Chapter Twenty-Five.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

30 gwiazdek = nowy rozdział!






-Mojito dwa razy. - wybełkotałam, opierając się o ladę. Alkohol w moim organizmie dawał o sobie znaki. Kręciło mi się w głowie i słyszałam szum, ale wiedziałam co się dzieje. Był to tak zwany idealny stan upojenia.

Odwróciłam się na obrotowym stołku i ujrzałam uśmiechniętego Barry'ego, który właśnie szedł w moją stronę.

- Co tam? - zaśmiałam, gdy stanął przede mną. Boże, ależ ja byłam pijana.

-Upiłaś się. - stwierdził, krzyżując ręce na piersi, patrząc na mnie z góry. Zagryzłam dolną wargę i uśmiechnęłam się uroczo, kręcąc głową.

-Nie. - starałam się zachować poważny wyraz twarzy. Wiedziałam, że byłam pijana, ale przyszedł czas na tak zwane "wyparcie".

-Twoje drinki. - usłyszłam głos barmana, więc skupiłam swoją uwagę na nim. Nieświadomie szeroko się uśmiechnęłam gdy zobaczyłam alkohol. Chwyciłam za jeden kieliszek i pociągnęłam łyka przez słomkę.

-Nie powinnaś tyle pić. - obok mnie usiadł Barry. Widziałam, że nie był zły, bo jego twarz wciąż rozświetlał uśmiech. Był taki uroczy!

-Pij ze mną. - mruknęłam, podsuwając mu drugiego drinka. Westchnął, wzruszając ramionami, sięgnął po szkło i również się napił. - Zazdroszczę Ci tego, że nie możesz się upić. - przerwałam ciszę - Chciałabym mieć choć trochę - pokazałam palcami mały odstęp - mocniejszą głowę. - zaśmiałam się.

-Są plusy i minusy. - stwierdził, pijąc dalej - Ale! - ożywił się nagle - Cisco pracuje nad miksturą dzięki której będę mógł się upić. - dodał. Zaskoczył mnie.

-Poważnie? - zdziwiłam się - Nie możesz po prostu wypić więcej lub kupić jakiś mocniejszy trunek? - pokręcił głową.

-Próbowałem. - wyznał - Nic nie działa. - szepnął.

-Słabo. - wybełkotałam. Czy to co mówię w ogóle ma sens? Mówię wyraźnie czy raczej jak alkoholik na głodzie? Zresztą czy to ważne? Są rzeczy ważniejsze. Muszę do kibelka... - Barry. - szatyn spojrzał na mnie.

-Wszystko w porządku? - zaniepokoił się. Pokiwałam głową.

-Tak. - potwierdziłam - Idę siusiu. - mruknęłam i zsunęłam się z krzesła idąc do łazienki. Usłyszłam jeszcze śmiech Allena. On nawet śmiech ma cholernie słodki... Jak on to robi? Czy ja coraz częściej myślę o Barrym jak o facecie idealnym? Nie dobrze...

Westchnęłam i otworzyłam drzwi toalety. Alkohol zmusza do częstych wizyt w łazience... To powinno być napisane na każdej butelce z napojem wysokoprocentowym. Poważnie. Przecież to bardzo ważne!

Załatwiłam swoją potrzebę i poszłam umyć rączki. Wciąż kręciło mi się w głowie i było mi gorąco. Ah te magiczne właściwości wódki...

Miałam zamiar wrócić do Barry'ego i dalej pić, ale mój wzrok przykuła pusta scena. Jak mogłabym nie skorzystać z takiej okazji? Przecież i tak nikt mnie tutaj nie znał. Gorzej miał Barry, ale to już jego problem.

Zadowolona swoim pomysłem weszłam na scenę i podeszłam do faceta z laptopem.

-Hejkaa. - pomachałam mu.

-Ktoś tu ma niezłą fazę. - odparowałam, a ja jedynie przewróciłam oczami.

-Masz w tym swoim sprzęcie Summer Nights? - zignorowałam jego komentarz na temat mojego stanu. Skinął głową. - Bosko. - dobrałam się do mikrofonu. - Zapraszam Pana Barry'ego Allena! - pisnęłam, czym zwróciłam uwagę szatyna. Widziałam początkowy szok na jego twarzy, później zaczął kręcić głową. - No dalej, Barry. - machnęłam dłonią, aby wszedł na scenę obok mnie. Chłopak jednak w dalszym ciągu kręcił głową. Przewróciłam oczami i wydęłam dolną wargę. - Barry! Barry! - zaczęłam krzyczeć, a po chwili więcej osób podłapało moją taktykę i zaczęli wołać Flasha na scenę. Zrezygnowany westchnął i kręcąc głową wbiegł na scenę.

-Ja nie umiem śpiewać. - mruknął mi do ucha - A ty nie umiesz pić. - prychnął, a ja pokazałam mu szereg białych zębów.

-Będzie fajnie. - obiecałam, a dj włączył podkład. Zadowolona spojrzałam na ekran, na którym pojawił się tekst piosenki.

- Summer loving had me a blast. - zaczęłam śpiewać - Summer loving happened so fast. - fałszowałam, ale świetnie się przy tym bawiłam.

-I met a girl crazy for me. - zaskoczona spojrzałam na Barry'ego. On potrafił śpiewać, mało tego, robił to wręcz rewelacyjnie... Czego ten chłopak nie potrafił?

-Met a boy cute as can be. - kontynuowałam.

-Summer days drifting away to oh oh the summer nights. - spojrzał na mnie, dając znak, że mam do niego dołączyć, więc tak też zrobiłam.

Wiedziałam, że przy nim wypadnę po prostu fatalnie, ale byłam tak pijana, że w ogóle mnie to nie interesowało. Liczyła się dobra zabawa.

~~~~~

Zeszliśmy ze sceny, od razu ruszając w stronę baru. Barry usiadł na krześle, a ja stanęłam obok niego, czekając na wyjaśnienia. Trzepnęłam go w ramię.

-Ał! - pisnął i zaczął się śmiać. Oboje wiedzieliśmy, że wcale go to nie zabolało. - Za co? - mruknął, udając oburzenie.

-Masz mi coś do powiedzenia. - mruknęłam, tupiąc nogą. Szatyn zmarszczył brwi.

-Co znów zrobiłem? - jęknął, a ja przymrużyłam oczy.

-Jesteś przystojny - zaczęłam wyliczać na palcach - jesteś Flashem - szepnęłam, wysuwając drugi palec - jesteś uroczy, miły, poukładany, inteligenty, masz dobrą pracę i umiesz śpiewać. - spojrzałam na niego zszokowana - Czego ty nie potrafisz? - prychnęłam, sięgając po moje mojito.

-Powstrzymać cię od picia. - mruknął, a ja parsknęłam śmiechem - Dobrze się czujesz? - z uśmiechem skinęłam głową.

-Już dawno się tak dobrze nie bawiłam. - mruknęłam i rozłożyłam ramiona, aby przytulić szatyna. Zaśmiał się krótko i wstał, aby mnie objąć. Był ode mnie dużo wyższy, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Oparł brodę o moją głowę i mocniej przytulił mnie do siebie. Wzięłam głęboki wdech i poczułam jego wodę kolońską. Zapach był tak cudowny, że aż zakręciło mi się w głowie. Możliwe też, że to przez alkohol...

-Wracamy do domu? - szepnął mi do ucha przez co moje ciało przeszedł dreszcz przyjemności. Dlaczego on tak na mnie działał? Nie chciałam tego. Bardzo tego nie chciałam, bo to wróżyło kłopoty.

-Tak. - mruknęłam, ziewając. Zaśmiał się i szybko odsunął, aby zapłacić rachunek. Uśmiechnęłam się pod nosem.

-Możemy iść. - podszedł do mnie, a ja kiwnęłam głową. Westchnął i spojrzał na mnie z kpiną. - No chodź. - mruknął, wyciągając ręce. Szczęśliwa objęłam jego szyję, poczułam jedną dłoń na plecach i drugą pod kolanami. Później straciłam grunt pod nogami.

-Fajnie mieć przy sobie kogoś takiego jak ty. - stwierdziłam ziewając. Zaśmiał się, kręcąc głową. Przymknęłam oczy i mocniej wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Było mi ciepło i przyjemnie.






******
Z kim wolelibyście spędzić święta, z Barrym i Iris czy Oliverem i Felicity? 😏

Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro