Rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kocica wtuliła się w teraz już całe zakrwawione i pozbawione blasku futro partnera. Płakała jak nigdy dotąd. Akurat teraz - kiedy już prawie pogodziła się z utratą kociaków - musiała stracić tego, kogo kochała najbardziej.

Figlarna Łapa, najwyraźniej nie wiedząc co zrobić, podeszła do ciała wojownika i podzieliła z nim krótko języki, jednak Szyszkowe Futro ledwo to zauważyła. W końcu, podszedł i Jerzykowa Łapa, wojowniczka od razu odwróciła się od ciała partnera i odepchnęła brązowego ucznia.

-Nie podchodź do niego! - Syknęła w rozpaczy, w obecnym stanie krzyczała wszystko, co jej ślina na język przyniosła. Wysunęła pazury. - To wszystko twoja wina! Gdyby nie ty Miodowe Serce by żył!

Kocur nie posłuchał jej, powoli, postawił parę kroków w stronę zmarłego. Szyszkowe Futro uderzyła go mocno w ucho, rozrywając je lekko. Była w tak wielkich emocjach, że właściwie sama nie wiedziała co robi. Kiedy uczeń skulił się kawałek dalej, ona znowu wtuliła się w zwłoki partnera, nawet na chwilę nie przestała płakać.

-Co się tam dzieje? - W oddali dało się dosłyszeć zdziwiony okrzyk Borsuczej Pręgi, widocznie pozostała dwójka już ich dogoniła.

Borsucza Pręga i Zacienione Oko podbiegli do reszty i kiedy łaciaty kocur sprawdzał, co stało się Jerzykowej Łapie, niewidoma usiadła cicho obok przyjaciółki.

-Co się stało? - Zapytała z ogromnym spokojem w głosie. 

-Miodowe Serce... - Przez łzy i ogromną rozpacz, która praktycznie wyprowadziła wojowniczkę ze wszelkich możliwości zdrowego myślenia, ledwo mogła cokolwiek z siebie wydusić, a jej słowa nie składały się w spójną całość. - Nadjechał potwór... to wszystko przez Jerzykowom Łapę... - Tu przerwała na dłuższą chwilę. - Zacienione Oko, co ja bez niego zrobię?

-Będzie dobrze. - Zdesperowana, ciemnoruda kocica próbowała ją jakoś uspokoić. - Może wrócimy do obozu i porozmawiamy o tej sytuacji na spokojnie? Przyda ci się trochę odpoczynku po takim dniu.

-Nie traktuj mnie jak kociaka. - Miauknęła Szyszkowe Futro pod nosem, nie odwracając się od ciała chociażby na sekundę. - Chcę z nim zostać.

-Przecież go też przeniesiemy, pamiętaj, że reszta klanu też będzie chciała odbyć przy nim czuwanie. - Przypomniała, nadal z pozornym spokojem niewidoma. - No proszę, chodź.

-Szyszkowe Futro! - Borsucza Pręga podszedł to kocic i, co prawda nie używając pazurów, odciągnął wojowniczkę od jej zmarłego partnera, aby z nią porozmawiać. - Co się stało Jerzykowej Łapie!? On ma rozdarte ucho! Walczyliście z kimś?! Biedak, jest tak przerażony, że nie może nic powiedzieć! Mów co mu się stało!

Wojowniczka nie była w stanie nic z siebie wydusić, spojrzała tylko na ucznia przepraszająco.

-To był wypadek! - Figlarna Łapa próbowała jakoś wybrnąć z tej napiętej sytuacji, jednocześnie chroniąc swoją mentorkę przed jakimikolwiek konsekwencjami. - Opowiem wam w obozie. Wróćmy już, proszę.

-Uspokój się Borsucza Pręgo! - Syknęła w końcu Zacienione Oko. Potem odwróciła się do słonecznorudej kotki, jej głos momentalnie złagodniał. - Już wracamy Figlarna Łapo, zaraz będziemy w obozie.

Po tych słowach niewidoma wzięła zmarłego na grzbiet, by zanieść go to obozu. Szyszkowe Futro starała się iść możliwie jak najbliżej jej, żeby jeszcze przez tą chwilę móc mieć chociaż trochę poczucia, że Miodowe Serce tu jest. Szli w ciszy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro