Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Miodowe Serce wszedł do powoli do żłobka, wydawał się być zdezorientowany, obrzucił partnerkę pełnym pytań wzrokiem.

-Miodowe Serce! Już jesteś! - Karmicielka wstała i otarła się o pysk partnera, ciesząc się na jego widok. 

-O co tu chodzi Szyszkowe Futro? - Zapytał kocur, nie rozumiejąc o co chodzi.

-Będziemy mieli kociaki! Dlatego tak dziwnie się czułam. - Wyjaśniła uradowana kotka.

-Ależ to wspaniale! - Wesoła reakcja wojownika wydawała się być tak głośna, że cały las mógł znać tę informację. - Niczym się nie martw, to będą najpiękniejsze kociaki w lesie, tak jak ich matka.

-Będą też najlepszymi wojownikami. - Mruknęła Szyszkowe Futro i liznęła partnera po pysku. - Tak jak ich ojciec.

-Nie prawda, to ja będę najlepszą wojowniczką! - Pisnęła Figlarka i oparła się o brzuch leżącej na posłaniu nowej karmicielki.

-No Figlarko. - Matka koteczki, Akacjowa Gałązka zaśmiała się. - Chyba będziesz miała niezłą konkurencje.

Kiedy Miodowe Serce wyszedł ze żłobka, Szyszkowe Futro obserwowała zabawę kociaków. Maluchy - zwłaszcza Figlarka i Jerzyk - wydawały się nigdy nie tracić energii. Skakały wesoło po całym żłobku, dopiero, gdy słońce było już nisko młode uspokoiły się. Słonecznoruda koteczka zamiast do swej matki podeszła i przytuliła się lekko do Szyszkowego Futra, co było dosyć dziwne.

-A kiedy już będziesz miała kociaki, będę mogła się z nimi pobawić? - Zapytała w końcu koteczka milutkim, pełnym nadziei głosem. Dalsze słowa ta przeurocza malutka istotka mówiła niezwykle szybko. - Mogłabym nauczyć ich wszystkiego co już umiem. Czyli walki i polowania, bo kiedyś będę najlepiej polowała i będę jak Różana Gwiazda i jak mamie się coś stanie to ją uratuję i twoje kociaki też, jak dasz mi się z nimi bawić. 

-Kiedy będę miała kociaki, ty będziesz już uczennicą. - Wyjaśniła niebieskooka kocica, gasząc jej zapał. - A zanim one zostaną uczniami, ty pewnie będziesz już wojowniczką, a teraz idź do Akacjowej Gałązki, bo musisz się wyspać.

Koteczka posłusznie oddaliła się od jeszcze rano wojowniczki,  teraz już karmicielki i ruszyła na swoich małych nóżkach do matki.

Słońce w końcu zniknęło w oddali, wszędzie było już ciemno. Szyszkowe Futro zasnęła w swoim nowym legowisku, nadal tak bardzo podekscytowana jak od razu po poznaniu wesołej nowiny. W końcu już za dwa księżyce nie miała być po prostu Szyszkowym Futrem, wojowniczką, karmicielką, lub kimkolwiek innym, miała być matką i to było dla niej najlepsze.

Podczas sny kocica miała wrażenie, jakby ktoś - jakiś zmarły wojownik, lub samotnik - chciał dostać się do niej i przekazać jej wiadomość. W pewnym momencie opanował ją dziwny chłód, którego wcześniej nie znała. Wiedziała, że śni, ale wydawało jej się, jakby najzwyczajniej miała zamknięte oczy. Przez moment poczuła miły zapach mleka i niezapamiętany przez nią dobrze zapach nowo narodzonych kociąt, słyszała ciche, radosne piski. Potem poczuła ostry zapach Drogi Grzmotu, który po chwili przerodził się w zapach samotników, po chwili i ten zapach zniknął, potem kotka wyczuwała chwilami jeszcze zapachy kwiatów, zwierzyny i wiele innych, których nikt nie dałby rady zapamiętać. Potem już nic nie czuła, spała spokojnie, gotowa na następny dzień jako karmicielka i następny dzień oczekiwania, na zobaczenie swoich kochanych maleństw obok siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro