Zazdrość

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lenfel zmarszczyła brwi, które po kilku sekundach powędrowały do góry.

Tak, powiedziało jej moje władcze spojrzenie, to ja jestem Księżniczką.

– Skąd on wie? – spytał Gerard. Poczułam silniejszą emanację jego Mocy. – Czy komuś powiedzieliście, ty albo twój ojciec? Dotychczas byliście jedynymi osobami z Pierwszego Świata wiedzącymi o jej powrocie.

– Nie mam z tym nic wspólnego – odparła Para. – Podsłuchałam kilkoro ludzi. Upiłam kilku innych. Wieści się roznoszą.

– Niezależnie od tego, kto rozgłosił wasz powrót, to i tak zmienia wszystko – wtrącił Daniel. – Nie będziemy już mogli wspólnie podróżować po Pierwszym Świecie, aby zbędnie nie ryzykować. Od tej pory Księżniczka musi pozostać tutaj i czekać, aż sytuacja się wyklaruje. Musimy wiedzieć, na czym stoimy, kto wie, czy poznają Laurę i ile osób próbuje ją znaleźć.

Poczułam ucisk w brzuchu. Teraz pożałowałam, że cokolwiek zjadłam, zanim Para nie podzieliła się z nami swoją informacją. Wiedziałam, iż prędzej czy później znajdę się na celowniku, ale nie spodziewałam się, że stanie się to tak szybko. Nie czułam się gotowa.

Tak niewiele wciąż potrafię...

– Jak to: niezależnie? – zaoponował Petri. – A jeśli okaże się, że w naszym najbliższym otoczeniu jest zdrajca albo szpieg? Co, jeśli to jest osoba znajdująca się teraz w tym pomieszczeniu? Dotarcie do źródła pogłoski jest dla nas kluczowe.

– To nie mógł być nikt z nas, Gerardzie – odezwała się Klara. W jej głosie słychać było napięcie. – Żadne z was dwojga nie rozpuściłoby takiej plotki, bo i po co? Ja i Laura znamy się całe życie, nigdy nie zrobiłabym niczego, co mogłoby zagrozić mojej najlepszej przyjaciółce. Poza tym, ja i Daniel składaliśmy przysięgę Strażników. Prawdopodobnie wciąż działa. A Para chyba nie znała tożsamości Księżniczki... – Zerknęła niepewnie na Eregiankę. – Paro, czy możemy mieć pewność, że to nie byłaś ty?

– Nie możecie – warknęła Lenfel. – Nie ufacie mi i przy pierwszej nadarzającej się okazji podejrzewacie mnie o zdradę. I na tym ma się opierać nasza współpraca?

W ułamku sekundy w jej dłoni znalazło się kolejne piwo. Niemal zapomniałam, jak szybka jest Para. Jednak w porę przypomniało mi się, co dziewczyna ma do stracenia.

– To nie ona – powiedziałam. – Jestem tego pewna. Być może jesteśmy obserwowani. Może coś nas zdradziło. Może coś na balu zwróciło uwagę Celtibera. Paro, kiedy usłyszałaś tę pogłoskę?

– Dziś wieczorem, wcale niedługo przed waszym powrotem. To właśnie było przyczyną mojego przybycia.

– Celtiber cię nie rozpoznał – rzekł Gerard, przeczesując włosy palcami. – Gdyby było inaczej, natychmiast próbowałby cię pojmać. Może nawet zabić.

– Albo uwieść. – Klara wyprostowała się na krześle. Wyraźnie się ożywiła. – Jeśli on słyszał tylko o Księżniczce, mógł uznać, że Książę nie żyje albo się nie odrodził. Jeżeli nakłoniłby Laurę do małżeństwa, jego władza by się uprawomocniła i już nikt nigdy nie mógłby jej podważyć. A cała Moc Eregii nareszcie byłaby dla niego dostępna.

– Zastanawiam się... – zaczęłam niepewnie. – Czy to nie mogło chodzić właśnie o tę informację, kiedy... Gerardzie, pamiętasz, gdy rozmawialiśmy z Celtiberem, podszedł do niego jakiś mężczyzna i coś powiedział. Celtiber wtedy szybko się z nami pożegnał i później już go nie widziałam, nawet kiedy stałam sama na galerii i obserwowałam gości. Jego nie dałoby się przeoczyć. To dziwne, biorąc pod uwagę, jak bardzo naciskał na to, byśmy nie opuszczali jego rezydencji. Paro, jak szybko do nas przybyłaś, po tym, gdy usłyszałaś tę pogłoskę?

– Niemal natychmiast.

– To by się zgadzało – przytaknął Gerard. – Musiałby przemyśleć, co zrobić z taką informacją. Przecież dla Celtibera to zmienia reguły gry. Tylko nadal pozostaje tajemnicą, w jaki sposób ktokolwiek się o tobie dowiedział.

– A jeśli w Eregii pojawił się jakiś znak? – podsunęła Klara. – Wskazówka, że coś się zmieniło. Jeśli Laura odrodziłaby się w Pierwszym Świecie, jej Moc mogłaby być odczuwalna, szczególnie dla wyjątkowo uzdolnionych ludzi. Ale tutaj, w Drugim... jakie są na to szanse? I dlaczego dopiero teraz?

– A jeśli to się wiąże z naszą obecnością na balu? – podpowiedziałam. – Być może to, że oboje pojawiliśmy się w Pierwszym Świecie, zaburzyło jakąś równowagę? Pogłoski pojawiły się dopiero teraz, a przecież byłam już w Eregii. Wtedy, gdy z Danielem udaliśmy się na ziemię Lenfelów. Paro, czy wyczułaś wtedy jakąś zmianę?

Lenfel pokręciła głową, a jej platynowe włosy zalśniły w ciepłym świetle lamp.

– Nie wyczułam nic nadzwyczajnego – odpowiedziała. – Nic ponad to, co czuję podczas spotkania z osobami z najwyższych warstw społecznych. Ale nie zapominajcie, że Moc w naszej rodzinie nie jest już najsilniejsza. Być może ktoś będący wyżej w hierarchii zwróciłby uwagę na jakieś emanacje, które mi umknęły – urwała, jakby nie chciała powiedzieć za dużo. Zwróciła się do mnie: – Nie będę kłamać, że nie groziłabym ci, gdybym wtedy wiedziała, kim naprawdę jesteś, ale zastanowiłabym się dwa razy.

– To musieliśmy być my oboje, tak, jak podejrzewa Laura – rzekł w zamyśleniu Petri.

– Nie obraźcie się – odezwała się Klara – ale mam pewną hipotezę, która może nie spodobać się męskiej części naszego towarzystwa.

Już bałam się tego, na co mogła wpaść moja przyjaciółka.

– Mów – powiedzieli jednocześnie Gerard i Daniel.

– Istnieje możliwość – zaczęła powoli – że Eregia zareagowała na Moc Laury, bo tylko ona, jako kobieta i córka Królowej Emerencji, oficjalnie może zasiąść na tronie i kierować magią królestwa, jeśli nasze plany się powiodą. – Poczułam, jak spada na mnie ciężar odpowiedzialności. – Podczas gdy wy dwaj to wciąż tylko potencjalni kandydaci. I żaden z was ostatecznie może nie zająć tronu obok niej.

Francuz zacisnął usta. Gerard zapatrzył się w deszcz za oknem. Wiatr wzmógł się jeszcze bardziej, słychać było odgłos trzaskających gałęzi. Gdzieś w oddali rozległ się okropny dźwięk łamiącego się drzewa.

Ciszę przerwał głośny śmiech Pary.

– Chcesz powiedzieć, że przyszłość Eregii i znajdującej się w niej Mocy zależy od tego, którego z nich wybierze Księżniczka?

– Jeżeli istotnie tak jest, to nadal nie wyjaśnia, z jakiego powodu plotka pojawiła się dzisiejszej nocy. Czy stało się tam coś wyjątkowego? – dopytywała Klara. – Musimy rozważyć wszelkie opcje. Normalnie nie chciałabym się wtrącać do waszej relacji, ale, jak podkreślił to wcześniej Gerard, każda informacja może okazać się na wagę złota.

Tyle mogłam zrobić. Odtworzyłam w głowie wydarzenia z balu.

– Powiem wam, jak ja to pamiętam. Portal przeniósł nas przed Karmazynowe Wzgórze, potem nas zapowiedziało, weszliśmy na salę balową i wmieszaliśmy się w tłum...

– Ja wmieszałem się w tłum – wszedł mi w słowo Gerard. – Ty byłaś na świeczniku.

– Racja – zgodziłam się. – Czekałam, aż Celtiber mnie znajdzie. Porozmawialiśmy, zatańczyliśmy razem... a potem dołączył do nas Gerard, podając się za mojego brata. Podszedł ten mężczyzna, informator Celtibera...

– A później?

– Tańczyliśmy – odpowiedzieli chórem pytani.

– Gerard obmyślił plan ucieczki i – nienawidziłam siebie za emocje, jakie można było usłyszeć w mym głosie – poszedł uwieść jakąś kobietę, dzięki której moglibyśmy w odpowiednim czasie i miejscu zrobić małe zamieszanie, by przedostać się przez portal do domu.

Mężczyzna obrócił się w moją stronę i wpatrywał uważnie w mój profil. Ja z kolei patrzyłam prosto w oczy Klary, bojąc się, że najmniejszy ruch może mnie zdradzić.

– Byłaś zazdrosna – rzuciła Para. – Ale to i tak musiało wydarzyć się już po rozpuszczeniu wici. – Zwróciła się do Petriego. – Czy teraz ty możesz nam opowiedzieć tę historię ze swojej perspektywy?

Gerard wzruszył ramionami, ale czułam, że jest spięty. Czy to możliwe, by wcześniej nie zdawał sobie sprawy z tego, co wtedy poczułam? Nie jestem aż taką dobrą aktorką.

– Nasze wspomnienia w znacznej mierze się pokrywają. Kiedy Laura krążyła po sali i zwracała na siebie uwagę zgromadzonych, ja dotarłem do co najmniej trzech obdarzonych Mocą osób, które w dość lakoniczny sposób wyraziły chęć powrotu linii rodu Emerencji na tron i zaoferowały swoją pomoc. Później przy suficie zauważyłem jakiś ruch z całą pewnością wywołany Mocą. Okno z mosiądzu poruszyło się i wleciało przez nie jakieś niewielkie stworzenie.

– Niewidocznik – powiedziała od razu Lenfel. – To mały ptak przenoszący wiadomości. Bardzo rzadki, niezwykle przydatny. Można przelać w niego odrobinę Mocy, dzięki czemu staje się niewidzialny. Jego kości są czymś w rodzaju pojemnika na Moc, która powoli uchodzi. Kiedy całkiem zniknie, ptaka znowu można zobaczyć. Ale dlaczego miałby wlatywać do sali pełnej ludzi, szczególnie, gdy ktoś mógł to zauważyć?

– Może tracił siły, a był skierowany do jakiejś szczególnej osoby, do obdarzonego, który zwykle przelewał w niego Moc i chciał uzupełnić jej zapasy? Istnieje prawdopodobieństwo, że to właśnie mężczyzna, który poszedł zanieść wieści do uzurpatora – powiedział Daniel, włączając się do dyskusji. – Co było dalej?

– Podszedłem do Laury, by ją zabrać, nasza misja była ukończona. Ale Celtiber nie chciał jej wypuścić, nim nie nastanie moment zdjęcia masek – kontynuował Gerard. – Tańczyliśmy... a później znalazłem osobę, którą nakłoniłem do nieuświadomionej pomocy. Gdy nadarzyła się odpowiednia chwila, zagęściłem powietrze wokół niej, przez co straciła przytomność. Strażnik portalu rzucił się, by ją złapać, a my uciekliśmy.

– Jak to: odebrałeś jej część powietrza? – dopytywała Klara. – Myślałam, że tylko Medycy mogą to robić.

– Każde z nas ma inne Moce pozwalające na zapewnienie harmonii w Eregii. Laura prawdopodobnie najlepiej panuje nad siłami związanymi z wodą, ja tymczasem mam władzę nad ogniem. Spaliłem tlen.

Klara pokiwała głową i ziewnęła. Przeniosłam wzrok na Parę, która wpatrywała się w jakiś punkt nad nami. Ja też poczułam się okropnie zmęczona. Przygotowania, stres, bal, używanie Mocy, zła informacja... to wszystko sprawiło, że zamarzyłam o łóżku.

– Proponuję, byśmy tą rewelacją zakończyli dzisiejsze obrady – powiedział Gerard, wstając. Położył dłonie na oparciu mojego krzesła. – Możemy wrócić do tematu, jak już wypoczniemy.

Mężczyzna machnął ręką, a brudne naczynia uniosły się i poszybowały w kierunku zmywarki. Klara otworzyła ją, a zastawa stołowa ułożyła się w rządku.

– Tak to można sprzątać! – powiedziała ruda, szczerząc się.

– Paro, zatrzymasz się w moim domu? – zaproponowałam Eregiance. – Mamy dużo miejsca, a moi rodzice wyjechali, więc nikt cię nie zaskoczy.

Lenfel walczyła ze sobą przez chwilę. W końcu jej ciekawość wygrała. Pokiwała głową.

– Chciałabym zobaczyć ten owiany złą sławą Drugi Świat. Jeśli to nie problem, zostanę.

– To żaden problem. Chodź, pokażę ci pokój.

Kiedy pozostali wyszli do swoich domów, a Para udała się na spoczynek, ja nareszcie miałam chwilę dla siebie. Napełniłam wannę gorącą wodą i wyszłam z niej dopiero wtedy, gdy zaczęło mi być zimno. Dopiero kiedy wyszłam z kąpieli, poczułam się trochę lepiej. Zmyłam z siebie makijaż, zdenerwowanie i napięcie. Założyłam puszysty szlafrok, osuszyłam włosy ręcznikiem i pobiegłam na palcach do pokoju, uciekając przed zimnem marmurowych posadzek. Wpadłam do sypialni. Chociaż nic nie widziałam, od razu wyczułam czyjąś obecność w pokoju. Po ciemku doszłam do szafki nocnej, na której stała lampa. Rozległo się głośne pstryknięcie i pokój zalało słabe, ciepłe światło.

– Długo czekasz? – spytałam, wcale nie zaskoczona.

– Czy to istotne? – odpowiedział pytaniem Gerard, dalej wpatrując się w okno. – Możesz się przebrać, nie będę podglądał.

Niezła próba.

– Gdybyś nie podglądał, nie wiedziałbyś, że jestem w szlafroku.

Mężczyzna obrócił się. W oczach miał szelmowski błysk.

– Tu mnie masz. Przebierz się spokojnie, wrócę za minutę.

Zrzuciłam ciepłe okrycie, gdy tylko zamknęły się drzwi i szybko włożyłam wygodną koszulę nocną ozdobioną miękką koronką. Rzuciłam spojrzenie na swoje odbicie w lustrze i podeszłam do okna. Dokładnie w to samo miejsce, w którym wcześniej czekał Gerard.

Drzwi ponownie się otworzyły, a potem zamknęły. Owionęło mnie ciepłe powietrze, które wysuszyło mi włosy. Lampka nocna zgasła. Poczułam obejmujące mnie silne ramiona. Rozluźniła się, czując ciepło bijące od Gerarda i wtuliłam się w niego. Położyłam rękę na jego dłoni i odchyliłam głowę, opierając ją o obojczyk Petriego.

Moglibyśmy tak zostać na zawsze.

Pierwszy odezwał się Gerard.

– Gdybym miał wybór, wolałbym nigdy nie widzieć cię w jego ramionach – mruknął w moje włosy.

– Wiesz, że to było konieczne, by złapał haczyk – odparłam. – I całkiem nieźle tańczy, muszę mu to przyznać – dodałam zaczepnie.

– To, że wiem, że należało tak zrobić, nie zmienia moich uczuć. Tak samo jak fakt, że posłużyłem się tą dziewczyną na balu, by bezpiecznie wydostać nas stamtąd. Gdybym tego nie zrobił, nie trzymałbym cię teraz bezpiecznie w moich ramionach.

Zignorował słowa dotyczące tańca.

Wyrzuciła z siebie kilka słów, za które sobą gardziłam.

– Była piękniejsza i najwidoczniej bardzo chętna, by cię bliżej poznać.

– Była lekko pijana i miała zbyt niewiele Mocy, aby wyczuć, co jej zrobiłem.

– To niczego nie zmienia.

– To wszystko zmienia – odparł Gerard i obrócił mnie twarzą do siebie. – To wszystko zmienia – powtórzył.

A potem mnie pocałował.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro