Rozdział 26

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Szyszkowe Futro niedowierzała w te słowa. Dobrze znała Borsuczą Pręgę i chociaż był indywidualistą nigdy się nie spóźniał, a gdy wychodził sam dbał, aby pół klanu o tym wiedziało, jeśli więc go nie było musiało się coś stać. Różanej Gwiazdy nie było pod łapą, a Brunatna Gwiazda tylko uspokajała kłócący się tłum, dlatego też Szyszkowe Futro zdecydowała, że to ona powinna podjąć w tej sytuacji decyzję.

-Spokojnie, rozwiążemy to. - Ogłosiła donośnie. Starała się ukryć swoje zmartwienia. - Wyślemy dwa patrole poszukiwawcze na nasze tereny oraz tereny dwunożnych i jeden, który pójdzie do klanu wiatru. - Zaczęła wyznaczyć koty idące na patrole, wybierała głównie rodzinę Borsuczej Pręgi, dlatego, że wiedziała, że to oni najbardziej się o niego martwią. Jedyną kocicą z rodziny zaginionego, której do niczego nie wybrała była Zacienione Oko, zastępczyni wiedziała, że potencjalna śmierć jej brata jest dla niewidomej trudna, dlatego też chciała być z nią, by ją pocieszyć i odsunąć ją od dodatkowych zmartwień. W końcu został jej do wybrania tylko patrol idący do klanu wiatru. - Klan wiatru w imieniu klanu pioruna odwiedzę ja, Sójcze Skrzydło i...

-Ja pójdę. - Zgłosiła się Zacienione Oko, a kiedy szylkreta już otwierała pysk, aby odmówić niewidoma nie dała jej dojść do słowa. - To mój brat, nic, nawet cały Klan Gwiazdy nie powstrzyma mnie, żeby tam iść.

Wojowniczka spojrzała na nią zmieszana, jednak w tej sytuacji nie mogła protestować.

-Dobrze, pójdziesz z nami. - Skinęła do niej głową chociaż wiedziała, że przyjaciółka nie widziała tego gestu. - Ale zanim patrole wyruszą chcę usłyszeć od Zapiaszczonej Skóry i Gruszkowego Ogona co dokładnie się stało. W końcu niemożliwe, że tak po prostu nie zauważyliście, że go z wami nie ma, kiedy wracaliście do obozu.

Nie chciała ich o nic oskarżać, zwłaszcza, że z całego klanu cienia te dwa koty były najmilsze dla klanu pioruna, a do tego Gruszkowy Ogon był przyjacielem Miodowego Serca, a Szyszkowe Futro nie potrafiła wierzyć, że przyjaciel jego partnera mógłby okazać się zły. Gdyby tak było, Miodowe Serce by to odkrył. - Wmawiała sobie ciągle.

Widząc stres ciemnoszarego kocura to stojąca teraz tuż obok Lisiej Kity Zapiaszczona Skóra musiała wytłumaczyć obu klanom co zaszło.

-Kiedy wyszliśmy na patrol wiedzieliśmy, że i tak dużo nie złapiemy. - Zaczęła swoją opowieść. - Nie mogliśmy łapać zwierzyny, bo po prostu jej nie ma. Dlatego też Borsucza Pręga kazał się rozdzielić, żeby przeszukać jak największy teren. Kiedy spotkaliśmy się w umówionym miejscu, żeby wrócić do obozu Borsucza Pręga powiedział, że on zostanie jeszcze w lesie i sprawdzi granice, po nie chciał rezygnować z nocnego patrolu granicznego. Chcieliśmy iść z nim, ale uparł się, że mamy wracać, a on przyjdzie do obozu nad ranem, no i nie przyszedł.

-A znaleźliście coś podejrzanego na naszym terenie? - Dopytywała uporczywie szylkreta, jasnoruda kocica jednak odpowiedziała kręcąc głową.

-W takim razie patrole mogą wyruszać. Szukajcie tak dokładnie jak się da. - Poleciła, po czym sama zebrała swoją grupę.

Kiedy już wychodzili podeszła do nich trójka uczniów - Figlarna Łapa, Tajemnicza Łapa i Jerzykowa Łapa. Mknąca Łapa w tym czasie siedziała przed swoim legowiskiem wpatrując się we własne łapy, widocznie rozpaczając nad zaginionym mentorem.

-Jesteśmy gotowi do drogi. - Oznajmiła słonecznoruda kotka. Ten jeden raz jej entuzjazm był trochę mniejszy, chociaż nadal buzowała radością.

-Najwyższy czas ruszać! - Dodał prędko Tajemnicza Łapa, prężąc się dumnie. - Jeśli...

-Jeśli te lisie serca zrobiły coś Borsuczej Prędze rozszarpiemy ich na strzępy i rzucimy wroną na pożarcie! - Dokończył Jerzykowa Łapa.

-Oj nie, wy nigdzie nie idziecie. - Szyszkowe Futro uświadomiła ich, że nie mają szans na ten patrol. - Nie możecie, nie wiemy, co stało się z Borsuczą Pręgą, a idziemy prosto do wrogiego klanu. Im więcej kotów weźmiemy, tym wyraźniejszy sygnał do walki im damy. Pilnujcie obozu, gdyby ktoś nas napadł, musi być tu ktoś gotowy do walki.

Figlarna Łapa skinęła głową i razem z resztą uczniów odeszli w stronę swojego legowiska. Szylkreta obserwowała,  jak siadają przed pniem, przy którym uczniowie zwykle dzielili zwierzynę i zaczęli rozmawiać między sobą. Mieli w zwyczaju w ten sposób rozdzielać między sobą obowiązki takie jak opieka nad starszyzną, czy karmicielkami, wymienianie legowisk i inne uczniowskie zajęcia. 

-Idźmy w końcu. - Popędzała grupę zniecierpliwiona Zacienione Oko. - Przysięgam, że jeśli te królicze bobki zrobiły cokolwiek mojemu bratu wydrapię oczy im wszystkim!

Szyszkowe Futro bez słowa wyszła z obozu. Szła na czele grupy. Czuła, jak każdy włos na jej ciele jeży się z przejęcia. Nie wierzyła, że Borsucza Pręga zostawiłby klan, nawet w obliczu głodu zawsze był wierny. Co prawda mógł spotkać lisa, lub borsuka, ale każdy w klanie dobrze pamiętał, jak niegdyś łaciaty wojownik podczas walki z lisem mimo ciężkich obrażeń dał radę umknąć na drzewo, unikając śmierci. Dlatego też pewne było, że to klan wiatru, którzy i tak grozili klanowi pioruna zemstą go skrzywdzili! Być może porwali go i przetrzymują jako zakładnika. - Zmartwiła się.

Szli przez las, aż w końcu dotarli do och dawnych terenów, należących teraz do klanu ostrza. Mieli nadzieję, że uda im się przejść niezauważenie, jednak gdy tylko zakradając się przez krzaki wkroczyli na wrogi teren wykrył ich patrol.

-Co tu robicie?! - Syknęła stojąca na czele patrolu Strzała. - To tereny klanu ostrza! Wynocha!

Szyszkowe Futro wyszła krok naprzód, stając z nią pysk w pysk. Nawet nie drgnęła, nie chcąc okazać strachu mimo tego, że była przestraszona. Dobrze znała brutalność tego pseudo klanu.

-Idziemy odwiedzić klan wiatru. - Wyjaśniła, jak gdyby nigdy nic. - Musimy omówić z nimi kilka spraw.

-Poczekajcie do zgromadzenia! - Prychnęła krwisto ruda kocica wściekle. - Wynocha, albo zawołam Ostrą Gwiazdę!

-Więc wołaj. - Zacienione Oko gwałtownie wysunęła się naprzód grupy. - Jeśli się teraz odwrócisz podrapię cię tak mocno, że nie dasz rady zrobić nawet kroku! Przepuść nas. Już.

-No dobra, idźcie. - Syknęła równie wrogim głosem co na początku Strzała. - Ale powodzenia w drodze powrotnej!

Wojowniczka z klanu ostrza odeszła, a reszta jej patrolu za nią. Koty z klanu pioruna ruszyły w stronę terytoriów należących do klanu wiatru.

-Teraz już nic nie stanie nam na drodze. - Prychnęła Zacienione Oko.

I miała rację, droga przez tereny najnowszego z klanów minęła im o dziwo niezwykle spokojnie, było tam pusto, chociaż oznaczenia zapachowe były świeże. Idąc Szyszkowe Futro przypomniała  sobie jak te tereny należały jeszcze do ich klanu i jak wspaniale wtedy było spędzać czas w tych okolicach. W końcu minęli i charakterystyczne Sowie Drzewo. To wszystko kiedyś znowu będzie nasze. - Obiecała sobie.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro