Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy słońce już zachodziło Szyszkowe Futro zdołała upolować tylko jednego gołębia, którego zakopała pod jednym z drzew. Poszła w stronę Słonecznych Skał dosyć wolnym krokiem, chciała napić się wody z rzeki, a przy okazji odpocząć. Po niedługiej wędrówce przez oświetlony ostatnimi promieniami zachodzącego w oddali słońca las wojowniczka dotarła do brązowych, mieniących się delikatnie o tej porze dnia skał. Podeszła do szumiącej rzeki i schyliła się, wzięła kilka powolnych łyków po czym już miała wstawać, kiedy zobaczyła, jak woda porusza się lekko, ale nie z powodu nurtu rzeki.

Przyjrzała się rzece dokładniej, kawałek za zasięgiem jej łap zobaczyła rybę, która płynęła wyjątkowo blisko powierzchni. Przez chwilę szylkreta żałowała, że nie potrafi pływać, ani łapać ryb. Może i klan pioruna w przeciwieństwie do klanu rzeki nie żywi się rybami, ale przecież głodowali, byliby w stanie zjeść wszystko, a klan rzeki przecież zawsze miał dużo ryb, nie brakowało im ich nawet w porze spadających liści, która właśnie się zaczynała.

Kiedy Szyszkowe Futro rozmyślała ryba odpłynęła kawałek, wojowniczka wstała i ruszyła brzegiem rzeki, postanowiła spróbować złapać rybę, dlatego też wyprzedziła ją i przykucnęła przy ziemi licząc, że może jej ofiara podpłynie bliżej brzegu. Ryba jednak nadal płynęła na środku rzeki, poza zasięgiem jej łap. Kiedy zwierzyny zaczęła się zbliżać wojowniczka podeszła bliżej brzegu, stając na krańcu śliskiego kamienia. W końcu, postanowiła zaryzykować, wymachnęła jedną z łap, uderzając w wodę, wyciągnęła się tak mocno, jak tylko mogła, starając się złapać rybę.

Nagle poczuła, że zsuwa się ze skały. Wpadła do wody, od razu się zanurzając, całą swoją siłą machała łapami, próbując pływać, jednak nie umiała! Ilekroć udawało jej się wynurzyć po chwili znowu znajdowała się pod wodą. I tak miała mało energii po całym dniu polowania, a teraz przez ciągłe machanie łapami straciła jej jeszcze więcej. Nie minęło więc wiele czasu, aż z grubsza opadła z sił, mimo to nie poddała się, nadal bezskutecznie próbowała utrzymać się na wodzie, jednocześnie płynąc do brzegu, aby znaleźć się na suchym lądzie. Nagle usłyszała czyiś głos.

-Szyszkowe Futro! - Nie była pewna, skąd głos dochodził, nie widziała kota, który mówił, jednak od razu go rozpoznała. - Spokojnie, pomogę ci kochanie. Uspokój się, to najważniejsze.

Kocica przestała machać łapami, aby rozejrzeć się za kotem, który do niej mówił, przez co znowu znalazła się pod wodą.

-Już dobrze. - Nadal słyszała głos partnera, w którym nie było ani cienia strachu. - Machaj łapami wolniej i zgarniaj w nie wodę. Ogonem możesz machać na boki.

Starała się wykonać polecenie zmarłego partnera, którego głos ciągle słyszała. Udało jej się, co prawda zupełnie pozbawiona sił, znalazła się znów nad wodą.

-Świetnie. Teraz płyn do brzegu. 

Kocica odwróciła się, usiłując dopłynąć do terenów klanu pioruna, płynięcie w bok, podczas kiedy w jej brzuch uderzała pędząca woda nie było łatwe, nie potrafiła tego zrobić. Ledwo miała siły, by machać łapami i ogonem, przez chwilę miała ochotę po prostu się poddać.

-Nie! Nie myśl teraz o terenach! - Kocica poczuła obok znajomy zapach Miodowego Serca, czuła się przez chwilę, jakby ktoś przekierowywał ją w stronę brzegu należącego do klanu rzeki. - Drugi brzeg jest o wiele bliżej. Straciłaś dużo sił kochana, ale musisz spróbować tam dopłynąć. Jestem obok, bądź dzielna.

Szyszkowe Futro posłuchała go, posłusznie kierując się w stronę terenów wrogiego klanu. Było trudno, a gdyby nie wywołany walką o życie przypływ adrenaliny i oczywiście rady Miodowego Serca zastępczyni już by utonęła. W końcu znalazła się na długość lisa od brzegu. Czuła, jak resztki sił z niej uchodzą, jej oczy zaczęły mimowolnie się zamykać. Wydawało jej się, że słyszy pełne smutku westchnięcie partnera, przerażone piski kociąt. Już nie walczyła. Nie miała siły.

Nagle poczuła, jak ktoś chwyta ją za futro na grzbiecie i ciągnie. Ledwo przytomna poczuła, że znajduje się na brzegu. Otworzyła pysk, z którego wylewała się woda. Dyszała ciężko, nie mogąc wstać. Podniosła tylko głowę, zobaczyła przed sobą ciemnobrązową, pręgowaną kocicę.

-Nic ci nie jest? - Zapytała jej wybawczyni. - Już myślałam, że nie zdążę ci pomóc.

-Fiołkowy Płatek..? - Wojowniczka chciała użyć resztek sił, aby wstać.

-Tak, to ja. - Powiedziała jej koleżanka z innego klanu. - Nie wstawaj, odpocznij.

-Uratowałaś mnie. - Wydyszała zastępczyni. - Dziękuję.

-Nie ma za co. - Zaczęła masować lekko grzbiet szylkrety. Wojowniczka już miała zapytać się, po co to robi, kiedy usłyszała tłumaczenie: - Tak w klanie rzeki robimy, kiedy jakiś kociak wpadnie do wody, a nie umie pływać.

-Nie jestem kociakiem. - Mruknęła zastępczyni.

-Ale pływasz jak kociak! - Fiołkowy Płatek nie wydawała się być przejęta całą sytuacją. - No już, możesz wstać, zaraz pomogę ci przejść po kamieniach na drugi brzeg, tylko jeszcze chwilę odpocznij. Właściwie po co w ogóle wchodziłaś do wody, skoro nie potrafisz pływać?

 Szyszkowe Futro wstała i zaczęła wylizywać swoje przemoczone futro, które teraz kleiło się do jej skóry, jeszcze bardziej odsłaniając kości.

-Nie planowałam tego. - Przez chwilę nie była pewna, jak jej koleżanka zareaguję na informację o tym, że chciała złapać rybę, na które przecież od zawsze polował tylko klan rzeki. Postanowiła jednak zaryzykować. - Chciałam złapać rybę.

-Więc masz szczęście, że akurat ja cię znalazłam. - Odparła Fiołkowy Płatek, teraz ton jej głosu przybrał lekko bardziej wrogą formę. - Wojownicy tacy, jak Jagodowa Sadzawka, czy Dzwoniąca Gwiazda oberwaliby ci uszy! Ale nie powinnaś łapać naszych ryb, wiesz przecież, że klan rzeki nie je nic innego.

-Musiałam. - Zastępczyni strzepnęła ogonem, nie miała sił ani ochoty na tłumaczenie się. - Myślisz, że łatwo jest polować dla dwóch klanów?

-Dwóch klanów? - Kocica z klanu rzeki zdziwiła się. - O czym ty mówisz?

No tak, przecież inne klany nie znały prawdy, nie wiedziały, że klan cienia nie rozpadł się, tylko został wygnany, a teraz żył razem z klanem pioruna w jednym obozie.

-Klan ostrza wygnał klan cienia. - Wyjaśniła spokojnie. - Mieszkają teraz u nas. Proszę, nie mów nikomu, nie chcę, żeby ktoś nas teraz zaatakował. Do tego klan ostrza zabrał nam tereny przy Drodze Grzmotu i Czterech Drzewach. Nie mamy co jeść!

-Tak, widzę, że jesteś chuda. - Mruknęła ciemnobrązowa wojowniczka. - Może zrobimy tak, chyba jako jedyna w klanie rzeki lubię połowić w nocy, jutro o tej porze przyjdź tu i przeskocz po kamieniach. Nauczę cię pływać i łapać ryby. Ale możesz przyjść tylko i wyłącznie ty. Nikt więcej i nikomu nie pokazuj tych technik. Może się przyjaźnimy, ale nadal muszę był lojalna tylko mojemu klanowi.

-Jasne, przyjdę sama. - Szyszkowe Futro ucieszyła się tą propozycją. - Dziękuję.

-Nie dziękuj, tylko chodź. - Powiedziała Fiołkowy Płatek i ruszyła w kierunku rzeki, przeskoczyła po kamieniach. - Chodź, musisz wrócić do swojego klanu.

Zastępczyni poszła za nią i wskoczyła na pierwszy kamień, był on śliski i nie dawał jej żadnego oparcia o pazury, mimo to skoczyła na kolejny, kolejny i kolejny kamień, aby w końcu znaleźć się na swoim terenie.

-To do zobaczenia jutro. - Pożegnała się z pręgowaną wojowniczką. - Jeszcze raz dziękuję.

Odeszła w głąb terenów swojego klanu, wróciła do obozu i ułożyła się wygodnie na posłaniu. W legowisku nadal nie było wystarczająco miejsca, gdyż nie zdążyli jeszcze w pełni go powiększyć, mimo to, było zupełnie więcej przestrzeni niż wcześniej. 

Przed zaśnięciem szylkreta przypomniała sobie o głosie zmarłego partnera, który niósł za sobą rady, dzięki którym przetrwała w wodzie na tyle długo, że Fiołkowy Płatek zdążyła ją zauważyć i wyłowić.

-Dziękuję, Miodowe Serce. - Szepnęła pod nosem. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro