Chapter Ten.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

25 gwiazdek = nowy rozdział!


Wzięłam kubek z kawą i wyszłam z kawiarni, aby rozejrzeć się po Central City. Podług tego jak wyglądało moje rodzinne miasto, to niebo a ziemia.

Rozejrzałam się wokół i ruszyłam przed siebie. Masa sklepów i jeszcze większa ilość kawiarni i barów. Wszystkie budynki wyglądały na nowe, świeżo wyremontowane. W Starling City, ciężko znaleźć jakikolwiek budynek bez graffiti...

Nagle usłyszałam krzyki i piski za plecami. Odwróciłam się i ujrzałam istną anarchię. Ludzie wrzeszczeli i uciekali w różne strony, ale nie to było najdziwniejsze. Najdziwniejsze było to przed czym uciekali.

Mężczyzna. Dobrze zbudowany, wysoki i umięśniony. Niby nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że jego skóra zmieniała się w materiał, którego dotknął. Dotknął samochód, a jego ciało było jak blacha... Pierwszy raz w życiu miałam okazję zobaczyć metaczłowieka. I niby co ja powinnam teraz zrobić? Bo na pewno nie będę uciekać.

Moje rozmyślenia przerwał dzwonek telefon. Błyskawicznie odebrałam.

-Co się stało, Barry? - przez cały czas wpatrywałam się w metaczłowieka.

-Gdzie jesteś? - usłyszłam zaniepokojony głos chłopaka.

-W centrum. - odparłam.

-Uciekaj stamtąd. - nakazał. Zagryzłam wargi. Powinnam go posłuchać... Tylko, że on nie wie, że mój brat to strzała i ja też całkiem bezbronna nie jestem.

-Już się zmywam. - skłamałam - Do zobaczenia w domu.

-Do zobaczenia. - zakończył połączenie.

Odetchnęłam i biegiem ruszyłam w stronę mężczyzny, który właśnie dzięki super sile rzucił samochodem. Kurwa...

Chwyciłam za jakiś metalowy pręt, który leżał na ziemi.

Jakaś dziewczynka przewróciła się, upadając tuż przede mną.

- Chodź skarbie. - pomogłam wstać blondynce, a sekundę później obok była już jej matka.

-Dziękuję. - spojrzała na mnie, skinęłam głową i ponownie skupiłam uwagę na mężczyźnie, który robił rozgardiasz.

-Proszę stąd uciekać. - mruknęłam do kobiety. Skinęła głową i wzięła dziecko na ręce, uciekając.

Przełożyłam pręt do prawej ręki i zaatakowałam metę, uderzając w brzuch. Niestety mój atak nie zrobił na nim najmniejszego wrażenia...

-Lepiej stąd uciekaj, blondyneczko. - zakpił. Pokręciłam głową.

-Twoje niedoczekanie, śmieciu. - syknęłam. I to był błąd. Jeden jego cios i leżałam na ziemi, a z mojego nosa sączyła się krew. Znów wpakowałam się w kłopoty...

-Ostatnia szansa, aby się wycofać. - ponownie usłyszałam mrożący krew w żyłach głos.

-Chciałbyś. - wysyczałam i z całej siły kopnęłam go w głowę. Poczulam palący ból w nodze, ale nie zamierzałam odpuścić. Szybko stanęłam na nogach i ponownie chwyciłam za pręt, wymierzając kolejny cios w twarz metaczłowieka. Warknął z bólu i padł na kolana, ale trwało to jedynie sekundy.

Stanął na nogach i wymierzył cios. Zdążyłam zrobić unik. Kolejny cios i znów nie trafił. Zrobiłam następnym unik i wymierzyłam kopnięcie z obrotu trafiając go w klatkę piersiową. Upadł.

Promieniujący ból zaatakował moją stopę. No tak... W pewnym sensie kopałam w metal.

Jednak to nie był koniec moich problemów. Facet dotknął kamiennej drogi, a jego ciało wyglądało jak z kamieni. W kamień kopać nie będę...

- Czyżbyś się przestraszyła? - zakpił. Pokręciłam głową, zagryzając zęby.

-Po prostu juz dawno takiej paskudy na oczy nie widziałam. - odpyskowałam, a uśmiech zniknął z jego twarzy. Kolejna wspólna cecha moja i Olivera. Niewyparzony język.

-Ostatnie słowa? - prychnął, stając naprzeciwko mnie.

-Odsuń się od dziewczyny. - usłyszałam męski głos. Spojrzałam w bok i ujrzałam Flasha. No proszę, co za niespodzianka.

-Blondyneczka nie umie trzymać języka za zębami, więc oberwie. - wysyczał. Zrozumiałam, że to moja szansa na ucieczkę, bo inaczej zginę. Błyskawicznie chwyciłam pręt z ziemi i nie wahając się nawet przez sekundę z całej siły wbiłam pręt prosto w śledzionę metaczłowieka i odskoczyłam w stronę Flasha, upadając pod jego nogi.

Poczułam dłonie na ramionach, a chwilę później stałam już o własnych siłach.

-Nic ci nie jest? - usłyszłam znajomy głos i wytrzeszczyłam oczy. Nagle wszystko do mnie dotarło. To była tajemnica Barry'ego Allena.

To nawet miało sens. Oliver mówił, że Barry zna Flasha. Nie sądziłam jednak, że aż tak dobrze.

-Barry? - wyszeptałam, będąc w szoku. Widziałam zagubienie w oczach bohatera.

-Kto? - wyjąkał, próbując zmienić barwę głosu.

-Nie ściemniaj. - przerwałam mu - Nie jestem głupia. - dodałam

-Nie wiem o czym mówisz. - zmienił ton głos, a jego ciało zaczęło wibrować. Zmarszczyłam brwi, wgapiając się w niego. Czy on ma mnie za debila?

-Barry, przecież wiem, że to ty. - westchnęłam zniecierpliwiona tą żenującą gierką i udawaniem głupiego. Mój brat długo ukrywał, że jest Strzałą, ale w końcu się wydało. Z Barrym poszło jakoś szybciej...

Już rozumiem co Oliver miał na myśli mówiąc, że poznał Barry'ego przez Flasha...

-Wyjaśnię ci wszystko w domu. - westchnął w końcu, a jego głos wrócił do normy- A teraz uciekaj. - rozkazał, ale pokręciłam głową.

-Przecież cię nie zostawię. - zaoponowałam.

-Wychodziłem z gorszych opresji, ale jeśli tobie spadnie choćby włos z głowy to Oliver pozbawi głowy mnie. - jęknął. Przyjrzał się mojej twarzy, na której na sto procent były rany po wymianie ciosów z metą. - Twój brat mnie zabije... - westchnął i spojrzał na metę, który wyciągał z siebie drut - Uciekaj. - spojrzał na mnie błagalnie. Zacisnęłam wargi, ale skinęłam i spełniłam jego prośbę, biegiem ruszyłam do domu.

Jeśli coś mu się stanie to sobie nie wybaczę...









*****
Next question! Cisco Ramon czy Roy Harper? 🤔

Jakieś opinie na temat rozdziału?

Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro