Chapter Forty-Four.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

30 gwiazdek = nowy rozdział!








-Oliver, nie! - usłyszałam wrzask Felicity. Uchyliłam powieki i ujrzałam twarz Barry'ego tuż przed swoją. Szatyn w dalszym ciągu smacznie spał, a na jego twarzy malował się spokój, co dodawało mu jakiegoś cholernego uroku. Zamrugałam kilkukrotnie, aby zrozumieć co się dzieje. - Do cholery, Oliver! - i w tym momencie drzwi do mojego pokoju się otworzyły, a do środka wszedł mój brat...

Kurwa mać.

Felicity patrzyła to na mnie do Olivera. W końcu zrobiła krok w tył.

-Wybaczcie, ale ja się w to - dłońmi nakreśliła linię - mieszać nie będę. - wyszła z sypialni. Docisnęłam kołdrę do piersi, gdyż ubrana byłam jedynie w bieliznę. Było bardzo nie dobrze...

- Cześć, Ollie. - mruknęłam, starając się ukryć zażenowanie. Widziałam szok na twarzy brata, w końcu się otrząsnął i jedyne co można było z niego wyczytać to złość. Gorzej już nie będzie. - Ja ci to wszystko wytłumaczę. - jęknęłam.

-Allen, wstawaj. - wrzasnął. Przymknęłam oczy i pochyliłam głowę. Mam przesrane... Barry otrząsnął się i ledwie przytomny zaczął rozglądać po pokoju. Gdy jego wzrok padł na mojego brata, zbladł. Oliver piorunował go wzorkiem i gdyby to była alternatywna wersja Harry'ego Pottera to mój brat byłby bazyliszkiem. - Masz mi coś do powiedzenia? - wyrzucił ręce w górę, zaczął chodzić po moim pokoju czym wywołał u mnie jeszcze większy stres.

-Ja wychodzę! - usłyszałam z dołu krzyk Felicity, a następnie trzask drzwi. Ona naprawdę wyszła...

-Uważałem cie za przyjaciela! - krzyknął, wskazując palcem na szatyna - A ty z moją siostrą... - pokręcił głową, przymykając oczy - Nawet nie przechodzi mi to przez gardło! - prychnął. Przełknęłam gulę w gardle.

-Wiem, że jesteś zły. - zaczęłam niepewnie - Ale czy ja mogłabym się chociaż ubrać? - poprosiłam - Bo w tym momencie czuję się bardzo niezręcznie. - zaśmiałam się nerwowo. Prychnął pod nosem, ale skinął głową.

-Za pięć minut widzę was w salonie. - syknął i wyszedł trzaskając drzwiami. Oboje odetchnęliśmy z ulgą...

-A martwiłaś się jak mu o tym powiemy. - mruknął, przerywając ciszę. Skinęłam głową.

-To jakaś masakra. - stwierdziłam, a on jedynie przytaknął.

-On mnie zabije. - był przerażony.

-Nie pozwolę mu. - starałam się go pocieszyć. Westchnął, przecierając twarz dłońmi.

Niechętnie wyszłam z łóżka i chwyciłam za czarne jeansy, leżące na krześle oraz bluzkę tego samego koloru i założyłam je na siebie. Spojrzałam na Barry'ego, który wciąż siedział w tej samej pozie.

-Rusz się. - położyłam dłonie na biodrach. Zdążyłam raz mrugnąć, poczułam silny wiatr przez który omal nie straciłam równowagi a obok mnie stanął Barry, ubrany w zwykłe czarne jeansy i bluzę.

-Gotowy. - uśmiechnął się lekko, a ja przewróciłam oczami.

-Szpaner. - prychnęłam i minęłam go idąc do wyjścia. Szybko pokonałam schody, ramię w ramię w szatynem, aż w końcu znaleźliśmy się w salonie, gdzie czekał na nas Oliver. Wciąż wkurzony Oliver.

Wzięłam głęboki wdech i stanęłam krok przed Allenem, na wypadek, gdyby mojemu bratu wpadł do głowy pomysł użycia siły. Z Oliverem nigdy nie wiadomo, był dość nieprzewidywalny.

W końcu spojrzał na Barry'ego i miałam wrażenie, że gdyby stał tu ktoś inny niż Barry to po prostu zacząłby płakać. Na szczęście Allen był przyzwyczajony do chłodu jaki bił od mojego brata i stał niewzruszony. Choć jego oczy przepełniała niepewność, nie było w nich nawet odrobiny strachu. A to naprawdę imponujące.

-No może coś w końcu kurwa powiecie?! - wrzasnął i uderzył dłonią w stół. Przełknęłam gulę w gardle.

-To zabrzmi banalnie, ale to naprawdę nie tak jak myślisz. - wyszeptałam. Starałam się go nie sprowokować do kolejnego wybuchu, ale wiedziałam, że to nieuniknione.

-Doprawdy? - zaśmiał się zirytowany. Wyglądał jakby miał wyciągnąć łuk i nas wystrzelać. - Czyli to nie tak, że mój PRZYJACIEL - spojrzał wymownie na Barry'ego i podkreślił ostatnie słowo - z moją siostrą... - na jego twarzy pojawił się grymas - Naprawdę nie przejdzie mi to przez gardło. - skończył. Miałam zamiar zacząć się tłumaczyć, ale sprinter mnie ubiegł.

-No właśnie nie do końca. - mruknął i zrobił krok do przodu, jednocześnie narażając się na atak ze strony blondyna - Znaczy, tak. Doszło do czegoś więcej, ale nie myśl, że to trwa już od jakiegoś czasu, bo to świeża sprawa i szczerze mówiąc, sami nie zdążyliśmy sobie wszystkiego wyjaśnić, więc jak mielibyśmy rozmawiać z Tobą? - spojrzał na Strzałę. Przez chwilę miałam wrażenie, że mój brat odrobinę się uspokoił, ale on po prostu do perfekcji opanował manipulowanie uczuciami.

-Ty, sobie ze mnie jaja robisz? - warknął i zrobił krok w stronę Barry'ego - Przeleciałeś mi siostrę i masz czelność mi mówić, że "to nie tak" i "to nowa sytuacja"? Ty siebie słyszysz, Allen? - był naprawdę wściekły. Palcem wskazującym uderzył w klatkę piersiową szatyna. - Uważałem cię za przyjaciela. Myślałem, że mogę ci ufać! Zostawiłem siostrę pod twoją opieką! Zaufałem ci w takim stopniu w jakim nigdy nikomu! A ty...

-Co zrobiłem, hm? - ton Barry'ego mnie zaskoczył. Odważnie. - Skrzywdziłem ją? Nie! Pozwoliłem, aby stała jej się krzywda? Nie. - zrobił krok do mojego brata, a ja w myślach zaczęłam się podlić, aby nie doszło do rękoczynów. Ich klatki piersiowej się stykały, oboje oddychali nieregularnie. Jeden i drugi miał grobową minę i czekał na kolejny ruch przyjaciela. - Tak jak obiecałem. Była, jest i będzie przy mnie bezpieczna. - mruknął, cały czas patrzyli sobie w oczy - Powiedziałeś, że jestem twoim przyjacielem i mi ufasz. - stwierdził - I masz rację. Zawsze możesz na mnie liczyć. Jestem twoim przyjacielem i nie zamierzam rezygnować ani z naszej przyjaźni, ani z twojej siostry na której mi zależy. - powiedział to... Powiedział, że mu na mnie zależy! - Więc co takiego zrobiłem? - uspokoił się. Z duszą na ramieniu przyglądałam się całemu zajściu. I z ulgą odetchnęłam, gdy Ollie się cofnął.

-Masz szczęście, że widzę, że jest przy tobie szczęśliwa. - mruknął, spojrzał na mnie i znów na Allena - W innym wypadku, inaczej byśmy rozmawiali. - dodał - Ale jest jak jest. - westchnął i spojrzał na podłogę, zastanawiając się nad czymś - Jeśli - spojrzał na przyjaciela - uroni przez ciebie jedną łzę, to przysięgam, że będziesz błagał o śmierć. - syknął.

-Jeśli by przeze mnie płakała to sam bym do ciebie przyszedł, żeby dostać to na co zasłużyłem. - stwierdził. Oliver skinął głową z uznaniem.

-W takim razie wszystko jasne. - blondyn wzruszył ramionami i klepnął przyjaciela w plecy - Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. - dodał. Wciąż nie był zbytnio zadowolony, ale widziałam, że nie był tak zły jak na początku.

Minęłam Barry'ego i mocno przytuliłam brata, który się zaśmiał, pocierając moje plecy.

- Chcę tylko twojego dobra. - mruknął mi na ucho. Zaśmiałam się, mocniej go obejmując.

-Nie wątpię. - odparłam odsuwając się od niego i stanęłam obok uśmiechniętego Allena.

-Wróciłam! - w korytarzu rozbrzmiał głos Felicity, która już po chwili była z nami - Dobrze, że wciąż wszyscy żyjecie. - zaśmiała się - Mam newsa. - uśmiechnęła się tajemniczo i wyciągnęła gazetę zza pleców. Na pierwszej stronie byłam ja, Flash i Strzała.

Ja ubrana w skórzaną kurtkę z kapturem na głowie, skórzane spodnie i czarną maskę, Barry w stroju Flasha i Oliver jako zielona Strzała. Jednak najlepszy był nagłówek.

Green Arrow, Flash & Black Hood...

Dalej nie czytałam, nie musiałam. Chyba w końcu zdobyłam pseudonim...











*****
A wiecie, że zbliżamy się do końca tej książki? 🙈

Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro