Rozdział 16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Widząc, że po zakończonym zebraniu Zacienione Oko idzie do legowiska Różanej Gwiazdy Szyszkowe Futro wstała z miejsca i chwiejnym krokiem ruszyła w jej stronę. Pomyślała, że może jak zrobi coś innego niż tylko siedzenie, nawet jeśli się jej nie polepszy, to chociaż nie będzie się tak nudzić. Kiedy już do niej podeszła razem weszły do jaskini, w której leżała przywódczyni. Różana Gwiazda podniosła głowę i spojrzała na nie, od razu usiadła i szybko ułożyła zmierzwione futro.

-Czy coś się stało? - Zapytała ze względnym spokojem, co sprawiło, że Szyszkowe Futro miała wrażenie, że kocica czuje się już lepiej.

-Wiesz, że przed chwilą Żbiczy Zmierzch i Maślana Mucha zostali mianowani wojownikami. - Zaczęła szylkreta. - Figlarna Łapa, Tajemnicza Łapa, Jerzykowa Łapa i Mknąca Łapa są w podobnym wieku do nich i może przyszedł czas, żeby oni też zostali wojownikami? Jutro Zacienione Oko z Borsuczą Pręgą i kimś w moje zastępstwo mogliby przeprowadzić końcową ocenę.

Przywódczyni otworzyła pysk, żeby odpowiedzieć, jednak nagle zastrzygła uszami. Jej ciemnoniebieskie oczy rozszerzyły się w strachu, a futro zjeżyło się. Nie odezwała się, ale było widać bijące od niej przerażenie. Rozglądała się dłuższą chwilę po jaskini, z takim wzrokiem, jakby w każdej chwili miał na nią skoczyć przeciwnik.

-Różana Gwiazdo? - Odezwała się w końcu Szyszkowe Futro, zauważając przerażenie kocicy.

-Tak? - Jej głos drżał, a futro nie przestawało się jeżyć.

-Więc, mianujesz ich? -  Spytała ponownie szylkreta.

-Zawołajcie uczniów, tak samo Borsuczą Pręgę. - Poprosiła przywódczyni po kolejnej chwili milczenia. Wydawała się nie być przekonana do tego, co mówi.

Zacienione Oko skinęła głową i wyszła z legowiska, aby po kilku chwilach wrócić razem z łaciatym wojownikiem oraz całą czwórką uczniów. Wszyscy razem ledwo pomieścili się w legowisku przywódczyni.

-Czyli zostaniemy wojownikami? - Figlarna Łapa zadała pytanie, zanim ktokolwiek inny zdążyłby to zrobić.

Po ponownej chwili ciszy przywódczyni w końcu odpowiedziała.

-Nie. - Jej głos był cichy i pozbawiony wiary w te słowa. Kocica nawet na chwilę nie rozluźniła się, przez co jej futro pozostało zjeżone, a oczy, którymi bez przerwy rozglądała się po jaskini rozszerzone w strachu. - Nie możecie zostać wojownikami.

-Dlaczego? - Pisnęła słonecznoruda kotka.

-Ale przecież już wszystko umiemy! - Zauważył Tajemnicza Łapa.

-To niesprawiedliwe! - Mruknęła niezadowolona Mknąca Łapa.

-Właśnie, Różana Gwiazdo. - Borsucza Pręga bez wahania przyznał uczniom rację. - Trenowali i uczyli się pilnie, zasłużyli, żeby zostać wojownikami. Dzisiaj Mknąca Łapa wyczuła na naszym terenie zapach klanu wiatru, którego nie wyczuł nikt inny! Z tego co wiem inni uczniowie też są już dobrzy w polowaniu, walce, czy tropieniu. Mianuj ich!

-Nie. - Powtórzyła przywódczyni, jej głos nadal drżał. Mówiła szybko, jakby chcąc mieć to za sobą, a przez jej ściszony głos Szyszkowe Futro ledwo ją słyszała. - Oni nie mogą zostać wojownikami, bo...bo przecież mamy uczniów z klanu cienia, a im nie można aż tak ufać, nasi uczniowie będą ich pilnować, puki oni nie zostaną wojownikami. Tak musi być. 

-Ale przecież Berberysowa Łapa, Przepołowiona Łapa i Migocząca Łapa dopiero trzy księżyce temu zaczęli trening! - Tajemnicza Łapa nie przestawał marudzić, jednak w tej sytuacji nie było w tym nic dziwnego. -  To zajmie całe wieki! 

-Wieczorek i Poranek są prawie w wieku sześciu księżycy. - Zauważyła Szyszkowe Futro, była zszokowana odmową przywódczyni. Chciała namówić ją, na jak najszybsze mianowanie uczniów. - Może jak oni zostaną uczniami, to pozwolisz zostać naszym uczniom wojownikami?

-Nie, oni będą za młodzi. - Dlaczego Różana Gwiazda cały czas odmawiała? - Możecie wyjść, tak będzie i nie zmienię zdania.

-Tak, Różana Gwiazdo. - Szylkreta niechętnie pochyliła głowę i wyszła razem z resztą zebranych.

-To okropne! - Krzyknęła oburzona Figlarna Łapa. - Powinniśmy zostać wojownikami! To takie niesprawiedliwe! Różana Gwiazda to mysi móżdżek!

-Wiem, że chcielibyście zostać wojownikami. - Zastępczyni położyła ogon na barku córki, rozumiała jej złość. - Ale słowo przywódcy jest prawem, musimy jej posłuchać, przykro mi, ale ważne, że my jako wasi mentorzy wiemy, jacy jesteście wspaniali.

-Ale to nadal niesprawiedliwe! - Syknęła brązowa uczennica.

Szyszkowe Futro westchnęła zrezygnowana. Trudno było nie przyznać uczniom racji, zostali potraktowani naprawdę niesprawiedliwie, jednak nie to ją martwiło. Zachowanie Różanej Gwiazdy było dziwne, jakby sama nie chciała by stało się to, co rozkazała. Próbując jednak o tym nie myśleć zastępczyni podeszła do Borsuczej Pręgi, pamiętała, o czym wspomniał jako argument, aby mianować uczniów na wojowników.

-Mówiłeś, że Mknąca Łapa wyczuła na naszym terenie zapach klanu wiatru. - Zaczepiła go. - Gdzie go wyczuła? Nie możemy pozwolić innym klanom kraść nam zwierzynę, kiedy głodujemy. Powinieneś od razu do mnie przyjść i mi powiedzieć.

-A ty powinnaś leżeć u medyczki z ranną łapą. - Zripostował łaciaty wojownik. - Widzę, że nic nie powstrzyma cię od obowiązków zastępczyni. To było w okolicach, którymi doszlibyśmy do Sowiego Drzewa. Zapach wydawał się być też na terenie klanu ostrza, ale nie mogłem tego sprawdzić, bo wyczułem ich patrol niedaleko.

-Były jakieś ślady po zwierzynie? - Spytała zmartwiona całą sytuacją. - Myślisz, że coś upolowali?

-Znaleźliśmy kości, praktycznie nie ukryte, jakby chcieli, żebyśmy je zobaczyli. - Wyjaśnił Borsucza Pręga.

-Zaprowadź mnie tam. - Poprosiła od razu po jego słowach szylkreta.

-Ale twoja łapa... - Borsucza Pręga chciał zaprotestować.

-Zaprowadź mnie tam. - Szyszkowe Futro przerwała mu wpół zdania i powtórzyła bardziej stanowczo. - Nic mi nie jest. Prowadź.

-No już, chodź. - Ogonem przywołał do siebie swoją uczennicę, która od razu do niego podbiegła. - Mknąca Łapo, musimy zaprowadzić Szyszkowe Futro do miejsca, gdzie dzisiaj wyczułaś klan wiatru. Prowadź.

-Jasne, chodźcie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro