Chapter Thirty-Five.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

30 gwiazdek = nowy rozdział!







Ubrana w jeansy, biały crop top i zielone skarpetki z kiwi, zbiegłam na dół do kuchni. Przy stole czekali już na mnie Felicity, Oliver i Barry.

-Dłużej się nie dało? - prychnął blondyn. Przewróciłam oczami i usiadłam obok Allena naprzeciwko brata.

-Specjalnie dla ciebie się spieszyłam. - wytknęłam język w jego stronę.

-Nie mogłabyś raz w życiu...

-I tak właśnie wyglądało każde śniadanie w tym domu, dopóki Emma z nami mieszkała. - Felicity przerwała narzeczonemu, patrząc na Barry'ego - Nie dało się zjeść w spokoju, bo zawsze udało im się znaleźć powód do kłótni. - wzięła gryz tosta i kontynuowała - Czasami naprawdę byłam pod wrażeniem, ponieważ miałam nieodparte wrażenie, że szukają powodu aby zacząć się przekomarzać. - prychnęła i spojrzała na mnie i mojego brata - Co tak cicho? - zdziwiła się - To aż do was niepodobne. - zaśmiała się.

-Przynajmniej się nie nudzicie. - mruknął Barry i wziął łyk kawy - Ja zazwyczaj śniadania jem sam, gdyż ciągle się spóźniam... I nie ma co ukrywać, niejednokrotnie zaspałem, więc musiałem się spieszyć. - zaśmiał się pod nosem. Miał takie urocze dołeczki w policzkach za każdym razem gdy się uśmiechał. Bóg dał mu wspaniały charakter, zajebisty wygląd, poczucie humoru, super szybkość i piękny głos. Czego ten chłopak nie miał?

Moje rozmyślenia przerwało mocne kopnięcie w kostkę. Syknęłam cicho i z mordem w oczach spojrzałam na blondynkę siedzącą obok mojego brata. Wiedziałam, że to ona gdyż wyczułam czubek damskiej szpilki...

-Gapisz się. - powiedziała bezgłośnie, a ja od razu poczułam rumieńce na policzkach. Powoli traciłam nad sobą kontrolę i za dużo uwagi poświęcałam Barry'emu. To mogło wróżyć kłopoty.

-Wszystko okey? - spojrzałam na brata, który przyglądał mi się z jakimś dziwnym wzorkiem. Pokiwałam głową.

-Tak. - odchrząknęłam - Dlaczego pytasz? - zdziwiłam się.

-Jesteś dziwnie czerwona na twarzy. - stwierdził.

-Jest mi gorąco. - zaczęłam się wachlować dłońmi - Macie włączone ogrzewanie czy co? - zaśmiałam się jednak nikt mi nie zawtórował. Posłałam błagalne spojrzenie na Felicity z nadzieją na pomoc. Widziałam jej niechętną minę, ale nagle wybuchła histerycznym śmiechem. Śmiechem tak sztucznym, że to nie do opisania...

-Dobrze się czujesz, kochanie? - Oliver spojrzał na nią jak na niepełnosprawną. Właśnie w tej chwili stałam się jej dłużniczką...

-Tak. - otarła niewidzialne łzy z oczy - Po prostu - spojrzała na mnie z mordem - niektórzy nie potrafią się pohamować. - zmarszczył brwi.

-Co? - zdziwił się.

-Pohamować śmiechu. - sprostowała szybko - Po prostu nie mogłam pohamować śmiechu. - wyjaśniła. Dzięki ci Boże za taką przyjaciółkę. Kryła mnie nawet przed swoim narzeczonym...

Prawda jednak była taka, że jeśli między mną a Barrym doszło by do czegoś więcej to nie zamierzałam okłamywać brata. Nigdy nie miałam przed nim tajemnic i nie chciałam tego zmieniać. To w końcu rodzina.

-Kiedy wychodzimy? - przerwałam ciszę, która nagle zapanowała w kuchni.

-John ma po nas przyjechać. Powinien być za jakieś dziesięć minut. - mruknął Oliver po spojrzeniu na zegarek. Skinęłam głową.

-Mamy jakiś plan? - zainteresował się Barry.

-Jedziemy jako Strzała i Flash. - mruknął, a ja zmarszczyłam brwi.

-A co ze mną? - postanowiłam przypomnieć o swojej obecności. Blondyn pokręcił głową.

-Zostaniesz z Johnem i Felicity. - odparł i w końcu spojrzał mi w oczy. Myślałam, że zaraz wybuchnę...

-Jak to? - zdenerwowana poderwałam się z krzesła - Po co mam trenować skoro i tak nie wolno mi iść gdy coś się dzieje? - posłałam mu wymowne spojrzenie.

-To nie tak...

-Miałam ćwiczyć z Barrym po to, aby siedzieć w aucie i patrzeć na wszystko z daleka? - nie zamierzałam ukrywać tego jak bardzo mnie zdenerwował i jednocześnie zranił.

-Emmo, to nie tak...

-A jak? - uderzyłam dłonią w stół. Powoli traciłam nad sobą kontrolę.

-Nie panujesz nad sobą i dlatego nie będę ryzykował, że zrobisz coś głupiego pod wpływem emocji! - wybuchł i również wstał. Tym razem przegiął.

-Chyba sobie ze mnie kpisz! - syknęłam.

-Ludzie, starczy. - Barry przerwał ostrą wymianę zdań, która mogła skończyć się naprawdę źle. Oboje byliśmy pod wpływem silnych emocji, gdyż bardzo martwiliśmy się o Theę, ale nie ukrywałam, że słowa Olliego naprawdę mnie ruszyły. - Oboje Macie dużo na głowie i rozumiem skąd w was takie emocje, ale kłótnia niczego nie ułatwi. - wyszeptał. Starał się opanować sytuację. Westchnęłam i skinęłam głową.

-Skoro i tak się nie przydam to zostaję w domu. - rzuciłam na odchodne i wróciłam do swojego pokoju.








********
Trzymacie stronę Olivera czy Emmy? Widać, że martwi się o siostrę, ale czy dobrze robi? 🤔

Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro