Chapter Nine.
25 gwiazdek = nowy rozdział!
-Wow. - mruknęłam po raz kolejny rozglądając się wokół.
-Dopiero weszliśmy. - zaśmiał się Barry, obserwując moją reakcję.
-Nie śmiej się ze mnie! - trzepnęłam go w ramię - Nigdy nie sądziłam, że będę miała okazję być w takim miejscu... - wyjaśniłam. Nawet głupia winda zrobiła na mnie ogromne wrażenie, to śmieszne.
-Najlepsze dopiero przed tobą. - uśmiechnął się, otwierając przed mną drzwi. A niech mnie gęś kopnie...
Pomieszczenie było utrzymane w jasnych barwach, pełno komputerów i sprzętu elektronicznego. Po prostu jedno wielkie wow...
-I jak? - spojrzałam na chłopaka, który oparty był o ścianę i przyglądał się mojej reakcji.
-Robi wrażenie. - mruknęłam, wciąż się rozglądając.
-Barry! - usłyszłam kobiecy głos, a chwilę później pojawiła rudowłosa dziewczyna. Na oko w wieku Barry'ego. - Szybciej nie mogłeś? - zirytowała się. Szatyn z uśmiechem na twarzy pokręcił głową.
- Byłem zajęty. - dłoń wskazał na mnie - Emmo Queen, poznaj proszę Caitlin Snow. - skinął głową na dziewczynę. Ta od razu się uśmiechnęła i do mnie podeszła.
-Miło cię poznać. - potrząsnęła moją dłonią.
-Ciebie również. - oznajmiłam szczęśliwa.
-A więc to siostra Olivera Queena. - usłyszałam męski głos, do środka wszedł ciemnowłosy chłopak, skanując mnie wzrokiem. - Jest niezłą laską. - mruknął, a na twarzy pojawił się szczery uśmiech, szybko pokonał odległość i stanął naprzeciwko mnie. - Cisco Ramon. - uścisnął moją dłoń.
-Emma Queen. - skinęłam głową, po czym spojrzałam na Barry'ego - Jest tutaj ktoś kto nie zna mojego brata? - chłopak zaśmiał się, kręcąc głową.
-Wydaje mi się, że nie. Oliver jest dość charakterystyczny i ciężko go zapomnieć. - podsumował. Miał rację, Ollie miał swój sposób bycia i zwracał na siebie uwagę.
-Oczywiście... - westchnęłam.
-Nie masz się czym martwić. - obok Barry'ego pojawił się mężczyzna, którego doskonale znałam z telewizji. Harrison Wells, człowiek odpowiedzialny za włączenie akceleratora. - Twój brat nie ma tutaj aż tak złej opinii. - uśmiechnął się do mnie - Harry Wells. - wyciągnął dłoń w moją stronę.
-Emma Queen. - uścisnęłam dłoń mężczyzny. Nie zacięłam się ani zaczęłam jąkać... Mogło być gorzej. Zwłaszcza, że ten człowiek jest dla mnie prawdziwym autorytetem.
-Po co mnie wezwaliście? - Barry przerwał ciszę.
-Bo potrzebowaliśmy Fl... - Caitlin kopnęła go w kostkę - Au! - wrzasnął Cisco.
Zmarszczyłam brwi. Co to miało być? Miałam tego nie widzieć? Czy oni zdają sobie sprawę z tego, że nie jestem ślepa? A może mają mnie za debilkę?
-Przeszkadzam? - wolałam się upewnić i nie robić problemów. Zagryzłam dolną wargę, obserwując reakcję ludzi wokół.
-Nie. - Barry i Caitlin stwierdzili w tym samym czasie. Szkoda tylko, że nie potrafią kłamać... A może to ja nabrałam doświadczenia w zauważaniu kłamstwa przez życie z Oliverem pod jednym dachem? Bardzo prawdopodobna opcja.
Mimo wszystko coś mi tu nie pasowało. Przez Strzałę i tamto środowisko nabrałam podejrzeń w każdym aspekcie życia. Może czasem byłam przewrażliwiona, ale tym razem mój instynkt na pewno mnie nie zawodził. Czułam to.
-Co się dzieje? - zapytałam, dokładnie skanując reakcję każdego z nich. Któryś w końcu pęknie i się jakoś wyda, byłam tego pewna.
-Nic. - Barry z całych sił starał się sprawiać wrażenie niewzruszonego, ale widziałam, że to była tylko gra.
-Cisco po prostu... - zaczęła rudowłosa, ale nie wiedziała co chce powiedzieć - się pomylił. - sztuczny uśmiech na jej twarzy, wydał ją od razu. Ściemniała. Pokiwałam głową, wiedząc, że to żałosne.
-Okey. - wzruszyłam ramionami - Czuję, że przeszkadzam, więc już pójdę. - oznajmiłam i wycofałam się do wyjścia. Potrafiłam czytać między wierszami, a oni nie potrafili kłamać.
Byłam już przy windzie kiedy usłyszłam kroki za sobą, a chwilę później Barry był obok mnie.
-Wybacz. - mruknął zdyszany. Jejku... Facet nie ma kondycji skoro przebiegnięcie paru metrów sprawiło, że miał zadyszkę. - Nie chciałem zeby tak wyszło, obiecałem, że zabiorę cię na uczelnię i nie wyszło. Teraz myślałem, że może oprowadzę cię po laboratorium a...
-Barry, ja nie jestem zła. - przerwałam mu, co spotkało się z jego zdziwieniem. Zaśmiałam się widząc jego zagubione spojrzenie. - Przecież masz swoje życie i nie przewrócisz go do góry nogi, żeby mnie oprowadzić. Nawet tego nie wymagam. Naprawdę dużo dla mnie robisz i jestem wdzięczna za wszystko. - oznajmiłam ze spokojem.
-Ja po prostu nie chciałem, żebyś poczuła się jak piąte koło u wozu... - mruknął, widziałam, że miał wyrzuty sumienia. Złapałam go za bark, aby spojrzał mi w oczy.
-Niczym się nie martw. Rozejrzę się po mieście i pójdę na kawę. - wyjaśniłam - A jak już będziesz wolny, to masz mój numer. Zadzwoń i wtedy możemy coś porobić. - zaproponowałam - O ile będziesz chciał oczywiście. - dodałam, żeby nie myślał, że mu się narzucam.
-Chętnie. - uśmiechnął się - Postaram się wyrobić jak najszybciej i wynagrodzić dzisiejszy dzień. - winda się otworzyła, a ja weszłam do środka.
-Nie masz mi czego wynagradzać. - puściłam mu oczko i winda ruszyła.
-Do później. - drzwi windy się zamknęły. Lubię Barry'ego. Co nie zmienia faktu, że coś ukrywa. Nie była to moja sprawa, więc postanowiłam nie drążyć, ale wiedziałam, że coś ukrywał. Ciekawe co...
******
Następne pytanie! Kogo lubicie bardziej, Thea Queen czy Caitlin Snow? 💟
Emilia Mikaelson
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro