Chapter Four.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

25 gwiazdek = nowy rozdział!




-Ale chata... - mruknęłam na widok domu Westów. Spodziewałam się małego domku, a tu proszę. Miła niespodzianka.

-Wewnątrz jest dość... klimatycznie. - chyba brakowało mu odpowiedniego słowa. Zatrzymał auto przed domem i na mnie spojrzał. - Mam wejść z tobą?

-A myślisz, że masz jakiś wybór? - prychnęłam - Nie wbiję do domu obcych ludzi. - pokręciłam głową - Nie ma takiej opcji. - zaśmiał się, kiwając głową - Kiedy byłeś w tym domu? - zmarszczyłam brwi. Wspomniał o wnętrzu tego miejsca, a to oznacza, że musiał tam już być.

-Jakiś rok temu, jako Strzała... - wyjaśnił, a ja skinęłam głową. Chyba wolę nie drążyć tematu. - Idziemy? - przytaknęłam na zgodę. Szybko wyszłam z samochodu, który swoją drogą moj brat pożyczył od Johna. Oliver szybko uporał się z moimi walizkami i razem ruszyliśmy do drzwi. Wcisnął dzwonek i otworzyła nam ciemnowłosa dziewczyna, na oko będąca kilka lat starsza ode mnie.

-Oliver, cześć. - uśmiechnęła się do mojego brata, po czym skupiła swoją uwagę na mnie - Emma, mam rację? - skinęłam głową - Miło cię poznać, jestem Iris. - wyciągnęła dłoń, którą krótko uścisnęłam.

-Ciebie też miło poznać. Dziękuję, że mogę się u was zatrzymać. To dla mnie naprawdę wiele znaczy. - dziewczyna machnęła dłonią.

-Daj spokój, to nic takiego. Przyjaciele Barry'ego są moimi przyjaciółmi. A teraz zapraszam do środka, nie będziemy rozmawiać w progu. - zaśmiała się.

-A gdzie Barry? - mój brat zadał nurtujące mnie pytanie. Dzięki Bogu, za podobny tok myślenia. Dziewczyna westchnęła, wzruszając ramionami.

-Sama chciałabym wiedzieć. - stwierdziła - Zadzwonił do mnie i uprzedził jedynie, że się spóźni. - wyznała - Nic więcej nie wiem. - skinął głową.

-To w jego stylu. - prychnął, a jego telefon wydał charakterystyczny dźwięk i nie był to SMS. Spojrzał na mnie, a ja już wiedziałam, że stało się coś złego. - Ja muszę już...

-Rozumiem. - przerwałam mu - Jedź. - szybko objął mnie po raz kolejny i spojrzał na Iris.

-Wybacz, ale to wyjątkowo pilna sprawa. - przeprosił dziewczynę, ale ta ponownie jedynie machnęła dłonią.

-Daj spokój. - zaśmiała się - Nie jesteś nam do niczego potrzebny, prawda? - spojrzałam na mnie, a ja od razu kiwnęłam głową.

-Oczywiście. - uśmiechnęłam się do nowo poznanej - Leć już, Ollie. - puściłam mu oczko. Blondyn jedynie się uśmiechnął i już go nie było.

-Witaj w swoim nowym domu na najbliższy czas. - uśmiechnęła się, rozkładając ramiona, aby pokazać otoczenie. - Mam nadzieję, że ci się tu spodoba.

-Na pewno. - mruknęłam, wciąż się rozglądając.

- Chodź. - spojrzałam na nią - Oprowadzę cię i pokażę co i jak. Później pewnie będziesz chciała się odświeżyć po podróży. - puściła mi oczko.

-Dziewczyno, czytasz mi w myślach. - wyszczerzyła się na te słowa i ruszyła przez salon.

-Tutaj jest kuchnia. - rozejrzałam się szybko po pomieszczeniu, aby mniej więcej zapamiętać jej układ - Nie krępuj się i częstuj się czym chcesz i kiedy chcesz. Teraz to też twój dom. - chwyciła mnie za nadgarstek i pociągnęła za sobą - Za tymi drzwiami jest łazienka, ale pewnie częściej będziesz korzystać z tej na piętrze. - stwierdziła. Szybko chwyciła za jedną z moich walizek, a ja zajęłam się drugą. Razem ruszyłyśmy na piętro domu. Brunetka otworzyła pierwsze drzwi po prawej i weszła do środka. - A oto twój pokój. - rozejrzałam się po pomieszczeniu.

Podłoga była złożona z czarnych paneli, a ściany utrzymane w szarym kolorze. Spore łóżko stało tuż przy oknie, a pościel na nim była czarno-biała.

Przy jednej ze ścian stało biurko, na ścianie przy nim była tablica korkowa i średniej wielkości lustro. Na przeciwległej ścianie była jedna duża szafa, która spokojnie pomieście wszystkie moje ubrania i jeszcze mnie.

-Wow. - wyszeptałam w końcu - Jest cudowny. - spojrzałam na Iris, która była szczerze zadowolona.

- Bardzo się cieszę, że ci się podoba. - wyznała, miałam wrażenie, że nie potrafiła pohamować uśmiechu. Dziewczyna wydawała się wyjątkowo miła i niewykluczałam, że mogłabym się z nią zaprzyjaźnić. - Drzwi naprzeciwko prowadzą do łazienki. - mruknęła, wychodząc na korytarz. Później wskazała na drzwi, znajdujące się tuż za tymi prowadzącymi do mojego tymczasowego pokoju. - Za tymi jest pokój Barry'ego. - skinęłam głową - A następne prowadzą do mnie. - ponownie skinęłam głową. Odwróciła się, aby patrzeć centralnie na mnie. - Jeśli będziesz czegoś potrzebowała, to będę na dole oglądać telewizję.

-Jasne, bardzo dziękuję. Wezmę szybki prysznic i do ciebie dołączę. - dziewczyna uśmiechnęła się i ochoczo pokiwała głową.

-Świetny pomysł. Spędzimy trochę czasu razem i będziemy mogły się lepiej poznać. - wydawała się być naprawdę w porządku.

Uśmiechnęła się po raz ostatni i zeszła na dół. Ja szybko poszłam do pokoju, aby wziąć ręcznik i kosmetyczkę, po czym skierowałam się łazienki. Wyskoczyłam z czarnych jeansów i tego samego koloru swetra, który miałam na sobie. Chwilę później zrobiłam to samo z bielizną i włączyłam pralkę.

Siegnęłam po szampon i żel pod prysznic i weszłam do kabiny. Gorąca woda zaczęła spływać po moim ciele. Zadowolona wzięłam ukochany czekoladowy żel i obmyłam całe ciało. Szybko umyłam włosy i byłam gotowa do wyjścia. Owinęłam ciało ręcznikiem i rozejrzałam się za ubraniami. Ubraniami, które zostawiłam w walizce... Jęknęłam załamana poziomem swojej głupoty i przystawiłam ucho do drzwi. Chyba nikogo nie ma...

Błyskawicznie otworzyłam drzwi i przebiegłam z łazienki do sypialni. Odetchnęłam z ulgą, gdy byłam już u siebie. Pierwszy dzień w nowym miejscu i już narażam się na przypał...

Westchnęłam i pochyliłam się nad walizką, a tym samym czasie usłyszłam otwieranie drzwi. Uniosłam głowę, a do pokoju wszedł jakiś chłopak. Wytrzeszczyłam oczy i automatycznie mocniej przycisnęłam materiał do piersi, a szatyn zasłonił oczy.

-Cholera. - syknął, a ja zagryzłam wargi, aby nie parsknąć śmiechem. Cała sytuacja była cholernie niezręczna, ale z drugiej strony komiczna. - Ja... Przepraszam. - mruknął w końcu - Nie wiedziałem, że jesteś w... Przepraszam. - powtórzył raz jeszcze.

-Ymm... - zaczęłam, ale nie wiedziałam co mam powiedzieć. Chłopak przez cały czas dłonią zakrywał oczy, co sprawiało, że jeszcze bardziej chciało mi się śmiać. Zwłaszcza, że widziałam jak bardzo zażenowany był. - Nic się nie... stało. - mruknęłam w końcu. Co niby miałam mu powiedzieć. Przez cały czas kurczowo trzymałam ręcznik przy ciele, aby nie pogorszyć zaistniałej sytuacji.

-Jestem Barry. - palnął nagle, a ja myślałam, że spalę się ze wstydu. To se znalazł czas na przedstawianie..

-Emma. - zaśmiałam się cicho - Możesz wziąć rękę z twarzy, bo przez to czuję się strasznie niezręcznie? - poprosiłam w końcu, a szatyn skinął głową i zabrał dłoń, jednocześnie otwierając oczy.

-Wybacz. Wybacz, że nie zapukałem, ale nie wiedziałem, że jesteś... - wskazał dłonią na mnie, a ja jedynie kiwnęłam głową - Strasznie cię przepraszam. - powtórzył po raz kolejny, a ja parsknęłam śmiechem.

-Miło cię w końcu poznać. - mruknęłam, czując jak moje policzki zaczynają płonąć. Dodatkowo fakt, że przez cały ten czas się we mnie wpatrywał niczego nie ułatwiał.

-Ciebie również. - stwierdził, przecierając twarz dłońmi - Naprawdę nie chciałem... - zacisnął wargi i pokręcił głową - Doprowadzić do takiej sytuacji. - kiwnęłam głową, przygryzając dolną wargę.

-Jasne, rozumiem. - zaśmiałam się. Czy on zamierza w końcu wyjść z theo pokoju czy będzie się tak na mnie gapił?

-To ja już... Może ja już pójdę. - stwierdził speszony i cofnął do wyjścia.

-Tak. - szepnęłam - Ale do zobaczenia później. - uśmiechnęłam się, co Barry odwzajemnił.

-Do później. - i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Wzięłam głęboki wdech i oparłam się o ścianę za moimi plecami.

Cudowny początek znajomości...

******
Dosłownie KOCHAM piosenkę w mediach. Kocham ją, ale w wykonaniu Granta Gustina!

PS. Lubię ten rozdział. Sama nie wiem czemu, ale bardzo mi się podoba 😋

Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro