za blisko, żeby cię nienawidzić część 2/2 (smut)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

szybkie info:

ta część jest smutem - nie zaleca się czytać przed ukończeniem osiemnastki

DAZAI TOP

TW: to opko z Dazaiem w roli głównej, więc...

Anyway, miłej zabawy ^^.

***

- Kochasz mnie? - zapytał, jakbym mu właśnie tego nie wyznał.

- Słyszałeś, co powiedziałem.

- Tak, po prostu chcę usłyszeć to jeszcze raz.

- Drań z ciebie - mruknąłem, wywracając oczami. - Kocham cię. I nienawidzę tego całym sobą.

- Wiesz, Chuuya, wszystkiego bym się po tobie spodziewał, ale nie tego, że mnie kochasz - przyznał i zabrzmiał przy tym szczerze. - Sądzę też, że skoro widziałeś, jak się kaleczę, jesteś w stanie połączyć fakty i wywnioskować, jakie są moje odczucia do twojej osoby. Zawsze byłeś mądrym dzieciakiem.

- Jesteś ode mnie młodszy - przypomniałem zerkając na niego z ukosa.

- No i co? - zapytał ze wzruszeniem ramion. - Wiesz, mam ochotę uczcić twoje wyznanie, popijając wino i zagryzając tabletki nasenne. Zechcesz zrobić to ze mną?

Pokręciłem głową, przenosząc się z miejsca kierowcy na kolana Dazaia. Ułożyłem łokcie na jego ramionach i przyciągając go do siebie za czubek głowy, pocałowałem go mocno, równocześnie niespokojnie wiercąc się na jego kolanach. Osamu oddawał moje coraz bardziej zachłanne pocałunki, z zamkniętymi oczami rozpinając moją koszulę.

- Zrobisz coś dla mnie? - zapytałem między muśnięciami warg, kiedy łapałem oddech, równocześnie mocno pociągając za włosy chłopaka.

- A co? - wymruczał, kiedy zsuwał koszulę z moich ramion.

- Bądź dzisiaj delikatny. Jeszcze nie czuję się całkiem sprawny po ostatnim Zniszczeniu.

- Oczywiście - zgodził się.

Jego dłonie błądziły po moim ciele, jakby badał teren, a ja miałem wrażenie, że zna każdy mój mięsień i ścięgno na pamięć i dotyka mnie tylko dla własnej satysfakcji. Pochylał się do mnie i całował zagięcie mojej szyi, łaskocząc mnie swoim oddechem. Dazai całkiem inaczej traktował seks, kiedy przejmował kontrolę. Kiedy to ja byłem na górze, on był zdesperowany i niechlujny, ale gdy role się odwracały, w nim budziła się każda komórka romantyzmu, jaką w sobie nosił. Był powolny, dokładny, obsypywał mnie pocałunkami i dotykał mnie, jakbym był dziełem sztuki, które boi się zniszczyć.

Potrafił oczywiście być brutalny, ale tylko kiedy oboje mieliśmy na to ochotę. Dogadywaliśmy się w łóżku. Zresztą, w życiu również. We dwoje byliśmy niezrównani, niepokonani, mogliśmy mieć świat u swoich stóp. Ale my... my chcieliśmy tylko żyć i umrzeć, nic więcej.

Poczułem dłoń Dazaia pod moimi spodniami. Ścisnął swoje palce, sprawiając, że jęknąłem, zaciskając powieki.

- Uwielbiam twój głos - szepnął, odgarniając mi włosy z twarzy. - Możesz używać go do woli, skarbie.

- Kiedy tak do mnie mówisz, Osamu - szepnąłem, po czym polizałem płatek jego ucha, oddając się powolnym pieszczotom jego dłoni - mam ochotę spłonąć z tobą w piekle.

- Oboje z wszelką pewnością tam właśnie skończymy, Chuuya.

Mruknąłem z przyjemnością, pozwalając Dazaiowi na cokolwiek miał ochotę ze mną zrobić. Ufałem mu ponad wszystko.

Wplotłem palce we włosy chłopaka i niespokojnie poruszyłem biodrami, a jego palce przesunęły się po materiale moich bokserek. Był takim cholernym sukinsynem, uwielbiającym mnie męczyć.

- Ktoś się niecierpliwi?  - zaśmiał mi się prosto do ucha, a jego ciepły oddech na moim policzku tylko bardziej rozpalił moje zmysły.

- Zamknij się - syknąłem, chowając twarz we włosach Dazaia. - Nienawidzę cię.

- Oczywiście, Chuu... - zachichotał, po czym wyjął dłoń z moich spodni, by złapać mnie za głowę i delikatnie odchylić moje ciało na kokpit za mną. Przez przednią szybę mojego samochodu widziałem niebo i czubki drzew, ale nie trwało to długo, bo zaraz mój przyspieszony oddech sprawił, że szkło zaparowało.

Dazai pochylił się nade mną, żeby ucałować mój mostek. Robił to tak subtelnie i powolnie, tak, jakby sprawiało mu to ogromną frajdę.

- Jesteś taki blady - odezwał się, nie odrywając ust od mojego ciała. - Powinieneś bardziej o siebie dbać.

- Powiedział ktoś, kto żywi się samą kawą - prychnąłem.

- Masz mnie - zaśmiał się, po czym przygryzł kawałek mojej skóry i sprawił tym samym, że zadrżałem. - Jesteś piękny - westchnął. - Wyobrażam sobie nasze martwe ciała, niesione przez rzekę...

Nie skomentowałem tego. Dazaia podniecała wizja śmierci z ukochanym, każdy miał jakieś upodobania, mniej lub bardziej dziwne. Mi osobiście marzenia Osamu nie przeszkadzały, tak długo jak były wyłącznie marzeniami.

Dazai rozpiął guzik moich spodni swoim językiem. Nie zdziwiło mnie to specjalnie, potrafił robić nim cuda... o czym mogłem przekonać się bardzo szybko, gdybym jeszcze tego nie wiedział.

Najwyraźniej znudziło mu się całowanie mojej klatki piersiowej, po poczułem, jak wsuwa palce za gumkę moich bokserek i zsuwa je odrobinę. Dazai był okropnie niezdecydowany i szybko się nudził.

Poprawił mnie sobie na kolanach, żeby łatwiej u było pochylić się do moich bioder. Przesunął językiem po długości mojego penisa, po czym dmuchnął na niego, sprawiając, że poczułem wszechogarniające mnie zimno.

- Nie cierpię, gdy to robisz - mruknąłem.

Nie musiałem patrzeć na niego, by wiedzieć, że się uśmiechnął.

- Za to mi najbardziej smakuje twój penis, kiedy obcieka moją zimną śliną - odpowiedział spokojnie i niemal natychmiast poczułem na sobie jego usta.

Zakryłem twarz łokciem, oddychając coraz ciężej z każdą sekundą, w której Dazai tak okropnie się nade mną znęcał.

Nie dość, że owijał swój język wokół mojego przyrodzenia i zasysał policzki, to jeszcze rytmicznie ruszał swoją głową.

- Kurwa - jęknąłem, czując rosnące podniecenie. Wiedziałem, że ledwo mieszczę się w ustach Osamu, a mimo to on nie przestawał. 

Sięgnąłem do kolan Dazaia, żeby zacisnąć na nich palce. Było mi tak dobrze, błogo. Wzrok mi się zamglił i wiedziałem, że to kwestia sekund, aż dojdę, a kiedy to się stało, miłość mojego życia podniosła się i spojrzała na mnie swoimi wielkimi oczami.

- Tak - sapnąłem, starając się unormować oddech.

Zgodnie z moim poleceniem, Dazai przełknął spermę, która wypełniała mu usta.

- Mam nadzieję, że ci smakowało - wydyszałem, ścierając kropelki potu ze skroni.

Osamu pochylił się do mojego ucha, żeby wyszeptać do niego:

- Oczywiście, Chuu. Jak zawsze. A tobie?

Nie zdążyłem zareagować, zanim Dazai pocałował mnie mocno. Słony smak jego warg nie przeszkadzał mi szczególnie. Skupiłem się na tym, jak blisko był ten mężczyzna. Świadomość, że całował mnie, wiedząc, co do niego czuję, działał na mnie jak zastrzyk z adrenaliną.

Nie przerywając pocałunku, chłopak wsunął we mnie dwa palce, na co jęknąłem w jego wargi.

- Bądź... grzecznym... chłopcem - nakazał w przerwach na zaczerpnięcie oddechu. - Tylko grzeczny chłopiec może dostać najlepszy orgazm w swoim życiu.

Zataczał niewielkie kółka w moim wnętrzu, ale raczej nie po to, żeby mnie rozciągnąć, bo uprawialiśmy seks kilka wieczorów wcześniej. Wątpiłem też, by szukał mojej prostaty, po tylu wspólnych przygodach pewnie znał jej położenie na pamięć. Ten drań robił to celowo, żeby mnie sprawdzić, przetestować.

- Tak jest - zgodziłem się, czując, jak na moją twarz wpływa rumieniec.

- Zrobiłbyś dla mnie wszystko? - spytał, dodając trzeci palec.

- Tak - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. - Zginąłbym dla ciebie, bo zabiłem dla ciebie już nie raz.

- Oh, Chuuya, wiedziałem, że podwójne samobójstwo to dla ciebie nie problem. Powiedz, jak chciałbyś, żebyśmy umarli?

Na końcu języka miałem uwagę, że to on jest specjalistą od samobójstw w naszym duecie, ale w porę przypomniałem sobie, że miałem być potulny. Nagroda była warta zachowania uszczypliwości dla siebie.

- We śnie - rzuciłem pierwszym, co przyszło mi do głowy.

- Co za idealny sposób - zachwycił się. - Moglibyśmy umrzeć bezboleśnie, wtuleni w siebie. Jednak potrafisz być romantyczny!

- Dazai - wydusiłem z siebie, coraz bardziej zniecierpliwiony tym, co robił.

Jego długie, kościste palce w moim wnętrzu, tak dokładnie omijały mój najczulszy punkt, a on uśmiechał się bezczelnie i patrzył mi w oczy niemal wyzywająco. Wyglądał, jakby ktoś oznajmił mu, że tym razem gwiazdka odbędzie się w lipcu.

- Słucham cię, Chibi? - zagruchał, po czym sięgnął po moją dłoń i ucałował ją czule. 

- Czy możesz już przestać? - poprosiłem, nie mając siły na użeranie się z nim.

Byłem zakochany w samym szatanie.

Wyjątkowo wysłuchał mojej prośby, może dlatego, że sam był zniecierpliwiony patrzeniem na moją zarumienioną twarz, półprzymknięte oczy i wykrzywione w niejednoznacznym grymasie usta. 

Delikatnie unosząc swoje biodra, zsunął z nich spodnie razem z bokserkami. Dość szybko i sprawnie mu to poszło, pewnie przez to, że jego spodnie zawsze były na niego za luźne. Miał długie nogi i niedowagę, nikt nie szył ubrań w takim rozmiarze.

- Teraz przez chwilę zaboli - szepnął, zakładając mi włosy za ucho.

- Przecież wiem, nie pierwszy raz uprawiamy seks - mruknąłem z udawaną irytacją.

Tak naprawdę rozczuliło mnie to, jaki był ostrożny. Poprosiłem go o trochę delikatności na samym początku, a on pamiętał o tym i traktował mnie z troską. Jak mógłbym nie kochać takiego mężczyzny?

Dazai pocałował mnie, w tym samym czasie sprawnie i płynnie zagłębiając się we mnie. Ten pocałunek zdusił mój jęk na jego obecność. 

Nie przestając mnie całować, pozwolił mi się przyzwyczaić do zaistniałego stanu rzeczy, zanim zaczął powoli i spokojnie poruszać się we mnie.

- Tak mnie cieszy, że mogę powiedzieć ci to teraz w twarz - odezwał się, kiedy już zostawił moje zmiażdżone wargi w spokoju. - Kocham cię, Chu.

Poczułem, jak serce bije mi szybciej przez jego słowa. W takim momencie podobne wyznania mogły wprawić mnie w stan euforii.

Złapałem chłopaka za ramiona i mocno wbiłem w nie palce. Popatrzyłem prosto w jego bezdenne oczy i z całą pewnością odpowiedziałem:

- A ja kocham ciebie, Osamu.

Uśmiech jaki zagościł na jego twarzy sprawił, że cały ból, jaki do tej pory odczuwałem, odszedł w zapomnienie. Dazai tu był, był ze mną i był dla mnie wszystkim.

- Chuuya...

- Pokaż mi, jak mnie kochasz - przerwałem mu, chowając twarz w zagięciu jego szyi. Plecy zaczęły boleć mnie od niewygodnej pozycji na kokpicie.

Zrozumiał aluzję, a ja cieszyłem się, że nie muszę mu jej tłumaczyć.

Poruszył się we mnie śmielej i tym samym uderzył w moją prostatę, przez co zadrżałem z przyjemności, jaką mi zapewnił.

Rozchyliłem usta i głośno oddychałem w bark chłopaka, mocno oplatając jego klatkę piersiową. Z każdym następnym ruchem Dazaia, moje usta stawały się coraz bardziej mokre od śliny, której nie nadążałem przełykać i już po chwili spływała ona po ramieniu Osamu.

- Jeszcze raz - poprosiłem, a on wyjątkowo posłuchał i powtórzył swój ruch. - Kurwa.

- Dla ciebie mogę być, kim zechcesz - mruknął Dazai, sprawiając tym samym, że na moich policzkach rozgościł się intensywny rumieniec.

- Dzisiaj nie mam ochoty na takie zabawy - zaprzeczyłem nieśmiało. To, co Osamu robił z moją pewnością siebie, kiedy górował nade mną, było okropne. Miażdżył ją na pył i sprawiał, że czułem się taki bezradny, że mógłbym rozpaść się w jego rękach bez najmniejszego sprzeciwu. - Dzisiaj chcę kochać się z najszczerszą wersją ciebie.

- Kochać? - szepnął, po czym popatrzył mi w oczy. Cały czas był we mnie, ale już chwilę wcześniej przestał się poruszać. - To takie romantyczne, Chuu.

- Och, zamknij się. - Wywróciłem oczami na jego krzywy uśmiech.

- Widzisz różnicę w kochaniu się z kimś, a uprawianiem z nim seksu? - zapytał, ale odniosłem wrażenie, że nie nabija się ze mnie, a naprawdę chce znać moje zdanie. 

- Tak - przyznałem. - Tak, widzę różnicę.

- W porządku.

- A ty? - spytałem, bo nagle wydało mi się to istotne. Kochałem tego dupka, chciałem znać jego zdanie. Wiedzieć, czy mamy podobne poglądy.

- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem - stwierdził i w tym samym czasie zaczął masować moje biodra swoimi palcami. Zataczał delikatne okręgi palcami na mojej skórze, sprawiając, że nie mogłem się skupić. - Przemyślę to i odpowiem ci następnym razem, gdy zapytasz.

- Dazai?

- Chibi?

- Nie chcę, żebyś po prostu zrobił to tak, jak zawsze. Powiedziałeś, że mnie kochasz, więc zrób tak, żebym ci w to uwierzył.

Uśmiechnął się delikatnie i opuścił wzrok z mojej twarzy na nasze złączone ciała, po czym skinął głową. Puścił moje biodra i jedną ręką przyciągnął mnie za potylicę do siebie. Wplatał palce w moje włosy, całując mnie swawolnie, bez pośpiechu. Drugą dłoń ułożył na moim pośladku, który zaczął ugniatać w rytm pocałunku. Poddałem się każdemu ruchowi Osamu, po cichu zachwycając się tym, jak delikatny i subtelny jest, jak nigdy wcześniej nie był.

- Nie wierzysz mi, kiedy mówię, że cię kocham? - wyszeptał w moje usta, po czym ostrożnie przygryzł moją wargę. - Nakahara Chuuya, kocham cię zdecydowanie za długo, żeby umieć przestać.

Serce zabiło mi mocniej, a w oczach zebrały się łzy. Może to przez wyznania tego chłopaka, a może przez to, że znów zaczął poruszać się we mnie, a jego dłoń z pośladka przeniosła się na mojego uniesionego na brzuch penisa.

Dazai wiedział doskonale, jak użyć swoich palców, by sprawić, że zapomnę o całym świecie. O tym, że kochamy się w moim samochodzie na jakimś odludziu. To nie było istotne, w mojej głowie zaistniał tylko obraz Osamu, jego warg stworzonych do całowania i oczu, idealnych do wpatrywania się w nie.

Jęknąłem i zacząłem niespokojnie wiercić się na kolanach chłopaka, mając nadzieję, że zaraz pozwoli mi dojść. Uwielbiał się ze mną droczyć, ale w tamtym momencie miałem już naprawdę dość i liczyłem, że odpuści sobie dręczenie mnie chociaż tym razem.

- Czy jest ci dobrze, Chuuya? - zapytał cicho, a ja dopiero wtedy zorientowałem się, że już się nie całujemy.

Mało tego, wydychałem gorące powietrze prosto w jego twarz, pojękując jego imię. Chyba był tym usatysfakcjonowany.

- Tak - wyrzuciłem z siebie.

- Jest coś, co mogę dla ciebie zrobić? - zapytał, wolną dłonią głaszcząc mnie po plecach.

- Po prostu nie przestawaj - poprosiłem na jednym tchu.

Nigdy tak długo nie czekałem na orgazm, ale po raz pierwszy to czekanie było tak przyjemne. Czułem się zupełnym chaosem.

Z moich ust raz po raz padało "Dazai" albo "Osamu", nieraz jego imię ginęło w moich gardłowych jękach, które stawały się coraz głośniejsze i bardziej przeciągłe.

Odchyliłem głowę, żeby pozbyć się włosów, spadających mi na twarz, a wtedy Dazai skorzystał z okazji, by pocałować krótko moją szyję.

Stwierdziłem, że odwdzięczę mu się za to, jaką przyjemność mi sprawia i poprawiłem się na jego biodrach. Oparłem ręce na siedzeniu za nim i tym razem to ja wprawiłem swoje biodra w ruch.

- Chuu, miałeś dzisiaj być na dole - jęknął z niezadowoleniem, ale oparł się o zagłówek, zamykając oczy. Ręka, która do tej pory oplatała mojego penisa, opadła mu bezwładnie.

Stwierdziłem, że sam sobie z tym poradzę. Nie zaprzestając swoich ruchów, przycisnąłem swoją klatkę do klatki Osamu, sprawiając, że podczas ruchu moje przyrodzenie tarło o jego brzuch.

- To wciąż ty jesteś we mnie.

- Ale to ty pieprzysz mnie - sapnął, po czym zakrył oczy przedramieniem. Pot skraplał mu się na skroniach, przez co jego włosy stawały się wilgotne i zakręcały się bardziej niż zawsze.

- Nieistotne - urwałem. Krew buzowała mi w całym ciele, miałem ochotę krzyczeć przez ciśnienie, które rozpierało mnie od środka.

Doszedłem chwilę później, brudząc przy tym zarówno siebie, jak i Dazaia.

On potrzebował jeszcze chwili, dlatego znów przejął inicjatywę. Nieporadnie odwrócił nas, sprawiając, że to ja zajmowałem miejsce pasażera. Ułożył sobie moje łydki na ramionach i jakie miał szczęście, że byłem niski, a fotel był dość daleko odsunięty... Pchnął jeszcze kilka razy, dość niechlujnie. Kiedy osiągał szczyt, jego oczy były zamglone, a suche wargi rozchylone. Wyglądał jak dzieło sztuki. Moje prywatne arcydzieło.

Opadł na mnie, zbyt zmęczony, żeby poruszyć nawet najmniejszym mięśniem. 

- To był dobry seks - stwierdziłem, po czym odgarnąłem włosy Dazaia z jego twarzy.

- Nie, to nie był tylko dobry seks - zaprzeczył, ale mamrotał tak bardzo, że ledwo rozumiałem jego słowa. - Wiele razy mieliśmy dobry seks, Chuu. Ale pierwszy raz w życiu się kochaliśmy i podobało mi się. Miałeś rację, to całkiem inne rzeczy.

Uśmiechnąłem się do siebie, po czym pocałowałem Osamu w spocone czoło. Nie miałem już nic do dodania, po prostu kochałem tego człowieka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro