Tysiąc lat

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

To ostatni wieczór. Ostatni spokojny oddech, nim rzucimy się w wir wydarzeń, nad którymi nie będziemy mieć pełnej kontroli.

Popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze naprzeciw wejścia. Miałam na sobie zachwycającą złotą suknię bez ramiączek, za to z romantycznymi bufkami. Spódnica była długa do ziemi, z rozcięciem po jednej stronie. Gorsetowa, połyskująca góra ładnie opinała moje ciało. Dekolt z tyłu został wycięty głęboko, sięgał daleko za łopatki. To była suknia godna księżniczki. Moja mama zobaczyła ją kiedyś na wystawie i nie mogła się oprzeć, żeby mi jej nie kupić. Wtedy powiedziałam, że nie będę miała gdzie jej założyć, ale na ten wieczór okazała się idealna. Dopasowałam do niej szpilki, na szyję założyłam naszyjnik Emerencji, a na nadgarstek – bransoletkę od mamy, prezent pożegnalny. Włosy ułożyłam w fale i pozwoliłam im spływać na odkryte ramiona i plecy. Usta wymalowałam ulubioną burgundową szminką, a oczy podkreśliłam czarną kreską.

Wszystko w jednym celu: by olśnić mężczyznę, który skradł moje serce.

Przebierałam nerwowo nogami. Niedawno przybyła już Para odziana w bladoróżową suknię z lejącego materiału. Tuż za nią do domu wszedł Daniel, który na uroczystą kolację wybrał garnitur w kolorze butelkowej zieleni oraz białą koszulę. Czarne włosy zaczesał do tyłu. Pomyślałam, że razem z Parą bardzo dobrze wyglądali. Odprowadziłam ich wzrokiem.

Wkrótce po nich pojawiła się Klara, która w beżowej sukience z haftami ręcznie wykonanymi przez jej babcię oraz z lokami ujarzmionymi przy pomocy srebrnej spinki wyglądała tak, jakby już znajdowała się w Eregii. Z kolei matka mojej przyjaciółki założyła klasyczną małą czarną i potrójny sznur pereł na szyję. Ucieszyłam się, że pani Ewa miała wolne akurat dziś.

Brakowało jednej osoby.

Przełknęłam głośno ślinę.

Coś we mnie drgnęło, kiedy wyczułam znajomą magię.

Z szybko bijącym sercem podeszłam do drzwi i otworzyłam je, by wpuścić ostatniego gościa, który zatrzymał się w połowie kroku.

— Chciałbym powiedzieć, że pięknie wyglądasz — powiedział Gerard, pożerając mnie ciemnym spojrzeniem. — Lecz byłoby to ogromne niedopowiedzenie.

On także ubrał się odświętnie. Klasyczny jednorzędowy garnitur uzupełniała biała koszula, ciemnozłota kamizelka, dopasowana do niej poszetka i jeszcze ciemniejszy krawat. Na rozpiętym płaszczu i włosach mężczyzny widać było świeże płatki śniegu, zupełnie jak rok temu w Wigilię, w dniu naszego pierwszego pocałunku. Uśmiechnęłam się do tego wspomnienia. Wiele wydarzyło się od tamtego czasu.

— Nareszcie jesteś — szepnęłam, zanim pocałował mnie na powitanie, wręczając mi bukiet białych róż o cudownym zapachu.

Jego magia przesunęła się wzdłuż mojego ciała, wywołując we mnie rozkoszne drżenie.

— Tęskniłaś? — spytał z łobuzerskim uśmiechem.

Tak.

— Nie odpowiem na to pytanie — odparłam, biorąc go za rękę i prowadząc do salonu.

Poczułam jego chłodne palce sunące wzdłuż kręgosłupa na moich odsłoniętych plecach. Z wrażenia wstrzymałam oddech. Ta delikatna pieszczota wywoływała we mnie niezwykłe doznania. Poczułam falę ciepła rozchodzącą się po całym ciele.

— Efektowne — mruknął Gerard bardziej do siebie niż do mnie.

W tej chwili zamiast do salonu wolałabym zaprowadzić go do swojej sypialni.

Musiałam wziąć się w garść! W końcu to mnie najbardziej zależało na tym spotkaniu. Szybko wstawiłam kwiaty do wazonu i chwilę później nareszcie zasiedliśmy do kolacji. Oficjalnie zebraliśmy się po to, by pożegnać się przed moim i Klary wyjazdem na Erasmusa – a przynajmniej tak sądzili mój ojciec i jej matka. Tylko moja mama wiedziała, dlaczego tak bardzo zależało mi na ostatnim wspólnym wieczorze.

Zaczęliśmy biesiadowanie.

Po początkowej rezerwie szybko nie było śladu. Obecnie śmiałam się, kiedy mama wraz z panią Ewą prześcigały się w opowiadaniu historii z dzieciństwa mojego i Klary. Rozmawiałam z ojcem o winie, które wybrał do posiłku i od czasu do czasu popatrywałam na Daniela, który konwersował swobodnie, lecz widziałam, jak ledwie dostrzegalnie krzywił się, gdy Gerard brał mnie za rękę albo muskał ustami w policzek.

Przez moment chciałam udawać, że to zwyczajna kolacja w gronie rodziny i przyjaciół, ale nie udawało mi się oszukać nawet samej siebie. Gerarda chyba również nie, ponieważ jego magia szalała wokół niego, drażniąc moją skórę, napierając na mą aurę i sprawiając, że nie chciałam odrywać wzroku od mężczyzny. W odpowiedzi na jego emocje także moja Moc zaczęła być coraz bardziej niecierpliwa i aktywna. Czułam, jak buzuje tuż pod skórą. Nasze sylwetki rozjarzyły się błękitem i złotem.

Jak dobrze, że nikt poza nami tego nie widział.

Zaczynałam rozumieć, dlaczego Celtiber miał obsesję na punkcie Mocy. Nagła myśl o adwersarzu wywołała rumieniec na mej twarzy. Delikatnie dotknęłam rozpalonego policzka. Co się ze mną działo?

— Wybaczcie, że przerywam — odezwał się Gerard, wstając. — Chciałbym powiedzieć coś ważnego i wydaje mi się, że nigdy nie będzie lepszego momentu niż ten.

Popatrzyłam na niego pytająco, a on odwzajemnił moje spojrzenie. W jego czarnych oczach pojawiło się lśnienie ognistej magii.

— Lauro, odkąd cię ujrzałem, wiedziałem, że będziesz dla mnie kimś wyjątkowym. —Tak, jak kiedyś. — Nie znamy się zbyt długo, ale to, co jest między nami, zdarza się raz na tysiąc lat albo i rzadziej.

Uśmiechał się zawadiacko, wiedząc, że tylko niektórzy zrozumieją, że nie powiedział tego w przenośni.

Następnie uklęknął na jedno kolano.

Otworzyłam szeroko oczy. Moje serce zaczęło bić coraz szybciej. On chyba nie zamierza...

— Brakuje tylko popcornu — odezwała się Klara teatralnym szeptem.

Wciąż nie odrywałam wzroku od klęczącego przede mną mężczyzny. On tymczasem wyjął z kieszeni ozdobne pudełeczko. Otworzył je. W środku znajdował się pierścionek. W jego centrum znajdował się okazały rubin otoczony przez liczne diamenty, które zrobiły także obrączkę z żółtego złota. Pierścień przypominał płomień. Był zachwycający.

Zasłoniłam usta dłońmi. Nie miałam pojęcia, dlaczego w moich oczach pojawiły się łzy.

— Moja ukochana, najdroższa Lauro, moja Księżniczko... — Odezwał się znów Gerard i chociaż jego głos był pewny, wyczuwałam w nim ogromne emocje. — Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na każdym z możliwych światów i zgodzisz się za mnie wyjść?

Przez moment po prostu patrzyliśmy na siebie. Nasze Moce szalały do tego stopnia, że teraz nawet Strażniczki i Daniel musieli to widzieć. W końcu magia osiadła na naszych ciałach, upodabniając nas do dwóch połyskujących magicznym brokatem figur, a ja wyszeptałam:

— Tak.

Czułam się jak we śnie, gdy uśmiechnięty Gerard wsuwał pierścionek na mój serdeczny palec. Wreszcie wstał, ujął mnie za ręce, nakłaniając, abym również się podniosła, a potem pocałował mnie na oczach wszystkich.

Idealną ciszę przerwał głośny wystrzał.

— No co? — spytał mój ojciec. — Nie uważacie, że taka okazja zasługuje na szampana?

Roześmiałam się trochę nerwowo, wciąż czując ogromne wzruszenie, które odbierało mi głos.

Kilka sekund później rozległy się pierwsze dźwięki znanego mi utworu. Z niedowierzaniem spojrzałam na Klarę, która trzymała przed sobą telefon Daniela, podczas gdy jej był skierowany na mnie i Gerarda. Dziewczyna z szerokim uśmiechem patrzyła na mnie i mojego świeżo upieczonego narzeczonego.

Thousand years? Poważnie puszczasz teraz piosenkę ze Zmierzchu? — spytałam, powoli odzyskując rezon.

— Nie powiesz, że nie pasuje! — Klara wykonała nieokreślony gest dłonią. — I nagrywam wszystko dla Konstancji! Na pewno będzie chciała to zobaczyć!

Roześmiałyśmy się.

Pierwsi pogratulowali nam moi rodzice, następnie mama Klary, moja przyjaciółka i Para. Zakładałam, że ta ostatnia najbardziej cieszyła się z tego, że oficjalnie dokonałam wyboru. Popatrzyłam na Daniela, który stał nieopodal okna tarasowego. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie obawiałam się jego reakcji.

— Życzę wam wszystkiego najlepszego — powiedział wreszcie, ale mówiąc to, patrzył tylko na mnie.

Widziałam, że nie jest mu łatwo. Jednak w przeciwieństwie do Daniela zdawałam sobie sprawę z tego, że nasz związek skończyłby się katastrofą i że czeka na niego ktoś lepszy ode mnie. Chevalier potrzebował tylko czasu, aby to dostrzec.

— Nie dajmy szampanowi czekać — wtrąciła się mama, a mnie zdało się, że jest całkowicie świadoma ciężaru sytuacji i we właściwy sobie sposób stara się go rozładować.

— W końcu moja księżniczka wychodzi za mąż! — dodał dumnie ojciec, całując mnie w czoło i podając mi kieliszek. Zaśmiałam się. Gdyby tylko wiedział... — Miałem przeczucie, że zostaniemy rodziną — zwrócił się teraz do mojego narzeczonego i poklepał go po ramieniu. — A teraz, moi drodzy, korzystając z przywileju głowy rodziny chciałbym wznieść toast...

Po wyjątkowym długim toaście Gerard uścisnął mą upierścienioną dłoń.

— Kocham cię, Laurencjo — szepnął mi do ucha. — Będę cię kochał w tym i każdym innym życiu.

Byłam pewna, że dotrzyma słowa.

Dziękuję wszystkim, którzy dotarli aż tutaj <3 Jesteście cudowni!

Teraz mogę już oficjalnie zapowiedzieć: przed nami ostatni rozdział tego domu!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro