Rozdział 31

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Szyszkowe Futro wybiegła z obozu i ruszyła w stronę granicy z klanem ostrza, desperacko starając się znaleźć zapach córki, aby za nim podążyć i odnaleźć ją, zanim stanie się coś złego. Zacienione Oko oraz Tajemnicza Łapa pognali za nią, zastępczyni jednak biegła tak szybko, jak tylko potrafiła niezważając na nich. W końcu poczuła zapach przybranej córki, biegnąc jej tropem dobiegła na odległość drzewa od granicy, którą gdyby przekroczyć mogłaby  dojść do Czterech Drzew. Biegła na oślep, pozbawione liści krzaki przez które się przedzierała wyrywały jej kępki futra, ona jednak na to nie zważała. Po chwili przedarła się przez ostatni raz na razie krzew, gdyż natrafiła na miejsce, gdzie drzewa i wszelkie inne rośliny rosły rzadziej. Stanęła jak wryta, kiedy poczuła zapach krwi. Długość lisa przed sobą ujrzała leżącą w plamie krwi Figlarną Łapę, na wpół zakopaną pod śniegiem. Podbiegła do niej, wtulając się w jej krótkie, słonecznorude futerko pokryte czarnymi plamkami. Wszędzie dookoła dało się wyczuć zapach Tygrysiej Gwiazdy. Uczennica była zima jak lód, nie oddychała.

-Figlarna Łapo? - Z oczu kocicy pociekły łzy. - No już maluszku, wstań.

W tym momencie pozostała dwójka kotów dogoniła ją. Tajemnicza Łapa spojrzał z przerażeniem na ciało siostry, Zacienione Oko nawet nie widząc ciała musiała wyczuć zapach śmierci, gdyż też stanęła jak wryta.

-No już, moja malutka. - Zastępczyni nadal rozpaczała nad ciałem przybranej córki. - Obudź się, Figlarko. Jeszcze nie umieraj, maluszku. Jeszcze żyjesz, obudź się.

Zacienione Oko zrobiła krok w stronę przyjaciółki, szylkreta jednak nawet przez czas uderzenia serca na nią nie spojrzała.

-Ona nie żyje, Szyszkowe Futro. - Mruknęła niewidoma.

-Zamknij się! - Prychnęła pstrokata wojowniczka wściekle. - Ona nadal żyje! Musi żyć!

Nastała chwila milczenia. Zastępczyni nie przestawała rozpaczać nad ciałem przybranej córki, podczas gdy Tajemnicza Łapa do niej dołączył, rozpaczając równie mocno jak ona. Zacienione Oko również przygnębiona stała w ciszy w pewnej odległości.

-Powinniśmy wracać do obozu. - Mruknęła w końcu niewidoma. - Inni muszą wiedzieć, że umarła.

-Nadal nie chcę w to wierzyć. - W głowie szylkrety kłębiły się okropne ją myśli. Jej oczy przez długi płacz były matowe. - Była taka młoda. Moja malutka wojowniczka. Zemszczę się na Tygrysiej Gwieździe za to, co jej zrobił. Zabrał mi moje kochane maleństwo, jedno z dwóch kochanych kociąt.

-Tak, wiem co czujesz. - Zacienione Oko chciała ją pocieszyć, ocierając się o nią.

-Nie wiesz, co czuję. - Prychnęła zastępczyni. - Nigdy nie byłaś matką, nie wiesz jakie to uczucie stracić swoje kociątko! 

Zacienione Oko odsunęła się o krok, posmutniała jeszcze bardziej, Szyszkowe Futro jednak nie zwróciła na to uwagi. Podniosła ciało Figlarnej Łapy i wzięła je na grzbiet, wolnym krokiem ruszyła do obozu. Tajemnicza Łapa szedł tuż obok niej, podczas gdy niewidoma o szła długość lisa za nimi.

-Przepraszam, że zostawiłem ją samą, ale myślałem, że będzie dobrze. Zawsze jak się kłóciliśmy to tak robiliśmy. - Szepnął kocur do przybranej matki, nie odwracając wzroku od ciała siostry. - To moja wina, że umarła?

-Oczywiście, że nie. - Odparła wojowniczka, przerywając swoje rozmyślania. - Nie mogłeś wiedzieć, że... to... się stanie.

Czy Tygrysia Gwiazda planował zabić akurat ją? - Zastanawiała się zastępczyni przez całą drogę. - Czy po prostu znalazła się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie? Oby była teraz szczęśliwa w Klanie Gwiazdy.

Po chwili dotarli do obozu. Wszyscy wydawali się czekać tylko na ich powrót. Szyszkowe Futro zignorowała wszystkich, którzy mogliby zadawać jej niepotrzebne pytania, na które wojowniczka na pewno nie miała sił ani ochoty teraz odpowiadać. Trzeci raz w życiu poczuła się, jakby coś w niej umarło, ale żyła, chociaż chwilami tego żałowała. Poszła bez słowa do jaskini medyków, gdzie położyła uczennicę.

-Możesz jeszcze jej pomóc? - Zapytała z nadzieją medyczkę. Sama nie potrafiła wytłumaczyć, dlaczego zadała to pytanie, w końcu wiedziała, że Figlarna Łapa nie żyje jednak nadal coś w niej nie pozwalało jej przyswoić tej informacji. - Proszę.

Czarny Nos podeszła do kocicy, podczas gdy Gradowe Wzgórze i Ziołowa Skóra szykowali zioła.

-Ona już nie żyje. - Odparła miodoworuda medyczka. - Przykro mi, ale możemy teraz tylko przygotować ją do czuwania. Jest już noc, my się tym zajmiemy, a ty odpocznij, to był trudny wieczór.

-Nie chcę spać. - Uparła się Szyszkowe Futro. - Chcę z nią zostać.

Medyczka odwróciła się na chwilę, po czym wróciła z kilkoma nasionami maku. Podała je wojowniczce.

-Zjedz je. Pomogą ci się uspokoić.

-Nie potrzebuję uspokojenia. - Prychnęła zastępczyni. - Chcę, żeby moja córeczka żyła.

-Cały klan by tego chciał. - Odezwał się z tyłu jaskini Gradowe Wzgórze. - Była dobrą kotką. Zawsze pogodna. Kiedyś stałaby się wspaniałą wojowniczką, a może i matką.

Czarny Nos rzuciła starszemu medykowi krótkie spojrzenie, bo czym znów zwróciła się do wojowniczki:

-Zjedz te nasiona. Pomogą. - Poprosiła spokojnie.

Szyszkowe Futro pokręciła głową i przysiadła z powrotem przy córce, całą swoją uwagę skupiając na niej. Nie zauważyła nawet wchodzącej do jaskini Zacienionego Oka, puki ta nie usiadła obok niej, ocierając się o nią pocieszająco.

-Figlarna Łapa bardzo cię kochała. - Mruknęła niewidoma. - Nie chciałaby, żebyś się załamywała i wiem, że ty też nie chcesz się załamywać. Pamiętasz, a w jakim stanie byłaś po śmierci Miodowego Serca i twoich biologicznych kociąt, to nie może znowu się stać. Jestem przy tobie i zawsze będę, pamiętaj o tym.

Wojownicza nie odpowiedziała, nie chciała rozmawiać z nikim. Oczywiście przerażała ją wizja ponownego wprowadzenia się w okropny stan żałoby, w którym raz już się znalazła i chciała zrobić wszystko, żeby do tego nie dopuścić, ale potrzebowała czasu, chciała mieć chwilę, żeby po prostu pobyć smutna i pomyśleć o tej sytuacji.

-Wiem, co może poprawić ci humor. - Ciągnęła Zacienione Oko, jednak po chwili wstała i wyszła z legowiska.

W jaskini zapanowała cisza. Kątem oka szylkreta widziała, jak Ziołowa Skóra przynosi Czarnemu Nosowi mysz, jednak nie obchodziło ją to. Skupiała się tylko i wyłącznie na swojej córce. Po kolejnych kilku chwilach do legowiska medyków weszła znowu Zacienione Oko, prowadząc za sobą Różaną Gwiazdę.

-Różana Gwiazdo... - Szyszkowe Futro skłoniła głowę przed przywódczynią, która od jakiegoś czasu prawie w ogóle nie wychodziła ze swojego legowiska. 

-I jak, mianujesz Figlarną Łapę wojowniczką? - Spytała niewidoma kocica przywódczynię. - Słyszałam o specjalnej ceremonii...

-Nie mogę. - Przerwała jej Różana Gwiazda. - To ceremonia dla umierającego ucznia, nie już martwego. Jeśli taka będzie wola Klanu Gwiazdy pozwolą jej wybrać sobie swoje nowe imię.

Po tych słowach przywódczyni bez słowa wyszła z legowiska, jednak Zacienione Oko została.

-Przygotowaliście już Figlarną Łapę do czuwania? - Chciała się upewnić. - Jeśli tak, zaniosę ją na polanę. Czuję zapach lawendy, więc chyba tak.

-Możesz ją zabrać, czas na czuwanie. 

Szyszkowe Futro słysząc słowa medyczki wstała i ruszyła na środek polany. Gdy tylko jej przyjaciółka ułożyła na śniegu ciało kotki szylkreta znów się do niej przytuliła.

Czuwanie rozpoczęło się, jednak trwało krótko i tak było już późno, dlatego większość klanu szybko wróciła do spania. Jeszcze przed wysokim księżycem przy ciele zostali tylko Szyszkowe Futro oraz zmęczeni tak, że prawie już spali uczniowie: Jerzykowa Łapa, Tajemnicza Łapa, Poranna Łapa i Wieczorna Łapa. Reszta z uczniów chociaż też zasmucona śmiercią przyjaciółki byli już w swoim legowisku.

Wojowniczka zauważyła idącą w jej stronę z myszą w pysku Czarny Nos. Medyczka położyła pachnącą trochę dziwnie mysz i pchnęła w stronę szylkrety.

-Zjedz to, musisz mieć siłę. - Czarny Nos usiadła nieopodal Szyszkowego Futra. - Wiesz, jestem pewna, że duch Figlarnej Łapy nie pogniewa się, jeśli pójdziesz do swojego legowiska odpocząć. Wszyscy inni zasnęli podczas czuwania, ty też prędzej, czy później padniesz ze zmęczenia.

-Nie chcę jej zostawiać, ale mogę zjeść. - Mruknęła kocica.

Niechętnie zaczęła jeść małe zwierzątko i dopiero, kiedy już kończyła posiłek poczuła w pysku drobne nasionko, w którym rozpoznała mak, było go mniej więcej tyle, ile medyczka chciała jej dać wcześniej, gdy wojowniczka odmówiła. Po kilku chwilach Szyszkowe Futro poczuła mocną senność wywołaną działaniem zioła. Zasnęła nadal wtulona w zimne, sztywne ciało córki. Gdyby ktoś nie wiedział, że uczennica nie żyje mogłoby wyglądać to, jakby obie spały.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro