>26<

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zerwałam się z łóżka. Zaczęłam szybko oddychać. Co to było? Momentalnie obok mnie pojawiła się Tikki. Złapała mnie delikatnie za rękę. Spojrzałam na zegarek. Było po południu..

- Marinette! Idę do sklepu! - usłyszałam trzask drzwi. Zerwałam się z łóżka ignorując pytania Tikki. Zbiegłam jak torpeda po schodach.

- Co się dzieje? - pytało ciągle moje Kwami.

- Wszystko. - odpowiedziałam. Wbiegłam do pokoju matki. Wyciągnęłam z szafy teczkę, w której znajdowały się moje dokumenty. Wyciągnęłam te same kartki, którym zrobiłam te nieudolne zdjęcia. Zaczęłam czytać to co było tam napisane. Rozszerzyłam oczy po tym co zobaczyłam. Nie mogę tu tak zostać. Znowu mnie ktoś przyłapie i co będzie? Zabrałam interesujące mnie kartki. Teczkę ułożyłam tak samo jak wcześniej i przykryłam ją skarpetkami. Zamknęłam drzwi od pokoju matki, a następnie udałam się do salonu. Usiadłam po turecku na kanapie. Przeczytałam jeszcze raz to, co było tam napisane.

- Marinette? - podałam Tikki kartkę. Mój wzrok był wbity w ścianę. Nie mogłam w to uwierzyć.

- Jak? - szepnęłam do siebie.

- Adoptowana? - Biedronka usiadła mi na głowie. - Jesteś pewna?

- Tikki! - krzyknęłam, a z moich oczu popłynęły łzy. - "Nowi rodzice Marinette zobowiązują się do sprawowania nad nią opieki aż do jej pełnoletności oraz do przyjęcia przez nią nazwiska DUPAIN-CHENG. Powodem adoptowania jest bezpłodność matki, czyli brak możliwości posiadania potomstwa."

- Nie brzmi to najlepiej. - obróciłam głowę w kierunku wejścia do salonu.

- Co tu robisz?! NIE WIESZ, ŻE SIĘ PUKA! - krzyknęłam na blondyna.

- Spokojnie Marinette. - podszedł do mnie i mnie objął. - Pomogę Ci.

- Niby jak?! Właśnie się dowiedziałam, że jestem adoptowana! JAK? NIE WIEM! - spojrzałam na niego przerażona. - Jak długo tu stoisz?..

- Od kiedy zaczęłaś czytać o powodzie adoptowania. - westchnął. - Marinette, ja.. pomogę Ci.

- No jasne, że mi pomożesz! - krzyknęłam. Zabrałam kartkę. - Dom Dziecka na Winston Street 12c. Idziesz tam ze mną. Tylko idę się ubrać.

Czerwona pobiegłam do swojego pokoju. Nie mogłam w to uwierzyć... PRZYWITAŁAM ADRIEN'A W PIŻAMIE!

*

Byliśmy w Domu Dziecka. Wszędzie biegały radosne dzieci. Rozglądałam się dookoła z nadzieją, że coś rzuci mi się w oczy. Byłam adoptowana w wieku pięciu lat. Powinnam coś pamiętać... Pamiętać.. Ten sen.

- W czym mogę pomóc? - zapytała miło dziewczyna na ladą. Miała niebieskie oczy i długie, różowe włosy związane w dwa kucyki.

- Ja chciałabym się dowiedzieć o mojej przeszłości. - powiedziałam spoglądając na nią z nadzieją.

- Rozumiem. Wielu osobom udało się znaleźć swoich prawdziwych rodziców. - uśmiechnęła się. - Imię, nazwisko rodziców, data?

- Marinette Dupain-Cheng.. Nie było daty. Miałam tylko 5 lat..

- Zobaczę w archiwum. - zniknęła za drzwiami.

Westchnęłam. Kim była moja prawdziwa matka?...

- Marinette? Co zrobisz jak ją znajdziesz? - zapytał blondyn siadając na biurku. Wzruszyłam ramionami.

- Zwieję z domu. - zaśmiałam się.

- Możesz zwiać do mnie. - zrobił brewki. Przekręciłam oczami. 

- Raczej nie będę miała tam czego szukać. - chłopak zaśmiał się. Pokazał mi język. - Mam do Ciebie małą prośbę.

- Tak? - zapytał z nadzieją. Przełknęłam ślinę.

- Cokolwiek by się nie stało to.. nie ufaj mojej matce. - poprosiłam. Nie zdążył nic odpowiedzieć, ponieważ wróciła dziewczyna. Spojrzała na mnie smutno.

- Niestety, ale mam złą wiadomość...

***

Hey!

Jak tam? :P

Dziękuję Wam za wszystko xD <3

Zostawcie po sobie ślad ^^

Sashy ;3


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro