Rozdział 22

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Szli niezwykle szybko. Gdyby nie niewielkie rozmiary przywódczyni uczniowie zapewne by za nią nie nadążali. W końcu weszli na tereny klanu wiatru. Przyśpieszyli jeszcze bardziej, chcąc uniknąć spotkania z patrolem, który po walce mógłby być do nich źle nastawiony.

-Łapy mnie bolą. - Mruknęła Figlarna Łapa. - Możemy odpocząć?

-Za chwilę, malutka. - Odpowiedziała jej przybrana matka. - Widzisz, wyruszyliśmy w nocy, co znaczy, że niestety dojdziemy do Księżycowego Kamienia rankiem, będziesz miała cały dzień na odpoczynek.

-A jest tam jedzenie? - Spytał Tajemnicza Łapa. - Moglibyśmy zanieść coś do klanu.

-Jeśli coś znajdziemy, tak zrobimy.

Kocica spojrzała przed siebie, widziała promienie wschodzącego w oddali słońca, oświetlały one rozpościerającą się przed nimi Drogę Grzmotu, a daleko po jej drugiej stronie piękne, strome Wysokie Skały. Szylkreta uśmiechnęła się na ten widok, ostatnio była tu jeszcze jako uczennica razem z wtedy jeszcze Zacienioną Łapą, Lisią Łapą i Borsuczą Łapą. Minęło wiele czasu od tamtej podróży. - Uświadomiła sobie i zaczęła tęsknić za tymi czasami. Wtedy była jeszcze szczęśliwsza, niż teraz. Może i nie miała kociąt, ale jej partner żył, a w tamtym czasie nie wycierpiała tak wiele, jak teraz.

-Zaraz dojdziemy do Drogi Grzmotu. - Ogłosiła idąca na czele Różana Gwiazda.

Kiedy doszli do pobocza zatrzymali się. Pas sczerniałej, śmierdzącej, postawionej tu niegdyś przez dwunożnych ziemi rozpościerał się przed nimi.

-Ja idę pierwsza.

Różana Gwiazda przebiegła przez Drogę Grzmotu. Szyszkowe Futro wpatrywała się w to, przypomniała sobie śmierć partnera, który po uratowaniu Jerzykowej Łapy sam nie zdążył uciec przed potworem.

-To teraz moja kolej. - Zacienione Oko zrobiła krok do przodu, stając teraz o długość kocięcego kroku od Drogi Grzmotu. - Tajemnicza Łapa i Jerzykowa Łapa mogą iść ze mną.

-Ale jak chcesz przekroczyć Drogę Grzmotu, skoro nie słyszysz? - Tajemnicza Łapa zdziwił się pewnością swojej mentorki.

-Ja na pewno nie wejdę drugi raz na Drogę Grzmotu! - Zaprotestował Jerzykowa Łapa, on był chyba najbardziej przestraszony ze wszystkich uczniów. - Nie, jeśli nie mam pewności, że potwór nie nadjedzie. Jeśli ktoś znowu zginie?

-Mysie móżdżki z was. - Niewidoma nie wyrażała żadnych obaw, wręcz przeciwnie była pewna siebie i nawet nie drgnęła, kiedy jeden z potworów przebiegł przed nią. - Może i nie widzę, ale nadal słyszę lepiej niż którekolwiek z was. Na moje "już" biegniemy. Przygotujcie się.

-Ale ja się boje! - Jerzykowa Łapa nadal piszczał ze strachu.

Szyszkowe Futro podeszła do przerażonego ucznia. Przez dawne wydarzenia sama bała się bardziej, niż kiedyś i nie była pewna, czy da radę przekroczyć Drogę Grzmotu, jednak chciała spróbować uspokoić ucznia. Chociażby po to, żeby mógł przestać myśleć o śmierci jego pierwszego mentora, którą przecież on pośrednio spowodował i z powodu której od zawsze miał wyrzuty sumienia. Wojowniczka usiadła obok niego i owinęła ogonem. 

-Nie ma się czego bać. - Powiedziała do niego tak spokojnie, jak tylko mogła. - Jesteś już o wiele starszy, niż byłeś wtedy, kiedy wbiegłeś na Drogę Grzmotu. Teraz już na pewno nic nikomu się nie stanie, musisz zaufać Zacienionemu Oku, że będzie wiedziała, kiedy macie biec, a potem przebierać łapami tak szybko, jak możesz. Wszystko będzie dobrze.

-Obiecujesz?

-Jasne, że obiecuję, Jerzykowa Łapo. Niech duchy naszych przodków dodadzą ci sił, na ten bieg.

Przez Drogę Grzmotu z hukiem przejechał kolejny potwór.  Zacienione Oko oraz Tajemnicza Łapa stali na poboczu gotowi, do biegu.

-Musimy iść! - Zawołała niewidoma donośnie. - Zanim nadjedzie następny potwór. Chodź, Jerzykowa Łapo!

-Idę! - Kocur podbiegł do nich prędko, jednak nadal był wystraszony. 

-Już!

Trójka kotów popędziła przez pas śmierdzącej ziemi. Szyszkowe Futro pilnie im się przyglądała, praktycznie sparaliżowana strachem. Może i potrafiła dodać otuchy Jerzykowej Łapie, jednak sama bała się Drogi Grzmotu. W końcu jej przyjaciółka oraz uczniowie dotarli bezpiecznie na drugą stronę. Teraz zadanie przekroczenia Drogi Grzmotu miało spaść na Szyszkowe Futro oraz Figlarną Łapę.

-To powiesz mi, kiedy mam biec? - Słonecznoruda uczennica otarła się o mentorkę. - Trochę się boję.

-Strach to nic złego. Nic nam nie będzie. Na pewno damy radę. - Szylkreta westchnęła długo. - Damy radę, uda nam się. Musi się udać. Tym razem nic się nikomu nie stanie.

-Ty też się boisz. - Uczennica bez problemu odgadła jej emocje i jeszcze mocniej wtuliła się w mentorkę. - Ale Klan Gwiazdy się nami opiekuje, prawda? Nie dadzą nam zginąć?

Szylkreta zmusiła się, aby odsunąć na bok obawy i uśmiechnąć się jak gdyby nigdy nic. Nadal była przerażona z resztą Klan Gwiazdy przecież dał zginąć Miodowemu Sercu, więc czy pozwolą zginąć również im?

-Nic nam nie będzie, a przynajmniej mam taką nadzieję. - Mruknęła do przybranej córki. - Trzymaj się blisko mnie, powiem ci, kiedy masz biec, a jeśli coś będzie nie tak pomogę ci.

-Dobrze.

Zastępczyni zaczaiła się blisko pobocza chcąc mieć pewność, że żaden potwór nie jest gdzieś w oddali rozejrzała się po Drodze Grzmotu. Było bezpiecznie. Figlarna Łapa stojąca kawałek za nią również była przygotowana, aby w każdym momencie ruszyć biegiem przed siebie.

-Teraz!

Kocice równocześnie wystartowały. Szyszkowe Futro biegła tak szybko, jak tylko mogła jednocześnie pilnując, aby Figlarna Łapa za nią nadążała. Po chwili zamiast twardego tworzywa dwunożnych poczuła pod łapami miękką, miłą ziemię.

-Udało ci się. - Zacienione Oko podeszła do kocicy i otarła się o nią. - Widzisz, chyba nie było tak źle nawet mimo tego, co się stało.

-Masz rację, ale jestem bardzo dumna z Figlarnej Łapy. Ze wszystkich naszych uczniów. - Spojrzała na słońce, które było już w pełni widoczne na jasnym, błękitnym niebie.

Różana Gwiazda leżała pod jednym z drzew, wyraźnie zmęczona. 

-To kiedy zobaczymy Księżycowy Kamień? - Pisnęła jak zwykle radosna Figlarna Łapa.

-Nie wiem, czy w ogóle go zobaczycie, to wybór Różanej Gwiazdy, a nie wasz. - Wyjaśniła jej pstrokata wojowniczka. - No, a teraz chodźcie, możemy zapolować, myślę, że tam powinno być sporo zwierzyny.

Wskazała kierunek ogonem, jednocześnie przejeżdżając nim bo boku Zacienionego Oka, aby niewidoma również wiedziała o którą stronę chodzi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro