Chapter Five.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

25 gwiazdek = nowy rozdział!




Szybko ubrałam jeansy z wysokim stanem i czarną koszulkę na ramiączkach. Pod spodem miałam zwykły komplet czarnej bielizny i różowe skarpetki w ananasy. Miałam bzika na punkcie takich skarpetek...

Wzięłam głęboki wdech i w końcu wyszłam z pokoju, od razu kierując się na dół. Zauważyłam jak zdenerwowany Barry chodzi po salonie i gorączkowo nad czymś zastanawia. Rozejrzałam się, ale nigdzie nie zauważyłam Iris.

-Nie przeszkadzam? - zagadałam do szatyna, wyrywając go z letargu. Ten od razu pokręcił głową.

-Nie. Oczywiście, że nie. Wchodź śmiało. - uśmiechnęłam się i weszłam do salonu - Iris kazała przekazać, że musiała wyskoczyć na pół godziny do redakcji. - mruknął.

-Jasne. - skinęłam głową - Dzięki.

-Słuchaj, raz jeszcze przepraszam. - jęknął. A ja poczułam rumieńce na twarzy. Naprawdę nie mogliśmy się poznać w innych okolicznościach... - Nie powinno dojść do takiej sytuacji już na początku naszej znajomości. - mruknął. Wytrzeszczyłam oczy. Na początku? Co ja mam przez to rozumieć. Zwrócił uwagę na moją minę i chyba zrozumiał jak to zabrzmiało. - Nie! - wyciągnął dłonie przed siebie i nimi pomahał - Nie to miałem na myśli! Chciałem powiedzieć, że źle że tak zaczęliśmy znajomości. Nie powinno dojść do takiej sytuacji, bo... - ledwo tłumiłam się śmiech, na co zwrócił uwagę - Dałem ciała jak na pierwsze wrażenie, co? - zaśmiał się, ukazując urocze dołeczki w policzkach. Dlaczego Oliver nie powiedział mi, ze Barry Allen jest takim słodziakiem? Nie mogę się na niego napatrzeć jest taki uroczy...

-Mogło być gorzej. - starałam się go pocieszyć, ale widząc jego minę ponownie się zaśmiałam.

-Możemy zacząć jeszcze raz? - spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi brązowymi oczami. Zagryzłam dolną wargę i skinęłam głową.

-Jestem Emma. - wyciągnęłam dłoń w jego kierunku. Zadowlony, z ulgą wymalowaną na twarzy uścisnął moją dłoń.

-Miło cię poznać. Jestem Barry. - ukazał szereg śnieżnobiałych zębów. Panie i panowie, facet ideał. Pomijając fakt, że za grosz nie ma wyczucia czasu... - Nareszcie mam okazję poznać młodszą siostrę Olivera Queena. - stwierdził, lekko się uśmiechając - Dużo o tobie słyszałem. Głównie to, że mam cię nie spuszczać z oczu i pilnować jak oka w głowie. - zaśmiał się, drapiąc po głowie.

-Dziś wziąłeś sobie jego słowa za bardzo do serca. - zakpiłam, krzyżując ręce na piersi. Lekko przygryzł dolną wargę i spojrzał na mnie spod przymrużonych oczu.

-Mieliśmy zapomnieć. - parsknęłam śmiechem, kiwając głową.

-Wybacz, ale nie mogłam się powstrzymać. - wyznałam zgodnie z prawdą. Skinął głową. I stało się to, czego tak bardzo się obawiałam... Zapadła niezręczna cisza, a ja nie miałam pojęcia jak ją przerwać.

-Masz ochotę coś zjeść? - odezwał się w końcu, spojrzałam na niego zaintrygowana - Znam w okolicy kilka spoko knajp, ale jeśli wolisz kuchnię domową to jestem nie najgorszym kucharzem. - wzruszył ramionami - Podobno jedzenie sprzyja zawieraniu nowych znajomości. - posłał w moją stronę ten cholernie cudowny uśmiech.

-Jestem otwarta na propozycje. - mruknęłam - Dostosuję się do ciebie. Wolisz coś przyrządzić czy gdzieś wyjść? Uprzedzam, że jeśli chodzi o gotowanie to jestem fatalną kucharką i raczej na wiele ci się nie przydam. - wyznałam z krzywym uśmiechem. Zachichotał, przytakując.

-Rozumiem. A co powiesz na naleśniki? Myślę, że szybko się z tym uporam i moglibyśmy się lepiej poznać skoro mam cię mieć na oku. - jęknęłam na jego słowa.

-Błagam nie mów tak... - poprosiłam, szatyn zaczął się śmiać - To brzmi jakbyś był moją niańką. To brzmi źle... - wyjęczałam, ale on przez cały czas się śmiał.

-Wybacz. - uspokoił się w końcu. Grymas na mojej twarzy wyrażał więcej niż tysiąc słów - No nie gniewaj się. - szturchnął mnie w ramię - Jak chcesz żebym mówił na naszą relację? - spojrzał na mnie kątem oka. Był ode mnie wyższy z piętnaście centymetrów...

Westchnęłam, wzruszając ramionami.

-Na pewno nie chce relacji opiekun i dziecko... - wymamrotałam zażenowana.

-Nie nazwałem cię dzieckiem! - oburzył się. Wytknęłam język w jego stronę. -Ale chyba powinienen cię tak nazwać. - spiorunowałam go wzrokiem - Jakieś specjalne życzenia co do tych naleśników? - zapytał, kierując się do kuchni. Poczłapałam za nim.

-Nie jestem zbyt wybredna jeśli chodzi o jedzenie. Zjem wszystko. - wyszczerzyłam się do niego, gdy sięgał potrzebne mu składniki - Mam w czymś pomóc? - starałam się być miła.

-Spokojnie, rozgość się i uszykuj talerze, a resztę zostaw mnie. - skinęłam głową i wstałam od stołu. Spojrzałam na niego błagalnie, gdyż nie wiedziałam gdzie mam szukać zastawy. - Szafka pod kredensem talerze, a kubki w szafce z szybą. - poinformował, jakby czytał mi w myślach.

-Dzięki. - uśmiechnęłam się i zaczęłam nakrywać do stołu.

Pierwsze wrażenie? Całkiem dobre. Barry Allen wydaje się być całkiem fajnym chłopakiem. Mieszkanie tu może być całkiem ciekawym przeżyciem, a Barry może się okazać idealnym przyjacielem.




*******
Jak pierwsze wrażenie po tej pracy? Podoba się? 🖤

Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro