rozdział 21

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wyłączyłem telewizor i poszedłem na górę. Na szczęście nikogo nie spotkałem. Wyjąłem walizkę z szafy I zacząłem się pakować. Niby jedna walizka ale zrobiło się tu tak trochę pusto. Do plecaka spakowałem szkicownik, ołówki I gumkę do ścierania, ładowarkę, gumy do żucia, papierosy, zapalniczkę, portfel, paszport i telefon. Przed tem zadzwoniłem po taksówkę.
Wsiadłem do samochodu i powiedziałem, by jechać do banku. Chciałem wypłacić pieniądze z karty.

Już po wypłaceniu kasy, poszedłem na lotnisko. Miałem nie daleko bo z 4 kilometry. Kupiłem bilet do Brazylii i czekałem na samolot. Byłem sam w pierwszej klasie. Super.
Co jakiś czas dostawałem telefony od rodzeństwa ale je ignorowałem.

Obiecałem Liamowi że już nigdy nie ucieknę... ale to w zasadzie nie jest ucieczka.

Gdy Dolecialem, skierowałem się do hotelu. Kupiłem pokój na dobę i pojechałem zrobić nowy dowód. Na nowe dane.

Po jakimś czasie wyszedłem z nowym dowodem, ale stary zachowałem.

Od dzisiaj jestem Noah Murphy

Muszę się przyzwyczaić. Planuję wyprowadzić się na stałe do Hiszpanii. Tutaj zostanę na noc i jutro mam następny samolot.

Wróciłem do hotelu I zadzwonił do mnie mój Aniołek.

Co ja mu powiem?
Co ja zrobiłem...
Obiecałem...
Zostawiłem go...
Samego...
Przecież on nie ma nikogo... poza mną...
On nie da rady
Nie sam
Co ja sobie myślałem

Poczułem się okropnie. Zacząłem rozumieć Liama...

Odebrałem, bo obiecałem że zawsze odbiorę.

-hm?

-T-To-n-y- łkał mój Aniołek w słuchawkę. Co się stało? Dlaczego on płacze...

-Tak? Co się stało?

-j-ja już t-tak dłu-ż-ej n-nie m-mo-g-gę- Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie.

-spokojnie. Teraz nie mogę przyjechać, ale będę wieczorem dobra? - mówiłem coraz bardziej spanikowany.

-ż-żyj d-dal-ej- powiedział Liam

-p-przep-rasz-am. K-koch-am C-cię...- dodał

-Li, nie rób tego, proszę

Nie odezwał się

-Liam?

-Aniołku?

-Li?

-jesteś?

-kurwa odezwij się błagam- rozpłakałem się.

Rozłączyłem się I wezwałem do niego karetkę.

Wziąłem swoje rzeczy, wybiegłem z pokoju zostawiając klucz pani przy recepcji. Zadzwoniłem po ubera i kazałem jechać na lotnisko.

Kupiłem bilet do Pensylwanii i czekałem. Najszybciej dostanę się tam za 13 godzin...

Za długo

Czekałem i płakałem. W końcu mogłem wejść na pokład samolotu. Nadal płakałem.

Przeżyje

Musi przeżyć

Tak sobie powtarzałem.

Zmęczyłem się wylewaniem z siebie łez i zasnąłem. Obudziłem się przy lądowaniu. Wezwałem taksówkę i kazałem jechać do domu. Nie wejdę do szpitala z walizką. Otworzyłem drzwi I odłożyłem walizkę. Na dole był Shane i Will. Nawet na nich nie spojrzałem. Wziąłem kluczyki od mojego czarnego lamborghini I pojechałem. Łamałem wszystkie przepisy, ale to się nie liczyło. Liczyło się tylko życie Mojego Aniołka.

Wbiegłem do szpitala i odrazu spytałem się podniesionym głosem recepcjonistki, w której sali leży mój chłopak.

-Gdzie jest Liam Wilson?!

-Kim pan jest, dla Pana Wilsona?

-chłopakiem, gdzie on jest?!

-w kostnicy (wiem jak to brzmi, naprawdę wiem. I nie wiem czy od razu po zdiagnozowaniu zgonu przewożą zmarłego do kostnicy więc mnie nie zjedzcie jak jest coś nie tak/autorka)

Nie

To nie prawda

Liam żyje

Jest w jednej z sal i ma się dobrze

Zaraz pójdę do sali I zobaczę go podpietego do kroplówki z zabandarzowanymi przedramionami.

Padłem na kolana i zacząłem płakać. Nic nigdy nie zabolało mnie bardziej niż te dwa słowa. Liam nie żyje.

Dostałem ataku paniki. Tak silnego jak w szkole. Nie mogłem się uspokoić. Dopiero leki zadziałały. To było chyba coś nasennego, bo obudziłem się w sali szpitalnej. Niestety nie byłem sam. Siedziało przy mnie całe moje rodzeństwo. Nawet Vince.

- Tony, obudziłeś się- powiedział radośnie mój bliźniak.

- wyjdźcie - powiedziałem cicho ale słyszalnie

- Co? - to powiedział już Vincent

- Chce być sam, idźcie- dodałem tak samo cicho

Will I Vince spojrzeli się na siebie i wstali.

- Chodźcie - powiedział drugi najstarszy brat.

Wszyscy wstali i wyszli. Mogłem się rozpłakać. Nikt nie patrzył. I to właśnie zrobiłem. Łkałem.

______________________________________

Ocenka >>>

Pytanka >>>

Pomysły >>>

Ten rozdział już jest dłuższy 💕

650 słów ❤️




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro