Chapter Twenty-Three.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

30 gwiazdek = nowy rozdział!





Zmęczona i poobijana wracałam z Barrym do domu. Jęknęłam z bólu, gdy zrobiłam kolejny krok.

-Mam nadzieję, że nie zrobiłem Ci krzywdy. - zaniepokoił się. Zbyłam go machnięciem dłoni.

-Nie martw się, po treningach z Oliverem kończyłam dużo gorzej. Czasem nawet nie byłam w stanie wstać i spałam w kryjówce. - zaśmiałam się, wspominając pierwsze treningi. 

-Współczuję. - mruknął.

-W jaki sposób ty się uczyłeś? - zainteresowałam się.

-Metoda prób i błędów. - parsknął - Na początku nie wiedziałam co robić i dostawałem niezłe bęcki mimo dobrych chęci...  - podrapał się po głowie. Pierwszy raz widziałam grymas na jego twarzy. - Czasem bardzo bolało. - dodał po chwili namysłu.

-Nie potrafię sobie tego wyobrazić... - mruknęłam, kręcąc głową. - Jak ci idzie z Iris? - zmieniłam temat. Wzruszył ramionami.

-Szczerze mówiąc, ostatnio miałem tyle na głowie, że nawet się z nią za dużo nie widywałem. - mruknął - W mieście cięgle coś się dzieje, oprócz tego chciałem cię trochę oprowadzić i spędzić z tobą czas. - oznajmił - A jak ostatnio poprosiła mnie o pomoc przy artykule to całkowicie o tym zapomniałem i zasiedziałem się w laboratorium z tobą i Harrym... No cóż była troszkę zła. - wyznał z grymasem. Pokręciłam głową, zagryzając wargę.

-Czyli... Nieświadomie przyczyniłam się do osłabienia twojego kontaktu z Iris? - zmartwiłam się. Pokręcił głową.

-Nawet tak nie myśl. - zaśmiał się - Mam wrażenie, że dla mnie to na plus. Wcześniej byłem na każde jej zawołanie, teraz mam więcej czasu dla siebie i częściej robię to na co mam ochotę. W końcu żyję własnym życiem. - widząc jego uśmiech na twarzy, zrozumiałam, że on naprawdę jest szczęśliwy.

Iris nieświadomie go wykorzystywała, zwodziła i robiła nadzieje, a teraz nie miała ku temu okazji.

-Nie martwisz się, że urwie wam się kontakt? - spytałam. Pokręcił głową.

-Myślę, że raczej nam to nie grozi. - mruknął - A nawet jeśli, to nie z mojej winy, ona ciągle wychodzi gdzieś z tym całym blondasem... - prychnął.

-Więc... Co zamierzasz robić dzisiejszego wieczoru? - zapytałam. Spojrzał na mnie, chwilę się zastanawiając.

-Sam nie wiem. Nie mam żadnych planów.

-Co powiesz na wyjście na miasto? Do klubu na przykład? - zaproponowałam.

-Sam nie wiem... - oho, próbował się wymigać.

-No dalej, Barry. - jęknęłam i uwiesiłam się szatynowi na ramieniu - Mieszkasz tu od zawsze na pewno znasz jakieś fajne miejsca. - spojrzałam na niego z niekrytą nadzieją. Westchnął, patrząc na mnie z niepokojem. Czy on zawsze wszystko musi mieć zaplanowane? Muszę go nauczyć spontaniczności. - Udowodnij mi, że masz własne życie. - podpuszczałam go, aż w końcu skinął głową.

-Niech będzie. - westchnął - W zachodniej części miasta jest wiele klubów, w czym dwa karaoke. - mruknął - Jeśli chcesz możemy się wybrać do jednego z nich. - zaproponował, a ja ochoczo pokiwałam głową.

-Tak! - pisnęłam zadowolona. W końcu jakaś impreza! A ja nie będę miała niańki w postaci starszego brata... - Ale musisz mi obiecać, że nic co się stanie dzisiejszego wieczoru, nigdy nie ujrzy światła dziennego. - ostrzegłam go, unosząc palec wskazujący w górę - A już napewno o niczym nie może się dowiedzieć mój brat. - spojrzałam na niego znacząco. - parsknął śmiechem.

-Gdyby Oliver dowiedział się, że zabieram cię na imprezę to urwałby mi głowę, przyszył ją i ponownie urwał. - zaśmiałam się. Miał rację... Ollie nie byłby zachwycony tym, że idę na imprezę. Nawet gdybym miała na niej być z jego przyjacielem.

-Więc idziemy na imprezę! - klasnęłam dłońmi, szatyn jedynie się śmiał.

-Mam nadzieję, że nie będę tego żałował. - spojrzał na mnie kątem oka. Przewróciłam oczami.

-Barry, ludzie chodzą do klubów żeby się napić i potańczyć. - wyjaśniłam - A jeśli trafimy do klubu z karaoke to będziemy też śpiewać. - dodałam - Tak właśnie normalni ludzie spędzają czas. - przechyliłam głowę, robiąc maślane oczy i dziubek.

-Ej! - oburzył się - Jestem normalnym człowiekiem.

-Kiedy ostatnio byłeś na imprezie? - prychnęłam, a Barry zamilkł. Wygrałam.

-Dobra, może ostatnio faktycznie zmienił mi się tryb życia, ale to przez bycie Flashem. - bronił się. Pokiwałam głową, śmiejąc się. Ale wymówka...

-Nie mówię, że to coś złego. - sprostowałam - Po prostu należy ci się relaks. - poruszałam sugestywnie brwiami - A ja jestem świetnym przykładem człowieka, z którym można się dobrze bawić. - ukazałam szereg zębów. Skinął głową.

-Nie wątpię, że siostra Olivera Queena to idealna partia na imprezę. - zaśmiałam się na jego słowa.

Reszta drogi do domu również zeszła nam na przyjemnej wymianie zdań. W końcu weszliśmy do mieszkania.

-Która godzina? - spytałam, patrząc na Barry'ego.

-Dziewiętnasta dwadzieścia. - skinęłam głową.

-Wychodziny o ósmej? - zaproponowałam.

-Mi pasuje. - mruknął i zniknął w swoim pokoju. Szybko nacisnęłam klamkę i weszłam do siebie.

Westchnęłam, rozglądając się po sypialni. Muszę wyglądać bosko. Nie ma innej opcji.





******
Kto i dlaczego, jest waszą ulubioną postacią z serialu Flash? 😏

Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro