Chapter One.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

20 gwiazdek = nowy rozdział!

Wyjaśnijmy sobie coś. Miałam problem z określeniem koloru włosów Olivera, ale większość stron internetowych mówiła, że jest ciemnym blondynem. Myślałam, że to jasny brąz, ale rzekomo ciemny blond haha jeśli ktoś twierdzi inaczej, to przykro mi, ale w książce wielokrotnie wspomniane jest o blond włosach i nie chce mi się tego zmieniać... Liczę że rozumiecie 💋



-Ollie, ten policjant kłamał to nie było tak! - jęknęłam, idąc za bratem. Oliver zdążył wpłacić kaucję i wyciągnąć mnie z celi, a teraz jest wściekły.

Odpyskowałam policjantowi i ten frajer chciał mnie za to zamknąć, rozumiecie? Chciał mnie zatrzymać na dwadzieścia cztery godziny...

-Czy ciebie do reszty porąbało? - warknął, gdy stanęliśmy przed motocyklem moim i jego - Ostatnio jakby nigdy nic wzięłaś broń z mojej kryjówki i po kryjomu poszłaś za mną! Przypomnieć ci wtedy kogo śledziłem? - warknął a ja pokręciłam głową. Tak, faktycznie taka sytuacja miała ostatnio miejsce... Ale poszłam tam z troski o niego! A śledził Malcolma Merlyna... - A teraz wyciągam cię z więzienia, bo jechałaś ze zbyt wielką prędkością! Emmo, to nie jest rozwiązanie. - wpatrywał się we mnie z bólem wymalowanym na twarzy.

On nie jest zły. Jest zawiedziony. A to chyba jeszcze gorsze.

-Ollie, zrozum mnie. - jęknęłam - Ty i Thea możecie sobie biegać w kapturach, z bronią po mieście, a mnie nie wolno iść na imprezę. - prychnęłam - Wiem, że prowadzisz ryzykowną grę i przez to i ja jestem narażona na niebezpieczeństwo, ale nie próbuj zamknąć mnie w czterech ścianach. - poprosiłam - To nie jest sposób na rozwiązanie naszych problemów. - wzruszyłam ramionami.

-Emi - zaśmiał się - Nigdy nie sądziłem, że będziemy prowadzić taką rozmowę. - w kącikach jego ust pojawił się cień uśmiechu. Zmarszczyłam brwi, przez cały czas patrząc bratu prosto w oczy. - Pójdziemy na gorąco czekoladę? - niemal od razu uśmiechnęłam się.

Zawsze gdy był jakiś problem Oliver zabierał mnie na czekoladę. Dlatego tak bardzo brakowało mi go, gdy utknął na wyspie. Nie miał mnie kto zabrać na ten gorący, cudowny napój.

-Przecież wiesz, że ci nie odmówię. - zaśmiałam się, skinął głową. Szybko chwyciłam kask i założyłam na głowę, przekręciłam kluczyk w stacyjce i ruszyłam z piskiem opon.

Poczułam wiatr we włosach i pojawiający się na mej twarzy uśmiech. Zauważyłam jak brat próbuje mnie wyprzedzić.

-Nie masz szans, Ollie. - zaśmiałam się pod nosem i mocniej wcisnęłam pedał gazu, mój brat uczynił to samo, jednak w dalszym ciągu był daleko w tyle.

W końcu zauważyłam nasz ulubiony bar przede mną. Zagryzłam dolną wargę i wjechałam na parkingu przed knajpką dokładnie pięć sekund przed bratem. Ściągnęłam kask i odwróciłam się w stronę blondyna.

-Wygrałam. - wyszczerzyłam się - Wciąż nie masz ze mną szans, braciszku. - zażartowałam.

-Dałem Ci fory. - prychnął, gdy razem szliśmy w stronę wejścia. Szturchnął mnie w ramię, a ja jedynie szerzej się uśmiechnęłam.

-Pogódź się z tym, że twoja młodsza siostrzyczka jest lepsza od ciebie. - wytknęłam język, a on jedynie przewrócił oczami. Otworzył drzwi i przepuścił mnie w wejściu. Zadowolona wzięłam głęboki wdech, aby poczuć tak bardzo uwielbiany przeze mnie zapach. Gorąca czekolada.

Jak zawsze wybrałam miejsce przy oknie, a Ollie poszedł złożyć zamówienie.

-Przyjdzie dzień, kiedy kubek gorącej czekolady nas nie pogodzi? - zaśmiałam się, gdy blondyn usiadł naprzeciwko mnie. Parsknął śmiechem i pokręcił głową.

-Wątpię. - westchnął i rozejrzał się wokół - Pamiętasz jak powiedziałem Ci, że jestem strzałą? - przywołał wspomnienie. Ciężko o tym zapomnieć. Kupił mi trzy gorące czekolady, dopiero po ich wypiciu wyjaśnił mi cel spotkania. To był ciekawy dzień... - No i to tutaj powiedziałem co spotkało naszą matkę... Zawsze gdy jest źle, gorąca czekolada ratuję sytuację. - zażartował.

-Mówisz jakby w tym miejscu działy się same smutne i dołujące wydarzeni. - prychnęłam - A przecież dokładnie w tym miejscu powiedziałeś mi, że się zaręczyłeś. - poruszyłam sugestywnie brwiami. Wtedy też piliśmy czekolady.

-Felicity wciąż powtarza, że będziesz jej pierwszą druhną. - na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

-Z wielką chęcią. - odparłam.

-Pańskie zamówienie. - kelnerka przyniosła dwa duże kubki kakao, a uśmiech na mojej twarzy poszerzył się.

-Chyba żaden facet, nigdy nie zadowoli cię tak jak kubek gorącej czekolady. - zakpił, a ja parsknęłam śmiechem.

-W punkt. - puściłam mu oczko - A teraz mów czemu mnie tu przyprowadziłeś. Musi być coś na rzeczy. - stwierdziłam - Coś więcej niż moje problemy z policją. - westchnął, ale zgodnie z moimi przypuszczaniami skinął głową.

-Jak zwykle masz rację. - mruknął - Martwię się o ciebie. - wyznał z powagą w głosie - Ja i Thea nie mamy zbytnio ucieczki z tego w co się wpakowaliśmy, ale dla ciebie jest szansa.

-Szansa by była gdybym mogła częściej wychodzić z domu. - wtrąciłam mu się w zdanie. Wpatrywałam się w niego, mrugając.

-Wiem, Emi. - mruknął - I wiem, że miałaś rację. Nie uchronię cię, zamykając się w domu i śledząc każdy twój ruch... - zmarszczyłam brwi.

-Chwila, chwila. - przerwałam mu - Śledziłeś mnie? - spojrzałam na niego zszokowana. Jak on mógł?!

-Nie do końca śledziłem... Bardziej pilnowałem? - ukazał zęby, starając się wybrnąć z sytuacji.

-Nie wierzę... - pokręciłam głową z grymasem na twarzy. Jednak mimo to parsknęłam śmiechem. Nie potrafiłam się na niego długo gniewać. Pomimo wielu wad, Oliver był cudownym bratem i wiele osób mogło mi takiego pozazdrościć. - Jesteś głupi. - stwierdziłam, tym razem to on parsknął śmiechem.

-Miewam gorsze pomysły, zgodzę się. - chyba co innego powiedziałam... - Ale zawsze mam dobre zamiary. - starał się obronić - Tak jest i tym razem.

-Chyba nie rozumiem. - mruknęłam skonsternowana.

-Mówiłaś, że chcesz stąd wyjechać i zacząć od nowa. - zmarszczyłam brwi - Powiedziałem, że to niebezpieczne, bo nie będę w stanie się tobą zaopiekować, wiem jednak, że sama doskonale dasz sobie radę. - czułam jak na moją twarz wpływa uśmiech.

-Czy to znaczy, że...

-To znaczy, że tak jak chciałaś pójdziesz na studia do Central City. - przytaknął. To jak szczęśliwa byłam w tamtej chwili było nie do opisania.

-Mówisz poważnie? - pisnęłam zachwycona, a mój brat skinął głową - Dlaczego tak nagle zmieniłeś zdanie? - zdziwiłam się.

-Ponieważ na wydziale kryminalnym studiował moj przyjaciel - Barry. Mieszka w Central City, pracuje w policji i obiecał, że będzie miał cię na oku. - przewróciłam oczami. Super. Brat załatwił mi niańkę... - A po drugie, jako strzała współpracuję z Flashem i wiem, że nie pozwoli, aby włos spadł Ci z głowy. - dodał. Jeszcze lepiej... Mam niańkę i superbohatera...

Oliver zna Flasha już tak długo, a nie chce mi zdradzić jego tożsamości... To nie fair.

-Przynajmniej idę na studia tam gdzie chciałam. - podsumowałam, biorąc kolejny łyk napoju.

Może być całkiem fajnie...

Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro