>21<

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Cholera. Dlaczego nie zamknęłam drzwi? Dlaczego?! Marinette jesteś mądra. Naprawdę. Powoli odwróciłam się do osoby, która stała w drzwiach. Zmrużyłam oczy.

- I co nic nie odpowiesz? - zapytała. Prychnęłam w jej stronę.

- Ktoś w ogóle pozwolił Ci wejść?! - warknęłam. Dziewczyna zaśmiała się.

- Ja nie potrzebuję zaproszenia. - pokazała mi język. Uśmiechnęłam się do niej słodko i pokazałam mój cudowny środkowy paluszek.

- Wynoś się z tego domu albo zadzwonię na policję. - pomachałam jej na pożegnanie. Założyła ręce na piersi.

- Jasne, nie odważyłabyś się. Lepiej powiedz co szukałaś w rzeczach swojej matki.

- Raczej nie muszę Ci tego mówić. - zaśmiałam się. - Ale skoro tak baaardzo ładnie prosisz. - prychnęłam i spojrzałam na nią z wyższością. - Napisał do mnie mój lekarz, że chce zobaczyć ostatnie badania mojej choroby nowotworowej. Spójrz sobie na papiery. - pokazałam jej palcem na kartki porozwalane na podłodze.

- Nie masz nowotworu. - uśmiechnęła się.

- Jak ja nie mam nowotworu to ty masz niedojebanie psychiczne. - zmrużyłam oczy. Różowowłosa zaśmiała się. - Ja nie zadzwonię na policję? No to patrz. - powiedziałam i wykręciłam numer. Valentine zrobiła przerażoną minę.

- Nie musisz dzwonić.

Spojrzałam w stronę drzwi. Stał tam Adrien, a obok niego facet ubrany w mundur. Zdziwiłam się, ale i też ucieszyłam na jego widok.

- Adrien? - Valentine spojrzała na niego i na faceta obok.

- Byłem szybszy. - mrugnął do mnie.

- To pani narusza prywatność tej dziewczyny? - spytał policjant, a Valentine zrobiła się cała czerwona.

- Proszę pana to nie tak jak pan myśli, tak naprawdę przyszłam odwiedzić moją... ciotkę! A zastałam kuzynkę, która mnie nie lubi i...

- Wciskaj ten kit komuś innemu. Chodź. Zabieram Cię na komisariat. Odbierze Cię Twoja matka. - powiedział i złapał ją za rękę. - A Wam życzę miłego dnia. Dobrze, że zadzwoniłeś, Adrien. - mężczyzna uśmiechnął się do blondyna.

- Do zobaczenia.

Usłyszałam trzask drzwi. Spojrzałam na papiery. Szybko ukucnęłam i zaczęłam je zbierać do teczki. Wsadziłam wszystko tak jak było, by nikt, czyli moja matka nie nabrała żadnych podejrzeń. Odłożyłam dokumentu do szafy oraz zasłoniłam je skarpetkami. Idealnie.

- To kończymy to..? - spojrzałam niepewnie na chłopaka, który pokiwał tylko głową i udał się do mojego pokoju. Dziwne..  Ruszyłam za nim po drodze zwijając sok jabłkowy, dwie szklanki i ciastka.

- Marinette... - Adrien spojrzał na mnie, gdy pojawiłam się w pokoju. Obdarowałam go moim zacnym spojrzeniem. - Czy ty naprawdę masz nowotwór?

Uśmiechnęłam się pod nosem. Martwił się? Chwilka Marinette.. Nie uśmiechaj się! To pewne, że się o Ciebie nie martwił, a zapytał tylko z czystej ciekawości!

- Miałam. Wyleczyłam się. - nalałam nam soku. Podałam mu szklankę, a sama upiłam łyk napoju. - Czemu pytasz?

- Jesteś dobrą aktorką. - zignorował moje pytanie. Wzruszyłam ramionami.

- Tak jakoś. - powiedziałam odstawiając naczynie. W jednej chwili chłopak znalazł się obok mnie. Bardzo blisko mnie..

- Uwielbiam Cię... - nachylał się do mnie coraz bliżej. Zaczęłam się oddalać. Tylko moje oddalanie polegało na odchylaniu się na biurku. Przez przypadek łokciem włączyłam moje stereo, z którego zaczęła lecieć moja ulubiona piosenka. Przełknęłam ślinę. Muszę kiedyś przestawić to dziadostwo...

- Mamy projekt. - powiedział stanowczo. - I poza projektem NIC nas nie łączy.  - blondyn zaśmiał się i odsunął do tyłu. Wyciągnął do mnie rękę.

- Zatańczymy?

***

Hey!

Jak tam? xD Chce mi sie spać xD... (TA SZCZEROŚĆ) XD

Zostawcie po sobie ślad :D

Sashy ;3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro