Chapter Twenty-Eight.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

30 gwiazdek = nowy rozdział!










Całowałam się z Barrym. Okey. Bez paniki. Ludzie się całują. To się zdarza codziennie. Na trzeźwo, po alkoholu. Z drugą połówką, z przyjacielem czy nawet obcym. Jednak to nie powinno się stać między mną a Allenem!

Ale to nic! Bez paniki. Nie ma co panikować... Prawda?!

-C-całowaliśmy się? - kiedy udało mi się w końcu odzyskać głos to zaczęłam się jąkać. Świetnie.

Z Emmą jak z dzieckiem.

-Tak. - odparł. Zagryzł dolną wargę i wpatrywał się we mnie. Na co czekał? Na to, że podejdę i strzelę go w twarz? Przecież nie wierzę, że całował mnie wbrew mojej woli. Na pewno miał moją zgodę. Zgodziłabym się na trzeźwo, a co dopiero po wypiciu...

Skinęłam głową.

-Okey. - szepnęłam, nie wiedząc co powiedzieć. Co miałabym dodać?

Owszem, byłam wczoraj pijana, ale Barry nie jest typem chłopaka, który wykorzystuje dziewczyny do swoich przyjemności. Z pewnością doszło do pocałunku za moją zgodą.

-Okey? - zdziwił się. Ponownie przytaknęłam.

-Przecież nie zaciągnąłeś mnie siłą do łóżka i nie wepchnąłeś języka do gardła. - mruknęłam. To brzmiało bardzo źle. Nie powinnam była tego mówić. - To nie w twoim stylu. - dodałam szybko - Nie mam być o co zła. - podsumowałam, wzruszając ramionami - Byłam pijana i... - zawahałam się - stało się. - mruknęłam, ponieważ nie wiedziałam jak inaczej mogłabym zakończyć temat.

-Nie wiem co powiedzieć. - zaśmiał się - Byłem przekonany, że będziesz wściekła. - pokręciłam głową.

-Nie zrobiłeś niczego złego. - przerwałam mu, nie mogąc słuchać tych głupot.

Gdybyś był tak dobry i postanowił mi teraz pokazać co się wczoraj działo to też bym nie marudziła. Dodałam w myślach.

-Pocałowałem cię. - mruknął niepewnie. Przewróciłam oczami.

-Żałujesz? - podpuściłam go. Momentalnie pokręcił głową.

-Nie. - zaprzeczył i znów zaczął się zastanawiać co się dzieje - Nie to miałem na myśli! - bronił się, a ja parsknęłam śmiechem.

-Podpuszczam cię. - uspokoiłam go, odetchnął z ulgą.

-Poważnie nie jesteś zła? - upewnił się. Pokręciłam głową.

-Nie. - zaśmiałam się, podchodząc do szatyna i rozkładając ramiona aby go przytulić. Uśmiechnął się z ulgą wymalowaną na twarzy i szybko mnie objął, mocno przyciskając do siebie. Wzięłam głęboki wdech, a do mojego nosa dotarł zapach perfum Allena.

Z każdą chwilą lubiłam go coraz bardziej... Obawiałam się, że stracę nad tym kontrolę. Co najgorsze, wcale nie żałuję tego pocałunku. Żałuję tylko tego, że nic nie pamiętałam.

Mocniej wtuliłam się w rozgrzane ciało Barry'ego, nie mogąc się powstrzymać. Było mi cholernie przyjemnie w jego ramionach. Chciałabym tak zostać już na zawsze... A przynajmniej na tak długo jak to możliwe.

Dałoby się cofnąć czas? Chciałabym wrócić do tamtego wieczoru i mniej wypić. Chciałabym pamiętać ten cholerny pocałunek...

Poczułam jak zaczyna rozluźniać mięśnie i powoli się ode mnie odsuwa. Ledwo się powstrzymałam, żeby nie wydać z siebie jęku zawiedzenia.

- Naprawdę nie chciałem niczego złego... Znaczy, wiedziałem, że jesteś pijana - podrapał się po głowie - ale nie sądziłem, że aż tak. - mruknął - Myślałem, że będziesz pamiętała i...

-Żałuję, że nie pamiętam. - przerwałam mu. Chciałam aby znał prawdę. Zauważyłam, że na jego twarzy pojawia się cień uśmiechu i lekkie rumieńce na policzkach. Rozpływam się...

-W razie co, polecam się na przyszłość. - poruszył sugestywnie brwiami, a ja wybuchłam śmiechem. Zdawałam sobie sprawę z tego, że jedynie żartował. Nim zdążyłam odpowiedzieć ktoś zapukał w drzwi. Nie kryjąc zdziwienia, spojrzałam na szatyna, ale ten jedynie wzruszył ramionami.

-Proszę. - odparłam wystarczająco głośno, aby osoba po drugiej stronie mnie usłyszała. Do środka weszła uśmiechnięta Iris, która widok Barry'ego przeżyła niezły szok.

-Co tu robisz, Barry? - i tyle? Zero "dzień dobry" albo coś w tym stylu? Jak miło...

-Stoję? - odparł. Zagryzłam wargi, aby nie parsknąć śmiechem. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego co czego dąży Barry.

-Ale dlaczego w pokoju Emmy? - wskazała na mnie dłonią. Zmarszczyłam brwi. Serio? Ona ma jakiś problem z tym, że jej przyjaciel ze mną rozmawia? Naprawdę coś z nią nie tak...

-Ponieważ właśnie po mnie przyszedł. - wtrąciłam, przyjmując na twarz sztuczny uśmiech. Starałam się jednak, aby wyszło to dość naturalnie. - Przyszedł po mnie i zabiera mnie do S.T.A.R. Labs. - wyjaśniłam. No co? To było pierwsze co przyszło mi do głowy i w sumie to całkiem niezła wymówka.

-Dokładnie. - poparł mnie, robiąc krok do przodu. Staliśmy ramię w ramię. - I nie mamy zbyt dużo czasu, bo Harry ma dla nas masę rzeczy do ogarnięcia. - zaśmiał się sztucznie. Nie umiał kłamać... - Dlatego - przełożył dłoń na moje plecy i pchnął do przodu- my juz się zbieramy. - wypchnął mnie za próg pokoju - Do zobaczenia wieczorem. - pomachał ciemnowłosej i zbiegł po schodach, cały czas trzymając dłoń na moich plecach. Szybko założyłam swoje czarne botki i wyszliśmy na zewnątrz. Oboje odetchnęliśmy z ulgą, spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy się śmiać.

-Było blisko... - mruknęłam, skinął głową. Zeskanował mnie wzrokiem i parsknął śmiechem. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na w dół. Byłam ubrana w piżamę...

Przybiłam sobie mentalną piątkę.

-Bosko. - podsumowałam.

-Kawa z rana? - dalej się śmiał, ale starał się odwrócić moją uwagę od mojego stroju. Od razu przystałam na jego propozycję. W końcu dziś czekał mnie kolejny dzień treningów. Przydałoby się rozbudzić organizm.

-Ale ty zamawiasz. - mruknęłam - Ja czekam na zewnątrz. - zgodził się od razu.








*******
Wolelibyście cały dzień spędzić z Barrym czy Oliverem? 🤔

Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro