Rozdział 12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy Szyszkowe Futro się obudziła naprzeciwko niej stała podobna do niej szylkretowa kocica. Lawenda. Poza członkiniom Klanu Gwiazdy wojowniczka niczego nie widziała, gdyż dookoła szalała zamieć śnieżna.

-Mamo! Już myślałam, że cię nie zobaczę przed śmiercią. - Wtuliła się w sierść zmarłej. 

-Ja zawsze tu jestem, córeczko. - Mruknęła uspokajająco Lawenda. - Długo cię nie odwiedzałam, bo mnie nie potrzebowałaś. Z resztą Miodowe Serce o ciebie dbał, tu w Klanie Gwiazdy jest świetnym ojcem dla Płomyczka i Mleczyka. - Dodała. - A teraz powiedz mi, co cię tak martwi?

-Głodujemy. - Wyjaśniła zastępczyni. - Ale to już pewnie wiecie, tam w Klanie Gwiazdy. Ale jest też jeszcze jeden problem. Z Różaną Gwiazdą coś jest nie tak, ona zachowuje się, jakby dopiero została przywódczynią, zawsze, gdy ją o coś pytam mówi, że nie wie i nie potrafi wybrać. Proszę was, jeśli wiecie powiedzcie, co jej jest! I jak mam jej pomóc!

-Różana Gwiazda mówi mniej niż myśli. - Zaczęła tłumaczyć Lawenda, jednak Szyszkowe Futro nadal nie do końca rozumiała, o co chodzi. - Ona ma swoje problemy, a ty, czy ktokolwiek inny nie da rady jej pomóc. To chyba niemożliwe.

-Ale ja muszę coś zrobić, cokolwiek. - Upierała się szylkreta. - A nawet, jeśli nie mogę pomóc Różanej Gwieździe, to powiedz mi, co mam zrobić z głodem. Boję się, że Figlarna Łapa, Tajemnicza Łapa, czy Zacienione Oko umrą. Nie dam sobie z tym rady.

-Wiesz, co zrobić, żeby głód minął. - Stwierdziła Lawenda. - Ale musisz pamiętać, że jeżeli zdecydujecie się na walkę z klanem ostrza wiele z was zginie, a to poświęcenie, na które musicie być gotowi, wybierając to rozwiązanie.

-Nie możemy walczyć. - Miauknęła od razu wojowniczka. - Nie możemy stracić już nikogo więcej. Nikogo.

-Boisz się. - Zauważyła Lawenda spokojnie. Otarła się o córkę.

-A ty na moim miejscu byś się nie bała? - Zapytała wyzywająco zastępczyni Różanej Gwiazdy. - Nie bałabyś się, kiedy każdy dzień może być ostatnim dniem twoim, albo twoich bliskich?

-Oczywiście, że bym się bała, córeczko. - Mruknęła zmarła. - Nie dziwię ci się, naprawdę,  ale może warto zaryzykować.  Może albo zginąć wiele z was w walce, albo wszyscy z głodu. 

-Nie możemy stracić nikogo więcej. - Powtórzyła swoje wcześniejsze słowa. Wizja walki z tymi wyjętymi spod kodeksu pseudo wojownikami była okropna. Przecież oni nie mieliby skrupułów, przed zabiciem kogokolwiek! - Już wolę przeczekać porę nagich drzew, niż wdać się w z góry przegraną walkę.

-Nie zmienię twojego zdania. - Westchnęła cicho zmarła. - Z resztą nawet nie powinnam próbować. To i tak nie twoja decyzja. Skoro nie możecie tego zmienić, przekażę ci tylko wiadomość.

-Wiadomość? - Zdziwiła się Szyszkowe Futro. - To jakaś przepowiednia? 

-Zaraz będzie świt. - Powiedziała nagle Lawenda.

Rzeczywiście, kiedy zamieć śnieżna złagodniała do takiego stopnia, że dało się zobaczyć coś więcej między drzewami dało się dostrzec nikłe światło, co znaczyło, że sen zaraz się skończy.

-Powiedz o co chodzi! - Poprosiła szybko szylkretowa wojowniczka, jeśli była to jakaś ważna przepowiednia musiała o niej wiedzieć.

-Kot zemści się za zemstę. - Zaczęła mówić zmarła, wszystko mówiła szybko, aby zdążyć przed świtem będącym jednocześnie końcem wizji. - Jego mściwość będzie jak burza, która przejdzie przez las i zabije niewinnych.

-Ale co to dokładnie znaczy? - Zapytała pośpiesznie zastępczyni. - Kto się zemści?! I za co?!

Przez chwilę słyszała początek odpowiedzi od matki, jednak obudziła się gwałtownie. Obok niej siedziała Zacienione Oko, myjąc się.

-W końcu wstałaś! - Trzepnęła ją lekko w ucho i zachichotała. - To za to, jak się wierciłaś. Kopnęłaś mnie tak mocno, jakby to była jakaś walka, a do tego coś mruczałaś przez sen! Łysy Grzbiet chciał cię obudzić i marudził, ale jakby to powiedzieć... - Urwała wypowiedź na chwilę, a jej ślepe oczy błysnęły psotnie. - miło go wygoniłam.

Szylkreta wstała i otarła się o pysk przyjaciółki. Potem usiadła naprzeciw niej i również zaczęła myć i układać swoją zmierzwioną sierść.

-Przepraszam. - Pstrokatej kocicy było trochę głupio, że obudziła innych i tak bardzo wierciła się przez sen. - Zgaduję, że twoje "miło wygoniłam" znaczy, że go podrapałaś.

-Nie tym razem, chociaż chętnie bym to zrobiła nawet bez okazji! - Parsknęła niewidoma, jak widać mimo trudnych warunków humor jej dopisywał. - Wystarczyła raz a porządnie powiedzieć mu, że może sobie iść i nie wracać. 

Sosnowa Igła leżący nadal na jednym z posłań w ciszy podniósł się teraz i wychodząc z legowiska zatrzymał się na chwilę, ogon owijając na pysku Zacienionego Oka, tym gestem każąc jej nic nie mówić. Ona jednak od razu uderzyła jego ogon łapą i zdjęła ze swojego pyska.

-Do czego doszło, że przerośnięte kocięta wyzywają i przeganiają prawdziwych wojowników, którzy tylko chcą spać po dniu prawdziwej pracy! - Warknął, jednak nie odszedł.

Szyszkowe Futro odsłoniła kły i syknęła na niego wściekle. Jak ten mysi móżdżek mógł obrażać Zacienione Oko! Przecież była jego córką! 

-Nie mów tak do niej! - Odezwała się w obronie przyjaciółki, zauważając, że ciemnoruda wojowniczka milczy. - Przypomnieć ci, że jesteście rodziną?!

Zacienione Oko podniosła ogon, prosząc tym gestem szylkretę, żeby nic nie mówiła. Sama wstała z miejsca stając pysk w pysk z Sosnową Igłą, zanim jednak zdążyła coś powiedzieć od odpowiedział Szyszkowemu Futru:

-Mam tylko czwórkę kociąt: Borsuczą Pręgę, Lisią Kitę, Wieczorka i Poranka.  A ona - Strzepnął ogonem na pręgowaną kocicę. - to jest wyrzutek. Jedynym kotek, który ją kocha jest Wilcza Przepaść, ale ona jest zwyczajnie mysim móżdżkiem.

Zapanowała cisza, biały wojownik w szare pręgi patrzył triumfalnie na niewidomą, jakby wygrał kłótnie.

-Teraz moja kolej, żeby się odezwać. - Syknęła Zacienione Oko wściekle. - Masz rację, Sosnowa Igło, nie jesteś moim ojcem i bardzo się z tego powodu cieszę. Ty akurat nie powinieneś mnie oceniać, a jeśli chcesz, to przypomnę ci, kto pomógł ci walczyć z wojownikami z klanu ostrza, kiedy nas zaatakowali. Ja. Więc zanim coś powiesz zastanów się następnym razem dwa razy. A jeśli Wieczorek i Poranek będą tacy jak ty, to klan będzie miał dwóch zrzędzących wojowników o lisich sercach i mysich móżdżkach więcej. - Machnęła łapą obok jego pyska. - Lodowa Róża w końcu zrozumie, jaki jesteś. Zrobi to, co powinna już dawno i zostawi cię, a mogę przypomnieć, że Wilcza Przepaść już to zrobiła, więc Lisia Kita i Borsucza Pręga to też nie twoje kocięta.

Szyszkowe Futro nie wtrącała się, czuła dumę ze swojej przyjaciółki. Pamiętała jak jako uczennice Zacienione Oko, wtedy jeszcze Zacieniona Łapa po słowach Sosnowej Igły załamała się, teraz jednak mogła stawić czoła jego drwiną. Biały wojownik syknął jeszcze raz i wyszedł z legowiska.

-No to teraz możemy iść po uczniów. - Mruknęła niewidoma, gdy jej ojciec opuścił legowisko. 



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro