gdzie trzymają jego zbuntowanego brata. To kluczowa informacja. Podejrzewam, że monsieur jest przetrzymywany w tym samym miejscu, bo dlaczego Celtiber miałby rozsyłać zdrajców po całym królestwie? On lubi mieć wrogów blisko, pamiętam to, jak często się mijaliśmy w Białym Pałacu, jak śmiał flirtować z... — urwał gwałtownie. Widocznie powiedział za dużo, choć ja chętnie wysłuchałabym reszty. — Ja też nie chciałbym, by mój wróg był daleko ode mnie. — Zamyślił się na chwilę. — Paro, będziesz musiała udawać zszokowaną uczynkiem ojca i zwieść stryja, by wyjawił ci jak najwięcej informacji.

Eregianka skinęła głową, choć widać było, że wciąż jest przytłoczona.

Daniel odezwał się bezbarwnym głosem:

— Plan ojca zakładał przekonanie Celtibera, że jest po jego stronie i tym samym wyrzeka się mnie. Oczywiście w chwili, w której na jaw wyszłoby moje istnienie. Jeśli mu się powiodło, będzie to oznaczać, że może znajdować się gdziekolwiek. Choć zapewne rzeczywiście poddadzą go bacznej obserwacji szpiegów badających jego lojalność. Jeśli ta przykrywka ma nam jeszcze posłużyć, będziemy musieli udać, że go... porywamy.

***

Kiedy Gerard i Daniel wyszli, wzięłam Parę pod swoje skrzydła. Przygotowałam jej ciepłą kąpiel, nie poganiałam, dawałam jej czas. Potem posadziłam ją przed toaletką i zaczęłam rozczesywać jej piękne, jasnoblond włosy. Początkowo miałam zamiar robić to w milczeniu, ale coś w postawie Pary kazało mi zadać pytanie:

— Chcesz o tym porozmawiać?

Cisza. Para nie zapytała, o co mi chodzi, co upewniło mnie, że mam rację.

— Możemy o tym pogadać, wiesz? Przyjaciółki tak robią.

Para poruszyła się niespokojnie na krześle. Mój szlafrok był na nią za duży, za szeroki. Szczelniej otuliła się miękką tkaniną, jakby chciała ochronić się przed całym światem.

— Nigdy nie miałam przyjaciółki — wyznała.

— Ja nie miałam żadnej poza Klarą.

— Zawsze o wszystkim jej mówisz?

— Nie zawsze i nie o wszystkim, ale o większości moich spraw. Ufam jej bezgranicznie.

Lenfel biła się z myślami, ale potrzeba wyrzucenia z siebie wszystkiego okazała się silniejsza.

— Stryj sprowadził ludzi Celtibera — zaczęła wreszcie. — Nie wszyscy z jego strażników są obdarzeni Mocą. A w Eregii wszyscy wiedzą, że takie osoby są zdolne do wszystkiego. Wszystkiego — powtórzyła cicho. Zagryzła wargę. — Kiedy Veron kazał zakuć mojego ojca w kajdany i odszedł z nim w asyście kilku wojowników, pozostali zaczęli niszczyć nasz dom. Bili służących. Krzyczałam, by tego nie robili. Nie słuchali, więc ich zaatakowałam. To nie była wyrównana walka, ale nie miałam wyboru.

— A wasi ludzie? Nie bronili ciebie i domu?

— Niektórzy tak, ale większość się bała. Trudno im się dziwić. Jak mówiłam, nieobdarzeni są zdolni do największego bestialstwa. Ich Moc się nie wypaczy, skoro jej nie posiadają. W każdym razie walka przeniosła się na zewnątrz. Zostałam okrążona i obezwładniona. Ci ludzie... miotali mną między sobą, opowiadając, co ze mną zrobią. — Na samo wspomnienie dziewczyna zadrżała. Spuściła głowę i dalej ciągnęła już bardzo cicho, niemal niesłyszalnie. — Rozdarli moje ubrania. Kaleczyli mnie. A ja nie miałam już magii.

Przestałam czesać jej włosy, odłożyłam szczotkę i położyłam ręce na barkach Eregianki. Żołądek zawiązał mi się w ciasny supeł. Przeżywałam dramat Pary na równi ze swoim.

— Wreszcie nadjechał jeden z oddanych wojowników ojca. Rzucił się na nich z mieczem. Udało mu się przerwać krąg. Wypadłam poza niego i przeczołgałam się pod ganek domu. — Po twarzy Pary ciekły łzy. — Gardzę sobą za to. Siedziałam tam, skulona i przestraszona, słuchając, jak ci ludzie mordują Vinsa. To, co mu zrobili, było przerażające. Oni nie tylko go zabili. Torturowali go i cieszyli się jego cierpieniem. Nie mogę opisać, jakie rzeczy mu robili. To potwory.

Popatrzyłam na odbicie w lustrze. Złocista fala zasłaniała twarz Lenfel.

— Kiedy było po wszystkim, ich kapitan kazał im odejść. Dopiero wtedy udało mi się zebrać w sobie i dotrzeć do portalu. Czekałam, aż odzyskam choć odrobinę Mocy, by rzucić czar, dzięki któremu przeniosę się tutaj. — Zaszlochała. — Nie wiem, co się dzieje z moimi ludźmi. Nie wiem, co z moim ojcem. Ani co ja teraz zrobię. Jestem tchórzem.

Przytuliłam ją.

— To nie była twoja wina. Nie mogłaś zrobić nic więcej. Zaufaj mi, wiem, co czujesz.

— Skąd możesz wiedzieć? — żachnęła się Lenfel przez łzy. — Żyjesz tutaj niczym w bajce, jesteś bezpieczna i masz wszystkiego pod dostatkiem.

— To nie oznacza, że zawsze tak było. Mnie też... ktoś chciał skrzywdzić.

Owe słowa ledwo przeszły mi przez gardło. Para podniosła głowę. Nasze spojrzenia w lustrze się spotkały.

— Ale jesteś tutaj. I wciąż masz Moc.

— Udało mi się uciec. Jednak tamto wydarzenie wpłynęło na moje późniejsze relacje z innymi ludźmi. Szczególnie z mężczyznami.

— Z Gerardem i Danielem też?

Nie było sensu kłamać.

— Też. — Wzięłam głębszy oddech. — Uporasz się z tym. Jesteś wojowniczką.

— I dlatego zamierzam wrócić i zabić ich za to, co zrobili i co chcieli zrobić — odparła Para, a jej głos ociekał jadem.

W jasnych oczach płonęła chęć zemsty. Dziewczyna rzuciła mi wyzywające spojrzenie, jakby sprawdzała mą reakcję na te słowa. Nie wiem, czego się spodziewała, ale doskonale ją rozumiałam. Skinęłam głową w milczącej zgodzie.

— Zrobimy to razem.

Kiedy kończyłam zaplatać włosy Pary, Klara weszła do pokoju.

— Wybaczcie, że tak długo, musiałam uspokoić mamę — wyjaśniła i dopiero wtedy popatrzyła na Parę. — Ej, wyglądasz jak Elsa!

Lenfel posłała jej pytające spojrzenie.

— To księżniczka z fi... opowieści dla dzieci. — Przyzwyczajałam się do wyjaśniania różnic kulturowych mieszkańcom Eregii. Wyciągnęłam telefon i wyszukałam odpowiedni obrazek. — Zobacz, to ona. Nawet uczesałam cię trochę podobnie.

Para popatrzyła na rysunek.

— Może trochę.

Przetarła zmęczone oczy.

— Może chcesz się zdrzemnąć? — spytała Klara. — Mogę pomóc ci zasnąć.

Popatrzyłam pytająco na przyjaciółkę.

— No co? Medycy mają różne przydatne umiejętności. Zdziwiłabyś się, ile osób ma problemy ze snem. A już szczególnie po różnych traumach.

— Chodź. — Pociągnęłam blondynkę za rękę. — Zjemy coś i się położysz. Skoro Gerard i Daniel kończą ustalać nasz plan, my możemy wykorzystać ten czas i nabrać sił.

— Mamy zostawić Eregię w ich rękach i odpoczywać?

— Nie zostawiamy Eregii. Po prostu w tej chwili nic nie możemy dla niej zrobić. Nakreśliliśmy wstępny plan. Teraz ich kolej. Oni są lepszymi taktykami i dobrze znają prawa rządzące Pierwszym Światem, jej geografię czy zasoby, z których będziemy mogli skorzystać. Znają nasze możliwości, więc będą wiedzieli, jakie zadanie przydzielić konkretnej osobie — wyjaśniłam spokojnie. — A ty teraz potrzebujesz opieki i spokoju.

— Jak będą wymagali naszej obecności, to się odezwą — dodała Skalimowska. — Trochę wiary. Ja wiem, że to mężczyźni, ale nawet oni czasem miewają dobre pomysły.

— Poza tym — wtrąciłam — wydaje mi się, że ich plan i tak będzie wymagał naszych poprawek.

— Dokładnie! — Klara klasnęła w dłonie. — Każdy dobry plan potrzebuje pierwiastka kobiecego! A skoro już o nim mowa, to może obejrzymy razem film o silnych postaciach kobiecych? Dawno nie widziałam Krainy Lodu!

Coraz bardziej zbliżamy się do zakończenia drugiego tomu przygód Księżniczki i jej przyjaciół <3 Spodziewacie się, co wydarzy się na końcu?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro