Chapter Nineteen.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

30 gwiazdek = nowy rozdział!





Otworzyłam pudełko i ujrzałam swoją czarną skórzaną kurtkę, spodnie z tego samego materiału i koloru oraz maskę na samym wierzchu. Oniemiałam.

Odwróciłam się w stronę Barry'ego, który stał za mną i po prostu się uśmiechał. Jednak nie wyglądał na zdziwionego.

-Wiedziałeś? - wyszeptałam zaskoczona. Skinął głową.

-Oliver zadzwonił do mnie tego samego dnia co odbył się atak mety. - mruknął - Powiedział, że cię zna i wie, że nie odpuścisz. Nie chce, aby stała ci się krzywda i jeśli będę miał na ciebie oko, to możesz dołączyć do "drużyny Flasha". - narysował znak cudzysłowu palcami i cały czas wpatrywał się we mnie z uśmiechem.

-Zgodziłeś się? - spytałam oniemiała, chłopak wzruszył ramionami.

-Dlaczego miałbym się nie zgodzić? - zaśmiał się - Przecież nie jesteś dzieckiem. Trenowałaś już z Oliverem i myślę, że jak trochę z tobą poćwiczę, to bez problemu będziesz mogła mi pomóc. - zagryzłam wargę, aby nie zacząć piszczeć z radości. Rzuciłam się szatynowi na szyję i uwiesiłam jak małpka. Chłopak cicho się zaśmiał i objął mnie w talii, unosząc wyżej, więc owinęłam nogi wokół jego pasa.

-Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję! - piszczałam mu do ucha. Jeśli przeze mnie nie straci słuchu to będzie cud... - Dziękuję Barry! - moje ręce było mocno owinięte wokół szyi szatyna.

-Nie ma za co. - zaśmiał się, pocierając moje plecy - Mam nadzieję, że będziesz pilną uczennicą. - parsknęłam śmiechem, na jego słowa.

-Nie o takie treningi mi chodziło. - usłyszłam zirytowany głos brata. Poczułam jak klatka Allena wibruje od śmiechu, powoli odstawił mnie na ziemię. I oboje odwróciliśmy się w stronę mojego brata. - Ty - wskazał na Barry'ego - masz się trzymać od niej na co najmniej metr odległości. - warknął, a ja zaczęłam się śmiać.

-Jak ma mnie pilnować nie zbliżając się do mnie? - zakpiłam, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

-Zamiast pyskować, mogłabyś podziękować. - przewrócił oczami. Miał jednak trochę racji. Od razu pobiegłam w jego stronę i ponownie go przytuliłam.

-Dziękuję, Ollie. - objął mnie jedną ręką, wzdychając. Po kilku sekundach się od niego odsunęłam.

-Nie popieram tego pomysłu i jak mam być szczery to zamierzałem tu dziś przyjechać i zabrać cię do domu. - wyznał. Trochę mnie zirytował, ale nieważne... Ciekawe tylko czemu zmienił zdanie, to nie w jego stylu. - Ale Felicity uświadomiła mi, że bycie Strzałą to również coś, co nie zyskuje poparcia wśród wszystkich moich bliskich i, że powinnaś dostać szansę. - westchnął, a ja się uśmiechnęłam - Dlatego jeśli spadnie ci choć jeden włos z głowy to winna będzie Felicity i Barry. - wskazał na niego palcem, a ja parsknęłam śmiechem.

-Nic się jej nie stanie. - szatyn skrzyżował ręce na klatce piersiowej - Masz moje słowo, Oliver.

-Normalnie bym ci uwierzył, ale to samo słyszałem, gdy prosiłem, aby nie wiedziała, że Ty to Flash. - westchnął - I dałeś radę przez dwa dni... - skarcił go, piorunując wzorkiem - Mam nadzieję, że tym razem naprawdę mogę na tobie polegać. - jego spojrzenie, nagle straciło diabelski błysk i pojawiła się w nim nadzieja.

-Przysięgam, że włos jej z głowy nie spadnie. - pierwszy raz widziałam jak Barry był aż tak poważny - Najpierw z nią potrenuję, jeśli stwierdzę, że będzie gotowa to zabiorę ją ze sobą. - spojrzał na mnie, a ja zmarszczyłam brwi.

-A dlaczego mam przechodzić jakieś szkolenie? - jęknęłam - Przecież już nie raz...

-Już nie raz wpakowałaś się w kłopoty. - blondyn wszedł mi w słowo - Masz słuchać Barry'ego. Dopóki ci nie pozwoli pomagać, to się nie mieszaj! - burknął. Przekręciłam oczami.

-Możesz mnie nie traktować jak dziecko? - prychnęłam. Nie mam pojęcia czemu, ale czułam się zażenowana, że Ollie tak się wobec mnie zachował. Zawsze traktował mnie jak młodszą siostrzyczkę i nigdy nie było to dla mnie problemem, ale przy Barrym jakoś mi to przeszkadzało... Sama nie wiedziałam czemu.

-Nie przesadzaj. - zaśmiał się i dłonią potargał mi włosy.

Zdenerwowana chwyciłam go za nadgarstek i odsunęłam od siebie, zamachnęłam się, aby trafić go ramię. Zrobił unik i nim zrozumiałam co się dzieje, chwycił mnie za kostkę i uniósł do góry nogami. Był cholernie silny, więc nawet się nie skrzywił, pomimo tego, że trzymał mnie jedną ręką. Wolną nogę owinęłam wokół jego szyi i po chwili wyrwałam drugą z jego uścisku i również owinęłam ją wokół jego karku. Gwałtownie wychyliłam się w przód i oboje runęliśmy na ziemię.

-Debilka... - jęknął z bólu. Zaczęłam się śmiać.

-Wygrałam. - prychnęłam, od upadku ciało bolało mnie niemiłosiernie, ale nie zamierzałam tego pokazywać.

-Widzę coraz więcej podobieństwa. - usłyszłam śmiech Allena, a później chłopak wyciągnął dłoń w moją stronę, aby pomóc mi wstać. Przyjęłam pomoc.





*****
Kogo lubicie bardziej, Felicity Smoak czy Johna Diggle'a? 🥰

Jakieś opinie na temat rozdziału? 💋

Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro