Chapter Twenty-Seven.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

30 gwiazdek = nowy rozdział!





Poczułam niemiłosierny ból głowy, a słońce za oknem stało się nie do zniesienia. Jęknęłam i przewróciłam się na drugi bok, uderzając w czyjąś klatkę piersiową. Moje serce od razu zaczęło bić dużo szybciej. Bałam się otworzyć oczy, obawiałam się tego co mogłabym ujrzeć. Z kim ja byłam w łóżku? Starałam się unormować oddech i powoli rozchyliłam powieki. Odetchnęłam z ulgą, widząc, że po drugiej stronie łóżka leży, nie kto inny jak, Barry. Czyli do niczego nie doszło...

-Dzięki Bogu... - wyszeptałam sama do siebie i oparłam głowę o klatkę piersiową przyjaciela. Naprawdę się przestraszyłam, że odwaliłam coś głupiego.

Poczułam nagły ruch i zobaczyłam, że Allen przeciąga się na łóżku i od razu skupia na mnie całą swoją uwagę. Uśmiechnęłam się delikatnie.

-Jak się czujesz? - poranna chrypka w jego głosie jedynie dodawała mu uroku.

Każda myśl o Barrym powodowała, że od razu robiło mi się gorąco i zaczynałam się rozpływać. A każdy jego uśmiech był jak lekarstwo na złe dni.

Doszło do tego, czego bałam się najbardziej. Podobał mi się Barry Allen. Byłam zauroczona w przyjacielu mojego brata. Nie dobrze. Bardzo, bardzo nie dobrze.

-Całkiem dobrze. - odparłam i poczułam niewyobrażalną suchość w gardle. Oczywiście, kac morderca nie ma serca.

-Kacyk? - zaśmiał się. Cały czas dziwnie mi się przyglądał. Czyżbym odwaliła wczoraj coś głupiego? Zagryzłam dolną wargę, patrząc szatynowi w oczy.

-Barry, jakoś dziwnie na mnie patrzysz. - wyszeptałam zaniepokojona i powoli odsunęłam się od jego rozgrzanego ciała - Zrobiłam coś wczoraj? - postanowiłam się upewnić.

-To zależy. - westchnął - Jak wiele z wczoraj pamiętasz? - zainteresował się z tym charakterystycznym dla niego uśmiechem i błyskiem w oczach. Coś czuję, że ciężko będzie mi się pozbyć uczuć, którymi zaczęłam go darzyć.

-Pamiętam imprezę w barze. - zaczęłam mówić, starając się sięgnąć pamięcią jak najdalej - Wyciągnęłam cię na karaoke. - poczułam rumieńce na twarzy, gdy przypomniałam sobie moje zawodzenie. Krótko się zaśmiałam i znow skupiłam na wczorajszych wydarzeniach. - Później zabrałeś mnie do domu. - mruknęłam - I dalej... nic. - wyznałam. Mojej uwadze nie umknął lekki grymas na twarzy Barry'ego. Coś ukrywał. Może było to coś ważnego? Ale mogła to być jakaś błahostka.

-Jasne. - pokiwał głową.

-Barry? - nie ukrywałam niepokoju - O czym mi nie mówisz?

-Hm? - udawał, ze nie zrozumiał. Westchnęłam, kręcąc głową.

-Pytam, o czym mi nie mówisz. - powtórzyłam - Mówiłam Ci ostatnio, że potrafię wyczuć kłamstwo na odległość. Widzę, że coś ukrywasz. - zagubienie w jego oczach, jedynie utwierdziło mnie w przekonaniu, że się nie mylę. Zresztą ja nigdy się nie mylę...

-Nic takiego. - wzruszył ramionami, wychodząc z łóżka - Przyprowadziłem cię tutaj, poprosiłaś mnie, abym tej nocy został z tobą i tyle. - wyjaśnił. Przymrużyłam oczy, wciąż bacznie mu się przyglądając. Spuścił wzrok, ale szybko się poprawił i znów patrzył mi w oczy.

Nie. To nie była cała prawda. Kłamał jak z nut.

-Barry, prawda. - mruknęłam - Proszę cię tylko, abyś powiedział mi prawdę. Chyba na tyle zasługuję? - skrzyżowałam ręce i również wyszłam z łóżka. Zrobiłam dwa kroki w przód i stanęłam przed nim. Miałam lekko uniesioną głowę, aby patrzeć mu prosto w oczy.

-Mówię praw...

-Nie, nie mówisz. - przerwałam mu - Słuchaj, bez owijania w bawełnę. - westchnęłam - Mój brat bardzo długo ukrywał przede mną, ze jest Strzałą. Od tamtego czasu mam wyczulony zmysł jeśli chodzi o kłamstwo. - wyjaśniłam - Więc bądź tak dobry i powiedz mi, co takiego stało się wczorajszego wieczoru. - poprosiłam. Westchnął, ale po chwili zastanowienia skinął głową.

-Okey. - mruknął - Okey. Niech będzie. - zauważyłam, że jego oddech stał się bardziej nieregularny - Wyjdę na dupka... - uprzedził. Wytrzeszczyłam oczy. Co takiego musiał zrobić Barry Allen, aby wyjść na dupka? W jego przypadku to w ogóle możliwe?

-Barry, kiedy tak mówisz to zaczynam się niepokoić. - wyznałam. Czułam jak zaczynają mi się pocić dłonie.

-Nie zrzucę winy na alkohol, bo najzwyczajniej w świecie nie mogę się upić. I nie byłem pijany. - prychnął. Wyglądał jakby był na siebie strasznie zły. Co sprawiało, że martwiłam się coraz bardziej.

-Bez owijania w bawełnę. - poprosiłam, patrząc mu w oczy.

-Wiedz, że nie chciałem zrobić nic złego. Nie miałem złych zamiarów ani...

-Barry - przerwałam mu ze śmiechem - po prostu powiedz. Później się będziesz tłumaczył. Jeśli zajdzie taka potrzeba, oczywiście. - chciałam go uspokoić, ale widziałam, że mi to nie wyszło.

-Pocałowałem cię. - oznajmił, a ja wybałuszyłam oczy i rozchyliłam usta.

Całowałam się z Barrym Allenem. I kompletnie tego nie pamiętam...

A niech to diabli wezmą! Ja chcę pamiętać!






*******
Wolelibyście biegać tak szybko jak Flash czy strzelać z łuku jak Arrow? 🤔

Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro