Rozdział 32

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy wojowniczka wstała był już ranek. Zacienione Oko od razu do niej podeszła.

-Musimy ją pochować. - Mruknęła. - To już czas. Wykopałam już dziurę, w której możemy ją pochować.

Szyszkowe Futro podniosła się niechętnie i wzięła na grzbiet ciało córki. Razem z nią ruszyła tak naprawdę większość klanów, chociaż większa część z nich szła kawałek za nią i najbliższymi zmarłej uczennicy.

Grób, w którym miała zostać pochowana Figlarna Łapa wykopany był tuż przy grobie, w którym leżał Miodowe Serce, Mleczyk oraz Płomyczek, a także blisko miejsca, które Szyszkowe Futro wyznaczyła sobie na przyszłość, kiedy już umrze. Zapowiadało się, że ta okolica będzie wspólnym grobem dla jej rodziny.

Złożyła ciało przybranej córki w dziurze, już miała zacząć ją zasypywać, kiedy przerwał jej Tajemnicza Łapa:

-Poczekaj! Zaraz wrócę! 

Kocur odbiegł w stronę obozu, a kiedy po kilku chwilach wrócił w pysku trzymał dwa zawiniątka z liści, wydawało się, jakby były wypełnione głównie mchem. Odchylił jedną z nich, aby pokazać jej zawartość. W środku zawiniątka na mchu leżała połówka muszelki małża. Druga musiała być w nieotwartym zawiniątku.

-Obiecaliśmy, że zawsze będziemy mieć je przy sobie i będziemy ich strzec. - Wyjaśnił uczeń, po czym włożył jedną z muszelek do grobu. Ciszej dodał: - Nigdy nie zgubię mojej, siostrzyczko. Obiecuję.

Jeszcze przed całkowitym zakopaniem grobu nadszedł czas, aby szylkreta jako przybrana matka zmarłej powiedziała kilka słów.

-Nam wszystkim trudno będzie ją pożegnać. - Zaczęła, a jej głos łamał się co chwilę. - Była wspaniałą kotką zawsze radosną i każdemu potrafiła poprawić humor, ale i odważna. Taką na zawsze ją zapamiętamy.

Kameleonowy Język, będąca siostrą zmarłej matki Figlarnej Łapy wystąpiła krok do przodu, widocznie również chcąc powiedzieć kilka słów.

-Była miła i pomocna. - Miauknęła. - Gdzieś w środku na zawsze pozostała kociakiem. Ten świat był dla niej zbyt okrutny, teraz odpoczywa wśród gwiazd. - Uniosła wzrok na niebo. - Figlarna Łapo, niechaj Klan Gwiazdy oświetla twoją drogę.

Po tym pożegnaniu koty zasypały grób do końca i cała grupa wróciła do obozu. Szyszkowe Futro usiadła przed legowiskiem wojownika bez słowa. Obserwowała wszystko co działo się w obozie, widziała, jak Zacienione Oko w zastępstwie za nią wybiera patrole, chociaż nikt nie zdążył jej jeszcze o to poprosić.

Zastępczyni obiecała sobie, że tym razem się nie załamie i nie doprowadzi się do tak okropnego stanu, jak po śmierci partnera, ale to nie zmieniała faktu, że potrzebowała czasu, aby przyzwyczaić się do nowej sytuacji.

Siedziała sama przez jakiś czas, w końcu podszedł do niej Tajemnicza Łapa.

-Hej, Szyszkowe Futro. - Mruknął cicho. Jego głos nie wyrażał żadnych odpowiednich dla syna uczuć względem kocicy, jednak był miły. - Możemy porozmawiać?

Kocica powoli podniosła wzrok i spojrzała w niebieskie oczy przybranego syna. Ogonem pokazała mu, aby usiadł.

-Jasne.

Uczeń usiadł obok niej, wyraźnie zestresowany.

-To była moja wina, prawda? - Spytał, patrząc prosto w morsko niebieskie oczy przybranej matki. - Ale nie kłam. Myślisz, że zginęła przeze mnie?

-Oczywiście, że nie. - Zastępczyni wiedziała, że kocur tego nie lubi, jednak liznęła go w ucho na pocieszenie. - Tak jak mówiłeś, zawsze po kłótni robiliście podobnie. Równie dobrze to ty mogłeś zginąć, gdybyś miał pecha tak jak ona.

Tajemnicza Łapa pokiwał głową smętnie, na znak, że zrozumiał, chociaż w prawdzie nie wydawał się być do tego przekonany.

-Zemścimy się na Tygrysiej Gwieździe. - Prychnął. - Zabiję go za to, co jej zrobił.

-Zemsta nie zawsze jest dobrym pomysłem. - Wyjaśniła spokojnie szylkreta. - To, co zrobił nam Tygrysia Gwiazda było właśnie zemstą, ale nie martw się, sprawiedliwość go nie ominie. Nawet, jeśli my tego nie zrobimy Klan Gwiazdy go osądzi.

Po chwili rozmowy uczeń odszedł, a pstrokata wojowniczka znów została sama.

Kiedy robiło się późno szylkreta poszła do swojego legowiska i ułożyła się na posłaniu. Odwróciła się tyłem do wyjścia z legowiska, więc nie widziała jaka panowała tam pogoda, jednak słyszała całkiem głośny świst pędzącego wiatru, który przeszkadzał jej w zaśnięciu. W końcu jednak zapadła w sen, obiecując sobie, że postara się, aby następczego dnia wszystko wróciło już do normy. Prawda była jednak taka, że sama nie wierzyła, aby miało się to udać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro