Rozdział 24

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego ranka zaczęła się droga powrotna do klanu. Przez nie wolniejsze niż w drodze do Księżycowego Kamienia tempo podróżnicy dotarli na tereny klanu pioruna trochę po wysokim słońcu. Figlarna Łapa razem z resztą uczniów szła na końcu pochodu, Szyszkowe Futro zerkała na nich co jakiś, chcąc mieć pewność, że za nimi nadążają.

Kiedy w końcu znaleźli się z powrotem w obozie od razu powitała ich Brunatna Gwiazda.

-Dobrze was widzieć. - Otarła się przez kilka uderzeń serca o futro Różanej Gwiazdy, kiedy podchodziła do Szyszkowego Futra. - Mam nadzieję, że podróż minęła wam dobrze.

-Tak, było świetnie, a jako, że dotarliśmy tam za dnia mieliśmy czas, żeby złapać też coś dla klanu. - Ogonem przywołała do siebie uczniów, każdy z nich niósł zwierzynę Brunatna Gwiazda spojrzała zadowolona na zdobycze. - Odnieście je do sterty zwierzyny, potem możecie iść odpocząć.

Uczniowie szybko odłożyli ofiary na skromną stertę, po czym udali się do swojego legowiska na zasłużony odpoczynek. Szylkreta odprowadziła ich wzrokiem, po czym sama chciała iść do legowiska odpocząć, przypomniała sobie jednak jeszcze o jednej sprawie.

-Czy Długi Płomień wyznaczył wszystkie dzisiejsze patrole? - Zapytała Brunatną Gwiazdę. Rudy kocur jako zastępca klanu cienia na co dzień nie pełnił swoich obowiązków, jednak kiedy Szyszkowe Futro nie mogła tego robić zwykle on ją zastępował. - Jeśli nie ja to zrobię.

-Z tego co pamiętam, aby upolować więcej zdobyczy chciał zastąpić nocny patrol graniczny patrolem łowieckim, ale końcowo tego nie zrobił, więc ty możesz go wyznaczyć. - Wyjaśniła brązowa kocica spokojnym, jednak i dumnym głosem, którego ton brzmiał, jakby miała chwalić pomysł swojego wojownika.

Zastępczyni Różanej Gwiazdy skinęła głową i oddaliła się. Usiadła pod Wysokim Głazem, skąd miała zwyczaj przemawiać podczas wyznaczania patroli, dlatego, że była z tamtego miejsca widoczna dla klanu i wszyscy wiedzieli, że jeśli tam siedzi zaraz nastąpi wybieranie kotów idących na różnorakie patrole. W głowie przemyślała pośpiesznie, kogo ma wybrać zanim to ogłosi.

-Na nocny patrol pójdą Kameleonowy Język, Borsucza Pręga oraz Zapiaszczona Skóra! - Oznajmiła donośnym głosem, odnajdując w zwróconym głowami do niej tłumem wybrane koty. - Idąc za pomysłem Długiego Płomienia zamiast patrolu granicznego będzie to zwykle nieorganizowany o tej porze patrol łowiecki. Wyruszycie od razu po zachodzie słońca.

Kameleonowy Język podeszła do niej, wojowniczką była trochę starsza od Różanej Gwiazdy i to, że nie przebywała w żłobku było dziwne zważywszy na jej styl życia. Była ona bardzo sympatyczną kocica oraz matką Jerzykowej Łapy i jego siostry, Mknącej Łapy. Wydawała się być tego dnia wyjątkowo zmęczona.

-Czy ktoś może mnie zastąpić? - Zapytała z nadzieją w głosie. - Byłam rano na patrolu granicznym i polowałam cały dzień, jestem wykończona.

Szyszkowe Futro zmierzyła ją wzrokiem, naprawdę wydawała się być przemęczona, a zmartwienia o leżącą u medyczki, ciężko ranną Toksyczny Liść - będącą siostra Kameleonowego Języka oraz zmarłej jakiś czas temu w walce Akacjowej Gałązki - nie pomagały.

-Oczywiście, proszę powiedz w takim razie Gruszkowemu Ogonowi, że to on pójdzie na patrol. - Miauknęła, a kiedy szylkreta oddaliła się w stronę ciemnoszarego wojownika zastępczyni wstała z miejsca.

Postanowiła, że tego dnia obejdzie się bez wieczornego posiłku, zdążyła najeść się rano, a klan był pełen innych wygłodniałych kotów. Przysiadła przy wejściu do swojego legowiska, obserwując w milczeniu zebrane w obozie koty. Widziała jak Wężowa Łuska wychodzi z legowiska medyków z szerokim uśmiechem na pysku. Widząc to zastępczyni sama do siebie się lekko uśmiechnęła. Nigdy nie dogadywała się dobrze z równie nienawidzącą samotników jak jej ojciec Wężową Łuską, jednak od wielu księżycy panowała między nimi chłodna neutralność, właściwie, to nie licząc kłótni jako uczennice nigdy ze sobą nie rozmawiały. Mimo to szylkreta miała do niej chociaż minimalny szacunek i poczucie lojalności, a wiedząc z czego wynika jej szczęście nie mogła sama poczuć się lepiej. Jeśli na świat przyjdą nowe kocięta będzie to radość całego klanu, nie tylko ich matki. Przez chwilę zastępczyni zastanawiała się, kto jest ojcem kociąt Wężowej Łuski. Zapewne Borsucza Pręga. - Uświadomiła sobie. - Śpiąc nie odklejają się od siebie od dobrych kilku księżycy.

Szyszkowe Futro spostrzegła, jak Figlarna Łapa idzie w jej stronę, a za nim z trochę mniejszym entuzjazmem niż zwykle okazywała jego siostra człapał Tajemnicza Łapa. Zastępczyni uśmiechnęła się szeroko na ich widok.

-Hej maluchy. - Powitała ich mrucząc, każde z nich polizała po uszach z czułością tak mocną, jakby była ich biologiczną matką, a oni jeszcze maleńkimi kociątkami. Chociaż dla niej zawsze nimi będą. - Odpoczęliście po podróży?

-Nie jesteśmy za bardzo zmęczeni. - Miauknął w wyjaśnieniu Tajemnicza Łapa.

Szylkreta spojrzała na syna, była z niego dumna. Kiedy zaczęła się nim opiekować był egoistyczny i niemiły w stosunku do niej i Zacienionego Oka, teraz jednak chociaż nadal miewał swoje kaprysy był przyjaznym i kochanym kocurem, a jego przybrną matka dowiedziała się i zrozumiała, że jego zachowanie wynikało z tęsknoty za jego prawdziwą matką i nie chęcią do zaakceptowania kogokolwiek, kto mógłby próbować zastąpić miejsce Akacjowej Gałązki. Szyszkowe Futro wiedziała, że nie tylko on, ale i jego siostra tęskni za biologiczną matką i zapewne będą tęsknić za nią do śmierci.

- Wiesz, że po drodze znalazłam coś super?! - Pochwaliła się Figlarna Łapa. Ona jedyna pozostanie kociakiem nie tylko w oczach matki. Przez swój cudowny charakter nie było w klanie pioruna kota, który by jej nie uwielbiał, jednak momentami słonecznoruda kotka wydawała się być zbyt kochana i niewinna, by żyć w tak okrutnym świecie. - No, właściwie to ich nie znalazłam, ale Dalia mi to dała. - Położyła na ziemię małża. Miał on lekką szczelinę między pięknymi, mieniącymi się muszlami, z całą pewnością był już martwy. - Wpadłam na pewien pomysł, ale musiałabym rozdzielić muszelki na pół.

-Daj, ja to zrobię. - Szylkreta przysunęła małża bliżej siebie i podważyła pazurem szczelinę, już po chwili muszelki były rozdzielone. Przysunęła obie połówki schronienia dawniej mieszkającego w nim żyjątka bliżej przybranej córki. - Proszę.

-Dziękuję. - Kotka otarła się o matkę, po czym zwróciła się do brata, mówiła niewyraźnie przez trzymaną w pysku muszelkę. - Zobacz, Tajemnicza Łapo! Jedną dostaniesz ty, a drugą zostawię ja. Zawsze musimy mieć je przy sobie, to będzie jak pamiątka! Obiecujesz, że nigdy nie zgubisz tej muszelki i będziesz pilnował, żeby się nie zniszczyła?

-Obiecuję. - Odparł z uśmiechem na pysku kocur, patrzył na swoją siostrę z miłością w oczach. - Możesz włożyć mi ją za ucho, powinna się tam utrzymać, potem znajdę jej jakieś miejsce, w którym będę miał pewność, że przez przypadek się nie zniszczy.

Kotka skinęła głową i wzięła jedną z muszelek. Wplatała ją w futro brata na tyle mocno, aby nie wypadła, jednak tak, aby była dobrze widoczna. Potem Tajemnicza Łapa zrobił to samo z drugą muszelką na futrze siostry. Szyszkowe Futro patrzyła na nich, czasami nie dowierzała, że te dwa koty są już w wieku wojowników.

-No dobra, maluchy. - Mruknęła do nich. - Jeśli macie siłę możemy iść zapolować.

-Mam lepszy pomysł! - Figlarna Łapa przysiadła blisko do ziemi, po czym wyskoczyła na brata, powalając go. - Lodowa Róża niedawno mówiła, że chciałaby móc odpocząć od bycia karmicielką i zapolować, więc możemy teraz iść i zaproponować opiekę nad Wieczorkiem i Porankiem. Całkiem fajnie jest się z nimi bawić, są już prawie w wieku uczniów, a obiecałam im, że pokażę im jak być przywódczynią klanu!

-No dobrze, w takim razie pójdę z wami. - Powiedziała i ruszyła razem ze swoimi przybranymi dziećmi do żłobka.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro