Chapter Thirty-Eight.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

30 gwiazdek = nowy rozdział!






-Mam to. - mruknęła Felicity. Byliśmy w kryjówce Strzały i czekaliśmy na Roy'a, Harry'ego, Caitlin i Cisco.

-Gdzie? - Oliver zerwał się z krzesła i znalazł przed monitorem komputera.

-Na obrzeżach miasta. - zmarszczyła brwi, wpisując coś na klawiaturze. To co ta laska była w stanie zrobić z laptopem i wi-fi było dla mnie nieprawdopodobne. Miała prawdziwy talent i dziwne, że nie opracowała dla FBI. - Określam współrzędne geograficzne. - dodała, a po chwili na ekranie pojawiła się mapa Starling City. Zbliżenie i teraz widać było konkretną ulicę, kolejne zbliżenie a przed oczami mieliśmy mały domek przed którym stała limuzyna. - To tu. - wyszeptała zdziwiona.

Spodziewałam się czegoś innego... Nie mówię, że oczekiwałam kryjówki super łotra czy coś w ten deseń, ale nie przeszło mi przez myśl, że Malcolm ukrywałby się z jakimś domku.

-Jesteśmy. - usłyszłam kobiecy głos. Odwróciłam się i ujrzałam ekipę Flasha oraz Roy-a. Na ustach szatyna pojawił się lekki uśmiech, gdy mnie zobaczył.

- Cześć, Emi. - mruknął. Uśmiechnęłam się i podbiegłam bliżej, aby go przytulić. Zaśmiał się krótko i mnie objął.

- Cześć, Roy. - odsunęłam się od niego - Jak się czujesz z tym wszystkim? - starałam się okazać mu wsparcie. Westchnął głośno.

-Pewnie tak jak ty i Oliver. - wzruszył ramionami - Czekam aż w końcu będziemy mogli działać i ją uratować. - wyznał. Miałam wrażenie, że trzymał się o wiele słabiej niż ja, a byłam szczerze przerażona zniknięciem siostry...

-Co mamy? - Harry od razu przeszedł do konkretów, zasiadł u boki Felicity, a w jego oczach pojawiły się iskierki radości - Ale sprzęt. - pochwalił - Czemu my takiego nie mamy? - spojrzał na Barry'ego i Caitlin. Rudowłosa przewróciła oczami.

-Nie mamy sprzętu najnowszej generacji, ale mamy naukowca z ziemi dwa. - prychnęła - Czy to mało? - wzruszył ramionami.

-Mogło być lepiej. - podsumował, czym wował u mnie śmiech.

-Skupmy się. - poprosił Ollie. Stanęłam obok niego i rozejrzałam się, przyglądając przyjaciołom. - Co teraz zrobimy? Wiemy gdzie są, ale...

-To nie oni. - przerwał mi Harry, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.

-Co proszę? - zdziwiłam się. Wstał i włączył ekran na ścianie, aby każdy mógł wszystko widzieć. Westchnął i spojrzał na nas.

-Malcolm Merlyn nie jest idiotą i jeśli uważacie, że znalezienie go byłoby tak proste to jesteście w wielkim błędzie. - mruknął - To próba odwrócenia waszej uwagi. - stwierdził i skupił całą uwagę na ekranie - Pytanie, dlaczego wybrał to miejsce? I czemu akurat limuzyna miała służyć jako transport do porwania? - prychnął - To bez sensu...

Fakty w ogóle się ze sobą nie łączyły. Mały domek na obrzeżach miasta. Limuzyna. Dlaczego postanowił porwać własną córkę? Jaki miał w tym cel? Zawsze gdy coś robi ma jakieś korzyści, ale co daje porwanie krewnej?

-Może tu nawet nie chodzi o Theę. - zaproponował Cisco.

-Kontynuuj. - poprosiłam.

-Wiesz, doskonale wie jak ważne jesteście ty i Thea dla Olivera. Może planuje atak na miasto, a porwanie waszej siostry to próba wyprowadzenia was w pole? Żadne fakty się ze sobą nie łączą. - podsumował - Jestem pewien, że przez ostatnie dni zajmowałeś się tylko sprawą porwania. - spojrzał na Olivera, który skinął głową potwierdzając. - Widzicie? To ma sens. - uśmiechnął się.

-Malcolm by jej nie skrzywdził. - spojrzałam na brata - Już niejednokrotnie miał okazję, ale nigdy tego nie zrobił. - mruknęłam - Może Cisco ma rację?

-Może... - niepewność w jego głosie była wręcz przerażająca. W ogóle nie przypominał teraz Olivera, którego znam. Bał się. A to zdarzało się rzadko.

-Na pewno. - przerwała Felicity - Od czterech dni, przęstępczość w mieście wzrosła diametralnie. Na rynku pojawił się nowy narkotyk, który robi wodę z mózgu.

-Co? - Barry podszedł bliżej blondynki. Ta posłała błagalne spojrzeniu w stronę Caitlin i pokazała jej ekran.

-To twoja dziedzina nauki, mogłabyś? - zapytała, a rudowłosa od razu skinęła głową i podeszła bliżej. Przeleciała wzrokiem po ekranie i westchnęła.

-Narkotyk uzależnia już od pierwszego zażycia, bez stałego przyjmowania go funkcje życiowe powoli zanikają, a jeśli będzie się go zażywało na stałe to stajesz się... - zastanowiła się - bezmózgim zombie, który robi co mu się karze. - wyjaśniła.

-Chce wykończyć miasto... - mruknęłam.

-Nie możemy na to pozwolić. - stwierdził Ollie.





******
Ekipa Flasha przybyła! 🥰

Jakieś opinie na temat rozdziału? 😶

Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro