Rozdział 27

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wkroczyli na teren klanu wiatru. Szli przed siebie uważając, aby nikt ich nie spostrzegł, było to jednak prawie niemożliwe na obcym terenie, na którym nie było nawet prawie w ogóle krzaków, w których można byłoby się schować. Dlatego też wykrycie przez jeden z patroli było tylko kwestą czasu. Idąca na czele grupy trzech kotów Odległy Sen od razu podbiegła do przybyłych intruzów.

-Co tu robicie?! - Zapytała sykiem, jej pazury były wysunięte. - Wracajcie na swoje tereny wy zapleni poganiacze wiewiórek!

Pozostałe znajdujące się w patrolu klanu wiatru koty - Rozkwitający Słuch i Sowia Stopa - potakiwały jej z równie wrogim sykiem.

-Chcemy rozmawiać z Tygrysią Gwiazdą. - Wyjaśniła tak kulturalnym głosem, na jaki mogła się zdobyć Szyszkowe Futro. - Zaprowadźcie nas do niego.

-Chodźcie. - Zastępczyni Tygrysiej Gwiazdy odwróciła się i ruszyła przodem w stronę obozu. Patrol kotów z klanu pioruna poszedł za nią. - Wiem, po co przyszliście.

Szli w milczeniu, aż doszli do obozu klanu wiatru. Było w nim raczej niewiele kotów. Szyszkowe Futro rozglądała się za zaginionym przyjacielem, lub jego ciałem, nigdzie jednak go nie dostrzegła. Już po kilku chwilach podszedł do nich Tygrysia Gwiazda.

-Witajcie. - Powitał ich z sarkastycznym uśmiechem, jednak spoglądając na Odległy Sen wydawał się wahać. - Czego tu szukacie?

-Nie zadawaj niepotrzebnych pytań. - Wycedziła przez zęby pstrokata wojowniczka. - Gdzie jest Borsucza Pręga? Co mu zrobiliście?!

-Oh, no tak wasz przyjaciel. - Postawny, pręgowany kocur wbił pazury w ziemię. - Powiedzmy, że nas odwiedził. Nikt nawet go nie pilnuje, ale jakoś nie śpieszy mu się z ucieczką.

-Co wyście mu zrobili! - Zacienione Oko wydawała się być w każdej chwili gotowa rzucić się na szyję przywódcy klanu wiatru i rozerwać jego ciało na strzępy. - Gdzie on jest?! Gadaj!

-Spokojnie, wszystkiego się dowiecie. - Mruknął przywódca. - Jeśli nie boicie się o niego zawalczyć. Może to będzie pojedynek jeden na jedną? Pokaż, co potrafisz!

Zastępczyni Różanej Gwiazdy jeszcze raz syknęła na niego. Jej futro było zjeżone, a ona czuła się gotowa do walki, chociaż wątpiła, że da radę wygrać. Kocur był od niej większy, a do tego miał więcej wsparcia w razie czego. Spięła mięśnie gotowa skoczyć na niego, jednak Zacienione Oko powstrzymała ją ruchem ogona. Wyszła przed szereg i stanęła przed nią.

-Szyszkowe Futro nie będzie z tobą walczyć. - Syknęła. - Ale ja tak. Zabiłeś mojego brata i zapłacisz za to!

 Niewidoma rzuciła się na kocura. Od razu wbiła kły w jego szyję, zrobiła to z takim impetem, że Tygrysia Gwiazda upadł na ziemię. Szybko jednak wstał i ugryzł napastniczkę w łapę. Zacienione Oko nie poddała się, jedną łapą zadała mu cios tuż obok oka, widocznie nie trafiając. Mimo to zadało to kocurowi spory ból. Szybko poprawiła swoje pierwsze ugryzienie, jeszcze bardziej rozrywając szyję przywódcy klanu wiatru. Z jego rany lała się krew. Kocur już nie wstawał. Zacienione Oko stała nad nim, na jej pysku pojawiła się satysfakcja, jeszcze raz rozryła mu pazurami pysk, po czym usiadła obok Szyszkowego Futra, zaczęła dokładnie wylizywać swoje rany.

-Jak mogłaś?! - Odległy Sen wysunęła pazury. - Zabrałaś mu życie!

-Sam chciał walki jeden na jeden. - Syknęła niewidoma. - Przegrał i dostał za swoje, a teraz idź po mojego brata! Już!

Tygrysia Gwiazda podniósł się z ziemi i stanął na chwiejnych łapach.

-Nieźle. - Splunął w stronę niewidomej. - "Przyprowadźcie" Borsuczą Pręgę.

 Rozkwitające Ucho i Sowia Stopa odeszli, jednak Odległy Sen została na miejscu, podpierając Tygrysią Gwiazdę. 

Po kilku chwilach dwójka wojowników wróciła. Sowia stopa na grzbiecie niósł Borsuczą Pręgę, którego położył przed Szyszkowym Futrem. Jego ciało wyglądało strasznie, był poszarpany i miał pełno ran po ugryzień, symetrycznie zadanych w kilku rzędach przez całą długość ciała. Jego uszy były pourywane, a cały pysk podrapany tak mocno, że trudno było go poznać. Oczywiste było, że nie zrobili mu tego wszystkiego gdy żył, musieli więc najpierw zabić go, a potem celowo zbezcześcić jego ciało.

-Jak mogliście mu to zrobić? - Syknęła szylkreta i zdzieliła Odległy Sen, która stała najbliżej pazurami po pysku. - Wy lisie serca!

-Mówiłem, że się zemszczę! - Odparł  Tygrysia Gwiazda, a jego oczy błysnęły wrogo. - a teraz weźcie ciało tego myszołowego pyska z naszego obozu. Nie chcemy tu śmieci. 

Zacienione Oko w ciszy podniosła ciało brata. Patrol wyszedł z obozu, kierując się z powrotem na swoje tereny, co nie zajęło im długo. Kiedy tylko weszli do obozu Wilcza Przepaść podbiegła do nich.

-Klan wiatru mu to zrobił? - Zapytała przerażona, a kiedy niewidoma przytaknęła o jej oczy błysnęły wściekle. - Zabiję ich za to!

-Później się zemścimy. - Szepnęła do matki Zacienione Oko. - Na razie pożegnajmy Borsuczą Pręgę tak, jak powinniśmy.

Kocice odeszły w stronę legowiska medyków. Nadszedł czas, aby przygotować ciało do czuwania, a jako, że klan pioruna nie miał swoich starszych to rodzina Borsuczej Pręgi miała pomóc w przygotowaniach do czuwania i pogrzebie, tak też się stało.

Kiedy zdążyli już wszystko przygotować, a czuwanie się rozpoczęło do obozu wpadła Wężowa Łuska razem z resztą jednego z patrolu poszukiwawczego. Podbiegła do ciała zmarłego.

-Nie! Borsucza Pręgo! - Wtuliła się w jego futro z łzami w oczach. - Oj, kochany. Gdybym tylko powiedziała ci wcześniej może zostałbyś ze mną i nie szedł na ten cholerny nocny patrol. - Trąciła jego pysk swoim. - No już, proszę cię, wstań. Sama nie wychowam naszych kociąt!

Szyszkowe Futro obserwowała to w ciszy, chciała coś powiedzieć, ale nie miała pojęcia co. Wtedy zauważyła, jak Wilcza Przepaść wstaje i siada obok partnerki zmarłego, owijając ją ogonem.

-Borsucza Pręga od bardzo dawna cię kochał, Wężowa Łusko. Odkąd jesteś z nim, jesteś częścią naszej rodziny. - Mruknęła do niej półszeptem, ton jej głosu był ciepły i uspokajający. - Będzie cię strzegł z Klanu Gwiazdy. Wasze kocięta są wszystkim, co nam po nim teraz zostało.

-Byłby świetnym ojcem. - Szepnął cicho Lisia Kita.

-Byłby najlepszy. - Dodała Wężowa Łuska nadal przygnębiona. Jeszcze raz otarła się o pysk zmarłego partnera. Z jej oczu popłynęły łzy. - Mój kochany.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro