Rozdział 30

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pod wieczór, kiedy wojowniczki wracały do obozu robiło się już ciemno. Kiedy tylko przekroczyły barierę z kolcolistu zauważyły Mknącą Łapę i Jerzykową Łapę dzielących się drobną myszą tam, gdzie zwykle. Nigdzie jednak nie było widać Figlarnej Łapy, ani Tajemniczej Łapy. Zastępczyni podeszła do nich zmartwiona.

-Dobrze was widzieć. - Powitała ich, ukrywając zmartwienie. - Wiecie, gdzie są Figlarna Łapa i Tajemnicza Łapa?

Mknąca Łapa podniosła wzrok w jej stronę.

-Nie, ale nie musisz się o nich martwić. - Mruknęła brązowa uczennica. - Jeszcze polują, ale jak wracaliśmy do obozu to ich spotkaliśmy. Jerzykowa Łapa mówił im, że będziesz się o nich martwiła, więc powiedzieli, że oddalą się od granic z klanem ostrza i klanem wiatru, i że wrócą przed zmrokiem, albo chwilę po nim.

-I tak się martwię. - Szepnęła sama do siebie cicho, głośniej jednak dodała. - Jak wrócą przyślijcie ich do mnie.

Uczniowie w tym samym czasie skinęli głowami, a szylkreta odeszła w stronę swojego legowiska, aby porozmawiać z Zacienionym Okiem. Miała nadzieję, że ona pomoże jej się nie martwić.

 -Zacienione Oko... - Odezwała się po wejściu do legowiska. Jej głos drżał.

Niewidoma kocica wstała i otarła się o przyjaciółkę.

-Wszystko dobrze? - Zapytała sympatycznym głosem.

-Nie. - Głos zastępczyni nie przestawał drżeć nawet na moment, kiedy szukając uspokojenia wtuliła się w futro przyjaciółki. Z tyłu głowy wiedziała, że nie powinna się aż tak martwić oraz że jej kociętom najpewniej nic nie jest i po prostu polują, ale myśl o tym, że mogła stracić kolejną dwójkę kotów, którą tak bardzo pokochała była dla niej okropna. - Figlarna Łapa i Tajemnicza Łapa nie wrócili do obozu. Boję się, że coś im się stało.

-A pytałaś o to Mknącą Łapę i Jerzykową Łapę? - Niewidoma również wydawała się być zmartwiona, jednak tylko lekko. 

Szyszkowe Futro powtórzyła przyjaciółce słowa brązowej uczennicy.

-Więc widzisz, nic im nie jest, na pewno zaraz wrócą. - Uspokajała ją ciemnoruda, pręgowana kocica. - Nic im nie jest i na pewno nie będzie, a ty musisz się jak na razie uspokoić. Połóż się, przyniosę ci trochę maku od Czarnego Nosa, żebyś mogła się uspokoić.

Niewidoma wyszła z legowiska, a Szyszkowe Futro przysiadła na swoim posłaniu. Nie przestawała się martwić, jednak starała się wierzyć w pocieszające słowa Zacienionego Oka. Kiedy po kilku chwilach ciemnoruda wojowniczka wróciła do legowiska z dwoma ziarenkami maku na uspokojenie oraz zwierzyną Szyszkowe Futro zjadła je niechętnie, nadal zmartwiona.

-(*)-(*)-(*)-

Już po zmroku Szyszkowe Futro chodziła po polanie niepewnie w tę i z powrotem. Martwiła się o swoje kocięta, które nadal nie wróciły do obozu.

-Muszę wysłać patrol poszukiwawczy! - Syknęła. - A jeśli ktoś im coś zrobił? Jak klan wiatru ich porwał?!

-Spokojnie na pewno nie musisz, nic im nie jest. - Zacienione Oko nie przestawała jej uspokajać, od dowiedzenia się o przedłużającym się powrocie uczniów do obozu nie odstąpiła przyjaciółki na krok, wspierając ją, nawet pomimo towarzyszącej stresowi i mieszanką emocji opryskliwości szylkretowej wojowniczki. - Na pewno zaraz wrócą.

-A jeśli nie?! - Prychnęła zastępczyni. - Muszę ich znaleźć! A ty powinnaś przestać mnie powstrzymywać! Nie rozumiesz mnie, nigdy nie miałaś kociąt!

Szyszkowe Futro w panice była gotowa na syczeć na każdego, kto chciałby powstrzymać ją przed poszukiwaniami kociąt. Choćby podsunięto jej pod nos prawdziwe, logiczne i jak najbardziej sensowe argumenty nie przestawała się zamartwiać, a przez mankamenty swojego charaktery w tym stanie krzyczała na koty, na którym tak bardzo jej zależało. Gdzieś z tyłu jej głowy była myśl, że nie powinna tak reagować, jednak trudno było jej się na tym skupić w obliczu sytuacji jak ta, przy okazji racjonalizowała wszystkie swoje reakcje w swojej głowie.

-Koty obu klanów! - Krzyknęła tak głośno jak mogła, chcąc pozyskać uwagę wszystkich. - Musimy ratować Tajemniczą Łapę i Figlarną Łapę! Musimy ich znaleźć! Musimy dowiedzieć się co się stało! - Wołała przez łzy. Piątka kotów, w tym Zacienione Oko już stało przy niej, gotowe do poszukiwań.

Nagle do obozu wszedł czarny kocur rozmiarów młodego wojownika, gdyby nie krystalicznie biały śnieg, od którego jego ciemne futro różniło się kolorem byłby ledwo widoczny o tak późnej i ciemnej porze. Niewyrażający żadnych głębszych emocji poza lekką irytacją wzrok jego niebieskich oczu padł prosto na Szyszkowe Futro. Kocica patrzyła na niego z niedowierzaniem, radością, strachem i kilkoma innymi emocjami w jednym przez czas kilku uderzeń serca. Zerwała się z miejsca i podbiegła do przybranego syna, wtulając się w jego bok. Nic im nie jest! - Wołała w duszy.

-Tajemnicza Łapo...

Odezwała się dopiero po kilku chwilach, kiedy już w miarę się uspokoiła. Emocje opadły, a ona znów zaczynała myśleć racjonalnie. Dopiero teraz zauważyła, że coś jest nie tak.

-Gdzie Figlarna Łapa? - Zapytała. W czasie uderzenia serca jej przerażenie powróciło. Spoglądała raz na Tajemniczą Łapę, raz na wejście do obozu, w którym miała nadzieję ujrzeć swoją ukochaną, przybraną córkę.

-Spokojnie, nie martw się. - Głos ucznia był spokojny, kiedy zaczął tłumaczyć co zaszło. - Wiesz, ja i Figlarna Łapa trochę się pokłóciliśmy... - Jego głos niósł za sobą poczucie winy, jednak szylkreta tego nie wyłapała, skupiając się na kłębiących się w jej głowie okropnych myślach. - No i jak byliśmy jeszcze kociętami i się kłóciliśmy zawsze jedno z nas wychodziło ze żłobka, a drugie tam zostawało, żebyśmy mogli ochłonąć, a potem się pogodzić. Widziałem, że ona poszła w stronę granicy, a ja usiadłem tam, gdzie się kłóciliśmy czyli w okolicach Słonecznych Skał, bo głupio mi było samemu wracać do obozu. Teraz wróciłem, bo pomyślałem, że ona też już tu jest.

-Poszła sama w stronę granicy?! - Szyszkowe Futro nie dowierzała w jego słowa, przecież oni nigdy się nie kłócili! A przynajmniej nigdy nie widziała, żeby tak było, prócz czasu, gdy byli mali. A teraz Figlarna Łapa sama włóczyła się przy granicy z brutalnym klanem ostrza, niedaleko klanu wiatru! - Musimy ją znaleźć!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro